Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 15.03-21.03.2003 r.

PRZEMYŚL

Ponad 13. tysięcy bezrobotnych
* W mieście i powiecie ponad 13 tysięcy osób jest bez pracy. Stopa bezrobocia wynosi 19,4 proc. Oznacza to, że co piąty zdolny do pracy mieszkaniec nie ma zatrudnienia. Na wsi stopa bezrobocia jest też wysoka (17,6) i przekracza średnią krajową (17,3). - Na koniec lutego mieliśmy zarejestrowanych 13 066 bezrobotnych - informuje Iwona Kurcz- Krawiec, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Przemyślu. - O 119 więcej, niż w poprzednim miesiącu, a w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku, aż o 551. W Przemyślu przybyło 56 bezrobotnych i jest ich teraz 6 288, w powiecie - 63 i ogólny stan wynosi 6 778.
W ubiegłym miesiącu w PUP-ie zarejestrowało się 553 bezrobotnych. W tym czasie z ewidencji wykreślono 434 osoby, o 143 mniej, niż w poprzednim miesiącu, ale tylko niecałą połowę (233) z nich ze względu na podjęcie pracy. Natomiast 133 bezrobotnych nie potwierdziło gotowości przystąpienia do niej, a 5 dobrowolnie zrezygnowało z tego statusu..
- Znalezienie pracy graniczy z cudem - zwierza się absolwent wyższej uczelni. - Co z tego, że znam dwa obce języki, umiem posługiwać się komputerem, ma wiedzę, kiedy nie mogę tego spożytkować? Czasem złapię dorywczą pracę na dwa, trzy tygodnie, ale to nie satysfakcjonuje. Nadzieja w tym, że rynek pracy zmieni się na korzyść po wejściu Polski do Unii. W lutym w PUP-ie zarejestrowało się 96 absolwentów szkół ponadpodstawowych, w tym 68 po raz pierwszy. W tym samym miesiącu status absolwenta - ważny rok, utraciło 78 młodych ludzi, z których 33 podjęło pracę, a 16 skierowano na straż. W sumie zarejestrowanych jest 688 absolwentów. Na wsi mieszka ich 376, czyli 54,6 proc. tej populacji. Wciąż najtrudniej znaleźć zatrudnienie młodym ludziom ze świadectwem ukończenia szkół policealnych i średnich zawodowych (247), ale na drugie miejsce wysunęli się już absolwenci szkół wyższych (172), na trzecim są osoby po szkołach zasadniczych (163), na czwartym LO (106). Spośród bezrobotnych tylko 2 266 osób (17,3 proc.) ma prawo do zasiłku. Wśród uprzednio pracujących liczną grupę (1 282) tworzą ci, którzy stracili zatrudnienie z przyczyn zakładu. Bezrobotni, pozostający bez pracy ponad rok od rejestracji, stanowią 55,7 proc. Luty był miesiącem trudnym pod względem ofert - do PUP wpłynęło ich zaledwie 109 (o 6 więcej, jak w styczniu). Jak można obdzielić nimi bezrobotnych, skoro na jedną przypadało ich 120? Większość liczy, że trudną sytuację na rynku pracy rozładuje wiosna. Rozpoczną się prace polowe, w budownictwie, remonty dróg. Może państwo znajdzie więcej pieniądzy na roboty interwencyjne? Nie brakuje jednak i sceptyków. Ich zdaniem, tylko inwestycje mogą złagodzić bezrobocie. Ale nie zanosi się na nie w najbliższych miesiącach w Przemyślu i okolicy.

To tylko plotki...
* Wbrew pogłoskom, 114. Szpital Wojskowy pozostaje w dotychczasowym kształcie. Jedynie lekarze-oficerowie zegnają się z mundurami. Zdjęcie mundurów znaczy tylko tyle, że lekarze przestają być żołnierzami służby czynnej i zostają zwolnieni do cywila - wyjaśnił na konferencji prasowej płk lek. med. Gerard Chojnacki z Zarządu Wojskowej Służby Zdrowia w Sztabie generalnym WP.
- Ucywilnienie w żadnym wypadku nie oznacza, że szpital przestaje być wojskowy. Nadal jego organem założycielskim pozostaje minister obrony narodowej. Stanowczo stwierdzam, że szpital nie jest likwidowany.
- Trochę żal munduru, ale to sprawa sentymentu - przyznał płk lek. med. Andrzej Chojak, zastępca komendanta 114. Szpitala. - I to jest jedyna zmiana, bo wszyscy zwalniani do cywila lekarze są zatrudnieni na tych samych stanowiskach. Szpital wojskowy pracuje zarówno na rzecz pacjentów, jak i na potrzeby sił zbrojnych. 114. SW (285 łóżek), jedyny miedzy Krakowem, a Lublinem szpital wojskowy, od lat cieszy się dobrą renomą. W ub. roku przyjął 10 tys. pacjentów ze służb mundurowych i cywilnych. Jako pierwszy i nadal jedyny wojskowy zakład leczniczy w kraju po raz drugi otrzymał certyfikat akredytacyjny (rodzaj znaku jakości). To daje pacjentom gwarancję wysokiego poziomu opieki medycznej i życzliwej atmosfery.

