Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 22.02-28.02.2003 r.

PRZEMYŚL

Musieliśmy powiadomić prokuraturę
* Zarząd Powiatu zawiadomił Prokuraturę Rejonową o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez dwóch byłych dyrektorów i likwidatora SP ZOZ. Samorządowcy przypuszczają, że wskutek służbowych zaniedbań i uchybień placówka straciła ponad 2 miliony złotych.
- Nie zrobiliśmy tego ze złośliwości - zastrzega starosta przemyski Stanisław Bajda. - Musieliśmy powiadomić prokuraturę, bo to nasz obowiązek. Organ założycielski zarzuca jednemu z dyrektorów m.in. nie wypowiedzenie załodze warunków pracy, co skutkowało zachowaniem przez nią uprawnień do "trzynastki", która w nowej formie organizacyjnej już nie przysługiwała. Dodatkowe obciążenie dla SP ZOZ spowodowały niezapłacone składki na ubezpieczenie społeczne oraz fundusz pracy. Drugiemu dyrektorowi, późniejszemu likwidatorowi, zarzuca się niegospodarność polegającą na nieodpłatnym użyczaniu sprzętu niepublicznym zakładom opieki zdrowotnej oraz opieszałe egzekwowanie długów. Obaj uważają zarzuty za bezpodstawne. Długi przemyskiego SP ZOZ, który dwa lata temu został postawiony w stan likwidacji, stale rosną. W 2000 r. wynosiły 1,3 mln zł, w następnym już 8,3 mln, a na koniec ub. roku - 7,1 mln (bez egzekucyjnych kosztów komorniczych). Ta ostatnia kwota dlatego niższa, że starostwo, zaciągając kredyt bankowy, wypłaciło ponad 200 zwolnionym pracownikom SP ZOZ odprawy i odszkodowania na sumę prawie 1,5 mln zł. Ponadto przeznaczyło na ten cel 318 tys. zł. uzyskane ze sprzedaży majątku tej firmy. Największe zobowiązania są w stosunku do ZUS (3,2 mln), za energię elektryczną, wodę oraz dostawę towarów i usługi (1,3 mln), a także wobec zwolnionych pracowników - "trzynastki" i ekwiwalent za odzież (prawie 1,3 mln).
- Staramy się o częściowe umorzenie długu i odsetek, rozmawiamy z wierzycielami, zabiegamy o pieniądze - powiedział starosta na wtorkowej sesji Rady Powiatu. Wsparcie zadeklarował senator Janusz Konieczny. O umorzenie długów SP ZOZ - do Urzędu Skarbowego w Przemyślu i ZUS w Przeworsku - zwrócił się poseł Marek Kuchciński.
Likwidacja SP ZOZ w Przemyślu ma zakończyć się 30 czerwca br. Potem jego długi obciążą starostwo. Może to spowodować finansowy krach powiatu.

Dary od brytyjczyków
* Kilkadziesiąt osób rozpakowywało w czwartek przez kilka godzin TIR-a załadowanego po brzegi darami przekazanymi przez brytyjską organizację Friends od Poland dla przemyskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Walki z Kalectwem.
- Rowerki rehabilitacyjne, foteliki dla niepełnosprawnych, wózki, łóżka i meble. Sporo lekarstw, środków opatrunkowych, żywności i odzieży. Łącznie ponad 15 ton - wylicza Andrzej Berestecki, prezes PTWzK. Wartość przesyłki wynosi 4300 funtów brytyjskich, czyli ponad 26 tys. zł. To już drugi transport organizacji FoP dla przemyślan. Pierwszy trafił do Przemyśla rok temu. Został błyskawicznie rozdysponowany wśród niepełnosprawnych z miasta i okolic. Część darów trafiła do Polaków zamieszkałych na Ukrainie. Podobnie będzie w tym roku.
- Dary przekazują różne instytucje, lecz przede wszystkim jest to ofiarność indywidualnych osób, przedstawicieli zamieszkałej w Wielkiej Brytanii Polonii. Dary na ten transport były gromadzone przez 8 miesięcy, podczas rozmaitych akcji, kwest itp. - opowiada Berestecki.

