Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 10.05-16.05.2003 r.

PRZEMYŚL

Biskup Przemyski - Świętym!
* W najbliższą niedzielę (18 bm.) w Rzymie papież Jan Paweł II ogłosi świętym błogosławionego Józefa Sebastiana Pelczara. Na kanonizację biskupa przemyskiego żyjącego w latach 1842-1924 oczekują kapłani i wierni archidiecezji przemyskiej, a zwłaszcza wspólnota parafii archikatedralnej. W przemyskiej bazylice znajdują się relikwie tego wielkiego kapłana, społecznika i patrioty, będącego wzorem do naśladowania dla każdego chrześcijanina. Józef Sebastian Pelczar przyszedł na świat w 1842 roku w Korczynie w głęboko wierzącej rodzinie. Kształcił się w rodzinnej miejscowości i w Rzeszowie, a następnie w Przemyślu, gdzie w 1860 roku wstąpił do tamtejszego Seminarium Duchownego. Cztery lata później przyjął święcenia kapłańskie, a w następnym roku wyjechał do Rzymu, gdzie uzyskał doktoraty z teologii i prawa kanonicznego. Nieustannie pogłębiał swoje życie duchowe. Był profesorem Seminarium Duchownego w Przemyślu oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, gdzie założył Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego. W 1901 roku został mianowany ordynariuszem diecezji przemyskiej i szybko zasłynął jako jej doskonały gospodarz. Rozwijał sieć parafii troszcząc się równocześnie o chorych i ubogich. Zmarł w opinii świętości w 1924 roku. Jego proces beatyfikacyjny rozpoczął się w 1954 roku, a 35 lat później Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił dekret o heroiczności cnót bp Józefa Sebastiana Pelczara. W 1991 roku w Rzeszowie papież ogłosił go błogosławionym. W tym samym roku jego relikwie przeniesiono z kościoła Najświętszego Serca Jezusowego (obecnie katedry greckokatolickiej) do bazyliki archikatedralnej.
- Kanonizacja błogosławionego Józefa Sebastiana Pelczara to wielki dar dla kościoła przemyskiego - mówi ks. Mieczysław Rusin, proboszcz parafii archikatedralnej w Przemyślu. - Przepełnia nas niezwykła radość i jesteśmy wdzięczni Panu Bogu za tego wielkiego patrona bazyliki archikatedralnej, w której znajdują się jego relikwie. Przez wstawiennictwo błogosławionego Józefa Sebastiana Pelczara zanosimy prośby i podziękowania w przeróżnych intencjach. Cuda, które dzieją się za jego wstawiennictwem, są znakiem, że nasz patron jest przy Panu Bogu. Wspomnę również, że w przemyskiej bazylice znajdują się także relikwie błogosławionego ks. Jana Balickiego, którego podczas swojej ostatniej pielgrzymki do ojczyzny beatyfikował w Krakowie Ojciec Święty. Trwa u nas nieustanny kult błogosławionego, a w związku z tym gościliśmy nawet pielgrzymów z Wilna. Serdecznie zapraszam wszystkich, którzy chcieliby uczcić obu wielkich kapłanów, a przy okazji zobaczyć piękne wnętrze naszej katedry. Świątynia stoi dla nich otworem od wczesnych godzin rannych aż do wieczora. W niedzielnej mszy świętej kanonizacyjnej w Rzymie będzie uczestniczyła m.in. 20-letnia Justyna Zych, ciężko ranna w wypadku samochodowym mieszkanka Korczyny, która w cudowny sposób została uzdrowiona za wstawiennictwem błogosławionego bp Józefa Sebastiana Pelczara.

Prezydent chce zmienić komendanta
* Prezydent chce zmienić komendanta Straży Miejskiej Andrzeja Kaspera. Postawił mu ultimatum - albo sam się poda do dymisji, albo zostanie zwolniony. Komendant przebywa na zwolnieniu lekarskim. W kwietniu na zlecenie prezydenta Przemyśla, przeprowadzono kontrolę w Straży Miejskiej. Wykryte nieprawidłowości dotyczyły spraw personalnych, m.in. niewłaściwego ze względu na kwalifikacje, obsadzania stanowisk. Chodziło o niespełnienie przez niektórych funkcjonariuszy wymagań, co do piastowania określonych funkcji. Ponadto wykryto nieprawidłowości w gospodarowaniu budżetem. Prezydent Robert Choma nakazał komendantowi przemyskiej SM uzdrowić sytuację w ciągu 30 dni. - Mamy sporo negatywnych sygnałów od mieszkańców o pracy SM. Nie jestem zadowolony z kierownictwa straży. Taka sytuacja nie może dalej trwać. Postawiłem sprawę jasno: dymisja albo odwołanie - mówi prezydent Choma. Zdaniem Kaspera prezydent miał zbyt mało czasu, by właściwie zapoznać się z pracą SM. - Na żadnym spotkaniu nie określił, czego od nas oczekuje i na co mamy zwrócić uwagę. Uważam, że podlegli mi funkcjonariusze dobrze wywiązują się z zadań. Stale sprawdzamy jakość pracy. Jeżeli są jakieś nieprawidłowości, to usuwamy je na bieżąco - twierdzi Kasper. W przemyskiej SM służy 66 funkcjonariuszy.

