Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 05.07-11.07.2003 r.

PRZEMYŚL

NIK bada...
* Najwyższa Izba Kontroli bada finanse Wojewódzkiego Szpitala. Inspektorzy interesują się m.in. kwestią zakupu drogiego sprzętu, który od kilku lat stoi bezczynny. Zwróciłem się do NIK-u z wnioskiem o kontrolę, gdyż według mnie doszło w tej jednostce do nieprawidłowości - mówi senator Wojciech Pawłowski. - Decyzja o zakupie gammakamery i angiografu była nieprzemyślana. Ten niezwykle potrzebny sprzęt stoi bezużyteczny w magazynach, a mógł ratować życie i zdrowie ludzkie w innej placówce. Służąca do diagnozy chorych na raka gammakamera została kupiona za 2,5 mln zł. Stosowany w kardiologii angiograf, wart 3 mln, kupiono na raty. Kontrola NIK-u ma się zakończyć jeszcze w tym miesiącu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że sprawą interesuje się również Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Aby uruchomić te urządzenia, potrzebne są dalsze środki finansowe i odpowiednio przeszkolony personel. Sprzęt niszczeje, traci ważność jego gwarancja, a chorzy czekają. Ktoś musi ponieść konsekwencje za nieprzemyślaną decyzję o zakupie - dodaje senator Pawłowski.

* Kto nie był, niech żałuje. Wielkie Manewry Szwejkowskie w Twierdzy Przemyśl, organizowane już po raz szósty przez Przemyskie Stowarzyszenie Przyjaciół Dobrego Wojaka Szwejka, przeszły do historii jako bardzo udana impreza. Oprócz licznie zgromadzonych mieszkańców Przemyśla, uczestniczyło w nich wielu miłośników humoru i specyficznej filozofii życiowej Szwejka z całego kraju. Podczas manewrów odbyły się m.in. rajdy piesze i rowerowe "śladami Szwejka", a także Zlot Towarzystw Szwejkowskich. pomimo padającego deszczu, w znakomitych nastrojach bawili się także uczestnicy imprez i konkurencji szwejkowskich nad Sanem oraz na Kamiennym Moście. Tłumy przemyślan i gości z całego kraju uczestniczyły w pikniku oraz Cesarsko-Królewskiej Biesiadzie Piwnej z Józefem Szwejkiem na Wzgórzu Zamkowym. Następne manewry odbędą się już w lipcu przyszłego roku, a do tego czasu przemyscy miłośnicy Szwejka zobowiązali się postawić Dobremu Wojakowi pomnik w Rynku.

Zagospodarować forty
* Oczyszczenie i zagospodarowanie fortów, zbudowanie wzdłuż nich trasy rowerowej oraz działania promocyjne mają rozsławić tereny powiatu i dać możliwość zarobku mieszkańcom pobliskich wiosek.
- Wiele osób z Polski i z zagranicy przyjeżdża do Przemyśla i w okolice tylko po to, aby zobaczyć słynne forty Twierdzy Przemyśl, więc trzeba im te fortyfikacje pokazać, ale nie w takim stanie, w jakim one się obecnie znajdują - mówi Witold kowalski wicestarosta przemyski. - Trzeba też pobudzić gospodarczo te tereny i je zagospodarować. Okoliczni mieszkańcy mogliby zrobić pola namiotowe i biwakowe. Myślę także nad utworzeniem trasy rowerowej wzdłuż pierścienia fortów. W zimie można byłoby tam uprawiać narciarstwo biegowe, a nawet zorganizować bieg wokół fortów. Wicestarosta zachęca Związek Gmin Fortecznych Twierdzy Przemyśl do inwestowania w forty. W Siedliskach i Hureczku są tereny, które nadają się do uprawiania agroturystyki. W Borku i Łętowni - na organizowanie biwaków, Aby jednak ruszyć sprawę fortów, potrzebne jest współdziałanie miasta, powiatu i wszystkich stowarzyszeń zajmujących się tą sprawą, a także gmin.
- Nie można nic zrobić, kiedy gminy nie mogą się ze sobą porozumieć, a jedna fortyfikacja czasami znajduje się na terenie należącym do kilku gmin i wtedy dochodzi do sytuacji, w której włodarze jednej oglądają się na włodarzy drugiej, ci na stowarzyszenia, a stowarzyszenia na powiat - mówi W. Kowalski. - W takiej sytuacji na fortach nigdy nie będzie porządku. Apeluję do wszystkich o zjednoczenie się i zagospodarowanie tych terenów, które mogą przyczynić się do większego rozwoju turystyki w powiecie przemyskim, a co za tym idzie - stworzenia nowych miejsc pracy i lepszych warunków bytu dla mieszkańców.