* Trwają prace związane z modernizacją oczyszczalni ścieków. Dzięki unijnej pomocy będzie ona spełniać europejskie wymogi. Koszt całego zadania inwestycyjnego wynosi ponad 63 mln złotych i znacznie przerasta możliwości finansowe Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji oraz miasta. Na szczęście, z pomocą spółce przyszedł fundusz przedakcesyjny ISPA. Komisja Europejska, po rozpatrzeniu projektu modernizacji oczyszczalni, przygotowanego przez PWiK, przyznała mu w ub. roku (w formie bezzwrotnej dotacji) 8, 7 mln euro. To największa kwota jaka trafiła z ISPY na Podkarpacie. Pieniądze będą spływać sukcesywnie, po wykonaniu poszczególnych zadań i przedstawieniu faktur. Uruchomiona w 1979 r. mechaniczno - biologiczna oczyszczalnia ścieków przy ul. Piaskowej w Przemyślu, służąca miastu i okolicom, nie jest przystosowana do usuwania związków biogennych (azot, fosfor). Wytwarzany w procesie technologicznym osad jest przetłaczany na pola lagunowe, leżące w odległości ok. 8 km, pod Siedliskami. Jest to spora uciążliwość dla przyrody oraz mieszkańców podprzemyskich wsi. W niedalekiej przyszłości już jej nie będzie. - Dzięki nowym rozwiązaniom, osad zostanie poddany fermentacji, zagęszczaniu i odwadnianiu - informuje Mirosław Nodżak, kierownik jednostki realizującej projekt modernizacji oczyszczalni. - Jakość odprowadzanych ścieków będzie spełniać wymogi prawa krajowego i europejskiego. Przebieg procesu oczyszczania ścieków zostanie w pełni zautomatyzowany i będzie stale monitorowany. Znikną pola lagunowe, które zostaną zrekultywowane. Odzyskany z fermentacji biogaz, którego głównym składnikiem jest metan, będzie wykorzystywany jako paliwo agregatów prądotwórczych. Zaspokoi on 60 procent potrzeb naszej oczyszczalni na energię elektryczną. Z modernizacji będą same korzyści. Połowę jej kosztów pokryje dotacja ISPY. Drugą uregulują wspólnie PWIK (33 proc.) i miasto (17 proc.). Zadanie jest kilkuetapowe. Ostatnio w Warszawie został rozstrzygnięty przetarg na inżyniera kontraktu, prowadzony przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Firma, która będzie nadzorować wykonawstwo robót modernizacyjnych przemyskiej oczyszczalni, zgodnie z procedurą przetargową, zostanie ujawniona z końcem kwietnia. Inwestycja ma być zrealizowane do końca 2005 roku.

Oddech opozycji...
* Od kilku tygodni w mieście toczy się zażarta dyskusja na temat ostatnich inwestycji starostwa powiatowego. Radni PiS, LPR i niedoszły starosta Zbigniew Słotwiński z PSL wydali nawet w tej sprawie stosowne oświadczenie, odcinające się od pozostałych członków rady, którzy bez sprzeciwów zaakceptowali zakup nowego samochodu służbowego na potrzeby władz starostwa. Sprawa wymiany samochodu ożywiła nieco ospałe po wyborach samorządowych forum dyskusyjne na internetowej stronie miasta. Powodem burzy był zakup citroëna C5, który miał zastąpić trzyletnią nubirę, wykorzystywaną dotychczas przez starostę. Podejrzenia budziła szczególnie - jak na tej klasy samochód - cena auta wynegocjowana z dealerem Citroëna. Według oświadczenia starosty powiat zubożał przez ten zakup o 79 tysięcy złotych. Cena tego modelu w salonie samochodowym oscyluje jednak w pobliżu 100 tysięcy. Samochód wyposażony jest w dodatkowe "bajery" typu: klimatyzacja, radar sygnalizujący przeszkody z tyłu podczas cofania, spryskiwacze reflektorów, automatyczna zmiana świateł i urządzenia zapobiegające oślepianiu kierowcy, wycieraczki uruchamiające się automatycznie, gdy na szyby spadną pierwsze krople dżdżu, oraz odtwarzacz płyt kompaktowych pod fotelem. Starosta tłumaczy, że dotychczasowe auto - trzyletnia nubira - już dożywała dni swej świetności, gdy na liczniku wybiło jej 180 tys. kilometrów przebytych w ważnych, powiatowych sprawach. Poza tym - dowodzi starosta - powiatowe VIP-y wcale nie będą jeździć najbardziej luksusowym pojazdem; na spotkaniu podkarpackich starostów w Łańcucie naliczył bowiem na parkingu ponad 15 służbowych limuzyn często lepszej klasy. Uważa, że sprawę zakupu samochodu nagłośnili sfrustrowani radni z opozycji, chcący w ten sposób przypomnieć o swoim istnieniu.