Pięć pozytywnych informacji
* Kilkustronicowy raport otwarcia to dokument opisujący stan, w jakim urzędujący prezydent przejął miasto od poprzedników. Informacji pozytywnych jest w nim pięć: dobra działalność TBS, symptomy niewielkiej poprawy poczucia bezpieczeństwa mieszkańców, wysoki standard obsługi wodociągowej i w sumie udana przebudowa Kamiennego Mostu, Rynku i placu Dominikańskiego. Pozostałe informacje są złe, bardzo złe, albo tragiczne. Już we wstępie autor raportu zaznacza, że jego poprzednicy zarządzali miastem bez przemyślanej strategii i dynamiki, co w rezultacie dało niewydolność ekonomiczną samorządu i lokalnej społeczności. Rozdział o sytuacji demograficznej można streścić jednym zdaniem: jest niż i będzie się pogłębiał, a na dodatek więcej ludzi z miasta wyjeżdża niż przyjeżdża. Rozdział o bezrobociu jest równie pesymistyczny: ciągle rośnie, szczególnie wśród ludzi młodych, kobiet i osób słabo wykształconych. Główne powody to: likwidacja wielu instytucji w związku z utratą statusu miasta wojewódzkiego i wyhamowanie współpracy przygranicznej. Jedynie bezpieczeństwo publiczne, choć niezadowalające, wykazuje symptomy poprawy. Lekko rośnie też wykrywalność przestępstw i wykroczeń. Dział "opieka społeczna" to same negatywy: coraz więcej osób w kolejce po zasiłki, a zasiłki coraz niższe. "Gospodarka finansowa" - też źle: tegoroczny deficyt jest o 1,4 mln większy od ubiegłorocznego, inwestycje wykonane tylko w 40 proc. w stosunku do planu, prócz tego inwestycje ciągnące się dekadami (30 lat - zakład uzdatniania wody) i pozbawione racjonalnego uzasadnienia (niecały milion na wysypisko w Młynach i rezygnacja ze zwrotu nakładów). Punkt "dziedzictwo kulturowe" zawiera ocenę programu rewitalizacji starówki. Za udane autor uznał: remont Mostu Kamiennego, Rynku i placu Dominikańskiego, za chybione - modernizację tzw. schodów rycerskich. Brak pomysłu na remonty zabytkowych kamienic to kolejne zaniechanie poprzednich ekip rządzących. Na tle wymienionych działów, edukacja rysuje się dość optymistycznie: placówek edukacyjnych jest dużo, dzięki czemu miasto można określić "znaczącym ośrodkiem w regionie". Problemy to remonty i niezałatwione roszczenia finansowe nauczycieli. Dział "kultura, turystyka i promocja" jest omówiony najobszerniej. Stwierdza się w nim m.in., że rozwój obsługi turystycznej nie nastąpił, a działalność promocyjna i marketingowa była mało efektywna. Z mieszkaniami jest tak samo źle jak było, z wyjątkiem dość dobrze prosperującego TBS. Zastana infrastruktura techniczna miasta to za wąskie i za mało wytrzymałe ulice, zbyt mała liczba parkingów i brak ścieżek rowerowych, dość dobre wodociągi, średnia kanalizacja i brak własnego składowiska odpadów. Na koniec - kwestia urzędu miasta. Choć koszty jego utrzymania w ostatnich latach rosły, niezmiennie ma opinię nieprzyjaznego interesantom.

* Taksówkarze chcą, by władze miasta zezwoliły im na wjazd na ul. Kazimierza Wielkiego, Franciszkańską i Serbańską, które są wyłączone z ruchu. Mogą tam wjeżdżać jedynie samochody służb komunalnych, policji, straży miejskiej i pożarnej. Centrum Przemyśla to rejon, który w związku z wymianą nawierzchni ulic i chodników jest stopniowo wyłączany z ruchu. Niestety, takie rozwiązanie spotyka się z krytyką zmotoryzowanych, szczególnie taksówkarzy. Właśnie oni narzekają, że niemal każdorazowo, kiedy wjeżdżają po klienta na jedną z ulic objętych zakazem, narażają się na konsekwencje ze strony służb porządkowych. Czasami kończy się na upomnieniach, ale niejednokrotnie kierowcy taxi dostają też mandaty.
- Kilkakrotnie zwracaliśmy się o zmianę istniejącego stanu rzeczy jeszcze do poprzednich władz miasta, bezskutecznie - mówi jeden z szefów korporacji taksówkarzy. Dodał, że podobne problemy występowały także gdzie indziej w Polsce, ale tam udało się je rozwiązać z korzyścią dla wszystkich stron.
- Rozumiem rację taksówkarzy, ale nie tylko oni chcieliby wjeżdżać do strefy objętej zakazem - stwierdza Ryszard Lewandowski, wiceprezydent Przemyśla. - Z podobnymi sprawami zwracały się do nas osoby prowadzące tam działalność gospodarczą, ale i one nie mogą oczekiwać na uprzywilejowanie. Kiedy wyrazimy zgodę jednym, inni będą domagać się tego samego.

