Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 19.04-25.04.2003 r.

PRZEMYŚL

Papież honorowym przemyślaninem
* Rada Miejska w Przemyślu podjęła decyzję o nadaniu tytułu honorowego obywatela miasta Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II. Wniosek o nadanie tego tytułu złożył prezydent Przemyśla Robert Choma, uzasadniając, że działalność Jana Pawła II zasługuje na najwyższe uznanie.
- Charyzma, jaką otoczona jest postać papieża Polaka, świadczy o najwyższej potrzebie złożenia przez mieszkańców Przemyśla chociażby skromnego hołdu, poprzez nadanie Ojcu Świętemu tytułu Honorowego Obywatela Miasta Przemyśla - stwierdził Robert Choma, prezydent miasta. - Mieszkańcy Przemyśla są szczególnie wdzięczni papieżowi, że dostrzegł dorobek błogosławionego Józefa Sebastaiana Pelczara i wyniósł go do rangi świętego. W uzasadnieniu propozycji nadania honorowego obywatelstwa papieżowi, można przeczytać, że Jan Paweł II odbył wiele pielgrzymek, głosząc idee ekumeniczne, nawet w najdalszych zakątkach świata, a szczególny charakter mają jego wizyty w ojczyźnie. Papież Jan Paweł II w Przemyślu był 2 czerwca 1991 roku i kilkakrotnie wspominał o więzach łączących go z tutejszą ziemią.

Caritas dla najbiedniejszych
* W okresie Wielkiego Postu Caritas Archidiecezji kontynuował akcje gromadzenia funduszy na pomoc najbiedniejszym. Od środy popielcowej do specjalnych skarbonek wielkopostnych rozprowadzonych wśród dzieci i młodzieży, zbierane były datki, które pierwotnie ofiarodawcy zamierzali przeznaczyć na inny cel, np. zakup słodyczy. - Świadomie zrezygnował z kupna batoników za pieniądze otrzymane od rodziców, a wrzuciłem je do skarbonki, wiedząc, że przydadzą się dzieciom biedniejszym niż ja -stwierdził 7-letni Łukasz. Podczas zeszłorocznej akcji w ten właśnie sposób zgromadzono 63 tysiące złotych. Zostały przeznaczone na dofinansowanie operacji, leczenia i zakup sprzętu rehabilitacyjnego. Z pomocy skorzystały dzieci oraz młodzież z Przemyśla, Potoku, Jedlicza, Babicy, Zagórza, a także wielu innych miejscowości. W tym roku oprócz wspomnianej akcji, ,,Caritas" Archidiecezji Przemyskiej prowadził sprzedaż Paschalnych Chlebów Miłości. Objęła ona 380 parafii. - Zainteresowanie zakupem chleba przerosło oczekiwania. Ludzie chętnie nabywali ten symbol solidarności z ubogimi i doświadczonymi cierpieniem - podkresla ks. Marian Bocho, dyrektor ,,Caritas". Ponad 40 tysięcy Paschalnych Chlebów Miłości ofiarował ,,Caritasowi" Lesław Bal, właściciel piekarni z Bolestraszyc. Dochody z ich sprzedaży zostaną przeznaczone m.in. na dokończenie Centrum Charytatywnego w Przemyślu, w którym będzie się mieścić kuchnia dla ubogich, noclegownia i magazyn z odzieżą dla ubogich. Ponadto dzięki zgromadzonym pieniądzom możliwe stanie się dofinansowanie takich inwestycji jak: budowa hospicjum w Krośnie, Jarosławiu i Przemyślu, świetlicy terapeutycznej w Ustrzykach Dolnych i ośrodka opiekuńczo-wychowawczego w Rajskiem.

Konsulat honorowy Ukrainy w Przemyślu
* O bliskim sfinalizowania otwarciu Konsulatu Honorowego Ukrainy oraz przejścia Malhowice - Niżnkowice rozmawiali prezydent Rober Choma i ambasoador Ukrainy Oleksander Nykonenko. Ambasador był zainteresowany zakresem i kierunkami działań, które może podejmować wspólnie z przemyskimi władzami miejskim. Rozmawiał również o wzmocnieniu kontaktów z ukraińskimi miastami partnerskimi Przemyśla - Lwowem i Kamieniem Podolskim.