Dni Europejskie w Przemyślu
* Pokazy strojów ludowych państw UE, ich tańców, pieśni i kultury oraz degustacja narodowych potraw krajów "piętnastki", to najciekawsze elementy tygodniowych Dni Europejskich zorganizowanych przez przemyskie Stowarzyszenie "Parlament Młodzieży". W imprezie wzięło udział kilkanaście tysięcy osób. Najbardziej zaciekawił przemyślan barwny korowód, który otwierali artyści z zespołu folklorystycznego z Ostrawy w Czechach. Tańce i przedstawienia teatralne prezentowali również uczniowie przemyskich szkół średnich.
- Impreza nie miała charakteru propagandowego. Chcieliśmy przybliżyć przemyślanom poszczególne państwa europejskie - mówi Mariusz Kwiatkowski, przewodniczący PM. Wcześniej, przez dwa miesiące, w ramach pierwszej części Dni Europejskich, w przemyskich szkołach średnich odbywały się szczegółowe prezentacje państw europejskiej piętnastki. W Polsce przygotowano ponad 200 projektów informacyjnych o UE. Do realizacji wybrano 18, z których przemyski był najbardziej skomplikowany logistycznie. 7

Porozumienia służb mundurowych
* W ostatni wtorek kwietnia w siedzibie Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu doszło do podpisania szeregu umów o współpracy pomiędzy różnymi służbami działającymi na terenie województwa podkarpackiego. Dwu- i trójstronne umowy o współpracy podpisali szefowie następujących służb: Izby Celnej - dyrektor Marek Kachaniak, Inspekcji Nasiennictwa i Ochrony Roślin - inspektor Eugeniusz Kościółek, Inspekcji Transportu Drogowego - inspektor Grzegorz Dyś, Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie - dyrektor Jan Kraczek, Komendy Wojewódzkiej PSP - st. bryg. Andrzej Stopa oraz, rzecz jasna, Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej - komendant ppłk Henryk Majchrzak.
- Oczywiście współdziałanie pomiędzy naszymi służbami było już prowadzone, ale zaszła konieczność, by ująć je w ramy formalnych porozumień. Wychodzimy z założenia, że pozwolą nam one swobodniej realizować czynności służbowe, a także głębiej wnikać w pewne sprawy i sytuacje, mające miejsce na terenie służbowej działalności poszczególnych instytucji. Razem będzie nam raźniej, łatwiej i ekonomiczniej podejmować różne działania - podkreślił kom. BOSG ppłk H. Majchrzak. Ogólnie rzecz ujmując podpisane dokumenty dotyczą współdziałania wymienionych służb w zakresie zabezpieczenia porządku, bezpieczeństwa, życia, zdrowia, ochrony przeciwpożarowej, walki z kłusownictwem, spraw przemieszczania się przez granicę osób i towarów, nasion, roślin, kontroli ruchu drogowego i wielu innych. Są one uzupełnieniem podpisanego wcześniej porozumienia pomiędzy BOSG a Komendą Wojewódzką Policji.

Mamy rzecznika praw konsumentów
* Mieszkańcy powiatu przemyskiego z kłopotliwymi sprawami mogą od niedawna zwracać się do Grażyny Porębskiej - powiatowego rzecznika konsumentów: - Procentowo rzecz ujmując, około 60 procent skarg jest nieuzasadnionych. Dzieje się tak wtedy, gdy konsument sam popełnił błąd, na przykład nie przeczytał umowy przed podpisaniem albo nie wypytał szczegółowo o kupowany towar. A przecież sprzedawca ma obowiązek odpowiedzieć w sposób zrozumiały na każde pytanie, dotyczące zasady funkcjonowania sprzętu, sposobu jego obsługi itd. Najwięcej uzasadnionych skarg dotyczy natomiast... pralni: - Właściciele często zabezpieczają się regulaminami, które są niezgodne z prawem. Miałam przypadek marynarki, która wróciła z pralni z dziurami. Kiedy właściciel pralni stwierdził, że marynarka w ogóle nie była prana i odmówił wypłaty odszkodowania, jej właścicielka zwróciła się do mnie. Ostatecznie, podtrzymując wersję, że prania nie było, pralnia odszkodowanie wypłaciła. Z kolei miejski rzecznik konsumenta Danuta Chudzikiewicz w ciągu półrocznego urzędowania najczęściej stykała się z... butami: - W wielu przypadkach powód do reklamacji jest, ale firma go nie uznaje. Miałam panią, której zepsuły się adidasy, a zarzucono jej, że prała je w pralce automatycznej i reklamacji nie uznano. Na moje pytanie, jak ekspert ustalił, że buty były prane w pralce automatycznej, usłyszałam, że "na węch". Nie uznałam oczywiście tego argumentu.

