Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 22.03-28.03.2003 r.

PRZEMYŚL

RATUJMY Instytut!
* Działalność Południowo-Wschodniego Instytutu naukowego, jedynej tego typu placówki w Podkarpackim, z powodu braku pieniędzy jest zagrożona. Wszyscy pracownicy otrzymali wypowiedzenia. Tak złej sytuacji finansowej nie notowaliśmy nigdy dotąd - podkreśla Stanisław Stępień, dyrektor Instytutu.. - To, że działamy na prowincji utrudnia zdobywanie środków. Ta ciesząca się renomą w kraju i za granicą placówka powstała trzynaście lat temu, w miejsce zlikwidowanej Stacji naukowej polskiego Towarzystwa Historycznego. Od początki utrzymywała się wyłącznie z pieniędzy przyznawanych jej przez różne fundacje oraz z wpływów za tzw. prace zlecone. Instytut specjalizuje się w problemach stosunków polsko-ukraińskich, prowadzi badania kultur pogranicza. Owocem dotychczasowej działalności jest m.in. 41 obszernych publikacji, z zakresu wspomnianej tematyki, pokaźna biblioteka z unikatowymi pozycjami traktującymi o mniejszościach narodowych oraz liczne warsztaty i seminaria dla uczniów szkół średnich i ukraińskich studentów. W br. Instytut po raz pierwszy nie otrzymał dotacji z Komitetu badań naukowych. Bez echa pozostały również wnioski do amerykańskich fundacji, które niegdyś wspierały działalność placówki, a obecnie większość środków kierują na Ukrainę i do Rosji. W związku z trudną sytuacją na początku lutego wszyscy pracownicy palcówki (8 osób) otrzymali wypowiedzenia pracy. Jej dalsza działalność stoi pod znakiem zapytania. Na razie żaden z przedstawicieli władz samorządowych nie zainteresował się losem instytutu.
Strona Instytutu: http://www.pwin.c-net.pl

Jakie powiaty?
* Władze powiatu chcą jego połączenia z grodzkim jakim jest miasto. Ten pomysł był gorąco dyskutowany przed blisko dwoma lata, ale nie zyskał akceptacji. Jak będzie tym razem?
- Najwyższy czas, by doszło do połączenia obu powiatów, które w dalszej perspektywie nie będą mogły się bez siebie obejść. Fuzja zaowocuje przejrzystością kompetencyjną i administracyjną - uważa starosta Stanisław Bajda. Z pomysłem zjednoczenia powiatu ziemskiego oraz miasta na prawach powiatu grodzkiego wystąpił poprzednik Bajdy. Przekonywał, że fuzja wpłynęłaby na umocnienie pozycji nowego powiatu i ułatwiła jego rozwój gospodarczy. Propozycja, która w tamtym czasie miała akceptację rządu, wywołała gorącą dyskusję. Przeciwko inicjatywie jednogłośnie wypowiedziały się rady osiedlowe, zarząd miasta, a także mieszkańcy. Wszyscy zgodnie argumentowali, że brak jest wymiernych korzyści przemawiających za połączeniem powiatów. Zdaniem przeciwników przedstawione rozwiązanie skutkowałoby dodatkową degradacją miasta m.in z uwagi na konieczność innego podziału pieniędzy przyznawanych z budżetu centralnego. Jako argument na ,,nie" podawano także fakt, iż utworzenie powiatu grodzkiego było rekompensatą za utracony status miasta wojewódzkiego.
- Władze powiatu chcąc doprowadzić do połączenia, ratują się przed bankructwem, niebawem przejmą 8-milionowy dług po likwidowanym Samodzielnym Publicznym Zespole Opieki Zdrowotnej - mówi jeden z przemyskich radnych, prosząc o zachowanie anonimowości. Do ewentualnej fuzji potrzebna jest zgoda radnych obu rad i akceptacja Rady Ministrów. Chcąc, by prace w kierunku połączenia nabrały tempa, starosta powołał pełnomocnika. Prezydent miasta stwierdził, nie ma zastrzeżeń do idei, ale poważne rozmowy na ten temat odłożyłby na czas, kiedy będzie wiadomo, jak powiat ziemski upora się z długiem po SP ZOZ.