* W okręgowej organizacji Towarzystwa Przyjaciół Dzieci trwają przygotowania do letniej akcji, która zorganizowanymi formami wypoczynku obejmie 600 dzieci.
- Nasza oferta jest przeznaczona głównie dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjalnych - podkreśla Maria Piestrak, sekretarz Zarządu Okręgowego TPD. - Są w niej kolonie wypoczynkowe i rehabilitacyjne. Mamy też dwa turnusy dla dzieci ze schorzeniami dróg oddechowych i z wadami postawy, na które mogą pojechać wraz z rodzicami lub opiekunami. Na każdą kolonię rodziny, które są w bardzo trudnej sytuacji materialnej i pobierają zasiłek pielęgnacyjny, mogą skorzystać z dopłat z Miejskiego lub Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Dwa turnusy rehabilitacyjne dla dzieci z opiekunem zostaną zorganizowane w Iwoniczu Zdroju. Pierwszy od 9 czerwca do 22, drugi od 3 sierpnia do 16. Koszt: 800 zł od dziecka, 700 od opiekuna. Oprócz stałej opieki medycznej i zabiegów, koloniści wezmą udział w imprezach kulturalnych, grach, zabawach, wycieczkach. Turnusy rehabilitacyjne dla dzieci, od 7 do 16 lat, ze schorzeniami (górne drogi oddechowe, wady postawy) zaplanowano w terminach: 8.07 - 21.07. oraz 21.07. - 3.08. Cena: 850 zł. Opieka pedagogiczna i medyczna, zabiegi, bogaty program kulturalno - rekreacyjny, w tym korzystanie z basenu otwartego, wycieczka na Słowację. - Ośrodek kolonijny w Iwoniczu Zdroju jest położony na malowniczym stoku góry, otoczonej lasami - zachęcają działacze TPD. - Jest boisko sportowe, sala gimnastyczna, świetlica z telewizją sanitarną. Podgórski klimat z dodatkiem jodu oraz usytuowanie z dala od miejskiego zgiełku stwarzają doskonałe warunki do rekreacji, poprawy stanu zdrowia, udanego wypoczynku. Po 150 dzieci na dwóch turnusach, wypocznie na koloniach w Zakopanem i Kołobrzegu. Stolica Tatr zaprasza od 1.07. do 14.07. oraz od 14.07. do 27.07. Ośrodek położony jest na trzech hektarach, ma salę gimnastyczną, obszerną aulę, boiska sportowe. Większość pokoi z balkonami z widokiem na Giewont. Na Krupówki, główny deptak Zakopanego, zaledwie pięć minut drogi. W programie: wycieczki górskie, zwiedzanie skoczni narciarskich, wyjazd wagonikami na Gubałówkę, zwiedzanie muzeum, imprezy kulturalno - rozrywkowe, sportowe, dyskoteki. Za pobyt trzeba zapłacić 880 zł. Także 150 dzieci i młodzieży przyjmie od 9.07.do 23.07. oraz od 22.07. do 5.08. ośrodek kolonijny w Kołobrzegu. Jego walory to mikroklimat bogaty w jod, plaża, sala gimnastyczna, siłownia, boiska sportowe. Koloniści będą mogli skorzystać z rejsu statkiem po Bałtyku, zwiedzić "indiańską wioskę", port, latarnię morską. Turnus jest najdroższy (970 zł), co podyktowane jest głównie kosztami długiej trasy.
- Mam nadzieję, że dzięki wsparciu sponsorów, zakładów pracy i naszych wiernych sojuszników, z form zorganizowanego wypoczynku skorzysta co najmniej tyle dzieci co w ubiegłym roku - mówi Krystyna Meinhardt, prezes ZO TPD, wiceprezes ZW tej organizacji. - Mimo trudnej sytuacji finansowej, wierzę, że znajdą się możliwości wysłania naszych podopiecznych na leczenie, rehabilitację, wypoczynek, oderwanie się od miejsca zamieszkania. Niech każdy wesprze naszą akcję na tyle, na ile go stać.

Podkarpackie Salt Lake City
* Do 10 maja zostaną zakończone ekspertyzy oceniające możliwości wykorzystania okolic Zniesienia do wybudowania centrum sportów narciarskich. Prace prowadzi firma wyspecjalizowana w projektowaniu tego typu obiektów w Europie i Polsce. Badania obejmują m.in. warunki geologiczne i meteorologiczne.
- Jeśli ekspertyzy będą korzystne, wtedy rozpoczniemy przygotowania do budowy centrum sportów narciarskich - mówi Robert Choma, prezydent Przemyśla. Pomysł wybudowania centrum nie jest nowy, ale dopiero niedawno sprawa nabrała tempa. Stało się tak po wizycie Andrzeja Bachledy, olimpijczyka narciarskiego, a obecnie specjalisty od projektowania i budów obiektów sportów zimowych. Bachleda był zachwycony przemyskimi warunkami.
- Stok Zniesienia jest idealny, ma ok. 15-procentowe nachylenie. Podobne warunki ma jedna z tras w Salt Lake City w USA - przekonuje Piotr Marek, wielokrotny uczestnik narciarskich konkurencji olimpiad zimowych dla niepełnosprawnych. Główną częścią centrum byłaby trasa zjazdowa. Mogłaby mieć długość 1100 metrów. Oprócz tego byłby tor saneczkowy i miniskocznia narciarska.