* Liczba bezrobotnych mieszkańców Przemyśla i powiatu przemyskiego zmniejszyła się w ubiegłym miesiącu o blisko 300 osób, porównaniu z lutym br., kiedy to osiągnęła rekordowy pułap ponad 13 tysięcy bezrobotnych. W samym Przemyślu stopa bezrobocia wynosi obecnie 19,4 proc. i jest znacznie wyższa od stopy wojewódzkiej i ogólnopolskiej. W kwietniu br. urzędnicy z przemyskiego pośredniaka mogli zaproponować rzeszy bezrobotnych zaledwie 136 ofert pracy. Według stanu na koniec kwietnia br. w Powiatowym Urzędzie Pracy w Przemyślu zarejestrowane były 12 722 osoby poszukujące zatrudnienia. Blisko połowa zarejestrowanych bezrobotnych mieszka w Przemyślu. Na terenie powiatu problem ten dotyka w największym stopniu mieszkańców gmin: Żurawica, Dubiecko, Orły, Bircza i Przemyśl. W ubiegłym miesiącu w przemyskim pośredniaku zarejestrowało się 480 nowych bezrobotnych. W tym samym okresie z ewidencji wykreślono 694 osoby, jednak tylko 344 z nich z powodu podjęcia pracy, natomiast 35 osób rozpoczęło staże. Ponad połowa zarejestrowanych bezrobotnych szuka zatrudnienia od co najmniej roku. Tylko niespełna 17 proc. ogółu bezrobotnych na prawo do pobierania zasiłku. Znaczną grupę osób poszukujących pracy, prawie 30 proc. ogółu zarejestrowanych, stanowią młodzi ludzie w wieku od 18 do 24 lat. W ewidencji przemyskiego pośredniaka zarejestrowanych jest również ponad 600 osób niepełnosprawnych, którym jest szczególnie trudno znaleźć jakiekolwiek zatrudnienie.

Jakość - najlepszą reklamą!
* Cienie do powiek, szminki, lakiery do paznokci z firmy Inglot w 2002 r. rozchwytywano na rynku kosmetyków. Firmę za najlepszą uznał miesięcznik gospodarczy "Profit". Zdaniem specjalistów, w Polsce ubiegły rok był jednym z najtrudniejszych dla producentów kosmetyków. Obroty na rynku wyrobów kolorowych spadły o 7 proc. Szczególnie tracili światowi potentaci. M.in. uznane marki L'Oreal, Astor, Revlon. Recesja nie przeszkodziła zwiększyć sprzedaży przemyskiemu Inglotowi. Jeszcze w 2001 r., kosmetyki sprzedawane pod tą marką, plasowały się na 10 pozycji, pod względem udziału rynkowego. W ub. roku Inglot uzyskał największą dynamikę wzrostu sprzedaży, 31 procent. Obecnie wyprzedzają ją jedynie marki światowych potentatów, w tym francuskiego L'Oreal. Jednak tracą one udziały w rynku. Jednym z czynników sukcesu tej firmy jest... brak reklamy. Inglot nie zalewa kolorowych gazet ogłoszeniami, jak inni producenci. Idzie w przeciwną stronę niż podręcznikowy slogan - "Nie ma sprzedaży bez reklamy". Rezygnacja z kosztownych reklam pozwala obniżyć ceny produktów. - To rozsądny, przemyślany wybór. Reklama nie podniesie nam sprzedaży. Życzę powodzenia temu, kto ulegnie pokusie naśladowania zagranicznych firm, wyłoży i zapewne straci pieniądze na drogą reklamę - twierdzi Wojciech Inglot, prezes firmy "Inglot" z Przemyśla. Przemyski producent woli w inny sposób zachęcać klientki do zakupów. Podarowuje im drobne prezenty, pilniczki do paznokci, aplikatory i kosmetyki. Najlepszą reklamą są opinie zadowolonych klientek, przekazywane z ust do ust. Jednym z najnowszych pomysłów na zwiększenie sprzedaży są wyspy, czyli wydzielone stoiska firmowe z kosmetykami. W całej Polsce jest już ich ponad 30. Szybko powstają nowe. Do końca roku ma ich być dwa razy więcej. Jedyna w województwie podkarpackim istnieje w rzeszowskim supermarkecie Tesco. Oczywiście, kosmetyki tej firmy, na naszym terenie, można kupić także w ogólnych drogeriach. Rozsiane po całej Polsce wyspy mają wydźwięk lokalny. Znaczna część ich pracowników wywodzi się z Przemyśla bądź okolic. Są to np. uczące się zaocznie studentki czy osoby, które wyemigrowały z tego miasta. Zatrudniająca kilkaset osób spółka Inglot działa w Przemyślu od końca lat 80. Jest jedną z nielicznych, dużych firm przemyskich, która zamiast zwalniać, jak inne przedsiębiorstwa w tym mieście, zatrudnia nowych pracowników. Obecnie ma 5,4 proc. udział w polskim rynku kosmetyków kolorowych. W 2001 r. sprzedaż wyniosła 45 mln złotych. W tym roku, według planów, ma być o 5 mln złotych wyższa. Inglot produkuje wyroby dla kobiet, cienie do powiek, tusze, lakiery do paznokci, szminki, pomadki itp.

Bal u weteranów...
* Weterani z części wschodniej województwa spotkali się w Klubie Garnizonowym, by wrócić wspomnieniami do wydarzeń sprzed 58 lat. Starosta Stanisław Bajda wyraził ubolewanie, że obchody kolejnej rocznicy zakończenia II wojny światowej nie miały należnej, odpowiedniej rangi. - Sam też czuję się trochę zawstydzony - przyznał. - Nie ma szacunku i poszanowania kombatantów, np. w urzędach - pożalił się ppłk w stanie spocz. Henryk Sochański, jeden z uczestników szturmu na Berlin w maju 1945 r. - Kilka słów prawdy musiałem dziś powiedzieć. Spotkanie zorganizował Zarząd Okręgowy Związku Kombantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Wzięło w nim udział ponad 70 weteranów z 4 powiatów, dowódcy trzech jednostek wojskowych w Przemyślu i Żurawicy, kapelan garnizonów w Przemyślu i Jarosławiu oraz komendant WKU w Jarosławiu, a także uczniowie Szkoły Podstawowej nr 16 im. Orląt Lwowskich. Wszystkich poczęstowano smaczną żołnierską grochówką.