* Władze powiatu chcą jego połączenia z grodzkim jakim jest miasto. Ten pomysł był gorąco dyskutowany przed blisko dwoma lata, ale nie zyskał akceptacji. Jak będzie tym razem?
- Najwyższy czas, by doszło do połączenia obu powiatów, które w dalszej perspektywie nie będą mogły się bez siebie obejść. Fuzja zaowocuje przejrzystością kompetencyjną i administracyjną - uważa starosta Stanisław Bajda. Z pomysłem zjednoczenia powiatu ziemskiego oraz miasta na prawach powiatu grodzkiego wystąpił poprzednik Bajdy. Przekonywał, że fuzja wpłynęłaby na umocnienie pozycji nowego powiatu i ułatwiła jego rozwój gospodarczy. Propozycja, która w tamtym czasie miała akceptację rządu, wywołała gorącą dyskusję. Przeciwko inicjatywie jednogłośnie wypowiedziały się rady osiedlowe, zarząd miasta, a także mieszkańcy. Wszyscy zgodnie argumentowali, że brak jest wymiernych korzyści przemawiających za połączeniem powiatów. Zdaniem przeciwników przedstawione rozwiązanie skutkowałoby dodatkową degradacją miasta m.in z uwagi na konieczność innego podziału pieniędzy przyznawanych z budżetu centralnego. Jako argument na ,,nie" podawano także fakt, iż utworzenie powiatu grodzkiego było rekompensatą za utracony status miasta wojewódzkiego.
- Władze powiatu chcąc doprowadzić do połączenia, ratują się przed bankructwem, niebawem przejmą 8-milionowy dług po likwidowanym Samodzielnym Publicznym Zespole Opieki Zdrowotnej - mówi jeden z przemyskich radnych, prosząc o zachowanie anonimowości. Do ewentualnej fuzji potrzebna jest zgoda radnych obu rad i akceptacja Rady Ministrów. Chcąc, by prace w kierunku połączenia nabrały tempa, starosta powołał pełnomocnika. Prezydent miasta stwierdził, nie ma zastrzeżeń do idei, ale poważne rozmowy na ten temat odłożyłby na czas, kiedy będzie wiadomo, jak powiat ziemski upora się z długiem po SP ZOZ.

Twierdza Przemyśl w obiektywie
* "Twierdza Przemyśl w obiektywie" to tytuł konkursu fotograficznego organizowanego przez Wydział Kultury, Promocji i Współpracy Urzędu Miejskiego wspólnie z Biurem Podróży ,,Veni-Tour". Celem jest popularyzacja unikatowego w skali europejskiej zabytku architektury militarnej jakim jest zespół fortów słynnej w Europie Twierdzy Przemyśl. Każdy autor może złożyć maksymalnie do 10 prac w formacie nie mniejszym niż 15 na 21 centymetrów. Każde zdjęcie należy opatrzyć na odwrocie godłem, tytułem oraz informacją o obiekcie, który przedstawia. Do prac winna zostać dołączona koperta z godłem oraz danymi osobowymi autora. Otwarcie wystawy pokonkursowej nastąpi 4 maja br. o godzinie 17.00 w Klubie Kultury ,,Niedźwiadek" w Przemyślu. Prace należy kierować na adres: Biuro Podróży ,,Veni-Tour" , Rynek 6, 37-700 Przemyśl w terminie do 29 kwietnia br.

* 22 marca minęła 88. rocznica poddania się twierdzy Przemyśl. Z tej okazji Towarzystwo Przyjaciół Fortyfikacji - oddział przemyski - zorganizowało rajd po twierdzy, zakończony na Forcie VIII w Łętowni. Tam uczestnicy wzięli udział w Mszy św. poświęconej wszystkim, którzy po obu stronach frontu polegli w walkach o Twierdzę