* W porównaniu z poprzednimi latami, tegoroczna debata budżetowa przemyskich radnych była wyjątkowo spokojna, rzeczowa i krótka. Budżet uchwalono w trzy godziny i to w wersji proponowanej przez prezydenta. Propozycje zmian zgłaszali tylko radni SLD, ale nie powodowały one awantur, a jedynie drobne utarczki słowne. Prym wśród krytykujących wiódł szef klubu radnych SLD Kazimierz Nycz, proponując m.in. odjęcie straży miejskiej kwoty 800 tys. i przeznaczenie, przynamniej części, na niedoinwestowaną opiekę społeczną i świadczenia dla nauczycieli: - Nie oznacza to zwalniania strażników, a jedynie racjonalniejsze gospodarowanie środkami - dodał. Prezydent Choma bronił kwoty przeznaczonej na straż, przyznając jednocześnie, że trzy ostatnie kontrole wykazały nieprawidłowości w jej funkcjonowaniu: - Ale tym zajmiemy się po opracowaniu i analizie wniosków pokontrolnych - tłumaczył. Trochę goręcej zrobiło się, kiedy Kazimierz Nycz nazwał budżet mało realnym, a nawet futurystycznym. Robert Choma nie zgodził się na tak negatywną ocenę. Przyznał jedynie, że projekt jest adekwatny do kiepskiej sytuacji miasta, co wcale nie oznacza, że nie da się go zrealizować. Większość radnych, czy to z prawa czy z lewa, nie była budżetem zachwycona. Klub SLD ogłosił, że bez poprawek uchwały nie poprze, pozostali - że poprą, choć jest to jedynie budżet przetrwania, a nie marzeń. Tak też głosowano: wśród 14 za byli wszyscy oprócz SLD. Przyjęta uchwała budżetowa zakłada dochody w wysokości 148,1 mln, wydatki - 156,8 mln i deficyt - 8,6 mln. Po stronie dochodów 26,7 mln stanowią dotacje celowe, 68,5 - subwencje (razem około 65 procent dochodów), a łączne dochody własne (podatki, opłaty i inne) - 52,8 mln (czyli około 35 procent całości). Jeśli wybrać z budżetu pozycje inwestycyjne, to ogólna kwota wyniesie 17,9 mln (czyli około 11,5 procent zaplanowanych wydatków). Źródłem finansowania deficytu ma być kredyt, pożyczka i przychody z prywatyzacji.

Pomóżmy Emmanuelowi...
* Stowarzyszenie Charytatywno-Opiekuńcze "Emmanuel" w Przemyślu może w każdej chwili odebrać w Niemczech dziesięć nowoczesnych i w pełni zautomatyzowanych łóżek, które otrzymaliby następnie nieodpłatnie ciężko i obłożnie chorzy mieszkańcy Podkarpacia. Niestety, w kasie stowarzyszenia nie ma pieniędzy na sfinansowanie kosztów transportu łóżek z Bawarii do Przemyśla. Jeżeli szybko nie znajdzie się sponsor transportu, to łóżka trafią do innego regionu. W ubiegłym roku "Emmanuelowi" udało się sprowadzić z Niemiec 13 nowoczesnych łóżek sterowanych za pomocą pilota.
- Otrzymałem sygnał z Niemiec, że możemy odebrać kolejnych dziesięć łóżek i musimy to zrobić szybko, gdyż są na nie również inni chętni - mówi Ryszard Puchyr, prezes stowarzyszenia "Emmanuel". - Brakuje nam jednak pieniędzy na paliwo potrzebne do pokonania ponad 2 tysięcy kilometrów. Zwracam się więc z apelem do wszystkich osób, firm i instytucji, które mogłyby nam pomóc, o sfinansowanie kosztów transportu łóżek. Czeka na nie ponad sto ciężko chorych osób z całego Podkarpacia, które spędzają całe swoje życie w domach na starych wersalkach i łóżkach. Spróbujmy przynajmniej w ten sposób ulżyć ich cierpieniom. Każdy, kto chciałby przyłączyć się do akcji, może skontaktować się ze Stowarzyszeniem Charytatywno-Opiekuńczym "Emmanuel" mającym swoją siedzibę przy ulicy Dworskiego 20 w Przemyślu, tel. (0-prefiks-16) 678-28-11 lub wpłacić dowolną kwotę na konto stowarzyszenia: Kredyt Bank SA O/Przemyśl 15001634-121630025026.

* Funkcjonariusze z Sekcji Kryminalnej Komendy Miejskiej Policji zlikwidowali "dziuplę", w której przerabiano kradzione samochody. W przestępczym fachu specjalizował się ojciec z synem. Sprawa ma charakter rozwojowy. Nie można wykluczyć kolejnych zatrzymań. Podczas rewizji przeprowadzonej w pomieszczeniach gospodarczych należących do podejrzanych, policjanci zabezpieczyli różnego rodzaju części i akcesoria samochodowe oraz jeden pojazd pochodzący z kradzieży. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że kradzione auta były legalizowane poprzez umieszczanie w nich numerów nadwozi pochodzących z rozbitych samochodów, które przemyślanie kupowali za niewielkie sumy. Po przeróbkach w warsztacie pojazdy trafiały wprost na giełdę, gdzie prawdopodobnie były kupowane przez nieświadomych niczego klientów, skuszonych atrakcyjną ceną. W ten właśnie sposób ojciec z synem sprzedali co najmniej kilka pojazdów skradzionych, nie tylko w Przemyślu, ale też w Sanoku. - Przypuszczamy, że podejrzani nie działali sami. Ustalamy ich powiązania z innymi osobami zamieszanymi w proceder - powiedział funkcjonariusz operacyjny z przemyskiej Komendy Miejskiej Policji. Zlikwidowanie ,,dziupli" to nie jedyny, odnotowany właśnie sukces stróżów prawa. Pod koniec ubiegłego tygodnia policjanci zatrzymali dwóch 21-latków specjalizujących się we włamaniach do aut, z których zabierali radioodtwarzacze. Do forsowania zamków służą im odpowiednio zakrzywione ostrza scyzoryków. O dalszych losach młodych przestępców zadecyduje prokurator.