* Sześć czteroosobowych drużyn młodych ratowników rywalizowało w piątek (9 bm.) w Przemyślu podczas Rejonowych Mistrzostw Pierwszej Pomocy PCK. Zwyciężyła w nich reprezentacja Zespołu Szkół w Dubiecku. Mistrzostwa zostały zorganizowane w celu sprawdzenia w praktyce umiejętności zdobytych podczas szkoleń teoretycznych, a także, aby propagować wśród społeczeństwa zasady udzielania pierwszej pomocy. Wszystkie uczestniczące w nich drużyny zdobywały punkty w poszczególnych konkurencjach. Ratownicy udzielali więc pomocy pieszemu potrąconemu przez samochód, osobie poparzonej przy ognisku oraz poszkodowanemu w wypadku na budowie. Warto zaznaczyć, że rolę doskonale ucharakteryzowanych poszkodowanych pełnili członkowie Grupy Ratowników, działającej przy Zarządzie Rejonowym PCK w Przemyślu. Po podsumowaniu wyników kolejne miejsca w mistrzostwach zdobyli reprezentanci: Zespołu Szkół w Dubiecku, Zespołu Szkół Ekonomicznych w Przemyślu, Zespołu Szkół w Nienadowej, Zespołu Szkół Ekonomicznych i Agrobiznesu, I Liceum Ogólnokształcącego i II Liceum Ogólnokształcącego (wszystkie z Przemyśla). Zdobyte umiejętności młodzież z Grupy Ratowników PCK wykorzystuje często w praktyce. Tylko w tym roku podczas zabezpieczania różnego rodzaju wydarzeń religijnych, kulturalnych i sportowych młodzi ratownicy udzieli pierwszej pomocy ponad stu osobom.

JAROSŁAW

* Urząd Gminy mieści się już w nowej siedzibie przy ul. Piekarskiej. Są tu znacznie lepsze warunki do pracy i załatwiania spraw. Trzypiętrowy budynek ma 1100 m kw. powierzchni, z czego 700 m kw., na dwóch kondygnacjach, zajmuje UG. Na parterze mieści się placówka Banku Gospodarki Żywnościowej, która płaci Urzędowi czynsz dzierżawny. - Po kilkunastu latach, dzięki tym pieniądzom, powinny się zwrócić w całości nakłady, które przeznaczyliśmy na budowę siedziby - podkreśla Roman Kałamarz, wójt jarosławskiej gminy. Od 1973 r. UG mieścił się w budynku przy ul. Racławickiej. Urzędnicy i petenci musieli się mieścić na 300 m kw. Drugi obiekt, przy ul. Mickiewicza, samorząd dzierżawił od Spółdzielni Wielobranżowej. Znajdowały się w nim: Zakład Komunalny oraz Gminny Zespół Ekonomiczno - Administracyjny Szkół. Rocznie kosztowało to gminę 33 tys. złotych. Ze względu na brak mocy energetycznych, przy Racławickiej nie można było obiektu skomputeryzować. - W 1996 r. staraliśmy się o przejęcie budynku przy Racławickiej, ale ówczesny wojewoda przemyski nie wyraził zgody - przypomina Kałamarz. - W tej sytuacji podjęliśmy decyzję o budowie nowej siedziby. W następnym roku był już stan surowy zamknięty, ale musieliśmy przerwać prace, gdyż chcieliśmy jak najlepiej wykorzystać środki z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa przeznaczone na kanalizację. Nasz budżet nie wytrzymałby dwóch poważnych inwestycji, toteż budowa Urzędu musiała zejść na drugi plan. Prace wznowiliśmy w 2001 roku.
- Przyjemnie wejść do takiego urzędu - zwierzył się nam jeden z petentów. - Czyściutko, winda, podjazdy dla niepełnosprawnych, estetyczne pomieszczenia. Ponadto UG ma bardzo dobrą lokalizację, o rzut beretem od dworców PKP i PKS.

* Bal mundurowy z okazji dziesiątego jubileuszu utworzenia 21 Brygady Strzelców Podhalańskich miał przedwojenny styl i szyk. Uroczystość zorganizowali: dowódca Garnizonu Jarosław i Stowarzyszenie Rodzina Wojskowa. - Zależało nam na wierności tradycji. A tradycją były kiedyś bale charytatywne - pieniądze pochodziły z odbywających się nań licytacji - powiedziała Anna Piotrowicz, prezes jarosławskiego Stowarzyszenia Rodziny Wojskowej i żona dowódcy garnizonu. - Dlatego, opierając się na literaturze, próbowałyśmy oddać atmosferę słynnych balów mundurowych z epoki marszałka Piłsudskiego, jednak na miarę naszych czasów i możliwości. W drugą sobotę maja zbierano pieniądze na fundację Ewy Błaszczyk "Akogo" Licytowano: ciupagę dowódcy garnizonu, ryngraf 14 das i 50 tomików wierszy Grażyny Stopy Cień drzemiącej nadziei. Jak zapowiadają organizatorzy, był to pierwszy, ale nie ostatni tego typu bal w Jarosławiu. Być może bale w klubie garnizonowym przekształcą się niebawem w takie, na których po prostu nie wypada nie bywać.