Dni Europejskie
* Z narodowymi potrawami, strojami, obyczajowością i historią Holandii, Finlandii i Szwecji zapoznali się uczestnicy prezentacji tych krajów zorganizowanych w ramach Dni Europejskich przez Stowarzyszenie Parlament Młodzieży. Każdy zespół średnich szkół w Przemyślu ma zaprezentować jedno państwo Unii Europejskiej. Zespołowi Szkół Odzieżowych i Ogólnokształcących przypadło przedstawienie Finlandii. Licznie przybyli goście najpierw wysłuchali fińskiego hymnu narodowego. Przygotowano jego polskiego tłumaczenie. Historię tego skandynawskiego państwa przybliżył wykład. Nieoczekiwanie, za sprawą scenki teatralnej na podstawie "Opowiadań z Doliny Muminków", uczestnicy prezentacji zostali wprowadzeni w świat tajemniczej, skandynawskiej baśni.
- Znany na całym świecie Święty Mikołaj wjechał na salę, by wręczyć nagrody uczniom biorącym udział w konkursach. Dużym zainteresowaniem cieszyły się quiz wiedzy o Finlandii oraz konkursy twórczości plastycznej uczniów ZSOiO i projektowania odzieży współczesnej, inspirowanej strojami fińskimi. Młodzież wykazała się inwencją, talentem i wyobraźnią - informuje Grzegorz Kowalski ze Stowarzyszenia Parlament Młodzieży. Dbając o podniebienia gości organizatorzy zastawili stoły narodowymi potrawami fińskimi. Pojawiły się m.in. potrawa karelska z różnych gatunków mięs, kalekkuko - pieróg fiński z dorsza oraz joulutortut - świąteczne ciasteczka. Hitem było mięso renifera. Specjalny Ośrodek Szkolno Wychowaczy nr 3 przygotował prezentację Holandii. Połączono ją z dorocznymi obchodami "Dnia Niepełnosprawnych". Zaakcentowano w ten sposób ideę integracji osób niepełnosprawnych realizowaną w tym roku przez UE. Centralnym miejscem obchodów był "Pokój holenderski". Można w nim było podziwiać wykonane przez uczniów prace plastyczne. Zwiedzający mieli możliwość degustacji holenderskich serów, którymi częstowały uczennice ubrane w narodowe, własnoręcznie wykonane stroje Holandii. Nie obyło się bez konkursów, quizów itp. Szwecję przedstawili uczniowie Zespołu Szkół Ekonomicznych. Już od wejścia szkoła była przystrojona niebiesko - żółtymi barwami szwedzkimi. - Z każdej klasy po 5 osób dekorowało naszą szkołę. Zadanie prezentacji Szwecji otrzymaliśmy w drodze losowania. Jesteśmy zadowoleni z tego wyboru. To bardzo ciekawy kraj. Byłam tam w ubiegłym roku i jestem pod wrażeniem - mówi Grażyna Mirek, nauczycielka ZSE. Kulturę szwedzką przybliżyło przedstawienie sztuki "Wielka gościna" Strindberga. Powodzeniem cieszył się quiz wiedzy o Szwecji oraz konkurs plastyczny. Degustację przeprowadzono przy pomocy szwedzkiego stołu. Nie zabrakło tradycyjnych kanapek na lekkim cieście Vasa, słodkich naleśników z dżemem żurawinowym i śledzi z sosem koperkowym. Głównym organizatorem Dni Europejskich jest Stowarzyszenie Parlament Młodzieży. Impreza składa się z dwóch elementów Pierwszy, to zaprezentowanie 15 członków UE i Polski. Drugi, to kilkudniowy festyn europejski na przemyskim Rynku. Projekt jest finansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach programu Phare Small Project Facility.

Chrońmy miejsca pracy!
* Manifestację w obronie miejsc pracy organizuje 7 kwietnia Zarząd regionu Ziemia przemyska NSZZ "Solidarność". Początek o godz. 14.15 przed siedzibą Zarządu Regionu, przy ul. Barskiej 15. Następnie przemarsz ul. Barską, Grunwaldzką, placem Konstytucji, mostem Orląt Przemyskich, ul. Kościuszki do Rynku i Placu Dominikańskiego. Tam zostanie wręczona petycja prezydentowi miasta i staroście. - Prosimy o przyniesienie flag związkowych i transparentów - apelują związkowcy.

* - Najgorzej było w te wielkie mrozy nad ranem. Podwójne dresy, kurtki, dwie kołdry, szaliki, na głowach wełniane czapki. Było tak zimno, że oczy się sklejały szronem. Bolały, gdy je otwieraliśmy - wspomina Marzena K. Od października pani Marzena z mężem Mariuszem mieszkają w altance 2 na 3 metry w ogródkach działkowych nad Sanem w Przemyślu.
- Mieszkaliśmy u teścia. Gdy straciłam pracę w sklepie i dowiedział się, że jestem w ciąży, wygonił nas z domu. Mieliśmy kilka godzin na zabranie rzeczy. Zmienił zamki w drzwiach i zabronił zbliżać się do domu - opowiada pani Marzena. Ma 21 lat, jej mąż tyle samo. Są dwa lata po ślubie. Oboje nie mają pracy, jedynie mąż czasem dorywczo coś zarobi.
- Te ścianki są bardzo cienkie. Dykta i deska w środku. To żadna przeszkoda dla zimna. Ogrzewamy się jedynie niewielkim piecykiem, który sąsiad pomógł nam zamontować - mówi chorujący na astmę pan Mariusz. W altance jest tylko jednoosobowy tapczan, stolik i krzesełko. Tutaj państwo K. myją się, piorą, gotują i jedzą. - Nie mamy prądu. Po wodę z plastykowymi butelkami chodzimy do studni oddalonej o 1 km - opowiada pani Marzena.
O przydział mieszkania socjalnego starają się w Urzędzie Miejskim od października ub.r. Dopiero niedawno zakończyła się wymiana pism.
- Ze względu na wyjątkową sytuację zaproponowaliśmy państwu K. przydział mieszkania przy ul. Katedralnej. To lokal do remontu. Być może jeszcze dzisiaj go obejrzą. Sytuacja mieszkaniowa w naszym mieście jest tragiczna, a lista oczekujących bardzo długa - informuje Witold Wołczyk z Biura Prezydenta Miasta.