Kłopotliwe piwnice
* Na jednej z ostatnich sesji Kazimierz Nycz, szef opozycji, pół żartem, pół serio zapytał prezydenta, czy nie obawia się, że któregoś dnia jego gabinet, fotel i on sam znajdzie się kilka kondygnacji niżej. Prezydent odparł, prawdopodobnie również żartem, że ma tego świadomość, ale że wszystko to przez zbyt szybkie odkopywanie zabytkowych magistrackich podziemi. Tymczasem sprawa wcale nie jest śmieszna. Wprawdzie prawdopodobieństwo, że wszystko runie nagle i niespodziewanie, jest nieduże, jednak istnieje. Przyczyną takiego zagrożenia są wody, drążące podziemia starówki. Istnienie wodnych korytarzyków rzeczywiście odkryto w trakcie prac porządkowych w magistrackich piwnicach. W przyszłości ma tam być podziemna trasa turystyczna. Zdaniem Jerzego Krużela, który, będąc wiceprezydentem miasta w poprzedniej kadencji, mocno zaangażował się w ideę udostępnienia zabytkowych piwnic, źródła pochodzenia wód mogą być dwa: pierwsze - woda z ciągle psującej się starej kanalizacji, druga - z naturalnych cieków wodnych. Ponieważ budynek magistratu nie ma typowych fundamentów, lecz stoi na dziesięciometrowych piwnicach, jakiekolwiek dziury wydrążone przez wodę w obrębie piwnic mogą sprawić, że zacznie się on osuwać: - Słyszałem nawet, że pod starówką płynie rzeka! Jeśli się tego nie zbada i nie zabezpieczy, nigdy nie będziemy wiedzieli, czy nasze zabytki są bezpieczne.

* Starostwo chcąc złagodzić zadłużenie likwidowanego SP ZOZ, sprzedaje jego nieruchomości. Został już sprzedany budynek byłej przychodni przy ul. 3 Maja. pozostała jeszcze do sprzedaży nieruchomość przy ul. Grotgera - oficyna, działka i dwupiętrowy budynek, w którym mieści się osiem lokali. Przetarg odbędzie się w maju. Przygotowany jest drugi na zbycie nieruchomości (parcela, budynek) przy ul. Słowackiego 68 b, gdzie znajdowała się siedziba likwidatora SP ZOZ. Ponadto starostwo przymierza się do sprzedaży lokalu służby zdrowia w Żurawicy. Trwa zbywanie lokali mieszkalnych w ośrodkach zdrowia w gminach: Stubno i Dubiecko oraz garaży.

* Handlowcy zrzeszeni w Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej żądają od Rady Miejskiej oficjalnego stanowiska w sprawie przywrócenia możliwości handlu na "zielonym rynku" w niedzielę i święta. Obecnie jest tak, że niby można sprzedawać na targowisku, ale lepiej głośno o tym nie mówić, bo jest to "niezręczny temat". Kupcy z Krakowskiej Kongregacji zwrócili się do Przewodniczącego Rady Miasta Stanisława Radyka i do prezydenta Przemyśla Roberta Chomy w sprawie "podjęcia inicjatywy, a w jej rezultacie o wprowadzenie pod obrady Rady Miasta projektu uchwały zmierzającej do przywrócenia możliwości handlu na "Zielonym Rynku" w niedziele i święta".
- Uważamy, iż podobnie jak to było przy wprowadzaniu takiego zakazu przed kilkoma laty, w trosce o swój autorytet, głos w sprawie powinna zabrać Rada i podjąć stosowną uchwałę anulującą tak kontrowersyjną i, jak pokazało życie, szkodliwą pod wieloma względami decyzję sprzed lat - powiedział Zbigniew Kurzywilk prezes Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej oddz. terenowy w Przemyślu. Dodaje, że zakaz handlu w niedzielę i święta sprawił, że miasto przygraniczne, jakim jest Przemyśl, było omijane przez wielotysięczne tłumy przyjezdnych zza wschodniej granicy, którzy przenosili się tam, gdzie bez żadnych ograniczeń kwitł handel bazarowy i targowiskowy. Na rezultaty, według prezesa, nie trzeba było długo czekać - w coraz większym stopniu spadały obroty w handlu i gastronomii, opustoszały hotele, dotkliwe skutki zaczęły odczuwać pozostałe placówki handlowo-usługowe, utrzymujące się w dużym stopniu ze świadczenia usług zarówno przyjezdnym turystom, jak i licznym mieszkańcom miasta.
- Kiedy można było handlować w niedzielę i święta, każdy mógł zaobserwować, jak ludzie tłumnie i niejednokrotnie całymi rodzinami odwiedzali bazary i targowiska, aby zakupić na nich potrzebne im i tanie artykuły przemysłowe, tańszą niż w marketach żywność oraz świeże owoce i warzywa - twierdzą kupcy z Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej -Odzziału w Przemyślu. Wyliczyli oni także, że zakaz sprzed lat sprawił, iż w sumie około 2 tys. podmiotów gospodarczych, handlujących na bazarach oraz "zielonym rynku", nie z własnej woli pozbawionych było możliwości pracy przez kilkadziesiąt dni w roku, a wskutek pogłębiającego się spadku obrotów, zmuszonych zostało do ograniczenia swojej działalności, zwolnienia zatrudnionych pracowników, a często też do ograniczenia lub całkowitej likwidacji działalności gospodarczej. Kupcy, domagając się oficjalnego zniesienia zakazu handlu w niedzielę i święta wyliczają także, że ten zakaz wpłynął także na gorszy stan miejskiego budżetu, który stracił wpływy z opłat targowych.
- W ubiegłym roku pod naciskiem handlowców z "zielonego rynku", w letnim "wysypie owoców", administrator targowiska zdecydował się w końcu na "eksperyment" i już ... po kilku tygodniach od złożenia wniosku uruchomił "zieleniak" także w niedziele, kiedy notabene było już praktycznie po wspomnianych truskawkach - opowiadają kupcy z kongregacji. - W końcu doszło do tego, że już po kilku próbach "zielony rynek" w niedziele był znów zamknięty.