Życie w oparach
* Wielką uciążliwością dla mieszkańców domu przy ul. Kopernika jest przystanek 20-osobowych mikrobusów, należących do prywatnego przewoźnika, które kursują do przejścia granicznego w Medyce. Szczególnie narzekają lokatorzy kamienicy nr 3, zwłaszcza mieszkający na parterze, którym stojące tam od godz. 8 do 20 mikrobusy zasłaniają widok z okien. - Pojazdy te utrudniają ruch na tej ulicy i przed skrzyżowaniem, a ponadto zanieczyszczają powietrze - twierdzą mieszkańcy, którzy coraz częściej przestają wierzyć w skuteczność prawa. W sprawie tej wielokrotnie interweniowali u władz miasta. Wreszcie Komisja Rewizyjna Rady Miejskiej podjęła 18 września ub. roku decyzję o przeniesieniu postoju i... na tym się skończyło. Z kolei Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Przemyślu, postanowieniem z 3 października 2002 r., zażądało od prezydenta wyjaśnienia, z jakich przyczyn nie respektuje się decyzji komisji. W odpowiedzi ówczesny prezydent miasta wydał decyzję o likwidacji postoju i przeniesienia go w inne miejsce (wyznaczono zatoczkę obok supermarketu MiniMal). I nadal nic się w tej sprawie nie zmieniło. Mikrobusy wciąż korzystają z postoju przy ul. Kopernika, a ich właściciel najwyraźniej lekceważy prezydencką decyzję. W tej sytuacji mieszkańcy ul. Kopernika pytają, czy na tę firmę nie ma mocnych? Pytanie to kierujemy do nowych władz Przemyśla.

Nycz - szefem SLD
* Niedzielny zjazd miejskiego SLD w Przemyślu odbył się po pięciu miesiącach nieistnienia organu zarządzającego. Po serii wewnątrzpartyjnych konfliktów miejski SLD został rozwiązany, a władzę jednoosobowo sprawował pełnomocnik zarządu krajowego Mieczysław Doskocz. W tym czasie, po procesie przed sądem partyjnym, z partii wyrzucono 35 osób, w tym jej liderów: Franciszka Siwargę i Janusza Zapotockiego. Z listy członków skreślono znacznie więcej, bo aż 150 osób (głównie za niepłacenie składek), ci jednak po nadrobieniu finansowych zaległości mają drzwi do partii otwarte. W pierwszych miesiącach urzędowania Doskocza "ukartowany" miał być Kazimierz Nycz (kandydat SLD na prezydenta miasta w ostatnich wyborach, szef klubu radnych SLD w radzie miasta), w ostatnim tygodniu - Marek Wójcicki (rzecznik partii z czasów sprzed rozwiązania). Ten ostatni, jak kilka dni przed zjazdem pisała lokalna prasa, miał być forowany przez obecnego na zjeździe szefa rady wojewódzkiej SLD Krzysztofa Martensa. Podobną opinię powtarzało w czasie zjazdu wielu delegatów: - Takie brydżowe rozdanie... - żartowano w kuluarach. Zanim doszło do wyborów, sprawozdanie z misji odbudowywania partii zdał Mieczysław Doskocz. O wyrzuconych powiedział jedynie, że spotkała ich zasłużona kara. O aktualnej kondycji partii - że jest na dobrej drodze do całkowitego wyzdrowienia. Wśród spraw przez siebie nie załatwionych pełnomocnik wymienił tylko jedną: brak 1 telewizora, 1 drukarki i 2 krzeseł: - Napisałem kategoryczną prośbę o zwrot, ale nie poskutkowało, więc odebranie tych rzeczy, choćby dla zasady, od poprzednich władz partii, będzie zadaniem nowych władz - powiedział. Najbardziej zaskakujący okazał się przebieg głosowania. Najpierw Kazimierz Nycz zgłosił jako kandydata na szefa partii Marka Wójcickiego. Kiedy nie padło z sali nazwisko żadnego kontrkandydata, wynik wydawał się przesądzony. Tymczasem, na 40 uczestniczących w głosowaniu, Wójcicki dostał tylko 18 "za" (21 przeciw, 1 wstrzymujący się) i odpadł. Po chwili konsternacji z sali rzucono nazwisko Nycza. I tym razem kontrkandydata nie było, ale zgłoszony uzyskał wynik nie pozostawiający cienia wątpliwości: 31 "za" (8 przeciw, 1 wstrzymujący się). Nowy szef przemyskiego SLD, pytany po zwycięstwie, czy też jest brydżystą, odparł: - Skąd! Ja w ogóle nie potrafię w to grać!

* Zatrzymano dwóch kolejnych celników z Medyki, funkcjonariuszy Izby Celnej w Przemyślu, którzy zamieszani są w sprawę wyłudzania podatku VAT - poinformowała przemyska Prokuratura Okręgowa. Według prowadzącej śledztwo w tej sprawie prok. Marty Pętkowskiej, zatrzymani wczoraj wieczorem celnicy są podejrzani o niedopełnienie obowiązków i poświadczenie nieprawdy w dokumentach VAT. Celnicy "pomagali" wyłudzać podatek VAT za towary zakupione w Polsce, które miały być rzekomo wywożone na Ukrainę. Do eksportu nigdy jednak nie dochodziło; odbywał się on jedynie "na papierze", o czym funkcjonariusze celni doskonale wiedzieli.
- Wobec obu podejrzanych, którym przedstawiłam już zarzuty, skieruję wniosek do Sądu Rejonowego w Przemyślu o ich aresztowanie - powiedziała prokurator Pętkowska. - Jest to dalszy ciąg prowadzonej przez naszą prokuraturę sprawy dotyczącej wyłudzania podatku VAT i udziału w tym procederze przemyskich celników. W styczniu tego roku zatrzymano pięciu celników z przejścia w Medyce, także podejrzanych o to samo przestępstwo; czterech z nich zostało aresztowanych.