* Amerykańscy sędziowie ze zdziwieniem spoglądali na stopery i z niedowierzaniem kręcili głowami, gdy biegnący na czele drużyny plut. Tomasz Cupak kończył bieg na 10 kilometrów z pełnym oporządzeniem. To zdziwienie i niedowierzanie brało się stąd, iż przewaga jaką reprezentacja Polsko-Ukraińskiego Batalionu Sił Pokojowych uzyskała w tej konkurencji nad pozostałymi 11 zespołami wynosiła ponad 10 minut. Bieg na 10 km z pełnym oporządzeniem (plecak o wadze 20 kg plus broń długa) był jednym z elementów wieloboju przygotowanego dla uczestników zawodów sportowych o puchar Dowódcy Wielonarodowej Brygady "Wschód" gen. Daniela J. Keefe, które po raz trzeci zorganizowane zostały w amerykańskiej bazie wojskowej Camp Bondsteel w Kosowie. Pozostałymi konkurencjami zawodów były: piłka siatkowa, koszykówka, przeciąganie liny, przenoszenie i układanie worków z piaskiem oraz trójbój siłowy. W poprzednich swoich startach żołnierze POLUKRBAT wygrywali już poszczególne konkurencje, ale tym razem po raz pierwszy triumfowali także w klasyfikacji ogólnej. Ekipa złożona z żołnierzy polskich, ukraińskich i litewskich (razem tworzą Polski Kontyngent Wojskowy) pokonała 11 innych zespołów: amerykańskich, greckich, rosyjskich i angielskich. Dla zwycięzców klasyfikacji drużynowej przeznaczony był puchar osobiście wręczony przez Dowódcę Brygady.

* Do Przemyśla dotarł z odległego Schweinfurtu transport z nowoczesnymi łóżkami ortopedycznymi i szeregiem innych urządzeń rehabilitacyjno-ortopedycznych. Nieznacznie używany, ale w pełni sprawny sprzęt otrzymają bezpłatnie ciężko i obłożnie chorzy mieszkańcy Podkarpacia. Stanie się to dzięki sponsorom, którzy sfinansowali koszty transportu darów przekazanych Stowarzyszeniu Charytatywno-Opiekuńczemu "Emmanuel" przez jedną z niemieckich firm. Po naszej ubiegło tygodniowej publikacji, w której apelowaliśmy o pomoc w sfinansowaniu kosztów transportu z niemieckiego Schweinfurtu do Przemyśla nowoczesnych łóżek ortopedycznych, ze stowarzyszeniem "Emmanuel" skontaktowały się osoby, którym nie jest obojętny los drugiego człowieka. Dzięki nim już niebawem chorzy z całego Podkarpacia otrzymają siedem nowoczesnych łóżek ortopedycznych sterowanych za pomocą pilota, wózki o napędzie elektrycznym i zwykłe, chodziki, materace ortopedyczne, zestaw rehabilitacyjny do ćwiczeń dla osób z porażeniem mózgowym, a także fotele do pielęgnacji osób obłożnie chorych.
- Jesteśmy niezmiernie wdzięczni wszystkim osobom i firmom, które umożliwiły nam przywiezienie tego sprzętu na Podkarpacie - mówi Ryszard Puchyr, prezes "Emmanuela" - To dzięki nim coraz więcej osób obłożnie chorych z całego regionu będzie mogło spędzać swoje niełatwe życie w bardziej ludzkich warunkach. Możemy przywieźć więcej takiego sprzętu, gdyż mamy do dyspozycji własny samochód i wolny czas, ale ciągle brakuje pieniędzy na paliwo. Każdy taki wyjazd do odległego o 1200 kilometrów Schweinfurtu, to wydatek rzędu dwóch tysięcy złotych. Dlatego tylko od ludzi dobrej woli będzie zależało, ile podobnego sprzętu uda nam się jeszcze przekazać chorym.