* Powołana przed dwoma laty Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa z braku własnych obiektów korzysta z gościnności Regionalnego Ośrodka Kultury, Edukacji i Nauki. ROKEiN dysponuje Pałacem Lubomirskich na Bakończycach. Stosunki między dwoma, zlokalizowanymi w jednym miejscu instytucjami nie są najlepsze: szkoła otwarcie przyznaje, że właśnie pałac byłby dla niej idealną siedzibą. Na ostatnim posiedzeniu rady miasta wróciła jednak sprawa poszpitalnych budynków przy ulicy Wysockiego: - Ponad rok temu władze miasta ofiarowywały te obiekty szkole za darmo. Uczelnia odmówiła, tłumacząc, że remont byłby zbyt kosztowny. Ale czy jest w tej sprawie jakaś ekspertyza? - pytał radny Marek Rząsa. Jednym z dwóch "miejskich" członków konwentu uczelni jest wiceprezydent Przemyśla Wiesław Jurkiewicz. I on nie zna żadnych ekspertyz. Pytany o zakusy na pałac mówi: - Być może ROKEiN połączymy na przykład z Centrum Informacji Turystycznej. Wtedy znajdziemy dla nowego tworu nową siedzibę, a w pałacu zostanie PWSZ. Prezydent Robert Choma zapewnia, że pogłoska o likwidacji ROKEiN po to, by PWSZ mogła przejąć pałac, jest plotką i niczym więcej. Pytany o odmowę przyjęcia budynków przy Wysockiego rozkłada ręce. - To jest pierwsza państwowa uczelnia wyższa w mieście i miasto zawsze będzie ją wspierać. Ale w miarę możliwości. A te są skromne. Nieoficjalnie w magistracie można usłyszeć więcej. I radni, i niektórzy urzędnicy utyskują na wyłącznie roszczeniową postawę szkoły. Kanclerz PWSZ Jan Musiał tłumaczy, że budynki przy Wysockiego wymagają nakładów rzędu 8 milionów złotych. - Skąd mieliśmy tyle wziąć, jeśli dwa lata temu miasto dało nam 60 tysięcy i teraz drugie 60?! Przecież w ustawie jest wyraźny zapis, że bazę zapewnia miasto! Jan Musiał przyznaje też, że w dalekiej przyszłości widzi pałac jako siedzibę uczelni, ale kategorycznie zaprzecza, jakoby szkoła domagała się likwidacji ROKEiN: - Chociaż nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałem wydaną przez nich książkę, a przychodzących na wystawy organizowane przez ośrodek zwykle liczę na palcach jednej ręki...

* Na skutek wypalania traw, które w ostatnich dniach jest plagą Podkarpacia, ginie mnóstwo drobnych zwierząt oraz ptaków. Ekolodzy biją na alarm. Bezmyślność wielu ludzi nie zna granic - stwierdziła Iga Dżochowska z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - W płomieniach, która trawią suchą roślinność giną tysiące ślimaków, żab, mysz, ptaków wijących tam swoje gniazda, a także szereg innych pożytecznych zwierząt oraz owadów. Wypalone połacie pól to swojego rodzaju cmentarzysko. Już czas, aby ludzie się opamiętali.
Podpalacze narażają się na duże niebezpieczeństwo. Notowano przypadki, gdy osoby podpalające trawy ginęły w płomieniach. Zgodnie z polskim prawem, ten kto wypala roślinność na łąkach, pastwiskach, szlakach kolejowych, podlega karze aresztu lub grzywny. Jeśli wywołany pożar zagraża życiu i zdrowiu wielu osób lub mieniu w wielkich rozmiarach, podpalacz może spędzić za kratami od jednego roku do dziesięciu lat.
- Przekonanie, że wypalanie suchych traw użyźnia glebę, zdaniem fachowców, nie znajduje żadnego uzasadnienia. Wprost przeciwnie, dochodzi do jej wyjaławiania - powiedział Zdzisław Wójcik z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Przemyślu.

Znów zagrają kapele...
* 15 kapel z różnych stron Polski zgłosiło się do jubileuszowego XXV Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel Podwórkowych - poinformowano w Centrum Kulturalnym, które jest głównym organizatorem tej najstarszej tego typu imprezy w kraju. Festiwal odbędzie się 10 - 11 maja. W sobotę w sali widowiskowej CK odbędą się przesłuchania konkursowe. W niedzielę, tradycyjnym zwyczajem, uczestnicy imprezy przejdą barwnym korowodem ulicami miasta, grając i śpiewając m.in. na podwórkach, by następnie spotkać się na estradzie w staromiejskim Rynku. Tu odbędzie się koncert plenerowy, połączony z ogłoszeniem wyników i wręczeniem nagród. Imprezie towarzyszyć będą konsultacje, prowadzone przez członków jury.