PRZEWORSK

* Dzieci najbardziej przyciąga podróż odkrytymi wagonikami, dorosłych krajobrazy, koneserów najdłuższy na europejskich liniach wąskotorowych i jedyny w Polsce, 602-metrowy tunel. Od pierwszej soboty maja Przeworska Kolej Dojazdowa rozpoczęła kolejny sezon turystyczny. W tym roku, oprócz samego przejazdu wąskotorówką, operatorzy kolejki, czyli kaliskie Stowarzyszenie Lokalnych Przewoźników Kolejowych, postarało się o dodatkowe atrakcje. Można zwiedzać stację Przeworsk Wąski oraz skansen kolejowy w Dynowie. Na uwagę zasługuje tam zabytkowy parowóz PX 48 oraz skład kursujący przed laty, złożony z wagonu bagażowego, osobowego, węglarki, wapniarki i innych wagonów. Ponadto, podczas prawie trzygodzinnego postoju w Dynowie, chętni mogą za darmo przejechać się do Bachórza Brzozowskiego, gdzie powstaje skansen - karczma "Pod Semaforem". Lokal będzie czynny w drugiej połowie maja. Na całej linii, w składzie pociągu, jedzie wagon bufetowy, oferujący napoje i drobne przekąski. Trasa liczy 46 km, a pociąg jedzie z prędkością nie większą niż 35 km/h. Regularne, zgodnie z rozkładem jazdy, sobotnie i niedzielne kursy będą się odbywać do 28 września. Grupy zorganizowane mogą wynajmować skład w inne dni tygodnia. Koszt dla 70-osobowej grupy, to 1220 złotych dla młodzieży i 1420 złotych dla dorosłych.

* Program naprawczy przeworskiego SP ZOZ zakłada dzierżawę 100 metrów kwadratowych szpitalnych pomieszczeń pod prywatną aptekę. Dyrektor SP ZOZ Józef Więcław twierdzi, że realna cena, którą mógłby uzyskać to 200 - 250 zł za metr kwadratowy. - Sądzę, że są osoby, którym zależy, by apteka nie powstała. Trudno mi powiedzieć kto za tym stoi, ale logicznie rozumując dochodzi się do wniosku, że ktoś oferuje zbyt wysoką cenę, tylko po to, by nie doprowadzić do podpisania umowy - mówi J. Więcław. Pierwszy przetarg, 28 lutego, wygrał przemyski przedsiębiorca, oferując 420 zł za metr kwadratowy. Wycofał się na etapie podpisywania umowy. Twierdzi, że podczas licytacji popełniano szkolne błędy. - Nikt nie prosił o dowód osobisty, nikt nie był wymieniany z nazwiska. To był kabaret - twierdzi. Dlaczego wylicytował tak wysoką kwotę, a potem odstąpił od podpisania umowy? Mówi, że zawładnięty chęcią zwycięstwa nie zauważył, że cena osiągnęła tak nierealną wysokość. Nie podpisaniem umowy zakończył się też przetarg, który odbył się 2 kwietnia. Wylicytowana przez przedsiębiorcę z Zabieżowa pod Krakowem kwota 410 zł też okazała się zbyt wysoka i umowy nie podpisano. Oferentowi przepadło wadium w wysokości 18 tys. zł. Druga biorąca udział w przetargu firma z Rzeszowa wylicytowała kwotę 405 zł. Patrycjusz Kobisz, współwłaściciel firmy twierdzi, że na piśmie umowa nigdy nie była mu przedstawiona, a tak wysoką kwotę zaproponował, by przekonać się, czy przetarg jest pozorowany. W dalszym ciągu, wraz ze wspólniczką chce jednak prowadzić aptekę, ale po realnych kosztach. Do kolejnego, trzeciego przetargu (miał się odbyć 16 kwietnia) SP ZOZ przygotował się lepiej i wymyślono wadium w wysokości 40 tys. zł. Tym razem szpital mógłby zarobić nawet na niezrealizowanym przetargu, lecz zarząd powiatu polecił dyrektorowi SP ZOZ odstąpienie od przetargu. Ten postąpił zgodnie z zaleceniem. - Gdy popatrzyłem na schemat postępowania pierwszego i drugiego przetargu, doszedłem do wniosku, że najprawdopodobniej ktoś chce z nas zrobić ludzi niepoważnych - tłumaczy starosta przeworski Zbigniew Mierzwa. Starosta nie wierzy w pogłoski, jakoby jakaś konkurencja blokowała dwa pierwsze przetargi: - Nie kojarzę tego w ten sposób. Tymczasem od 2 kwietnia nie dano nikomu szansy na wydzierżawienie od szpitala pomieszczeń na aptekę. Sprawa trafiła pod obrady rady powiatu. Omawiano ją też podczas komisji rewizyjnej przeworskiej rady. Tam padła propozycja, by w kolejnym przetargu mogły wziąć udział tylko firmy z Przeworska i okolic. Jednak starosta przeworski zmienił plany i nie chce już w szpitalu apteki. W zanadrzu ma dwie inne koncepcje...