Trybunał Praw Człowieka jednogłośnie orzekł...
* Polskie państwo zapłaci 4 tys. euro za przewlekłość postępowania sądowego. Skargę do Trybunału Praw Człowieka wniosła przemyślanka Waleria Kroenitz, która w kwietniu skończy 100 lat życia. Skarga, jak stwierdzono w uzasadnieniu wyroku stwierdzono, że skarga nie była skomplikowana. Ponadto nie da się wytłumaczyć ponad rocznych przerw między kolejnymi rozprawami. Trybunał dodał w uzasadnieniu, że pod uwagę należało wziąć także wiek skarżącej. Postępowanie sądowe, ciągnące się latami, miało na celu przywrócenie skarżącej odebraną jej na mocy wywłaszczenia w 1948 r. nieruchomość w Częstochowie. - Był to jednopiętrowy dom z przyległym doń placem, należący do mnie i mego nieżyjącego już męża - powiedziała nam Waleria Kroenitz. - Mieszkała w nim matka mego męża, która przed wybuchem wojny wyjechała do Grodna i wynajęła mieszkanie w tym domu właścicielowi warsztatu. Budynek przylegał do budynku fabrycznego. Po wojnie wyrzucono z domu najemcę i fabryka zawładnęła budynkiem. Żądałam, by przynajmniej płaciła mi czynsz, ale dyrekcja zakładu twierdziła, że dom jest "do upaństwowienia". Bodajże w 1992 r. wystąpiłam na drogę sądową. Sprawa ciągnęła się bardzo długo, bo początkowo nie miałam pieniędzy na adwokata, a później, widząc swą bezsilność, przestałam się już tym interesować. Tym bardziej, że zaniemogłam na serce, a ponadto doznałam złamania stawów biodrowych, przez co nie mogę swobodnie się poruszać. Moim pełnomocnikiem ustanowiłam mieszkającego w Warszawie bratanka. Mimo to, sprawa nadal ciągnęła się w nieskończoność. Rozpatrywał ją sąd w Częstochowie, a potem m. in. nawet Sąd Najwyższy. Pomimo anulowania w 1996 r. decyzji o wywłaszczeniu, Waleria Kroenitz nadal nie mogła korzystać z własności, gdyż zajmowały ją Częstochowskie Zakłady Metalowe. W tej sytuacji wniosła do sądu kolejny pozew o wypłacenie rekompensaty za utracone zyski, które mogłaby osiągnąć dysponując nieruchomością. Trybunał Praw Człowieka jednogłośnie orzekł naruszenie artykułu 6 Europejskiej Konwencji. Gwarantuje on obywatelom przeprowadzenie postępowania sądowego w rozsądnym czasie. Skarga przemyślanki, jak stwierdzono w uzasadnieniu wyroku, nie była skomplikowana. Ponadto niczym nie da się wytłumaczyć ponad rocznych przerw między kolejnymi rozprawami. Trybunał dodał w uzasadnieniu, że pod uwagę należało wziąć także wiek skarżącej.
- Dom swój odzyskałam dopiero 2-3 lata temu i został już sprzedany - poinformowała nas Waleria Kroenitz. Brała udział w wojnie 1918-1920, działała w harcerstwie, m. in. w Ochotniczej Legii Obronnej. Jej brat, dr Mieczysław Słaby, był jedynym lekarzem na Westerplatte podczas zmagań wojennych w 1939 r. Zmarł po wojnie, zakatowany w więzieniu przez Informację Wojskową.