Bezobotnego piłkarza przyjmę...
* Do Powiatowego Urzędu pracy wpłynęła nietypowa oferta od Miejskiego Klubu Sportowego polonia Przemyśl. Klub poszukuje "sportowca zawodowego" konkretnie piłkarza, który - zgodnie z tekstem oferty - musi wykazać się dobrym wyszkoleniem technicznym, być szybki i zdrowy oraz mieć... 176 centymetrów wzrostu. Jak dowiedzieliśmy się, tez precyzyjnie określony wzrost wynika z tego, ze klub ma już takiego piłkarza. Jest nim Ukrainiec Piotr Hałubko, który kiedyś grał w Stalowej Woli, po czym wrócił do ojczyzny i występował w drużynie ze Stryja, by znowu przyjechać do Polski i spróbować szczęścia w barwach przemyskiej Polonii. Ukraiński piłkarz liczy właśnie 176 cm wzrostu i Polonia Przemyśl, składając taką właśnie ofertę pracy, niewątpliwie liczyła na to, że dzięki takiemu zapisowi nie znajdzie się żaden kontrkandydat. Zgodnie z polskimi przepisami, chcąc zatrudnić cudzoziemca, należy zgłosić taką ofertę w biurze pracy, które potwierdzi, że w rejestrze osób bezrobotnych nie ma Polaka mogącego objąć dane stanowisko. Do tej pory najczęściej dotyczyło to nauczycieli języków obcych. Po raz pierwszy, prawdopodobnie w skali kraju, chodzi o piłkarza nożnego.

JAROSŁAW

* Trwają prace przy budowie krytej pływalni przy ulicy Sikorskiego 5. Jeszcze w tym roku będzie można w nim pływać, zażywając biczy wodnych. Oprócz basenu sportowego o wymiarach 25x12,5 m. na terenie krytej pływalni będzie basen szkoleniowo-rekreacyjny o zróżnicowanych kształtach i powierzchni blisko 160 m. kw. Właśnie w nim znajdą się bicze wodne, gejzery i grzybek wodny. W hali basenowej zaplanowano lądowisko z 80 metrową zjeżdżalnią oraz dwie wanny do hydromasażu. Uzupełnieniem wspomnianych atrakcji będzie siłownia, solarium, sala wykładowa na 150 miejsc, bar i zaplecze szatniowo-sanitarne. Projektanci przewidzieli również boisko do gier zespołowych, które w zimie zostanie zmienione w sztuczne lodowisko z możliwością użytkowania przy temperaturze do plus 10 stop. C. Inwestycja finansowana jest z budżetu miasta oraz z dotacji Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu, Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Państwowego Funduszu Rehabilitacyjnego Osób Niepełnosprawnych.

Obwodnica za osiem lat
* Prace przy obwodnicy powinny się rozpocząć w 2007 r., zakończyć w 2011 r. Takie terminy przekazał poseł Elżbiecie Łukacijewskiej dyrektor Dróg Krajowych i Autostrad Tadeusz Suwara. W piśmie stwierdził, że ze względu na gęstą zabudowę niemożliwe jest poprawienie środkami doraźnymi warunków drogowych na odcinku drogi E 4 przebiegającej przez centrum Jarosławia. Każdego dnia przejeżdża tędy kilkanaście tysięcy samochodów. Z tego względu już dawno powstała koncepcja budowy obwodnicy. Pierwotnie plany zakładały jej realizację po północnej stronie miasta. Jednak, ze względu na budowę płatnej autostrady A4, usytuowanie jej przeniesiono na południową stronę miasta. Prace w latach 2007 - 2011 prowadzone będą równolegle przy obwodnicy i autostradzie. Jeszcze niedawno władze powiatowe proponowały, aby przyjąć północny wariant przebiegu obwodnicy. Byłby tańszy, gdyż przebiegałby ona przez obszary o znacznie niższej wartości rolnej. Łatwiejszy byłby dojazd do polsko - ukraińskiego przejścia granicznego w Korczowej, gdzie w przyszłości będzie się kończyć autostrada.