REGION

* Nawet 80 proc. zniżki na przejazdy pociągami mają krewni pracowników PKP. Nauczyciele, którzy uczą wiejskie dzieci, dostają pensje wyższe o 10 proc. Rolnicy płacą niższą składkę na ubezpieczenie społeczne niż pozostali obywatele. Pracownicy Telekomunikacji Polskiej otrzymują darmowe impulsy. - Przywileje to pozostałość z poprzedniego ustroju - mówi Tomasz Pulewski ze Stowarzyszenie Promocji Przedsiębiorczości w Rzeszowie. Na przywileje, które wynikają z faktu, że ktoś pracuje w danej branży, może liczyć spora grupa osób. - U nas pracownicy dostawali kiedyś deputat gazowy, teraz go zlikwidowano. Ale z okazji "Barbórki" otrzymujemy premie - przyznaje Ewa Król z Zakładu Górnictwa Nafty i Gazu w Sanoku. Uprzywilejowani są też nauczyciele. W ciągu roku mają 15 tygodni urlopu: ferie, wakacje i dwa tygodnie świąt. - Nauczyciel, który uczy w miasteczku lub wsi do 5 tys. mieszkańców, otrzymuje pensję wyższą o 10 proc. - mówi Mirosław Karapyta, podkarpacki wicekurator oświaty. - Taki nauczyciel ma też prawo do mieszkania na terenie danej miejscowości. Karapyta tłumaczy jednak, że nauczycielom stawia się bardzo wysoko poprzeczkę, jeśli chodzi o poziom kwalifikacji. - W niektórych wioskach nauczyciele uczą po kilku przedmiotów. Nauczanie każdego z nich wymaga odpowiedniego wykształcenia - tłumaczy Karapyta. Zniżki mają pracownicy PKP. Kolejarze za bilety płacą tylko 1 proc. wartości. Podobne ulgi przysługują emerytom i rencistom z tej firmy. - Członkowie najbliższej rodziny naszych pracowników płacą za bilety 20 proc. wartości - mówi Barbara Ciupak z Podkarpackiego Zakładu Przewozów Regionalnych w Rzeszowie. Pracownicy z branży energetycznej dostają zniżki na prąd. Za 3 tys. kWh rocznie płacą 20 proc. ceny. - To nie jest dużo, zwłaszcza jeśli ktoś ma duży dom. W krajach zachodnich w energetyce są o wiele wyższe deputaty - mówi Józef Kocurek, zastępca dyrektora ekonomicznego ds. handlowych w Rzeszowskim Zakładzie Energetycznym. Abonamentu za telefony nie płacą pracownicy Telekomunikacji Polskiej. Zatrudnieni w TP SA mają też prawo do darmowych impulsów (najczęściej jest to 100 impulsów) i 50-procentowej zniżki za instalację telefonu.

Robili nic - czyli karygodna niegospodarność!
* - Nie napracowałem się przy spisie powszechnym. Nawet zdziwiło mnie, kiedy Główny Urząd Statystyczny podarował mi ponad 2 tys. zł - mówi Zbigniew Chmielowiec, burmistrz Kolbuszowej. Burmistrz był jednym ze 160 komisarzy w regionie, którzy zostali nagrodzeni za zorganizowanie i nadzór nad ubiegłorocznym spisem. Na nagrody dla komisarzy spisowych z Podkarpacia wydano ponad 400 tys. zł. Pełniący te funkcje: prezydenci, burmistrzowie i wójtowie dostali od 2,3-3,5 tys. zł brutto premii za to, że zorganizowali i przeprowadzili spis. Poprzedni wojewoda Zdzisław Siewierski otrzymał ponad 4 tys. zł. Urzędnicy z gminnych biur spisowych - średnio po 1,5 tys. zł. Nagrody wypłacił Główny Urząd Statystyczny, który na zrealizowanie Narodowego Spisu Powszechnego oraz Powszechnego Spisu Rolnego otrzymał z budżetu 600 mln zł. Rachmistrzowie, którzy odwiedzali domy w regionie i zbierali dane, dodatkowych premii nie dostali. Na czym polegała praca komisarza?
- Komisarz przeczytał nam na szkoleniu wstęp. Potem naszą pracę nadzorowali urzędnicy z biura spisowego - mówi 25-letnia Katarzyna, który była rachmistrzem w podrzeszowskiej wsi. - Ale tak już jest, że dół pracuje, a góra dostaje nagrody. Byłam rachmistrzem przez 3 tygodnie. Pracowałam od rana do wieczora, dostałam 1,4 tys. zł na rękę. Uważam, że to uczciwy zarobek. Wysokość nagrody dla komisarzy nie była jednak wyceniana według podobnych zasług. Zależała od liczby mieszkań, gospodarstw i działek rolnych, jakie w danym okręgu były do spisania. Rozporządzenie Rady Ministrów z marca 2000 r. zastrzega, że nie może przekroczyć 2-krotności przeciętnego wynagrodzenia.
- Nie napracowałem się i nie wiem, za co dostałem 2,2 tys. zł na rękę - mówi Zbigniew Chmielowiec, burmistrz Kolbuszowej. - Myślę, że wielu komisarzy zdziwiła ta nagroda.