* Gdy tylko popada deszcz, nasza ulica za sprawą nielegalnej drogi zmienia się w błotny potok, nie do przejścia. Ponadto jej właściciel bezkarnie pali toksyczne śmieci. Informowaliśmy o tym władze miejskie, lecz bez efektu - mówią mieszkańcy ul. Goszczyńskiego. - Zajęliśmy się już tą sprawą - twierdzą w magistracie. Zwożone są tutaj śmieci z całego miasta. W ziemię poszedł nawet rakotwórczy azbest, jego kawałki można znaleźć na drodze - mówi Andrzej Mikulski z Rady Osiedla "Salezjańskie". - To nielegalna budowa. Nawożona ziemia podczas deszczu zamienia się w błoto. To trwa od kilku lat, jesteśmy u kresu wytrzymałości. Mieszkańcy twierdzą, że właściciel buduje drogę, aby zapewnić dojazd dla osób wynajmujących jego garaże. Sądzą, że śmieci są wywożone dla utwardzania terenu pod przyszłe budowy.
- To mój prywatny teren i moja wewnętrzna droga. Chciałem wybudować dogodne przejście dla mieszkańców osiedla "Rycerskie". Nie wiem, kto przywiózł te śmieci. Ostatnio podpaliłem je, przyjechała straż pożarna i ugasiła - mówi Zdzisław Malawski, właściciel terenu. Uważa, że sprawa jest rozdmuchiwana przez niektórych mieszkańców, zazdrosnych, że w ich sąsiedztwie powstaje osiedle zamożniejszych ludzi. - Powiedziałem im parę przykrych słów i stąd ta sprawa - dodaje Malawski. Wiceprezydent zlecił kontrolę Wydziałowi Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. - Wiele wskazuje na to, że droga została wybudowana bez pozwolenia. Decyzję podejmiemy po ustaleniach komisji - mówi Ryszard Lewandowski, zastępca prezydenta Przemyśla. UM powiadomił o sprawie Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego oraz Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.

Przywrócić Sąd
* Miejscy radni domagają się przywrócenia Sądu Okręgowego. Z takim wnioskiem wystąpił poseł Witold Firak. Inicjatywę popiera Okręgowa Izba Radców Prawnych z Rzeszowa.
- W chwili wejścia do Unii Europejskiej, na ścianie wschodniej powinny istnieć agendy wymiaru sprawiedliwości, do jak Sąd Okręgowy w Przemyślu - twierdzą radni w jednogłośnie przyjętej rezolucji, która została skierowana do ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka.
- W Przemyślu funkcjonuje Ośrodek Zamiejscowy, jednak nie ma tu osoby funkcyjnej, która reprezentowałaby prezesa SO w Krośnie, w sprawach dotyczących działalności czterech sądów rejonowych. Odległość z miast powiatowych czy gmin jest znaczna, do krośnieńskiego SO ogromna - argumentuje wniosek o przywrócenie SO poseł Firak. Podobne zdanie mają podkarpaccy radcy prawni. - Podjęliśmy uchwałę popierającą przywrócenie w Przemyślu SO. Pokonywanie dużych odległości jest kłopotliwe zarówno dla nas - pełnomocników procesowych, jak również dla stron - mówi Marek Skierczyński, wicedziekan OIRP. Poseł Firak zauważa, że reaktywowanie w Przemyślu SO nie wiązałoby się z kosztami. Chodziłoby jedynie o powołanie prezesa. Przemyski SO został zlikwidowany w 2000 r., a w jego miejsce utworzono Ośrodek Zamiejscowy podległy SO w Rzeszowie. Rok później Ośrodek Zamiejscowy zostały przyporządkowany sądowi krośnieńskiemu.

80-lecie Polnej
* Obchodzące w br. 80-lecie Zakłady Automatyki "Polna" zdobyły w Warszawie na Międzynarodowych Targach Automatyki i Pomiarów "AUTOMATICON 2003" złoty medal za "Z1" - zawory wysokociśnieniowe.
- Te zawory - podkreśla Leszek Truchan, dyrektor do spraw marketingu i sprzedaży - spełniają wymagania dyrektywy obowiązującej w krajach Unii Europejskiej, co potwierdzono certyfikatem. Są przystosowane do pracy w ekstremalnych warunkach ciśnienia i temperatury. Jest to oryginalne polskie rozwiązanie konstrukcyjne, zapewniające ochronę zaworów przed niekorzystnymi zjawiskami. Medalowe zawory już zyskały sobie uznanie u odbiorców zagranicznych, m.in. w Niemczech, Czechach, Słowacji, Rosji i na Litwie. Aż 70 proc. "Z1" z Przemyśla jest przedmiotem eksportu. Resztę kupują krajowe firmy branży energetycznej, rafinerie, chemia i gazownictwo. Zawory z "Polnej" sprawdziły się m.in. w Elektrowni Kozienice, PKN Orlen, Rafinerii Glimar, Zakładach Chemicznych Anwil, w elektrociepłowniach Łódź i Radom, Zakładach Azotowych Puławy oraz w Kopalni Gazu Jodłówka.
- Bardzo mnie cieszy, że dzieło, które my rozpoczęliśmy, znajduje godnych kontynuatorów - powiedział Ryszard Dudziński, naczelny dyrektor "Polnej" w latach 1959-1971, którego zaproszono na obchody 80-lecia firmy. - Jestem dumny, że przed 40 laty z grupą młodych inżynierów z Radomia udało się przestawić fabrykę z produkcji maszyn do szycia na automatykę przemysłową. To był strzał w 10-tkę. Mam satysfakcję, że "Polna" nadal utrzymuje ten kierunek.