JAROSŁAW

Radni uchwalili dochody miasta
* Radni uchwalili dochody miasta w wysokości 52 mln 814 tys. 157 zł, z czego 30 mln 497 tys. 443 zł to wpływy z podatków i opłat lokalnych, zaś 22 mln 316 tys. 714 zł to subwencje i dotacje z budżetu państwa. Wydatki budżetowe uchwalili w wysokości 57 mln 915 tys. 048 zł. Z tego wynika, że deficyt budżetowy wynosi 5 mln 100 tys. 891 zł. Najwięcej środków w budżecie, jak co roku, pochłaniają wydatki na oświatę, bo aż 19 mln 91 tys. 532 zł, następnie na kulturę fizyczną i sport - 9 mln 58 tys. zł (w tym środki na budowę krytej pływalni w wysokości 5 mln 168 tys. zł oraz 2 890 tys. zł, jako rezerwa celowa na wydatki związane z tą inwestycją), na opiekę społeczną miasto wydaje 6 mln 512 tys. 325 zł, zaś na administrację publiczną - 6 mln 230 tys. 330 zł. W dziale gospodarka komunalna i ochrona środowiska radni przeznaczyli 400 tys. zł na kanalizację sanitarną ul. Pogodnej oraz 873 tys. zł na rozbudowę i modernizację oczyszczalni ścieków. Są to trzy główne inwestycje uwzględnione w obecnym budżecie. Radni zaproponowali szereg poprawek do projektu przedstawionego przez burmistrza. Zmiany te zostały sformułowane we wnioskach komisji budżetowej. Większość wniosków radni przegłosowali pozytywnie, np. przeznaczyli 50 tys. zł na partycypowanie w kosztach przedłużenia ul. Morawskiej do ul. Pruchnickiej, zmniejszyli do 65 tys. zł (ze 100 tys. zł) kwotę na utrzymanie zieleni w mieście, a uzyskane w ten sposób 35 tys. zł przeznaczyli na zakup samochodu służbowego dla Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu. Jak co roku największe kontrowersje dotyczyły podziału środków pozyskanych z koncesji alkoholowych, a przeznaczonych na przeciwdziałanie alkoholizmowi. Kwota 254 tys. 380 zł została rozdzielona pomiędzy 23 podmioty. Najwięcej, bo po 50 tys. zł otrzymały: Stowarzyszenie Rodzin Katolickich na funkcjonowanie 3 świetlic oraz Fundacja Pomocy Młodzieży "Wzrastanie" na ośrodek dla bezdomnych. 20 tys. zł na prowadzenie podobnej świetlicy otrzymało Stowarzyszenie Rodzin Kolpinga (parafia Chrystusa Króla). Dotacja w kwocie 20 tys. przypadła również Jarosławskiemu Klubowi Sportowemu 1909, 30 tys. zł otrzymał Ośrodek Korekcji Wad i Postaw u Dzieci w Jarosławiu, a 17 tys. 200 - Towarzystwo Przyjaciół Dzieci z przeznaczeniem na kolonie letnie.

* O jak najszybsze podjęcie decyzji o budowie obwodnicy i przydzielenie środków na ten cel do rzeszowskiego oddziału generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad zaapelował Zarząd Regionu Ziemia Przemyska NSZZ "Solidarność". - Jak ważne jest to przedsięwzięcie, nie trzeba nikogo przekonywać. Plany budowy tych obwodnic powstały kilka lat temu. Inwestycje te utworzyły by nowe możliwości dla regionu, miejsca pracy, przyciągnęłyby inwestorów oraz turystów - twierdzą związkowcy.

* Dom rodzinny dla osób niepełnosprawnych jest na półmetku. Pomysł jego powstania wypłynął od rodziców niepełnosprawnych intelektualnie, przekonanych, że ich dzieci winny mieć zapewnione warunki mieszkaniowe jak reszta społeczeństwa. Z tego właśnie względu jeszcze w minionym roku przy ulicy Wilsona ruszyła budowa grupowego domu rodzinnego, w którym będzie 9 pokoi wraz z sanitariatami, kotłownia, kuchnia, pralnia i salon. To pierwszy tego typu dom na Podkarpaciu. Mieszkańcy domu będą brali udział w warsztatach terapii zajęciowej, wspólnie przygotowywali posiłki, dbali o porządek i spędzali czas według własnego uznania.

PRZEWORSK

Prace Pawła Kordaczki...
* W Miejskim Ośrodku Kultury im. Oskara Kolberga w niedzielę otwarto wystawę rysunku, malarstwa i rzeźby Pawła Kordaczki. - "Sacrum w sztuce". Oprawę muzyczną wernisażu stworzyli uczniowie Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia. Wystawa będzie czynna do końca kwietnia br.