* Bezdomni mogą znaleźć schronienie w Centrum Charytatywnym "Wzrastanie" przy ul. Sanowej. Wkrótce powstanie całodobowe hospicjum. Obie placówki mają przypominać o nawiedzeniu Matki Bożej w Obrazie Jasnogórskim, który gościł w tym mieście. W blisko 40 tysięcznym Jarosławiu nie było dotąd schroniska dla bezdomnych. Starania o pozyskanie odpowiedniego lokalu na ten cel trwały blisko dwa lata. Jesienią 2002 roku Sejmik Województwa Podkarpackiego przekazał Fundacji Pomocy Dzieciom i Młodzieży im. Jana Pawła II opustoszałe obiekty po byłej kolumnie transportu sanitarnego. By przystosować je do nowej funkcji należało m.in. wymienić instalację elektryczną i sanitarną, centralne ogrzewanie, pomalować wnętrza. Wiele robót zrobili sami bezdomni. Wyposażenie pokoi, kuchni i zaplecza było możliwe dzięki darowiznom mieszkańców miasta i instytucji.
- Stworzyć komuś dom i nakarmić go, to niezwykle ważne w świecie, w którym jest tak dużo biedy - podkreśla ks. Franciszek Rząsa, duszpasterz Centrum Charytatywnego. Schronisko jest otwarte całą dobę. Miejsce oraz pożywienie znajdzie tam każdy potrzebujący, pod warunkiem, że zrezygnuje z picia alkoholu, co często zdarza się wśród bezdomnych. W budynku jest 9 pomieszczeń, w których może mieszkać 60 osób. Obecnie przebywa w nich blisko 20 mężczyzn. Jedni z własnej winy znaleźli się bez dachu nad głową, od innych odwrócili się najbliżsi. W placówce przygotowano również miejsce dla rodziny będącej w szczególnie trudnej sytuacji. Fundacja Pomocy Dzieciom i Młodzieży im. Jana Pawła II prowadząca Centrum Charytatywne ,,Wzrastanie" podejmuje starania zmierzające do uruchomienia jadłodajni dla ubogich, a w niedalekiej przyszłości również hospicjum dla nieuleczalnie chorych. W mieście działa już Koło Hospicyjno-Charytatywne ,,Caritas", ale dotychczasowe wysiłki jego wolontariuszy okazują się niewystarczające. Tylko w stacjonarnym hospicjum można zapewnić pełną opiekę i pomoc. Zorganizowanie takiej placówki wiąże się z dużymi nakładami finansowymi. Rozpoczęto już zbiórkę pieniędzy, które można wpłacać na numer konta: Bank Spółdzielczy o/Jarosław 9096004-136611-27016-11.

PRZEWORSK

* Jan Pasierbski odwołany z funkcji dyrektora szpitala, skierował sprawę do sądu pracy, uznając, że jego dymisja była bezpodstawna. Odmiennego zdania jest Zbigniew Mierzwa, starosta przeworski, który zwolnił wymienionego, a na jego miejsce powołał Józefa Więcława. Pasierbski piastował funkcję od kilku miesięcy. Został zdymisjonowany, ponieważ władze powiatu przewosrskiego uznały, że nie nastąpiła poprawa sytuacji ekonomicznej placówki. - Poprzedni dyrektor nie podołał obowiązkom, a więc został odwołany ze stanowiska, będąc nadal zatrudnionym w szpitalu - powiedział starosta Zbigniew Mierzwa. Zdymisjonowany oddał sprawę do sądu pracy, argumentując, że w tym przypadku nie można go było odwołać ze skutkiem natychmiastowym, a jedynie zwolnić przy zachowaniu 3-miesięcznego okresu wypowiedzenia. - Zostałem powołany na stanowisko w drodze konkursu - wyjaśnia Pasierbski. - moja dymisja pozostaje w sprzeczności z prawem, a jej przyczyn jest kilka. Nie bez znaczenia okazały się względy polityczne, wszak nie jestem członkiem żadnego ugrupowania, oraz kwestie koleżeńskie. Mianowany na moje miejsce Józef Więcław to dobry znajomy starosty. Odwołany nie zgodził się z opinią starosty Mierzwy, że nie podołał obowiązkom. - Na koniec zeszłego roku zadłużenie szpitala zmniejszyło się o około 400 tys. zł. Czy to nie jeden z dowodów dobrej pracy? Wdrażałem program restrukturyzacji, zatwierdzony jeszcze przez poprzednie władze powiatu, ale nowy starosta nie dał mi dalszych możliwości jego realizacji.

REGION

* Ponad 170 delegatów wybierze w niedzielę nowego przewodniczącego regionalnego SLD. Na razie jedynym kandydatem jest Krzysztof Martens, obecny szef partii. - Nie jest wykluczone, że połowa delegatów po cichu skreśli Martensa - mówi polityk lewicy. W SLD sytuacja jest napięta. Zwłaszcza po tym, jak prawie rozpadła się koalicja z udziałem lewicy w sejmiku wojewódzkim. Tzw. teren SLD domaga się odwoływania ludzi PSL z administracji rządowej (łącznie z rządowymi agencjami). Sytuację Martensa komplikuje fakt, że nie jest lubiany przez szeregowych działaczy SLD. Ale obecnego szefa Sojuszu popiera jeden z "baronów" SLD i wiceminister finansów, Wiesław Ciesielski. W SLD mówi się też, że w wyborach połowa delegatów może skreślić Martensa i wtedy zostanie zgłoszona kandydatura z sali. Działacze lewicy wskazują tu na posła Władysława Stępnia. Jednak Stępień zapowiada, że nie będzie kandydował na przewodniczącego partii.