Powstanie nowa Hala
* Przemyskie Stowarzyszenie Kupieckie rozpoczyna budowę hali targowej, która ma znajdować się przy ul. Sportowej. We wnętrzu hali ma powstać 100-150 stoisk handlowych, około 50 straganów, 100 ław, gdzie będzie sprzedawana odzież używana i około 50 miejsc postojowych, gdzie sprzedawane będą produkty spożywcze bezpośrednio z samochodów. Nad halą powstanie zadaszenie, które jednocześnie będzie parkingiem dla samochodów osobowych. Planowana jest także budowa zaplecza administracyjno-socjalnego i sanitarnego. Obecne warunki handlu na tzw. Zielonym Rynku w Przemyślu nie należą do najlepszych. Nie ma bieżącej wody, jest ciasno, brakuje miejsc postojowych, gdzie handlujący mogliby sprzedawać produkty rolne bezpośrednio z samochodów, za mało jest straganów i ław, na których można wyłożyć towar. Według osób z Przemyskiego Stowarzyszenia Kupieckiego, wszystko ma zmienić się na lepsze, kiedy powstanie nowa hala targowa. Prace nad jej projektem rozpoczęły się już 3 lata temu, rozpoczęcie budowy planowane jest na kwiecień 2005 roku, a zakończenie prac na 30 listopada 2005 roku.
- Według naszego harmonogramu prac, oficjalne oddanie hali do użytku nastąpi pierwszego lipca 2006 roku, a całkowite rozliczenie inwestycji planujemy na koniec sierpnia 2006 roku - twierdzi Ryszard Paja, prezes Przemyskiego Stowarzyszenia Kupieckiego. - Wartość inwestycji szacujemy na siedem milionów osiemset tysięcy złotych i nie kryjemy, że w siedemdziesięciu procentach pieniądze te pochodzić będą ze środków Unii Europejskiej. Pozostałe trzydzieści procent to wkład prywatny i fundusze z budżetu miasta. Prezes oddziału Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej, jakim jest przemyskie stowarzyszenie, twierdzi, że architektura obiektu będzie harmonizowała z odnowionym niedawno Mostem Kamiennym, posiadającym duże walory historyczne i estetyczne. Sama budowa hali to także inwestycja, która ma na celu nie tylko polepszenie warunków pracy handlujących, ale także poprawę estetyki tego miejsca, leżącego niedaleko przemyskiego Rynku.
- Dzięki przygotowanej przez Stowarzyszenie koncepcji budowy hali targowej, nie tylko poprawią się warunki handlu na targowisku, zwiększy się jego dostępność dla klientów i wzrosną dochody miasta, ale także zwiększy się liczba miejsc parkingowych i ustabilizują się interesy społeczności kupieckiej - wylicza R. Paja. - Mam nadzieję, że przygotowanego harmonogramu prac nic nie naruszy i za dwa lata będziemy cieszyć się nowym obiektem handlowym.

Słuchasz... to płać
* Od kilkunastu do kilkuset złotych zapłacą właściciele pubów, restauracji, hoteli, dyskotek w których emitowane są utwory muzyczne tytułem opłaty licencyjnej. Niektórzy nie chcą płacić. Przed kilkunastu dniami akcję zbierania opłat rozpoczęli w Przemyślu inspektorzy Związku Stowarzyszeń Artystów Wykonawców STOART, reprezentującego artystów-wykonawców. Chodzi nie tylko o emitowanie nagrań na kasetach czy płytach CD, lecz również o rozpowszechnianie w publicznych lokalach sygnału stacji radiowych i telewizyjnych. - Odwiedzimy każde miejsce, w którym muzyka jest rozpowszechniana. Zaproponujemy ich właścicielom zapłatę, według stawek ustalonych w ministerstwie kultury. Jeżeli odmówią, sporządzamy protokół - mówi jeden z przemyskich inspektorów STOART-u, nie chcąc ujawniać nazwiska. - Niektórzy płacą od razu, inni nas wyganiają, grożą - tłumaczy. Bez oporów zapłaciła m.in. dyrekcja największego w mieście hotelu "Gromada". Twierdzi, że chce być w zgodzie z prawem. Nie wszyscy jednak są skłonni płacić za to, że w swoim lokalu emitują np. sygnał stacji radiowej czy telewizyjnej. Twierdzą, że nie mają z tego dodatkowego dochodu, a w przypadku stacji radiowej za darmo przekazują nadawane przez nią reklamy.