* 300 tys. zł pożyczonych staroście przeworskiemu Wschodni Bank Cukrownictwa uważa za kredyt stracony. Zbigniew Mierzwa zapewnia, że pieniądze oddaje, choć zdarzało mu się "przesunąć" terminy spłat. W sprawie kredytu Mierzwę przesłuchiwała policja. Dyrektorem banku, który mu pomógł, jest jego partyjny kolega, wicestarosta w poprzedniej kadencji. Postępowanie w sprawie straconych kredytów udzielonych przez WBC Oddział w Przemyślu prowadzi miejscowa prokuratura.
- To jest śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przez pracowników banku przy rozpatrywaniu wniosków kredytowych i wyrządzenia tym samym szkody majątkowej. Chodzi o 8 milionów złotych kredytów, udzielonych 50 osobom - wyjaśnia Anna Wojtowicz-Bąk z Prokuratury Rejonowej w Przemyślu. - Na razie nikomu jeszcze nie postawiono zarzutów. Trwają przesłuchania świadków. Najwięcej zastrzeżeń prokuratura ma do kredytów udzielonych w latach 1998-1999, kiedy dyrektorem WBC był Roman Skórski (do ubiegłego roku wicestarosta przeworski, sympatyk PSL). Jednym z kredytobiorców i klientów dyrektora Skórskiego był Zbigniew Mierzwa, wówczas biznesmen, a obecnie starosta przeworski z PSL. Komenda Miejska Policji w Przemyślu zleciła przesłuchanie tego świadka funkcjonariuszom w Przeworsku. Chodzi o 300 tysięcy, które w 1999 r. Mierzwa, wówczas biznesmen, pożyczył w WBC na sfinansowanie produkcji bieżącej gorzelni w Makowiskach.
Prokurator Anna Wojtowicz-Bąk twierdzi, że z dokumentów, które posiada, wynika, że jeszcze w grudniu 2002 roku zobowiązania starosty w stosunku do banku uznawane były za stracone. Tymczasem bank, zasłaniając się tajemnicą handlową, odmówił udzielenia informacji na temat solidności spłacania rat i aktualnego zadłużenia starosty.
- Gorzelnię prowadzi córka, bo staroście nie wolno. Pożyczkę, którą wziąłem na zakup kotła oddaję, choć zdarzało mi się przesuwać terminy spłat. Miałem chwilowe kłopoty z płynnością finansową, jak to w interesach bywa - tłumaczy Zbigniew Mierzwa. - Nie pamiętam dokładnie, kiedy przerywałem spłaty, ale jeżeli tak się działo, to wszystko miałem ustalone z bankiem. Roman Skórski po utracie stanowiska wicestarosty po wyborach samorządowych zachorował. Jeszcze w styczniu 2003 roku przebywał na zwolnieniu lekarskim. Co robi teraz? Nieoficjalnie wiemy, że zabiega o stanowisko w placówce podległej starostwu. Niestety, nie udało nam się tego potwierdzić, bo nie mogliśmy się skontaktować z R. Skórskim.

PRZEWORSK

Stracił zaufanie starosty
* Władze powiatu przeworskiego chcą odwołać ze stanowiska dyrektora miejscowego szpitala Jana Pasierbskiego pełniącego tę funkcję zaledwie od kilku miesięcy. Taki wniosek został już przedstawiony do zaopiniowania radzie społecznej placówki. Dyrektor stracił ponoć zaufanie starosty, bo nie dość skutecznie realizuje jego wytyczne. W miniony poniedziałek wniosek o odwołanie szefa placówki trafił do rady społecznej szpitala. Wynik był remisowy. Za odwołaniem głosowały trzy osoby, przeciwko trzy, pięć osób wstrzymało się od głosu. Odwołaniu sprzeciwiają się wszystkie działające w placówce związki zawodowe oraz samorząd lekarski. Odwołaniu dyrektora sprzeciwia się senator Wojciech Pawłowski, przez wiele lat kierujący przeworskim szpitalem. - To co robi obecnie starostwo zagraża szpitalowi. Wymuszanie personalnych decyzji i straszenie dyrektora na pewno nie pomoże w wyjściu placówki z ciężkiej sytuacji - stwierdził senator. Według parlamentarzysty dzięki zaangażowaniu dyrektora Pasierbskiego w styczniu szpital osiągnął 400 tysięcy złotych zysku. Przypomnijmy, że po poprzednich ekipach rządzących szpitalem pozostało ok. 8 milionów złotych długów. W pewnym momencie zagrożona była płynność finansowa szpitala. Sprawa nieprawidłowości, do jakich doszło w szpitalu trafiła niedawno do sądu w Przeworsku. Nowe kierownictwo szpitala po objęciu w zeszłym roku swych funkcji wdrożyło plan naprawczy mający poprawić sytuację placówki.