Kościół w monitoringu
* Usytuowany w centrum przemyskiej starówki kościół oo. franciszkanów pw. św. Marii Magdaleny jest jednym z najcenniejszych zabytków sakralnej sztuki rokokowej w Polsce. W lutym ub.r. w kościele zaczęły się systematyczne kradzieże. Skradziono kilka świętych figur, płócien i elementów wystroju ołtarza. Liczono się wtedy z możliwością otwierania kościoła tylko w wyznaczonych godzinach, ale zrezygnowano z zamysłu, bo takie działania ograniczałyby wiernym dostęp do świątyni. Gwardian klasztoru oo. Franciszkanów o. Jarosław Karaś tłumaczy, że mieli wówczas dylemat: - Pod uwagę braliśmy dwa rozwiązania: albo stały nadzór świątyni przez zatrudnioną przez nas osobę, albo zabezpieczenie elektroniczne. Podjęto decyzję o zamontowaniu w kościele systemu alarmowego. Gwardian o. J. Karaś: - Pod pojęciem monitoringu kryją się trzy systemy zabezpieczeń. Są wśród nich także kamery, ale to na razie przyszłość. Obecnie są na etapie montowania. Najważniejszą kwestią było dla nas zabezpieczenie kościoła przez 24 godziny na dobę. Ma temu służyć zamontowany już system antywłamaniowy i przeciwpożarowy. Specjalne czujniki i niewidoczna tzw. tafla mają dać gwarancję bezpieczeństwa. Dzięki nim dotknięcie któregoś z ważniejszych elementów świątyni natychmiast uruchomi alarm. O. J. Karaś: - Zapewnić mogę jedno: ten, kto przyjdzie do świątyni tylko się pomodlić, na pewno nawet przypadkowo nie nadepnie na system.

* Magazyny Izby Celnej przeładowane są m.in. papierosami LM, Monte Carlo, HB, West, Pall Mall, pochodzącymi z przemytu. Tymczasem firmy tytoniowe nie są zainteresowane zakupem, lub przejęciem papierosów do dalszego ich przerobu. Niewielu jest też innych chętnych do ich odkupienia, mimo niskich cen. W 2002 r. oddziały podległe Izbie Celnej w Przemyślu zajęły do spraw karnych skarbowych 36 mln sztuk papierosów, a w pierwszym kwartale br. - 5 mln. Funkcjonariusze Bieszczadzkiego Oddziału SG w tym samym czasie zarekwirowali 10 mln sztuk papierosów. Obecnie przemyska Izba Celna oferuje do sprzedaży ponad 4 mln papierosów. - Mamy trudności z ich zbytem - mówi rzcznik prasowy Izby Celnej Krystyna Mielnicka. - Według obowiązujących przepisów, mogą one być sprzedawane podmiotom gospodarczym po doliczeniu podatku akcyzowego i VAT, nadrukowaniu napisów ostrzegających, że palenie tytoniu powoduje raka i choroby serca, przeprowadzeniu badań i oznakowaniu wyrobów tytoniowych w banderole legalizacyjne. Wymogi te powodują, że sprzedaż papierosów przez nabywców stałaby się na rynku wewnętrznym nieopłacalna. Jedynym rozwiązaniem, stosowanym przez izby celne, jest sprzedaż papierosów na przetargach tym nabywcom, którzy wywiozą je za granicę. Ale i ta metoda okazuje się mało skuteczna. Mimo symbolicznej ceny i licznych ogłoszeń w prasie do przetargów zgłasza niewiele firm. Zdaniem Mielnickiej, najlepszym sposobem likwidacji zajętych papierosów byłoby ich zniszczenie. Obiecały w tym pomóc firmy tytoniowe, ale na obietnicach się skończyło. Zgodnie z kodeksem celnym, przedmioty przywiezione nielegalnie z zagranicy, w stosunku do których orzeczono przepadek na rzecz Skarbu Państwa, należy traktować jako towary niekrajowe i zniszczyć je. Osobą do tego zobowiązaną jest reprezentant Skarbu Państwa, który wydał orzeczenie o przepadku. Są to najczęściej sądy, a więc niszczenie odbywałaby się na koszt SP.