REGION

* Kilkadziesiąt razy dziennie strażacy wyjeżdżają do płonących pól, pastwisk i nieużytków. Gospodarze bezkarnie podpalają trawę, bo chcą uporządkować teren. Straż nie może obciążyć ich kosztami akcji, gdyż trudno złapać podpalacza na gorącym uczynku. Od soboty wozy strażackie wyjeżdżały do takich pożarów prawie 130 razy. Najwięcej zgłoszeń jest popołudniami i wieczorami. - Wóz w każdej chwili może być potrzebny do gaszenia np. pożaru budynku mieszkalnego, wyjazdy do palących się traw mogą opóźnić nasze działania - mówi Mariusz Wójcicki, rzecznik Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie.
Większość pożarów jest wynikiem świadomego działania. Ludzie podpalają pastwiska i nieużytki, chcąc w ten sposób zrobić na nich porządek. Sprawcy pozostają przeważnie bezkarni, gdyż rzadko udaje się podpalacza złapać na gorącym uczynku. Nie odstrasza także kara - maksymalnie 500 zł.
- Ludzie nie zdają sobie sprawy z zagrożenia, jakie powodują - mówi podinsp. Wiesław Dybaś, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Rzeszowie. - Gdy płoną nieużytki, bardzo często ogień dosięga gospodarstw, młodego lasu. Wystarczy, że zmieni się kierunek wiatru. Płonące trawy powodują powstawanie kłębów gęstego dymu, który utrudnia ruch na drodze i może być przyczyną wypadków. Dym zagraża również zdrowiu osób, które znajdują się w jego zasięgu. Żywioł niszczy wszystko, co żyje w trawie. Strażacy szacują, że akcja gaszenia pożaru 25 ha pola, w którym bierze udział np. 6 jednostek państwowej i ochotniczej straży pożarnej oraz 30 strażaków, to koszt rzędu kilku tysięcy złotych. Podpalacza można ukarać mandatem (do 500 zł), jeżeli skutki pożaru nie są duże. W dymie mogą znajdować się substancje toksyczne, bo bardzo często oprócz roślin, wyrzuca się tam śmieci, a do jego wzniecenia używa się benzyny - ostrzega Janusz Kaliszczak, lekarz medycyny - To grozi zaczadzeniem. Spotkałem się z przypadkami, kiedy do szpitala trafiali poparzeni mężczyźni, którzy nie zdążyli uciec przed ogniem. Ci, którzy podpalają twierdzą, że na pogorzelisku rośliny szybciej rosną. Ale w takiej ziemi przetrwają jeden lub dwa najsilniejsze gatunki, a najczęściej są to chwasty - ostrzegają przyrodnicy. Ogień burzy równowagę biologiczną ekosystemu, zabija mikroflorę gleby i hamuje procesy glebotwórcze. W płomieniach giną żywe organizmy. Nie tylko grzyby, bakterie i rośliny, ale wszystko co się rusza - owady, płazy, gady, ptaki i zwierzęta. Nie zawsze zdążą uciec przed ogniem.

* Od właścicieli barów, którzy mają w swoich lokalach włączone radio, żąda się opłat za publiczne odtwarzanie utworów muzycznych, mimo że tantiemy takie płacą już stacje radiowe. - Ciekawe, czy urzędnicy zażądają opłat od kataryniarzy - zastanawiają się restauratorzy. Kilka dni temu w lokalach pojawili się kontrolerzy.
- To kolejny głupi podatek, kilka razy płaci się za to samo - żalą się restauratorzy, którzy wolą zachować anonimowość. Dlaczego? - Wystarczy raz się wychylić, a później w lokalu pojawiają się kolejne kontrole - tłumaczą. Damian Popielarz z warszawskiej centrali Związku Autorów i Kompozytorów Scenicznych mówi, że w barach być może pojawili się nie ich kontrolerzy, ale pracownicy Stoartu - organizacji, która również zajmuje się prawami autorskimi. Przekonuje jednak, że w pobieraniu takich opłat nie ma nic nadzwyczajnego. - To prawda, że stacje radiowe płacą tantiemy, ale zgodnie z ustawą o prawie autorskim, muszą też płacić właściciele lokali, bo muzykę odtwarzają u siebie publicznie - mówi Popielarz. Co to oznacza? Jeżeli utwór muzyczny jest jednocześnie słyszany w tysiącach barów w całej Polsce, tantiemy za niego - oprócz stacji radiowej - muszą zapłacić wszyscy właściciele tych barów.
- Taka opłata zależy jednak od tego, jak duży jest bar, gdzie jest położony i w jakim mieście funkcjonuje - mówi Popielarz. Ocenia, że właściciel średniej wielkości lokalu w Rzeszowie powinien płacić - mniej więcej - 60-80 zł miesięcznie. Wysokość opłaty można jednak negocjować. Na pytanie, co grozi za odmowę płacenia tantiem, Popielarz odpowiada: - Możemy pójść nawet do sądu, ale to ostateczność.
- A co, jeśli oświadczymy kontrolerom, że radio w barze gra tylko dla obsługi? - pytają restauratorzy.