REGION

Ukraińcy otrzymają wizy za darmo
* Prawdopodobnie nie potwierdzą się czarne scenariusze i prognozy przewidujące, że po wprowadzeniu od 1 lipca br. obowiązku wizowego dla wschodnich sąsiadów załamie się ruch na przejściach granicznych. Ukraińcy otrzymają wizy za darmo. Ma to szczególne znaczenie społeczno - gospodarcze dla naszego województwa ze względu na rolę handlu przygranicznego. A następstw wprowadzenia barier wizowych dla Ukraińców obawiało się wielu - od rolników z podjarosławskiego "zagłębia" cebulowego i ziemniaczanego, aż po właścicieli hurtowni (np. z elementami wyposażenia łazienek, które u naszych wschodnich sąsiadów mają duże wzięcie). - Dla województwa, gdzie stopa bezrobocia sięga około 18 procent - zwraca uwagę poseł Marek Kuchciński - nie jest obojętne, czy będą tutaj przyjeżdżać cudzoziemcy w interesach czy nie. Gdyby np. milion Ukraińców odwiedził w ciągu roku Podkarpacie, a każdy "zostawił" tu po około 300 złotych, dałoby to w sumie obroty sięgające 300 milionów. To jest kalkulacja, której nikt nie podważy - uważa poseł PiS.
Jego zdaniem, wprowadzenie wiz dla obywateli Ukrainy, czego od Polski wymaga Unia Europejska, nie zmniejszy rozmiarów przemytu. Jego ograniczenie to rola służb celnych, a także straży granicznej i służb specjalnych. - Ale pasów kontrolnych i celników jest wciąż za mało na naszej wschodniej granicy - twierdzi Kuchciński. Z przytaczanych przez niego danych z 2001 roku wynika, że ponad 31 procent dochodów do budżetu państwa (czyli blisko 50 mld zł) wypracowały służby celne, które zatrudniają około 14 tysięcy osób. Na utrzymanie i funkcjonowanie tych służb wydaje się z kasy państwa rocznie niespełna miliard. A to oznacza, że jedna złotówka przynosi 50 zł dochodu. Te argumenty powinny skłonić rząd do wpompowania większych pieniędzy w infrastrukturę celną i zwiększenie obsady oddziałów UC na przyszłej granicy zewnętrznej Unii Europejskiej, np. w Medyce. - Można zakładać - dodaje poseł Prawa i Sprawiedliwości - że dzięki temu nie tylko zwiększyłyby się przychody do budżetu państwa, ale też zmniejszyłby się obszar tzw. szarej strefy. Kuchciński, wiceprzewodniczący Polsko-Ukraińskiej Grupy Parlamentarnej opowiada się za jak najszybszym wprowadzeniem na największych przejściach granicznych (np. w Korczowej) wspólnych kontroli paszportowych i celnych. Jego zdaniem, to usprawniłoby przepływ podróżnych i towarów. I byłoby też czynnikiem antykorupcyjnym. Poseł nie waha się nazwać rzeczy po imieniu: - Warto choćby dla zasady: jeden patrzy na ręce drugiemu.

* O 25 milionów złotych zwiększono kontrakty dla podkarpackich szpitali. Zaniżone stawki za I kwartał 2003 r. wynikały z ostrożności PRKCh, która nie była pewna jak duże środki wpłyną do jej budżetu. Na początku roku wielu dyrektorów podkarpackich szpitali narzekało, że kasa chorych zmusiła ich do podpisania zaniżonych w stosunku do końca 2002 r. kontraktów. Podkarpacka Regionalna Kasa Chorych obiecała wówczas, że aneksy na następny kwartał będą wyższe. Wczoraj Piotr Latawiec, dyrektor PRKCh, potwierdził, że tak się stanie.
- Jesteśmy zadowoleni z nowego kontraktu - zapewnia Jakub Bereś, zastępca dyrektora ds. ekonomicznych Szpitala Wojewódzkiego w Krośnie, jednej z najbardziej zadłużonych placówek na Podkarpaciu. - To, a także program naprawy finansów szpitala na pewno nam pomoże. Wspierają nas władze Krosna, znaleźliśmy bank, który udzieli nam kredytu. Liczymy na poręczenie Podkarpackiego Urzędu Marszałkowskiego. Kasa chorych nie chce porównywać tegorocznych wydatków na szpitale z ubiegłorocznymi. Niektórzy z dyrektorów szpitali zarzucają jej, że wciąż ustala się kontrakty na liczbę świadczeń, które nie pokrywają się z zapotrzebowaniem pacjentów.
- Możliwe, że w I kwartale niektóre szpitale mają nadwykonanie, ponieważ tym się cechuje początek każdego roku - tłumaczy Mirosław Leśniewski, z-ca dyrektora PRKCh ds. finansowych. - Natomiast na to, czy kontraktujemy za mało świadczeń, niech odpowie przykład z roku ubiegłego, kiedy kontrakty dla szpitali opiewały na 623 mln zł, a wykonanie było na poziomie 608 mln zł, czyli o wiele niższe niż założyliśmy. Dyrekcja Kasy Chorych zakłada, że mimo wprowadzenia od 1 kwietnia Narodowego Funduszu Zdrowia, budżet będzie na podobnym poziomie. Co więcej, nie będzie problemów z wyrównaniem finansowym pomiędzy kasami.