* Mieszkańcy osiedli skarżą się na smród i brud, jaki po zimie pozostawiły wyprowadzone na spacer psy. Prezes Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej zmobilizował pracowników i wszystko zostało uprzątnięte. Właściciele psów nie poszanowali jednak tej pracy i ich pupile nadal zanieczyszczają osiedlowe trawniki, piaskownice, rabaty, place zabaw i chodniki.
- Nie sposób było otworzyć okna, kiedy stopniały śniegi i zaczęły śmierdzieć te wszystkie odchody psów - twierdzi mieszkanka miasta. - Pani sprzątaczka na os. Glazera uwijała się od rana do wieczora i pięknie wszystko wysprzątała oraz wygrabiła. Szkoda było jej pracy i zmęczenia, bo właściciele psów zupełnie tego nie szanują. Może spółdzielnia mieszkaniowa coś by z tą sprawą zrobiła.
- Rozmawiałem z Zarządem Miasta na ten temat, ale nie ma żadnych efektów - informuje Zbigniew Kurosz, prezes Przemyskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Wydaje mi się, że muszą być jakieś konkretne działania ze strony Straży Miejskiej. Funkcjonariusze powinni sprawdzać, czy dana osoba, która wyprowadza psa, płaci za niego podatek, czy też nie. Powinni też sprawdzać, czy te osoby mają ze sobą woreczki, do których powinni uprzątać nieczystości po swoich pupilach. Prezes dodaje, że bezmyślność i niedbałość właścicieli psów jest kosztowna. Co jakiś czas trzeba dezynfekować windy i klatki schodowe, wymieniać piasek w piaskownicach, oczyszczać tereny placów zabaw, sadzić nowe rośliny, bo :psiarze: nie dbają o to, gdzie ich podopieczny się załatwia i co przy okazji niszczy.
- Będziemy coraz natarczywiej domagać się od Straży Miejskiej egzekwowania przestrzegania przepisów przez posiadaczy psów oraz wymagać od nich nakładania na nich kar za niszczenie mienia publicznego - ostrzega prezes Z. Kurosz.

JAROSŁAW

* Poświąteczny raport drogówki wskazuje, że od piątku do wtorku na drogach miasta i powiatu panował umiarkowany porządek. 22 bm. w nocy (około pierwszej) w Łazach (gmina Radymno) doszło do czołowo-bocznego zderzenia citroena i volkswagena jetty, którym kierował mieszkaniec gminy Medyka. Próba trzeźwości wykazał u niego 1,7 promila alkoholu. To go stawia w trudnej sytuacji, zwłaszcza, że w wyniku kraksy ucierpiały 4 osoby. W okresie świąt policja wyłapała 11 nietrzeźwych za kierownicą. Zadziwił pijany (2,9 promila) rowerzysta, który na ulicy Kraszewskiego nie potrafił utrzymać równowagę i uniknąć wywrotki. W porównaniu z ubiegłym, w bieżącym roku niemal dwukrotnie wzrosła liczba ujawnionych przez policję przypadków kierowania pojazdami przez osoby pod wpływem alkoholu. W I kwartale br. w takim stanie zatrzymano 144 rowerzystów i 90 kierujących samochodami. Sądowe wokandy pęcznieją od tego typu spraw. Ze 141 (w I kwartale ub.r.) do 173 wzrosła też w br. liczba kolizji. Najczęściej zdarzają się w samym Jarosławiu i gminie. Dość często policja jest wzywana do stłuczek w mieście i gminie Radymno oraz w gminie Wiązownica. Największy karambol miał miejsce 5 bm. na "E-40" w Wierzbnej. Na śliskiej jezdni stuknęły się 4 auta. Tak się złożyło, że każdym z nich kierowała kobieta. Do połowy kwietnia nie odnotowano ani jednego wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Pierwsza w br. tragedia zdarzyła się 16 bm. W Wólce Pełkińskiej zginął na miejscu 75-letni rowerzysta potrącony przez stara. Zdaniem szefa drogówki KPP - podinspektora Stanisława Abrowskiego, wielu tych przykrych zdarzeń można było uniknąć. Nagminnym błędem jest niedostosowanie prędkości jazdy do warunków drogowych i atmosferycznych. Stąd częsta obecność policyjnych patroli na wielu trasach - i tych głównych, i tych podrzędnych. Ma to na celu dyscyplinowanie i karanie kierujących, którzy najbardziej zagrażają i swemu, i czyjemuś bezpieczeństwu. Na szlakach wkrótce pojawi się specjalny policyjny samochód wyposażony m.in. w zestaw służący do kontroli paliwa. Jest to początek szerokiej akcji. Jest ona wymierzona w tych użytkowników pojazdów z silnikiem dieslowskim, którzy do celów napędowych używają (bo to wychodzi taniej) oleju opałowego. Zgodnie z rozszerzonym kodeksem, sprawcy takiego wykroczenia grozi kara grzywny do 500 zł. Z tym wydatkiem musi się liczyć każdy, w którego samochodzie policja stwierdzi w baku to zakazane paliwo.