Straż graniczna uszczelnia granice
* Straż graniczna uszczelnia granice. Szczegółowo kontroluje obcokrajowców pochodzących z krajów zagrożonych konfliktem. Wojsko w każdej chwili jest gotowe do interwencji. Na przejściach granicznych w Korczowej, Medyce, Krościenku, Barwinku zainstalowano bramki radiologiczne do wykrywania materiałów radioaktywnych. Przeprowadzane są kontrole pirotechniczne. - Szczegółowo kontrolujemy podróżnych, zwłaszcza osoby pochodzące z krajów zagrożonych konfliktem - mówi ppor. Elżbieta Pikor, rzecznik komendanta Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu. Pod szczególnym nadzorem znajduje się lotnisko w podrzeszowskiej Jasionce. - Do patrolowania i uszczelniania tzw. zielonej granicy wykorzystujemy sprzęt od indywidualnych noktowizorów po sprzęt do termowizji - dodaje ppor. Pikor. W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie powstał sztab kryzysowy. Samodzielny Pododdział Antyterrorystyczny Policji otrzymał listę obiektów do zabezpieczenia. Jest wśród nich lotnisko w Jasionce. W stan podwyższonej gotowości bojowej postawiono żołnierzy 4. Pułku Chemicznego w Brodnicy. - W każdej chwili mogą wyjechać na Bliski Wschód - mówi płk Zdzisław Gnatowski, rzecznik Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w Warszawie. Przez najbliższy tydzień żołnierze 21. Brygady Strzelców Podhalańskich pozostaną na poligonie w Nowej Dębie. Część z nich przygotowuje się do wyjazdu z misją pokojową do Kosowa. Zgodnie z planem szkolą się żołnierze 3. batalionu ratownictwa inżynieryjnego w Nisku. - Utrzymujemy w gotowości siły przeznaczone do działań w przypadku kataklizmów, np. powodzi - wyjaśnia ppłk Krzysztof Sobczak, dowódca jednostki.

* Zdenerwowanie u tegorocznych maturzystów wywołała informacja, że podczas pisemnego egzaminu nie będą mogli korzystać z książki "Tablice matematyczne". Regulamin egzaminu dojrzałości zezwala uczniom na korzystanie z tablic matematycznych, ale tylko z ministerialnej listy.
- To bardzo dobra i pomocna książka. Korzystałem z niej podczas próbnej matury i nie wyobrażam sobie, żebym nie mógł sięgnąć do tej publikacji podczas matury w maju - mówi Jakub, maturzysta z Rzeszowa.
- Książka Alicji Cewe, Haliny Nahorskiej i Ireny Pancer "Tablice matematyczne" zawiera typowe tablice - zestaw danych, których uczeń nie jest się w stanie nauczyć na pamięć. Jednocześnie jest podręcznikiem z danymi, które maturzysta powinien mieć w głowie - uważa Krystyna Traple z Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Krakowie. W rozporządzeniu Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu wyraźnie jest napisane, że określenie "tablice matematyczne" należy rozumieć dosłownie.
- Komisje egzaminacyjne są odpowiedzialne za to, aby ten warunek został zachowany. Ich zadaniem jest zapewnienie maturzystom właściwych pomocy. Nie może być tak, że uczeń przychodzi na salę egzaminacyjną z pomocami naukowymi nie sprawdzonymi wcześniej przez nauczycieli - mówi Stanisław Rusznica, dyrektor Wydziału Nadzoru Kształcenia Ponadgimnazjalnego i Ustawicznego w Kuratorium Oświaty w Rzeszowie. Na ministerialnej liście wymieniane są podstawowe tablice matematyczne, m.in. sześcianów liczb, odwrotności, pierwiastków kwadratowych, długości okręgów i pól kół, wartości funkcji trygonometrycznych, zamiany stopni na radiany.
- Nasi uczniowie korzystają z tablic matematycznych, fizycznych, chemicznych i astronomicznych, zgromadzonych w naszej bibliotece, wydanych przez Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne. Przed maturą prosimy uczniów, aby z domów przynieśli własne egzemplarze. Komisja sprawdza, czy nie ma w nich "dodatkowej wiedzy". Pozwalamy też korzystać z kalkulatorów, ale z podstawowymi funkcjami - tłumaczy Danuta Stępień, dyrektor IV Liceum Ogólnokształcącego w Rzeszowie.

* 15 osób prokuratura podejrzewa o udział w grupie przestępczej, która handlowała żywym towarem. Mózgiem grupy była "ciocia Tania" z Ukrainy, która sprzedawała kobiety do agencji towarzyskich, biorąc za każdą po 200 dolarów. Akt oskarżenia w tej sprawie trafi dzisiaj do Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. Na trop afery wpadli w 2002 r. funkcjonariusze z Centralnego Biura Śledczego w Rzeszowie. Zatrzymali pośredniczkę - 51-letnią Tatianę V. z Ukrainy, pseudonim "ciocia Tania". Werbowała do pracy w Polsce ładne dziewczyny w wieku 17-25 lat z Lwowa i okolic. Oficjalnie informowała, że będą pracować w nocnych klubach jako barmanki. Niektóre dostawały propozycję pracy w show biznesie. Miały bawić gości tańcem przy rurach. Kobiety były chętne, bo "ciocia Tania" obiecywała im duże zarobki - od 3,5-7,5 tys. zł miesięcznie oraz hotel za darmo. Za załatwienie pracy oddawały "cioci Tani" po 100 dolarów miesięcznie. Obrotna Ukrainka za pośrednictwo pobierała także pieniądze od właścicieli agencji towarzyskich. Ci płacili po 200 dolarów.
- Tatiana V. handlowała kobietami przez dwa lata. W sumie przywiozła do Polski 60 dziewcząt - mówi Anna Habało z Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie. Pracowały w agencjach towarzyskich m.in. w Przemyślu, Mielcu, Dębicy, Janowie Lubelskim i Kielcach. Prokuratura zarzuciła Tatianie V. m.in. zorganizowanie i kierowanie grupą przestępczą. Zarzuty handlu żywym towarem i czerpania korzyści z nierządu postawiła 9 osobom. Innym zarzuciła m.in. bicie i gwałt. Wśród podejrzanych są właściciele agencji towarzyskich. Jednym z nich jest Mariusz M. prowadzący do 1999 roku night klub "Paradise" w Załężu k. Rzeszowa, a potem "Pod Akacjami" w Dębicy. To właśnie on namówił Tatianę V., która wcześniej handlowała mięsem, aby zajęła się czymś przyjemniejszym, np. przywożeniem do Polski pań do towarzystwa. Oskarżonym grozi od 3 do 15 lat więzienia.