* Ze 166 podkarpackich pociągów, spółka PKP planuje zlikwidowanie 97. Niektóre połączenia w ogóle przestaną istnieć. Kilkaset osób straci pracę. Wiceminister infrastruktury zapewniał, że nie będzie likwidacji rzeszowskiego Zakładu Przewozów Regionalnych. - Zawieszenie 100 pociągów to koniec dla zakładu - mówią kolejarze. W całym kraju zostanie zlikwidowanych 1,1 tys. pociągów regionalnych. Zgodnie z opracowanym w Warszawie planem naprawczym spółki "PKP Przewozy Regionalne", na Podkarpaciu zniknie m.in. połączenie kolejowe Zagórz - Krościenko i Munina - Hrebenne. Większość przewozów zostanie okrojona do kilku kursów. Jedyną linią, na której połączenia pozostaną prawie bez zmian, jest Kraków - Medyka. Likwidacja ma nastąpić już w marcu.
- To oznacza zwolnienie kilkuset osób - mówi pracownik Podkarpackiego Zakładu Przewozów Regionalnych PKP SA. - Pracę stracą maszyniści, dyżurni i dróżnicy. To koniec kolei na Podkarpaciu. O chmurach gromadzących się nad rzeszowską koleją, związkowcy z PKP mówili od dawna. 15 stycznia br. powstał komitet protestacyjny przeciwko likwidacji rzeszowskiego PZPR. Petycje do ministra i wiceministra infrastruktury pisali wojewoda i marszałek województwa.
- Byłem pewien, że zagrożenie minęło - mówi poseł Jan Tomaka (PO) członek Sejmowej Komisji Infrastruktury. - Dwa dni temu otrzymałem pisemne zapewnienie wiceministra Mieczysława Muszyńskiego, że rzeszowski Zakład nie zostanie zlikwidowany.
- Przecież to jednoznaczne - mówi Zbigniew Migalski, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" w rzeszowskich PKP. - Jakie perspektywy stoją przed regionalnymi przewozami, jeżeli tak zostaną okrojone? Co to za restrukturyzacja, kiedy likwiduje się przewozy i zniechęca podróżnych do korzystania z naszych usług? Związkowcy nie zamierzają odpuścić warszawskiej centrali PKP. Wczoraj wysłali listy protestacyjne. Kontaktują się z komitetami z innych miast. Problem dotyczy całej Polski, więc nie wykluczone są strajki w całym kraju.

* Koalicja SLD-PSL-Samoobrona w sejmiku przestała istnieć. Radni Samoobrony zablokowali przyjęcie budżetu na 2003 r. Marszałek Leszek Deptuła zamierza wystąpić o odwołanie Tadeusza Sosnowskiego i Zbigniewa Szafrańca (obaj Samoobrona) z zarządu województwa. Tymczasem według poseł Marii Zbyrowskiej koalicja... funkcjonuje nadal.
- Jeżeli członkowie Samoobrony głosują przeciwko budżetowi koalicji jest to absurd - mówi Leszek Deptuła, marszałek województwa. O kryzysie w koalicji rządzącej sejmikiem mówiono się od początku wczorajszej sesji, na której radni mieli przyjąć budżet na 2003 r. Okazało się, że Samoobrona nie chce poprzeć budżetu. - Radni chcą głosować - za, ale Zbyrowska im nie pozwoli - komentował jeden z polityków SLD. Poseł Zbyrowska była na sesji i radni Samoobrony konsultowali się z nią w czasie każdej przerwy. Przed sesją z klubem Samoobrony spotkali się Mirosław Karapyta, szef klubu PSL i wicemarszałek Norbert Mastalerz z SLD. Efekt spotkania: jeśli Samoobrona nie poprze budżetu, koalicja przestaje istnieć. Mimo to, Zbigniew Kośla z Samoobrony zgłosił wniosek o zdjęcie budżetu z porządku obrad. Wniosek został odrzucony. W trakcie debaty, wśród licznych poprawek, radny Stanisław Zając zgłosił poprawkę o większe dotacje dla służby zdrowia, opieki zdrowotnej i szkół wyższych. Zając zaproponował, żeby pieniądze na te sprawy (łącznie 2,5 miliona zł) przesunąć ze środków przeznaczonych na utrzymanie Urzędu Marszałkowskiego.
- Jeśli to przejdzie, trzeba będzie zwolnić ze 100 osób, bo zabraknie pieniędzy - mówi polityk SLD. Według skarbnik województwa Marii Niemiec na utrzymanie UM przeznaczono w tym roku 2,8 mln zł. Gdyby przyjęto poprawkę Zająca, na utrzymanie urzędu pozostałoby 366 tys. zł. Dla przykładu w 2002 r. koszt utrzymania urzędu wyniósł 2,7 mln zł. Mimo to, wniosek przeszedł. Poparła go m.in. część Samoobrony. Opozycję poparł też były radny Samoobrony Janusz Chara. - A nam obiecywał, że nic się nie zmieniło - mówił zdenerwowany polityk PSL.
- Wydatki urzędu są zawsze przygotowywane na wyrost i można w nich znaleźć oszczędności - tłumaczył radny Zając. - Jako przykład mogę podać powołanie departamentu kultury i sportu, który jest zbędny. Po przerwie przewodniczący komisji budżetu Lucjan Kuźniar z SLD zgłosił wniosek o powtórzenie głosowania nad poprawką Zająca. Powód: niektórzy radni nie słyszeli dokładnie nad czym głosowali. Ale radni nie zgodzili się na powtórne głosowanie poprawki Zająca. Wynik 17:16 dla opozycji. Decydujący okazał się głos Janusza Chary. W końcu Władysław Ortyl z Podkarpacia Razem zgłosił wniosek o odrzucenie budżetu. - Projekt nie jest najlepiej przygotowany - argumentował Ortyl. W głosowaniu Samoobrona głosuje razem z opozycją. SLD i PSL przegrywa głosowanie 12 do 21. W kuluarach, wśród radnych opozycji krążył już wniosek o odwołanie zarządu województwa. Nie został on jednak zgłoszony na sesji.