* Od 2 lipca przemyskim Wojewódzkim Ośrodkiem Ruchu Drogowego kieruje Zdzisław Chomik, dotychczasowy kierownik działu szkolenia. Czy kolejny szef, jak niektórzy mówią, trefnego ośrodka nie bał się, że jemu także może powinąć się noga? Wyjaśnia: - To trudne pytanie. Nie miałem nic wspólnego ze sferą egzaminowania, więc i z aferą związaną z łapówkami. Stałem jakby z boku. Przymierzam się do nowej struktury organizacyjnej i doboru ludzi na określone stanowiska. Do wszystkich muszę mieć pełne zaufanie. Zamierzam przeprowadzić głęboki przegląd kadrowy. Kto będzie godny zaufania, pozostanie w pracy, inne osoby będą do wymiany. Przyznaję, że jest nadwyżka zatrudnienia. Aktualnie pracuje w ośrodku 28 osób. Nowy dyrektor wie, że czeka go sporo roboty. Wie też, że o ośrodku krążą negatywne opinie. Postara się to zmienić: - Już pracujemy nad planem naprawczo-oszczędnościowym. Mam nadzieję, że niebawem wprowadzimy go w życie. Uważam, że w ciągu miesiąca uda nam się znaleźć oszczędności około 20 tysięcy złotych, co w przeciągu pół roku pozwoli wyjść nam na prostą. Nakładów inwestycyjnych wymaga tabor samochodowy. Obecnie WORD ma 70 tys. zł strat w porównaniu do roku ubiegłego, ale ponieważ ma na lokacie 150 tys. zł, nie grozi mu utrata płynności finansowej. Z. Chomik: - Będę kategoryczny, jeśli chodzi o uczciwość. Tutaj sprawy muszą być jasne. Na pewno nie wynikną żadne afery związane z korupcją. Przypomnijmy, że w sprawie przyjmowania łapówek w przemyskim WORD podejrzanych jest 13 osób.

* Nie wszyscy przemyślanie wiedzą, że w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej znajduje się XI-wieczny magiczny amulet, jeden z trzech tego rodzaju na świecie. Bizantyjska gemma, bo o niej mowa, mieści się na dłoni, a jej wymiary to - 5,7 x 4,7 cm. Nie jest do podziwiania na co dzień. Skryta w muzealnym skarbcu, na światło dzienne wyciągana jest wyłącznie podczas wyjątkowych uroczystości. Historia amuletu ściśle wiąże się z momentem powstania muzeum. Swój początek bierze w 1897 r. W żwirze zwiezionym z Sanu na ulicę Władycze bawiła się dziewczynka o nazwisku Szumańska. W pewnym momencie w jednej z hałd znalazła amulet. Jej brat oddał go Kazimierzowi Osińskiemu. Wszechstronnie wyedukowany kolekcjoner doskonale wiedział, że nie jest to zwykłe znalezisko. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że trafił na bizantyjską gemmę, ale zabytek zachwycił go tak bardzo, że w Krakowie, przed sukmaną i szablą kościuszkowską przyrzekł utworzyć w Przemyślu muzeum. Gemma, wykonana z heliotropu jest koloru ciemnozielonego, z ciemnoczerwonymi i ugrowymi smugami. Na jej awersie znajduje się głowa Meduzy, otoczona ośmioma wężami. Wokół wgłębionego brzegu widnieje napis w języku greckim. W tłumaczeniu: "Pani dopomóż temu, kto to nosi (cierpi)". Na rewersie natomiast znajduje się frontalnie stojąca postać Matki Boskiej Orantki. Przemyska gemma jest jedną z trzech tego rodzaju na świecie. Józefa Kostek, główny inwentaryzator Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej: - To przedmiot o znaczeniu magicznym, ale jednocześnie uzdrowicielskim. Noszenie tego amuletu łączyło się z wiarą, że pomaga w chorobach.