KRONIKA POLICYJNA

Praktyczny egzamin...
* Ponad 2 promile alkoholu miał 32-letni mężczyzna zdający praktyczny egzamin na prawo jazdy uprawniające do kierowania samochodami ciężarowymi.
- To pierwszy taki przypadek w mojej wieloletniej pracy - powiedział komisarz Jerzy Wojdyło, naczelnik Sekcji Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji. Na początku tygodnia podlegli mu funkcjonariusze zatrzymali do kontroli drogowej ciężarowego stara oznakowanego literą ,,L", należącego do Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Przemyślu. Okazało się, że siedzący za kierownicą 32-letni mieszkaniec miejscowości koło Biłgoraja zdaje właśnie praktyczny egzamin na prawo jazdy kategorii C. Ponieważ stan jego trzeźwości był podejrzany, policjanci - mając pełną aprobatę egzaminatora - postanowili przebadać kierowcę przy użyciu alkomatu. Ten wykazał 2,22 promila alkoholu.
- Nic nie wskazywało na to, że egzaminowany może być pijany. Zanim wyjechał na miasto, zaliczył sprawdzian na placu manewrowym. Gdyby istniały choć najmniejsze wątpliwości, wówczas z pewnością nie zostałby dopuszczony do jazdy - poinformował Edward Smyk, dyrektor WORD. 32-latkowi, który popełnił tzw. przestępstwo drogowe, grozi do 2 lat pozbawienia wolności. Sąd może mu również czasowo odebrać uprawnienia do kierowania samochodami osobowymi i ciągnikami, a także wyznaczyć okres, który musi odczekać, zanim ponownie zechce ubiegać się o prawo jazdy kategorii C.

* Do przemyskiego Ośrodka Zamiejscowego Sądu Okręgowego w Krośnie trafił akt oskarżenia przeciwko czterem mieszkańcom wsi Czelatyce w pow. jarosławskim, oskarżonym o brutalne zabójstwo 90-letniej sąsiadki Wiktorii D. -poinformowano w tym sądzie. Zdaniem prokuratora sprawcy zabili ją i ukradli kilkanaście złotych na kolejną butelkę alkoholu. 30 czerwca ub. roku jedna z mieszkanek tej wsi postanowiła odwiedzić samotnie mieszkającą Wiktorię D. Kiedy weszła do jej mieszkania, zastała makabryczny widok. W łóżku leżały zakrwawione zwłoki starszej pani. Wezwany lekarz pogotowia, który stwierdził zgon, nie miał wątpliwości, że padła ona ofiarą zabójstwa. Świadczyła o tym m. in. rana cięta na szyi. Po pięciu godzinach od ujawnienia zwłok, funkcjonariusze z Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu zatrzymali cztery podejrzane o to przestępstwo osoby, w wieku od 16 do 20 lat. Jak wynika ze śledztwa, ofiarę zaatakowali podczas snu. Pobili ją i poderżnęli gardło. Po splądrowaniu mieszkania znaleźli drobną kwotę schowaną za obrazem. Oskarżonym grozi kara od 8 lat pozbawienia wolności do dożywocia.

* W poniedziałek 43-letni kierowca ciężarowego renaulta z naczepą, ostro hamując na ul. Wincentego Pola w Przemyślu, wjechał na chodnik i potrącił 16-latkę, łamiąc jej nogę.

* W nocy z 16 na 17 bm. złodziej zerwał kłódki z bramy w autokomisie przy ul. Krasickiego w Przeworsku i... wyjechał stamtąd polonezem. Skradziony samochód jest wart 15 700 zł.

* W Jarosławiu złodziej włamał się do sklepu PSS "Społem" przy ul. Pełkińskiej i skradł towary o wartości 9 tys. zł.

* Do sklepu w Przeworsku weszło czterech złodziei (trzech 19-latków i jeden młodzieniec liczący 23 lata), wykorzystali nieuwagę sprzedawcy i skradli dwa używane magnetowidy oraz odtwarzacz CD, o łącznej wartości 400 zł. Policjanci ujęli złodziei w pościgu i odzyskali skradzione mienie.

* Wieczorem na ul. Słowackiego w Przeworsku dwaj mężczyźni, w wieku 21 i 25 lat napadli na 28-latka i dotkliwie pobili. Doznał on m.in. złamania nosa. Policjanci ujęli sprawców i osadzili w izbie zatrzymań. Są to mieszkańcy powiatu przeworskiego.

Reklama