* Krzysztof Martens ponownie został szefem regionalnego SLD, ale na wyborczym zjeździe jego kandydaturę skreśliło prawie 40 proc. delegatów. Przewodniczący przyznał, że "dziesiątki, setki i tysiące" działaczy związanych z lewicą oczekuje, że partia pomoże im znaleźć pracę. Przed wczorajszym zjazdem pozycja Martensa nie była mocna. Istniała możliwość, że zostanie "po cichu" skreślony. Jako jedyny kandydat na przewodniczącego starał się odeprzeć zarzuty pod swoim adresem, które pojawiły się przed zjazdem. Mówił, że SLD ma w regionie 7 tys. członków i nie da się zachować osobistych kontaktów ze wszystkimi. Mówił też o polityce kadrowej. - 99 proc. pretensji jest kierowane do mnie, a jedynym ciałem, które może kogoś rekomendować na stanowisko jest zarząd wojewódzki SLD. Według niego, w regionalnym Sojuszu nie ma "głodu wysokich stanowisk", ale jest głód jakiegokolwiek zatrudnienia. - Te sprawy mogę tylko kierować do rekomendowanych przez nas ludzi w instytucjach, żeby w miarę potrzeb i kwalifikacji podejmowali takie działania. W głosowaniu, na 180 delegatów, Martens musiał dostać co najmniej 91 głosy. Poparło go 105 osób. - Muszę się zastanowić jak do tego doszło - skomentował wyniki wygrany. W dyskusji działacze zarzucali, że SLD nie realizuje obietnic wyborczych, i że mętna jest tożsamość ideowa partii.

* Zamknięto większość przejść granicznych ze Słowacją. Jednostek wojskowych pilnują uzbrojone patrole żandarmerii wojskowej. Bezpłatne numery telefoniczne, pod którymi można zgłosić oznaki działań terrorystów. Na odcinku granicy strzeżonej przez Bieszczadzkie Oddział Straży Granicznej jest pięć turystycznych przejść granicznych: Ożenna - Niżna Polianka, Czeremcha - Certizne, Radoszyce - Palota, Balnica - Osadne oraz Roztoki Górne - Ruskie Sedło. Od piątku wszystkie zostały zamknięte przez MSWiA w celu zapewnienia szczelności granic. Ma to związek z wojną w Iraku. Z Polski do Słowacji dostać się można tylko przez przejście w Barwinku. Od chwili wybuchu wojny więcej pracy ma Żandarmeria Wojskowa. Jej żołnierze patrolują teren wokół jednostek wojskowych. Ukraińscy pogranicznicy uważają, że konflikt w Iraku spowoduje falę uchodźców, którzy zechcą przedostać się na Zachód. Tak samo uważali uczestnicy czwartkowej konferencji we Lwowie "Ukraina w NATO". Na razie na granicy polsko-ukraińskiej jest spokój: rutynowe kontrole odbywają się jak dotychczas, nie zwiększono obsady przejść, ani nie wydłużył się czas odpraw.

* 0d 30 marca 2003 będzie obowiązywał w Polsce czas letni (wschodnioeuropejski). Tego dnia wskazówki zegarów przesuniemy z godziny 2 na 3, która będzie godziną początkową czasu letniego (wschodnioeuropejskiego). Będzie on obowiązywać do 26 października 2003 r., kiedy powrócimy do czasu zimowego, czyli środkowoeuropejskiego. Przejście z czasu zimowego na letni pozwoli na "przedłużenie" zegarowego dnia o godzinę. Ma to duże znaczenie dla gospodarki ze względu na zmniejszenie zapotrzebowania na energię elektryczną oraz dla rekreacji. Zmiana czasu w Polsce dokonywana w ostatnią niedzielę marca i ostatnią niedzielę października powiązana jest z wprowadzaniem czasu letniego w krajach UE. Kraje europejskie położone są w kilku strefach czasowych - nie ma więc wspólnej unijnej godziny. Praktycznie cała Europa posługuje się "podwójnym" czasem. Po za Europą stosuje się go m.in. w USA, Kanadzie, Meksyku, Australii, Nowej Zelandii. Pomysł sezonowych zmian czasu narodził się w początkach XX wieku w Wielkiej Brytanii. Jako pierwsi czas letni, zwany czasem wojennym, wprowadzili Niemcy - a po nich inne państwa walczące w I wojnie światowej. Do nich musiały dopasować się państwa neutralne, m.in. Szwajcaria i Holandia. W czasie I wojny światowej niemieckie władze okupacyjne wprowadziły czas letni na ziemiach polskich dla "zaoszczędzenia elektryczności, gazu, nafty i świec" - jak głosił oficjalny komunikat. Podobnie było w latach II wojny światowej. Zmiany czasu w Europie wprowadzano początkowo z przyczyn ekonomicznych: w warunkach wojennych, w okresach trudności gospodarczych - jak Wielki Kryzys 1928-1934, powojenna odbudowa czy kryzys energetyczny lat siedemdziesiątych. W późniejszym okresie zaczęto dostrzegać również korzyści tych zmian dla rekreacji.