JAROSŁAW

* Dziesięciu najzdolniejszych absolwentów gimnazjów z Jarosławia wyjechało na Międzynarodowy Obóz Miast partnerskich do Baldovec w Republice Czeskiej. W obozie uczestniczą także młodzi mieszkańcy z Dobeln w Niemczech, Michalovec na Słowacji i Vyskova w Czechach.
- Program pobytu został przygotowany wspólnie ze słowacką organizacją "Na pohodu", która posiada duże doświadczenie w profesjonalnym przeprowadzaniu zajęć w plenerze - mówi Zofia Krzanowska, rzecznik prasowy burmistrza Jarosławia.
- Celem projektu jest przełamywanie barier kulturowych, psychologicznych i językowych, które mogą powstawać między Polakami, Słowakami, Niemcami i Czechami podczas współpracy w nieoczekiwanych sytuacjach. Poza tym organizatorzy próbują też skłonić młodzież do odkrycia podobieństw i różnic kulturowych narodów. Głównym organizatorem wypoczynku dla młodzieży jest czeskie miasto Vyskov, zaś idea organizacji obozu uzyskała przychylność i wsparcie finansowe Rady Ambasadorów Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego.

PRZEWORSK

* Dyrektorka gimnazjum wynajęła prywatnej firmie szkolny sklepik, choć nie miała na to zgody burmistrza miasta. Właścicielką firmy jest żona przewodniczącego Rady Miasta. "Martynka" w przeworskiej szkole funkcjonuje od początku br. Oferuje jedzenie, napoje i drobne artykuły w gmachu, w którym uczy się ponad tysiąc gimnazjalistów.
- Pani dyrektor nie miała zgody na wynajęcie tego lokalu - mówi Dariusz Łapa, radny miejski. Wątpliwości zgłosił na sesji RM. Według radnego, już samo wyłonienie firmy budzi zastrzeżenia. Wprawdzie nie musiał być ogłoszony przetarg, lecz zaproszenie do negocjacji wystosowane do trzech podmiotów. Poproszono tylko dwa. - Pani dyrektor nie miała zgody - potwierdza Janusz Magoń, burmistrz Przeworska. - Z dalszymi decyzjami wstrzymam się do zbadania tej sprawy przez Komisję Rewizyjną Rady Miasta.
- Sprawa podniesiona przez radnego będzie wyjaśniana i przedstawiona na najbliższej sesji, tzn. pod koniec sierpnia. Wtedy będzie można powiedzieć coś więcej - informuje Stefan Duliban, przewodniczący RM w Przeworsku. Kiosk w szkole wynajmuje jego żona. Dotarliśmy do pisma, w którym dyrektor gimnazjum w Przeworsku, Dorota Baj, wyjaśnia, że decydując się na wynajęcie sklepiku prywatnej firmie, a nie uczniom, kierowała się edukacyjną rolą szkoły i dobrem uczniów. Stwierdziła, że niewychowawcze byłoby gdyby uczniowie musieli zawiązać spółką, zamawiali towar, rozprowadzali go i prowadzili księgowość.

Nie ma kasy nie ma promocji
* Słynny Zespół Ludowy Pieśni i Tańca "Mazowsze" zrezygnuje z zamierzonego promowania powiatu przeworskiego jeśli do września br. nie otrzyma obiecanych 100 tys. zł na stroje dla tancerzy. Pomysł wzbogacenia programu "Mazowsza" o elementy przeworskie powstał wówczas, gdy jego współzałożycielka Mira Zimińska-Sygietyńska zetknęła się z dokumentacją dawnych strojów z tego regionu. - Rok temu przedstawiliśmy władzom powiatu możliwość jego promowania, ale pod pewnymi warunkami - mówi Janusz Chojecki, dyrektor artystyczny ZLPiT "Mazowsze". Zespół samodzielnie opracował przedsięwzięcie od strony choreograficznej i kompozytorskiej. Wydał na to blisko 50 tys. zł.. Natomiast władze powiatu przeworskiego zobowiązały się, że zgromadzą 100 tys. zł na przygotowanie wyróżniających się przepiękną kolorystyką i stylistyką strojów dla tancerzy. Ponieważ kierownictwo "Mazowsza" nie otrzymało przyrzeczonych funduszy rozważana jest możliwość rezygnacji z pierwotnego zamiaru.
- Jeśli do września br. nie dostaniemy pieniędzy nie ma mowy o promocji - oświadczył dyrektor Chojecki. - Owszem, tańce przeworskie zostaną ujęte w programie, ale nie będzie to miało związku ze wcześniejszymi uzgodnieniami. Zbigniew Mierzwa, starosta przeworski, ma nadzieję, że do końca wakacji uda się zgromadzić niezbędną sumę. Promocję powiatu przez "Mazowsze" traktuje prestiżowo. - Ponad 30 firm zobowiązało się do wpłacenia pewnym sum na realizację przedsięwzięcia. Na razie słowa dotrzymało tylko kilka z nich.