JARLAN - nowoczesne technologie
* Zakłady Przemysłu Dziewiarskiego "Jarlan" przystępują do prac badawczych związanych z wdrożeniem do produkcji wyrobów z przędz mieszanych nowej generacji.
- Celem badań jest uzyskanie jak najlepszego składu przędz, aby produkowane z nich wyroby cechowały się trwałością i wysoką estetyką - twierdzi Krzysztof Dajczak, prezes ZPD ,,Jarlan". Przedsiębiorstwo poprowadzi badania wspólnie z Instytutem Technologii i Technik Dziewiarskich w Łodzi. Na ich finansowanie wymienieni otrzymali dotację w wysokości 160 tysięcy złotych, przyznaną przez Ministerstwo Nauki i Informatyzacji. ZPD ,,Jarlan", które ostatnio przechodzą poważny kryzys ekonomiczny, zawarły ugodę restrukturyzacyjną z wierzycielami. Dzięki niej nie dojdzie do zgłoszenia wniosku o upadłość przedsiębiorstwa, zaś 1000-osobowa załoga nadal będzie miała pracę. - Podjęte działania naprawcze powinny skutkować poprawą kondycji finansowej przedsiębiorstwa. Wraz ze wzrostem zamówień produkcyjnych zamierzamy zwiększyć zatrudnienie - dodaje prezes.

* Magistraccy urzędnicy mają nie tylko ocenić szefów, lecz również samych siebie. Wskazać dobre i złe wydziały, wytypować kolegów do awansu. - To ugrzecznione donosicielstwo - mówią urzędnicy. - Ankieta pomoże nam we właściwej reorganizacji - twierdzi Franciszek Gołąb, sekretarz miasta. Rozdana pracownikom ankieta ma 19 punktów. Urzędnik ma m.in. zaproponować zmiany w jarosławskim UM, wskazać, co mu się nie podoba w pracy burmistrza, zastępców, sekretarza i skarbników. Wskazać najlepszy i najgorszy wydział; który z nich ma za dużo pracy, a który najmniej, co powinno być brane pod uwagę przy awansach. Ma też zaproponować, z imienia i nazwiska, pięć osób, którym należy się awans. Kilka pytań dotyczy stanu zatrudnienia; czy ilość urzędników nie jest za duża oraz czy opowiada się za utrzymaniem stanu zatrudnienia kosztem braku awansów i podwyżek.
- To jakiś absurd i horror dla pracowników. Ankieta tchnie rzeczywistością socjalistyczną i jest ugrzecznioną formą donosicielstwa. Nie ma podanej żadnej podstawy prawnej jej zredagowania - mówi jeden z urzędników.
- Chcemy dokonać przeglądu kadr, aby właściwie zreorganizować nasz urząd. Mówiliśmy o tym od dawna. Być może zlikwidujemy jeden lub więcej wydziałów. Ankieta ma pomóc w rozeznaniu sytuacji - mówi Franciszek Gołąb, sekretarz UM. Podkreśla, że ankieta jest anonimowa, a jej wypełnienie nie jest obowiązkowe. Do końca tygodnia druki można wrzucać do specjalnej urny.
- Należy podać wykształcenie i staż pracy, więc ankieta traci na anonimowości - zarzucają pracownicy.
- Wypełnienie takiej anonimowej ankiety nie jest sprzeczne z prawem pracy - twierdzi Marian Liwo, okręgowy inspektor pracy w Rzeszowie.

REGION

* Do tej pory nie udało się powołać wicewojewody podkarpackiego, ponieważ w obawie przed nowymi wyborami nie ma u nas chętnych do objęcia tej funkcji - nieoficjalnie przyznają politycy SLD. Wicewojewodą chce być Alicja Galiszkiewicz z Unii Pracy, ale nie ma dla niej nominacji. Jan Kurp, wojewoda podkarpacki, szuka zastępcy od początku marca. Sprawę komplikuje fakt, że - zdaniem premiera Leszka Millera - wicewojewodą powinna być kobieta. Kurp zapowiadał, że ma 6 kandydatek na zastępcę, ale nominacji nie ma do dziś. Według nieoficjalnych informacji, najpoważniejszą kandydatką była Zofia Czub z Sandomierza, którą popierał poseł Jerzy Jaskiernia (SLD).
- Sama nie wiem, skąd ta zwłoka - mówi Czub. - Być może wicewojewody nie ma, bo osoby, które były brane pod uwagę, myślą o tym, co może się wydarzyć w polskiej polityce. Politycy SLD przyznają nieoficjalnie, że wicewojewody nie ma, bo nie ma chętnych do objęcia tej funkcji. - Nie wiadomo, ile będzie trwał rząd Leszka Millera i kiedy będą wybory - mówi polityk SLD, który zastrzegł sobie anonimowość. Z. Czub odmówiła odpowiedzi na pytanie, czy zgodziłaby się dzisiaj pracować w Urzędzie Wojewódzkim. Wiadomo, że stanowiska wicewojewody domagała się Unia Pracy. Kandydatką tej partii miała być adwokat Alicja Galiszkiewicz z Przemyśla. W marcu nie chciała być zastępcą Kurpa, dziś zmieniła zdanie. - Przyjęłabym nominację - mówi. - Ale trudno komentować sytuacje, na które nie ma się wpływu. Janusz Koryl, rzecznik wojewody mówi, że powołanie wicewojewody okazało się bardziej skomplikowane niż się na początku wydawało, ale brak wicewojewody nie ma wpływu na pracę urzędu.