* Sołtysi z powiatu przemyskiego chcą zorganizować skup żywca wieprzowego i ustawowej gwarancji, że Krajowe Stowarzyszenie Sołtysów może wystawiać swoich kandydatów w przyszłych wyborach do Sejmu i Senatu. Na zebraniu zastanawiali się też nad stworzeniem spółdzielni, która zajmowałaby się produkcją biomasy. Sołtysi z powiatu przemyskiego, podczas walnego zebrania, które odbywa się co dwa lata, poruszają najbardziej palące problemy, którymi żyje polska wieś. Hodowcy bydła skarżą się np., że na terenie powiatu jest obecnie jedynie trzech weterynarzy, którzy są uprawnieni do wydawania zaświadczeń potrzebnych do sprzedaży cieląt. Problem w tym, że takie zaświadczenie kosztuje 15 zł, a ważne jest jedynie przez 48 godzin.
- Na skupie cielęta są wybierane, a jeżeli rolnik nie sprzeda zwierzęcia, to za tydzień musi ponownie robić badania lekarskie i ponownie płacić za to lekarzowi - mówi jeden z sołtysów. - Problem byłby rozwiązany w przypadku, kiedy lekarze weterynarii byliby obecni na skupach i na miejscu wystawiali zaświadczenia za sztuki sprzedane. Sołtysi zobowiązali się do namawiania mieszkańców wsi do wzięcia udziału w referendum unijnym, przekazywania informacji o szkoleniach dla rolników oraz nakłaniania ich do produkcji biomasy, dzięki czemu powstanie szansa zarobku i utworzą się nowe miejsca pracy. Podczas zjazdu, sołtysi zgłosili chęć, aby Krajowe Stowarzyszenie Sołtysów wystąpiło do rządu z wnioskiem zainicjowanie zmian ustawodawczych, które pozwoliłyby stowarzyszeniu wystawić swoich kandydatów w kolejnych wyborach do Sejmu i Senatu. Dodatkowo zgodzili się z innym przygotowywanym projektem ustawy sejmowej, który mówi o tym, że obligatoryjnie sołtysom powinna przysługiwać dieta lub ryczałt oraz dodatek do emerytury za wieloletnią funkcję sołtysa.

* Właściciele ogródków działkowych odetchnęli z ulgą, gdy Sejm odrzucił pomysł ministerstwa finansów obłożenia ich dodatkowymi podatkami: od nieruchomości i gruntowym. Nowela ma obowiązywać wstecz od 1 stycznia 2003 roku. Niektóre samorządy już rozpoczęły naliczanie tych podatków. Teraz muszą zwrócić pieniądze. Podatkiem miały zostać objęte nie tylko zagony działek, ale również altanki. Działkowców chciano nawet obciążyć opłatami za aktualizowanie klas gruntów. Przypomnijmy, że ogródki działkowe zakładano najczęściej na gruntach piątej-szóstej klasy czyli właściwie na ugorach. Działkowcy przez wiele lat pieczołowicie plewili i nawozili swoje zagony. W rezultacie są to teraz już urodzajne ziemie. Pomysł ministra Kołodki, aby z tytułu podwyższenia klasy ziemi musieli zapłacić haracz działkowicze odebrali jako karę za ich pasję i pracę.
- Tu, gdzie dzisiaj są ogródki "Siarkopolu" było bagno. Na mojej działce znajdował się nawet lej po bombie. Aby te 3 ary wyglądały ładnie i przynosiły plon, pracowałem w ziemi 35 lat. Ciągle muszę inwestować (tej zimy mróz zniszczył mi róże i iglaki). Jedynym zyskiem jest satysfakcja. Dla mnie emeryta ten dodatkowy podatek były dotkliwym obciążeniem ? powiedział "nowinom" Edward Dorsz, z Ogródków Działkowych "Siarkopol" w Tarnobrzegu. Przelicznikiem do ustalenia wielkości podatku miała być cena kwintala żyta (33 złote) za hektar. W zależności o klasy gleby dawałoby to 2-4 grosze za metr kwadratowy. Działkowcom naliczono dodatkowe podatki za altanki (np. za domek o pow. 35 m kw. należałoby zapłacić ponad 200 zł rocznie) oraz za pomieszczenia wspólne czyli tzw. świetlice ogrodowe.
- Większość podkarpackich gmin nie skorzystała w możliwości obłożenia działkowiczów wymyślonymi przez ministra finansów podatkami. Jednym z niechlubnych wyjątków jest Rzeszów gdzie mimo petycji musieliśmy zapłacić podatek za pierwszy kwartał - stwierdza Tadeusz Sulikowski, prezes Podkarpackiego Zarządu Polskiego Związku Działkowców. Władze Tarnobrzega zwolniły działkowiczów z podatku gruntowego: - Jeżeli chodzi o altanki to umorzono (w tym wypadku przepisy nie przewidują zwolnień) podatek za pierwszy kwartał. Cieszę się z decyzji Sejmu, gdyż 75 procent naszych członków to emeryci i bezrobotni dla których liczy się każdy grosz - mówi Władysław Bieniek, prezes tarnobrzeskiego Podokręgu PZD. Uważa on, że ministerstwo finansów złamało prawo, gdyż ogródki działkowe od 1981 roku były zwolnione z podatków. Jeżeli Senat zaaprobuje korzystne dla PZD rozstrzygnięcie, a potem podpisze je prezydent RP wówczas samorządy, które już zainkasowały pieniądze od działkowców będą je musiały zwrócić. Nie dotyczy to jedynie tych budynków na ogródkach, w których prowadzona jest działalność gospodarcza. Tak się np. jest w Stalowej Woli, gdzie członkowie dwóch zespołów ogródków działkowych dzierżawią budynki biznesmenom handlującym ziemią ogrodniczą i nasionami.
Zwolnienia podatkowe nie przysługują posiadaczom działek rekreacyjnych nie zrzeszonych w PZD. W województwie podkarpackim jest 34 tysiące działkowiczów gospodarujących w sumie na 1200 hektarach. Przeciętna wielkość działki wynosi około 3 arów.