REGION

"Celina" już działa
* Na wszystkich przejściach na wschodniej granicy ma działać system informacji celnej "Celina". Taki, jak w Korczowej i Medyce. Wprowadzenie systemu informacji celnej "Celina" to jeden z wymogów postawionych przez Unię Europejską. Gunter Verheugen, komisarz ds. rozszerzenia UE, oceniając stan naszych przygotowań do członkostwa w Unii, stwierdził, że jest wiele opóźnień w informatyzacji służb celnych. Na Podkarpaciu jako pierwsze "Celinę" posiadało polsko-ukraińskie przejście graniczne w Korczowej. - Od pierwszych dni czerwca br. próbna eksploatacja systemu informacji celnej rozpoczęła się również na przejściach w Medyce i Hrebennem - informuje Krystyna Mielnicka, rzecznik Izby Celnej w Przemyślu. Dzięki "Celinie", by wwieźć lub wywieźć towar, nie trzeba wypełniać stosu formularzy. Przedsiębiorca może przy użyciu poczty elektronicznej zgłosić towar do odprawy celnej. - Po pełnym rozruchu, system powinien wpłynąć na skrócenie czasu odprawy zarówno w urzędach celnych, jak i na granicy - dodaje Mielnicka. Prace nad "Celiną" prowadzone są od ubiegłego roku. Opóźnienia związane z funkcjonowaniem systemu to efekt m.in. problemów z rozstrzygnięciem przetargów, w których miano wyłonić firmy odpowiedzialne za jego wdrożenie.

* Nowe szyldy, pieczątki, dokumenty - wszystko to będą musiały zmienić samorządy, żeby dostosować się do nowego rozporządzenia premiera. W zależności od urzędu - zmiany kosztować mogą od kilku do kilkudziesięciu tysięcy zł. W myśl nowych przepisów nazwa miasta znajdująca się przy nazwie urzędu, powinna być w mianowniku. Czyli np. Urząd Miejski w Tarnobrzegu ma się przemianować na Urząd Miasta Tarnobrzeg. Urząd Miasta Rzeszowa na Urząd Miasta Rzeszów, a Urząd Miasta Krosna na Urząd Miasta Krosno.
- Jest takie rozporządzenie? To chyba jakiś absurd - zdziwił się prezydent Krosna Piotr Przytocki. W wydziale organizacyjnym krośnieńskiego urzędu żartują: może da się przerobić "a" na "o" bez kosztów. W związku z nowym przepisem gminy będą musiały zamówić nowe pieczątki, tablice na budynkach, druki, wizytówki. Radnych czeka ponowne uchwalanie statutów miast i regulaminów organizacyjnych urzędów.
- Czytałam to rozporządzenie, ale mówiąc szczerze nie zwróciłam na konieczność zmiany nazwy. Mam nadzieję, że da się tego uniknąć. Taki pomysł nie ma żadnego uzasadnienia, to jedynie dodatkowe koszty. Mamy 11 mln długu i liczymy każdy grosz wydatków. Dlaczego samorządy ciągle są obciążane skutkami nieprzemyślanych decyzji? - mówi Danuta Gwizdała, sekretarz gminy Brzozów. W brzozowskim urzędzie trzeba by zmienić ok. 100 pieczątek. Cena jednej to minimum 30 zł.
- Rzeczywiście, w załączniku jest podany wzór nazw, z miastem w mianowniku. Ale w instrukcji nie ma terminu zobowiązującego do zmian, więc może nie są one obligatoryjne? Nasi prawnicy jeszcze raz muszą dokładnie sprawdzić akty prawne - mówi rzecznik prasowy Marcin Stopa. Na razie rzeszowski urząd nie będzie nic zmieniał, żeby nie wydawać niepotrzebnie pieniędzy i uniknąć dodatkowej pracy. - Jeżeli okaże się, że to sztywny wymóg, trudno. Musimy przestrzegać prawa. Ale ze względów finansowych wolimy odwlec wprowadzanie rozporządzenia - dodaje Stopa. Natomiast w Urzędzie Miasta w Tarnobrzegu nie było podobnych zastrzeżeń. Już ustalono, które pieczątki (niektóre wydziały potrzebują ich po kilka) trzeba zmienić i lada dzień pójdą nowe zamówienia. Zwłaszcza, że część stempli była już zużyta. - Jest zarządzenie i trzeba go wykonać - mówi Lidia Staszczyk z wydziału organizacyjnego. Na pieczątkach się nie skończy. Trzeba zamówić nowe szyldy i druki, a prezydenci i skarbnik muszą się pofatygować np. do banku, by zmienić wzór podpisu.