Obudziły się niedźwiedzie
* W Bieszczadach, po ponad czterech miesiącach zimowego snu, obudziły się niedźwiedzie - poinformował zastępca nadleśniczego w Lutowiskach Tadeusz Zając. Pierwsze ślady niedźwiedzia zauważyłem w poniedziałek w Tworylnym. Należały do dorosłego osobnika. W tym roku misie spały wyjątkowo długo, bo ponad cztery miesiące - powiedział Zając. Dodał, że po raz pierwszy od wielu lat nie skorzystały ze styczniowej odwilży, żeby wyjść z gawr. Przyczyną takiego zachowania drapieżników była wyjątkowo śnieżna i mroźna zima. Zresztą w Tworylnym, gdzie natrafiłem na ślady, nadal leży około 60 cm śniegu - podkreślił zastępca nadleśniczego. W ubiegłym roku bieszczadzkie niedźwiedzie opuściły gawry na początku lutego, a rok wcześniej nie spały na początku stycznia. W Bieszczadach bytuje ok. 90 niedźwiedzi brunatnych. Są wszystkożerne, przez cały rok gromadzą zapasy energetyczne na zimę. Ważą ok. 300 kg, żyją do 50 lat. Należą do najbardziej niebezpiecznych drapieżników w Europie.

KRONIKA POLICYJNA

Fabryczka broni i amunicji
* Podkarpacka policja odkryła "fabryczkę" broni i amunicji. Zatrzymano trzech mężczyzn, którzy prawdopodobnie zajmowali się kłusownictwem. Mężczyźni wpadli przypadkowo - zatrzymał ich patrol "drogówki", gdy pijani jechali małym fiatem. 42-letni kierowca nie miał prawa jazdy. W samochodzie policjanci znaleźli dwie strzelby domowej roboty. W mieszkaniach zatrzymanych znaleziono duże ilości gotowej już amunicji, a ponadto cały warsztat do jej produkcji - powiedział komendant powiatowy policji w Lubaczowie Janusz Górski. Policjanci odkryli też elementy do produkcji broni oraz zwierzęce trofea, m.in. jelenie poroża i szable dzików. Mężczyźni - 42-letni i dwaj 22-letni - pochodzą z Załuża na Podkarpaciu. Wszyscy trzej trafili do policyjnej izby zatrzymań.

* Jarosławscy policjanci w bezpośrednim pościgu ujęli sprawców włamania i odzyskali łupy: paczkę papierosów, pluszową maskotkę i paczkę gumy do żucia. Do włamania doszło na osiedlu Jagiellonów 19 marca o g. 22.50. Trzej sprawcy wybili szybę w kiosku i skradli wyżej wymienione przedmioty. W chwilę po tym zostali zatrzymani przez patrol policji. Okazało się, że czynu dokonali: 12-letni Kamil, 11-letni Jakub i 10-letni Mateusz.

* W niedzielę powiadomiono policje w Jarosławiu, że złodzieje weszli przez okno do piwnicy jednego z domów, stamtąd przedostali się do mieszkania i skradli pieniądze, złoty łańcuszek i odzież. Właściciel ocenił straty na 18 tys. zł.

* W nocy z 23 na 24 bm. złodziej, wykorzystując sen domowników i nie zamknięte drzwi w domku jednorodzinnym w Przemyślu, wszedł do mieszkania i wyniósł telewizor, wyceniony przez właścicieli na 800 zł. Złodziejaszka poszukują policjanci.

* Ujęliśmy 35-letniego Artura S.., podejrzanego o to, że będąc ochroniarzem w Domu handlowym "Szpak" okradał ten sklep - poinformował oficer prasowy policji, podinsp. Franciszek Tociuch. Od stycznia br. właściciele stoisk wiedzieli, że dzieją się tam dziwne rzeczy. Kiedy wieczorem podsumowywali utarg i ilość sprzedanej odzieży, którą handlowali, wszystko się zgadzało. Ale kiedy rano ekspedientki przychodziły do pracy, okazywało się, ze na stoiskach brakuje koszul, swetrów, spodni i kurtek. Właściciel jednego ze stoisk postanowił sprawdzić, kto kradnie i zamontował ukrytą kamerę, która zarejestrowała poczynania Artura S., który miał obowiązek zamknięcia sklepu, ale zanim to zrobił, wcześniej okradał stoiska, interesując się głównie odzieżą.

Reklama