KRONIKA POLICYJNA

Atrapa bomby przed kantorem
* Chwile grozy przeżyli w czwartek mieszkańcy ul. Słowackiego w Jarosławiu, gdzie przed kantorem wymiany walut znaleziono pakunek, który przypominał ładunek wybuchowy. Około 7.30 jeden z pracowników kantoru znalazł obok drzwi niewielką paczkę. W środku był list z pogróżkami, kilkanaście kabli, układ elektroniczny i coś, co przypominało laski dynamitu. Mężczyzna powiadomił policję.
- Ponieważ istniało podejrzenie, że mamy do czynienia z ładunkiem wybuchowym, podjęliśmy nadzwyczajne środki ostrożności - poinformował nadkomisarz Krzysztof Pobuta, zastępca komendanta powiatowego policji w Jarosławiu. Funkcjonariusze wyłączyli z ruchu fragment ul. Słowackiego, przy której znajduje się kantor i wezwali samodzielny pododdział antyterrorystyczny policji w Rzeszowie, który zajął się unieszkodliwieniem znaleziska. Okazało się, że paczka przypominająca bombę, była atrapą. Policja wszczęła dochodzenie zmierzające do ustalenia sprawców "bombowego szantażu". Pod uwagę brane są różne warianty.

* Prokuratura Okręgowa w Przemyślu skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko czterem młodzieńcom. Jednemu z nich postawiła zarzut zabójstwa, a pozostałych obwinia o udział w bójce ze skutkiem śmiertelnym. Tragiczne zdarzenie rozegrało się 20 listopada ub. r. Tego dnia kilkuosobowa grupa młodych chłopców z Przemyśla, spotkała się na stadionie ,,Czuwaju". Pili alkohol. Przed godz. 22 opuścili trybuny i nadsańskim deptakiem poszli w stronę dawnego kina ,,Bałtyk". Obok mostu kolejowego dostrzegli dwóch chłopaków. Bez namysłu ruszyli w ich stronę i wdali się w bójkę. Z ustaleń prokuratury wynika, że 22-letni Paweł O., bez wiedzy pozostałych, sięgnął po nóż i zadał nim cios w pierś 18-letniego Arkadiusza Z. Sprawca i jego koledzy próbowali mu pomóc. Tamowali krew, wezwali pogotowie. Kiedy przyjechał lekarz, uciekli. Niestety, akcja reanimacja nie przyniosła rezultatów. Poszkodowany zmarł. Pawłowi O. postawiono zarzut zabójstwa. Na miesiąc przed popełnieniem zbrodni, opuścił rzeszowskie koszary, gdzie odbywał zasadniczą służbę wojskową. Jego trzej koledzy: Łukasz P., Tomasz G. i Piotr S. będą odpowiadać przed sądem za udział w bójce ze skutkiem śmiertelnym. Wszyscy przebywają w tymczasowym areszcie. Do tej pory nie byli karani. Cieszyli się dobrą opinią w środowisku. Przyczyną tragicznego zajścia były nieporozumienia pomiędzy młodymi przemyślanami sympatyzującymi z różnymi klubami sportowymi: ,,Czuwajem" i ,,Polonią".

* Policja zatrzymała 23-letniego mieszkańca miasta Przemyśla, który podstępem okradł pewną starszą kobietę. Do zdarzenia doszło w miniony piątek (9 bm.) przy ulicy Rokitniańskiej. Tego dnia w mieszkaniu jednej z lokatorek zjawił się 23-letni Ireneusz. Przedstawił się jako ankieter. Poinformował, że firma, dla której pracuje, zbiera informacje na temat wydatków emerytów na leki. Starsza pani wpuściła go do pokoju. W trakcie rozmowy sprawca wykorzystał jej nieuwagę i skradł z kredensu 970 zł. Poszkodowana natychmiast zaalarmowała policję. Jej funkcjonariusze ujęli 23-letka. O jego dalszych losach zadecyduje prokurator.

* W miniony weekend przemyscy celnicy wszczęli 13 spraw karnych, do których zajęli prawie 164 tysiące sztuk papierosów przemyconych z Ukrainy do Polski. Sprawcy ukrywali papierosy w różnych miejscach - powiedziała Krystyna Mielnicka, rzecznik prasowy Izby Celnej w Przemyślu. - Chowali je w dach wagonu kolejowego w składzie jadącym z Odessy, w kołach jezdnych, w lukach wentylacyjnych, a nawet w trójkącie ostrzegawczym samochodu. Niektórzy widząc, że celnicy prowadzą drobiazgową kontrolę, po prostu porzucali swoje bagaże. Jeden z przemytników zdecydował się na ukrycie 52 litrów spirytusu w przewodach wentylacyjnych autokaru jadącego z Sambora.

* W poniedziałek parę minut po północy 22-letni mieszkaniec Przemyśla podpalił drzwi mieszkania swojej konkubiny. Straty - 300 zł, były nieduże tylko dzięki szybkiej i sprawnej akcji strażaków, którzy ugasili pożar. Podpalacz zbiegł, ale będzie mu niebawem postawiony zarzut zagrożenia życia mieszkańców kamienicy.

* W poniedziałek na ul. Mickiewicza w Przemyślu 50-letni kierowca seata cordoby wyjeżdżał z ulicy podporządkowanej przejechał dwa pasy ruchu, po czym uderzył w zaparkowany na chodniku opla astrę. Opel przesunął się i przygniótł do muru kamienicy przechodzącą kobietę. Doznała złamania nóg, natomiast kierowca seata stłuczenia klatki piersiowej.

Reklama