Niebezpieczne gry
* Niemal każda gra komputerowa opatrzona jest ostrzeżeniem, że podczas zabawy może dojść do napadu epilepsji. Nie wiedzą o tym rodzice, których dzieci, zwłaszcza podczas wakacji, spędzają całe dnie przed komputerem. Nie wiedzą o tym nawet sprzedawcy. Drgawki lub utratę przytomności wywołuje tzw. odświeżanie ekranu podczas gry na komputerze. Obraz migocze w niezauważalnych dla oka odstępach. Dziecko, które siedzi przed komputerem wiele godzin, a dodatkowo jest bardziej wrażliwe na bodźce świetlne, może nagle doznać ataku.
- Osoby, które cierpią na epilepsję, wiedzą, że muszą ograniczać czas spędzany przed komputerem, ale atak może zdarzyć się też komuś, kto nigdy nie podejrzewał, iż jest bardziej podatny na bodźce świetlne - przyznają w biurze Optikom-Bis w Częstochowie (firma ta zajmuje się dystrybucją gier). Za brak ostrzeżenia na produkcie grozi wypłata gigantycznego odszkodowania osobie poszkodowanej. Ataki padaczki podczas gry zdarzają się sporadycznie. Wielu graczy nie słyszało nawet o takim zagrożeniu. Nie mają o tym pojęcia również rodzice, których dzieci spędzają godziny przed komputerem. W Rzeszowie odnotowano jeden przypadek epilepsji podczas grania.
- Nie miałem pojęcia o ostrzeżeniach na grach, więc nigdy nic nie mówiłem klientom - przyznaje Mirosław Lelek, który przez kilka lat pracował w sklepie z grami komputerowymi w Rzeszowie. - Czasem tylko radziłem, by nie kupować maluchowi brutalnej gry od 18 lat. W takim przypadku rodzice wykazywali się olbrzymią niefrasobliwością, więc nie myślę, żeby specjalnie przejmowali się ostrzeżeniami o ataku padaczki. - Nie zabraniałbym dziecku gry - uspokaja Piotr Poznański, neurolog w Szpitalu Wojskowym w Przemyślu. - Wystarczy dbać, aby nie siedziało przed ekranem przez cały dzień. Jeśli już zdarzy się atak, to należy zgłosić się do neurologa. Jeden przypadek nie oznacza, że będzie się cierpieć na padaczkę przez wiele lat.

* Pomoc zadłużonym szpitalom nie będzie możliwa bez pomocy rządu. Minister zdrowia miał ogłosić swój program naprawczy do końca czerwca, ale tego nie zrobił. Na oddłużenie szpitali samorząd województwa nie ma pieniędzy - wynika z wczorajszej debaty w sejmiku wojewódzkim. Straty szpitali podległych zarządowi województwa tylko za 2002 r. wynoszą ok. 50 mln zł. Dyskusja odbyła się na wniosek radnych Podkarpacia Razem. Opozycja skrytykowała Zdzisława Gosia, dyrektora Departamentu Służby Zdrowia w Urzędzie Marszałkowskim, który odpowiadając na wniosek radnych PR wysłał pismo, w którym napisał, że jest bardzo zadowolony, że część radnych chce się zająć sprawą służby zdrowia. Goś dodał, że jego zdaniem radni dali zbyt krótki czas na przygotowanie programu naprawczego, co "może bardziej świadczyć o chęci odfajkowania tematu". - To obraźliwe stwierdzenia. O zajęcie się tą sprawą nasz klub wnioskował jeszcze w listopadzie ub.r. - mówiła Wanda Rakszawska- Stopyra z LPR. W czasie prac Komisji Zdrowia marszałek województwa wycofał pismo Gosia. - To pismo to był błąd - przyznał wicemarszałek Norbert Mastalerz, który nadzoruje służbę zdrowia. Tadeusz Kłeczek z PR zarzucił, że Mastalerz jest niekompetentny, bo do 30 czerwca zarząd nie przygotował planu zabezpieczenia medycznego województwa. - Marszałek mówił, że plan trafi pod obrady w sierpniu. Nie wiem, o czym będziemy dyskutować, bo 30 czerwca rola zarządu się kończy. Teraz plan ma przygotować Oddział Narodowego Funduszu Zdrowia - mówił Kłeczek. - Zapewniam, że kiedy ja piastuję ważne stanowisko, moja żona nie będzie pracowała na dobrze płatnym stanowisku w Kasie Chorych. Pan radny wie, o czym mówię - ripostował Mastalerz. - Brak planu wynika z faktu, że rozporządzenie ministra, które dotyczy planu zostało podpisane 16 czerwca, a weszło w życie 2 lipca.