KRONIKA POLICYJNA

* Przed Sądem Okręgowym zapadł wyrok w sprawie zabójcy z Wysocka. Najbliższe 25 lat spędzi on w więzieniu. Do tego makabrycznego zdarzenia doszło w styczniu 2001 roku w Wysocku. Jacek K., będąc pod wpływem środków odurzających, zadał ciosy siekierą swojej babce, która po kilku dniach zmarła w szpitalu, a następnie zabił swoją matkę zadając jej około 30 ciosów w brzuch, głowę i klatkę piersiową. Sąd skazał oskarżonego na 25 lat pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny. Przypomnijmy, Jacek K. w dniu, w którym popełnił zbrodnię, został wypuszczony do domu z zakładu karnego, gdzie odbywał areszt tymczasowy. Jego wyjście z zakładu było możliwe dzięki matce, która wpłaciła kaucję poręczającą. Po powrocie do domu młody mężczyzna zaprosił do gry w karty swoją babkę - Zofię K. i kuzynkę - Joannę K. W domu przebywała też jego matka Danuta i młodszy brat Kamil. Feralnego dnia Jacek K. zażył grzybki halucynogenne i wyszedł do piwnicy. Wrócił z niej uzbrojony w siekierę i rzucił się z nią na Joannę K. Dziewczynie udało się uniknąć większych obrażeń, ponieważ ubranie zamortyzowało cios i zdołała uciec do domu. Następnie Jacek K. wszedł do kuchni i uderzył siekierą babkę. Potem zaatakował matkę, której zadał około 30 ciosów. Po dokonaniu tych makabrycznych czynów zabrał z domu 3 tys. zł i uciekł. Według sądu, wątpliwości budził fakt poczytalności oskarżonego. Badany był przez wielu biegłych, którzy jednak nie zgodzili się, co do stanu jego świadomości podczas popełniania zbrodni. Sąd orzekł, że oskarżony wiedział jak działają na niego narkotyki i powinien ponieść odpowiedzialność za swoje czyny, dlatego otrzymał 25 lat pozbawienia wolności.

* W Jarosławiu na skrzyżowaniu ulic Tarnowskiego, 3 Maja i placu Mickiewicza doszło do zderzenia forada oriona i poloneza. 18-letnia pasażerka forda doznała obrażeń głowy i została przewieziona do szpitala. Przyczyną wypadku było niedostosowanie się kierujących tymi pojazdami do zainstalowanej na skrzyżowaniu sygnalizacji świetlnej.

* W sobotę złodziej usiłował włamać się do sklepu przy ul. Dworskiego, zdołał już uszkodzić zamek, ale nie udało mu się sforsować metalowej kraty. Był jednak uparty i włamał się do sąsiadującego ze sklepem "Baru Wirtualnego", skąd skradł 6 tys. zł, cztery butelki wódki i pięć kartonów papierosów. Suma strat wynosi 6400 zł.

Zagraniczne występki
* Sąd rejonowy w Jarosławiu aresztował w poniedziałek na trzy miesiące 23-letniego obywatela Ukrainy. Jest on podejrzany o dokonanie szeregu włamań w powiecie jarosławskim. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa.

* W poniedziałek policjanci z KPP w Jarosławiu zatrzymali 19-letnią mieszkankę powiatu jarosławskiego, która miała przy sobie ok. 8 g suszu konopi indyjskich. Ten środek odurzający ukryła w... opakowaniu po negatywie z filmu do aparatu fotograficznego.

* 20 lutego policjanci z referatu przestępstw gospodarczych Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu wraz z funkcjonariuszami z Komendy Wojewódzkiej w Rzeszowie zatrzymali mieszkańca Przemyśla Grzegorza S. Podczas przeszukania w jego garażu oraz w zaparkowanym obok golfie znaleziono 1412 kartonów papierosów bez wymaganych znaków skarbowych akcyzy. Czarnorynkowa wartość tej kontrabandy wynosi 49 tysięcy 220 złotych. Gdyby towar trafił na rynek, Skarb Państwa zostałby uszczuplony o ponad 32 tysiące złotych.

Reklama