* Epidemia ostrego zespołu oddechowego - Severe Acute Respiratory Syndrome (SARS), może dotrzeć również do naszego regionu. Służby medyczne są przygotowane, ale brakuje sprzętu.
- Jeszcze w marcu przeszkoliliśmy 92 osoby na wypadek kontaktu z SARS. Wśród nich są pracownicy portu lotniczego, straży granicznej i celnicy - mówi Waldemar Burzyński, zastępca Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego w Rzeszowie - Powołano też konsultantów medycznych, a służby graniczne sprawdzają, czy wjeżdżający do Polski nie przebywali w ostatnim czasie na terenach występowania SARS. Jerzy Sieklucki, podkarpacki lekarz wojewódzki: - Szpitale w Przemyślu, Sanoku, Łańcucie i Dębicy są wyznaczone nie tylko do niesienia pomocy na wypadek ataku bioterrorystycznego, ale także na przyjęcie pacjentów z objawami SARS. Planujemy w najbliższym czasie doposażyć te szpitale w sprzęt.
- Na lotnisku w Jasionce nie lądują żadne samoloty z Azji - uspokaja Stanisław Drozd, dyrektor portu lotniczego. - Jesteśmy jednak przygotowani na ewentualność kontaktu z SARS. Krzysztof Przyśliwski, dyrektor szpitala w Łańcucie: - Gdyby wystąpiła choroba SARS, to jesteśmy w stanie przyjąć jednorazowo 45 pacjentów. Problemem jest jednak brak specjalnych kombinezonów zabezpieczających personel. Brakuje również respiratorów i cardiomonitorów. - 2-3 sztuki takiego sprzętu ułatwiłoby podjęcie skutecznej akcji na wypadek wykrycia SARS - mówi dyr. Przyśliwski.

* Za 4-dniowy pobyt w szpitalu powiatowym Kowalskiego, któremu wycięto wyrostek robaczkowy Narodowy Fundusz Zdrowia płaci 2 tys. zł. To samo leczenie posła, senatora, polityka kosztuje o tysiąc złotych więcej. VIP-om i ich rodzinom państwo zapewnia specjalną opiekę medyczną. Przeciętny mieszkaniec Podkarpackiego na niektóre zabiegi musi czekać kilka tygodni, a nawet miesięcy. Dla polityka, posła, senatora i ich rodzin, od razu znajduje się miejsce w szpitalu i wolny termin zabiegu lub operacji. Politycy i ich najbliżsi nie są leczeni są w zwykłym szpitalu powiatowym, tylko w placówkach wytypowanych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.
- Very Important Person, czyli Bardzo Ważna Osoba, w skrócie VIP, oraz jej rodzina ma ustawowo zagwarantowane prawo do specjalnej opieki zdrowotnej. Takich osób jest w kraju ponad 4800 - mówi Alicja Hytrek, rzecznik prasowy MSWiA. Do przywilejów mają prawo m. in. prezydent, marszałkowie i wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, ministrowie, prezesi i wiceprezesi NIK, NBP, KRRiT, PAN, posłowie, senatorzy.
- VIP otrzymuje w szpitalu własny pokój. Najczęściej jedynkę, rzadziej i najwyżej dwójkę. Takie pokoje nie przypominają szpitalnej sali. Pacjent ma do dyspozycji telewizor, łazienkę z prysznicem - dodaje A. Hytrek. Pokój dla VIP-a lub jego rodziny jest np. na oddziale chirurgicznym rzeszowskiego Zakładu Opieki Zdrowotnej MSWiA. W salce są dwa obite drewnem łóżka na pilota, telewizor, łazienka z prysznicem wyłożona beżowogranatowymi kafelkami.
- Pokój nie stoi pusty, gdy w szpitalu nie ma VIP-ów. Każdy pacjent może tu leżeć. Poza tym, podobnie sterowane łóżka znajdziemy także na innych oddziałach - zapewnia Marek Rogoziński, dyrektor ZOZ MSWiA w Rzeszowie. 29 tys. zł - tyle w ub. r. kosztowało leczenie osobistości w rzeszowskim szpitalu MSWiA. Tyle samo pieniędzy wydano na hospitalizację VIP-ów w Poznaniu - o 14 tys. zł więcej niż w Lublinie. W rankingu wydatków leczniczych na ważne osoby przoduje Warszawa.
- Życzymy wszystkim VIP-om, aby nie chorowali. Jeżeli jednak chcą się leczyć u nas, będzie to dla szpitala spory prestiż i wyróżnienie - dodaje M. Rogoziński.