* Do 18. roku życia dzieci nie płacą za założenie białej plomby światłoutwardzalnej na zębach przednich, dorosłym natomiast przysługuje białe wypełnienie chemoutwardzalne. Na zęby boczne stomatolog bezpłatnie zakłada plombę amalgamatową. Za darmo można również uzupełniać braki w uzębieniu. Raz na 5 lat osobie, której brakuje co najmniej 5 zębów, przysługuje proteza, a raz na 2 lata może naprawić tę protezę. Nowe rozporządzenie Narodowego Funduszu Zdrowia, które wejdzie w życie końcem przyszłego tygodnia, wprowadza pewne zmiany, m.in. obniża wiek dzieci, którym przysługuje bezpłatny ruchomy aparat ortodontyczny, do 12. roku życia. Jedną z osób, która rozmawiała z naszym ekspertem, dr Marią Sieklucką, kierowniczką sekcji stomatologii z Podkarpackiego Oddziału NFZ, była jarosławianka - matka 11-letniej dziewczynki. Jeździła z córką do ortodonty przyjmującego w Rzeszowie, za każdym razem płacąc za wizyty. Jak się okazało, niepotrzebnie. - W Jarosławiu jest ortodonta, który ma podpisany kontrakt z NFZ i przyjmuje ubezpieczonych pacjentów bezpłatnie - wyjaśnia dr Sieklucka. Z odpowiedzi specjalistki z NFZ ucieszyła się także inna nasza czytelniczka, która obawiała się, że za wizytę u dentysty będzie musiała zapłacić. Wypadła jej bowiem plomba z górnej jedynki i chciała mieć nową, białą. - Za wypełnienie zębów przednich białą plombą chemoutrwaldzalną ubezpieczony nic nie płaci. Podobnie zresztą, jak za wyrwanie zębów - tłumaczy dr Sieklucka. Przy okazji przypomina lekarzom stomatologom, którzy mają podpisaną umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia, aby wyjeżdżając na urlop, wywieszali na drzwiach swoich gabinetów adresy czterech pracujących najbliżej stomatologów.

KRONIKA POLICYJNA

* Sąd Rejonowy w Jarosławiu zadecydował o tymczasowym aresztowaniu 25-letniego mieszkańca Ożańska, podejrzanego o spowodowanie pożaru. Pod koniec zeszłego tygodnia spłonęła stodoła należąca do Zakładu Doświadczalnego Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Ożańsku. Straty - ponad 70 tys. zł. Motywem działania Rafała G. była chęć zemsty. W zakładzie, w którym doszło do pożaru, pracował jego ojczym, z którym podpalacz kłócił się od wielu lat.

* Pogranicznicy z Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej ujawnili w Maćkowicach w fordzie sierra kierowanym przez 29-latka 9700 paczek papierosów bez polskich znaków akcyzy. Ich wartość to blisko 40 tysięcy złotych.

* Policjanci z Radymna zatrzymali 20-letniego mieszkańca powiatu jarosławskiego, który włamał się do fiata 126p. oraz volkswagena. Z obu skradł radia.

* Jarosławska służba ochrony kolei zatrzymała 13- i 15-latka, którzy układali kamienie na szynach, czy mogli doprowadzić do wykolejenia się pociągu.

* Lampy dyskotekowe i jarzeniowe, żarówki, tablice rozdzielcze zginęły ze sklepu przy ul. Wilsona w Przemyślu. Złodzieja szuka policja. Może znajdzie...

* Na ul. Mostowej w Przemyślu z ogródka sezonowego przy jednym z lokali złodzieje ukradli stolik, 4 krzesła i dwie donice z tujami. Złodzieje musieli wcześniej przygotować sobie plan kradzieży. Poczekali, aż lokal zostanie zamknięty i w nocy, wyposażeni w odpowiednie narzędzia, przedarli się na teren ogrodzonego ogródka, przecięli linki zabezpieczające stojący tam sprzęt i ukradli rzeczy, którymi mogą urządzić swój ogródek lub altankę. Policjanci są na tropie złodziei.

* Do jednego z mieszkań na ul. Wysockiego w Przemyślu przez otwarte okno weszli nieznani sprawcy, którzy ukradli 500 zł. Następnie, prawdopodobnie te same osoby, weszły do drugiego z mieszkań na tej samej ulicy i ukradły z niego 2 telefony komórkowe, pieniądze w kwocie 3200 zł i 2 karty bankmatowe, z których wybrali 10 tys. zł.

* Policjanci z Jarosławia zatrzymali 24-letniego mieszkańca Przemyśla, który handlował butami i odzieżą z naszytymi metkami i symbolami znanych firm. podrabianą odzież skonfiskowali policjanci, a mężczyzna po przesłuchaniu został zwolniony do domu.

Reklama