Terminal przeładunkowy - protesty
* Władze gminy Medyka i mieszkańcy Chałupek Medyckich sprzeciwiają się odbudowie tamtejszego terminalu przeładunkowego. W zeszłym roku zniszczył go wybuch ukraińskich cystern. Mieszkańcy podprzemyskich Chałupek Medyckich obawiają się, by w punkcie przeładunkowym ponownie nie doszło do tragedii. Powszechnie wiadomo, że stan techniczny ukraińskich cystern, których zawartość przepompowywana jest w tym terminalu, pozostawia wiele do życzenia - powiedział jeden z nich. Do odbudowy terminalu przystąpił już jego właściciel czyli spółka Chem Trans Logistic Południe. Według wójta Medyki, Wojciecha Kulaszki, zgodę na to wydał wojewoda podkarpacki. Odwołałem się od niej do Naczelnego Nadzoru Budowlanego w Warszawie, ale odwołanie nie zostało uwzględnione. Złożyłem więc kolejne, tym razem do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który jeszcze nie wydał decyzji - poinformował. Według wiceprezesa Chem Trans Logistic Południe, Wiesława Grzywy, ponowne uruchomienie terminalu jest niezbędne. W odbudowanym obiekcie zamierzamy zastosować dodatkowe zabezpieczenia, między innymi system monitoringu stężenia par oraz instalację gaśniczą na pianę średnią. Zrobimy wszystko, aby terminal nie był uciążliwy dla mieszkańców - zapewnił. W czerwcu ubiegłego roku w punkcie przeładunkowym w Chałupkach Medyckich zapaliły się ukraińskie cysterny wypełnione surówką ropy naftowej. Podczas przeładunku doszło do samozapłonu spowodowanego bardzo wysoką temperaturą powietrza i wybuchu. Zginął jeden pracownik przeładunkowy, trzech doznało rozległych oparzeń.

KRONIKA POLICYJNA

* W zakładzie produkującym wykładziny znaleziono 850 dywaników samochodowych, na których umieszczono loga znanych marek aut. Policja na trefny towar natknęła się w jednym z rzeszowskich sklepów. Podróbki sprzedawano po 60 zł. Oryginalne dywaniki kosztują od 150 do 600 zł.
- Obecnie trwa sprawdzanie faktur, na podstawie których ustalamy, do których sklepów w Polsce trafiły te podróbki - mówi Janusz Ziobro, zastępca wojewódzkiego komendanta policji w Rzeszowie. Na trop sprawy funkcjonariusze Wydziału Przestępstw Gospodarczych KWP wpadli dwa miesiące temu. - Ustaliliśmy, że podróbki produkowano w jednym z przemyskich zakładów. Na trefny towar wypisywano wprawdzie faktury, ale wspominano w nich jedynie o dywanikach. Ani słowa nie ma o tym, że są to dywaniki do samochodów renomowanych firm - mówi Marian Szakalicki, naczelnik Wydziału PG KWP. Jak się okazało, przemyski zakład działa na rynku już od kilkunastu lat. Zatrudnia ok. 50 osób. Zajmuje się produkcją wykładzin. Do wyrobu podróbek wyznaczono jedną z linii produkcyjnych. Produkcja i handel podróbkami trwały pół roku. Wśród poszkodowanych są firmy, które sprzedają samochody marki: mercedes, VW, audi, BMW, toyota, ford, renault. Oprócz dywaników, w Przemyślu podrabiano także zagłówki i chlapacze. Właścicielom zakładu grozi kara do 5 lat więzienia.

* W Przemyślu 21-letni Daniel D. z Huwnik napadł na 74-letniego Mariana R., który czekał na przystanku PKS na autobus. Młodzieniec zabrał staruszkowi torbę, czapkę i butelkę wódki. Poszkodowany oszacował straty na 300 zł.

* Na ul. Dworskiego w Przemyślu, kierująca samochodem marki Fiat cinquecento mieszkanka miasta potrąciła nieletnią Małgorzatę K., która nagle wybiegła na jezdnię. Poszkodowana dziewczyna ze złamaniem lewego uda trafiła do szpitala.

Dresy, ciągle modne
* Złodziej wybił szybę wystawową w jednym ze sklepów przy ul. Grodzkiej w Jarosławiu i skradł kilkanaście bluz dresowych oraz inną odzież. Właściciel sklepu straty wycenił na 10 tys. zł.

* 19 kwietnia w Przemyślu do mieszkania Bartosza S. wtargnęła czwórka młodych ludzi i po doprowadzeniu gospodarza do stanu bezbronności zabrała mu sprzęt komputerowy wartości 6 tysięcy złotych. Sprawcami rozboju okazali się : Beata K., Marcin M., Adam B., i Bartosz K.

Reklama