Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 15.02-21.02.2003 r.

PRZEMYŚL

"Małopolska" dojedzie do Przemyśla
* Kilkanaście dni pertraktacji, raz w centrali PKP w Warszawie, raz w przemyskim magistracie, przyniosło wymierny efekt. Przedstawiciele spółki "InterCity" zdecydowali o przywróceniu kursu pociągu ekspresowego "Małopolska" na trasie Rzeszów - Przemyśl. 16 lutego, po kilku tygodniach nieobecności i z lekkim poślizgiem czasowym, na przemyski dworzec wjechała "Małopolska". Pomimo że do tej pory nie został dopełniony podstawowy warunek, jaki zastrzegły sobie kolejowe władze: samorządy lokalne muszą wziąć na siebie koszt utrzymania należytego stanu sanitarnego i porządku składu tego pociągu oraz wspólnej akcji promocyjnej wznowionego połączenia. Decyzję w tej sprawie poszczególne samorządy muszą podjąć stosowną uchwałą. Zastępca prezydenta Przemyśla Ryszard Lewandowski wyjaśnia, że cały czas trwają rozmowy z poszczególnymi zainteresowanymi burmistrzami i wójtami: - Obiecaliśmy, że 17 lutego pociąg wyjedzie z Przemyśla i słowa dotrzymaliśmy. Z Przemyśla "Małopolska" wyjeżdża codziennie o g. 7.30, zatrzymując się na stacjach: Jarosław i Przeworsk. Od 1 marca br. planowany jest również postój pociągu na stacji w Łańcucie.

Szkoły zostają, internaty do likwidacji
* Rada Miejska, minimalną większością głosów, opowiedziała się przeciw podjęciu uchwał o zamiarze likwidacji trzech zespołów szkolnych. Rajcowie zdecydowali jednak o zamknięciu dwóch internatów należących do Zespołu Szkół Technicznych i Zespołu Szkół Elektronicznych i Ogólnokształcących. Zlikwidowano również Szkołę Podstawową Specjalną przy Pogotowiu Opiekuńczym. W czwartkowej sesji uczestniczyła rekordowa liczba osób. Zjawili się nauczyciele i rodzice uczniów szkół przeznaczonych do likwidacji, czyli Zespołu Szkół Zawodowych nr 1, Zespołu Szkół Odzieżowych i Ogólnokształcących oraz Zespołu Szkół Ekonomicznych i Agrobiznesu. Dwa pierwsze miały przestać istnieć 31 sierpnia br., trzeci - rok później. W czasie obrad przed magistratem pikietowała kilkunastoosobowa grupka młodzieży. - Chcemy się uczyć, a nie po urzędach włóczyć - skandowali uczniowie. Propozycję likwidacji - w ramach reorganizacji miejskiej sieci szkół ponadgimnazjalnych - m.in. trzech zespołów szkolnych, przedstawiła prezydentowi Rada Dyrektorów. Uzasadnieniem był niż demograficzny oraz względy ekonomiczne. Miały to być uchwały intencyjne, które trafiłyby do zaopiniowania do kuratora oświaty. Zwolennicy reorganizacji, po niekorzystnym dla siebie głosowaniu, twierdzili, że już wkrótce mogą pojawić się jeszcze większe niż obecnie trudności z finansowaniem przemyskich szkół.

Szpetne barierki
* Część mieszkańców Przemyśla przyjęła z zaskoczeniem nowe rozwiązania architektoniczne, wprowadzone pod koniec ubiegłego roku na Rynku. Szczególne zaniepokojenie przemyślan wzbudziło ustawienie metalowych i mało estetycznych barierek w dolnej części wschodniej pierzei Rynku. Przedstawiciele Urzędu Miejskiego zapewniają, że jest to tylko tymczasowe rozwiązanie, wprowadzone do czasu zakończenia prac rewaloryzacyjnych Rynku i ulicy Kazimierza Wielkiego. Wiadomo jednak nie od dzisiaj, że w naszym kraju prowizorki mają niekiedy bardzo długi żywot. Do naszej redakcji napływają sygnały od zaniepokojonych czytelników, którym nie podobają się zmiany na staromiejski Rynku, stanowiącym centralny fragment najcenniejszego zespołu architektury miejskiej na Podkarpaciu. Zbulwersowały one również członków Stowarzyszenia Opieki nad Twierdzą Przemyśl i Dziedzictwem Kulturowym Ziemi Przemyskiej.
- Zanotowaliśmy szereg zgłoszeń od osób zaniepokojonych zniekształcaniem historycznego układu architektonicznego Rynku - mówi Marek Gosztyła, prezes stowarzyszenia, pełniący w przeszłości funkcję wojewódzkiego konserwatora zabytków. - W pełni podzielam te obawy. Już wcześniej zwracaliśmy uwagę na dokonanie niekorzystnych zmian w konstrukcji dachu jednej z zabytkowych kamienic we wschodniej pierzei Rynku. Wprowadzono tam lukarny, czyli dodatkowe okna dachowe, a sam dach pokryto tandetną blachą w kolorze zielonym. Można mieć również wiele zastrzeżeń do koncepcji i zasadności zmian architektonicznych w zachodniej części Rynku. Teraz z kolei w dolnej części wschodniej pierzei ustawiono metalowe barierki. Można mieć tylko nadzieję, że pojawiły się tam tymczasowo. Witold Wołczyk z Urzędu Miejskiego w Przemyślu zapewnia, że tak właśnie się stało i barierki znikną po zakończeniu prac rewaloryzacyjnych. - Po dokonaniu remontu południowej części Rynku, a także fragmentu ulicy Kazimierza Wielkiego, obniżył się poziom ulicy, w wyniku czego powstał uskok. W związku z tym, ze względu na bezpieczeństwo przechodniów ustawiono w tym miejscu barierki. Mogę zapewnić, że nie jest to rozwiązanie stałe i barierki nie zostaną w tym miejscy na zawsze.

Pogłębia się kryzys na rynku pracy
* W Powiatowym Urzędzie Pracy zarejestrowano blisko 13 tys. bezrobotnych. To ponad 400 osób więcej, niż na koniec ubiegłego roku.
- Liczba bezrobotnych w mieście wzrosła, w porównaniu do poprzedniego miesiąca, o 214 osób i wynosi 6 232, co stanowi 48,1 proc. ogółu bezrobotnych - mówi Maria Cichoń, zastępca kierownika przemyskiego PUP. - Na wsi przybyło ich 215 i jest już 6715. Na rynku pracy zimą tradycyjnie jest mało ofert.. Nadzieje można wiązać dopiero z nadejściem wiosny. Stopa bezrobocia w Przemyślu wynosi już 18,7 proc. i jest jedną z najwyższych w ostatnich latach. W powiecie - 17,1, kiedy w woj. podkarpackim 16,9, a w kraju 18,1. W styczniu zarejestrowało się aż 1006 nowych bezrobotnych, o 328 więcej, niż w grudniu. W tym samym miesiącu z ewidencji wykreślono 577 osób, spośród których 227 podjęło pracę, 254 nie potwierdziło gotowości przystąpienia do niej, a dobrowolnie ze statusu bezrobotnego zrezygnowały 24. - W styczniu zarejestrowało się u nas 221 absolwentów szkół ponadpodstawowych, w tym 69 po raz pierwszy - kontynuuje Maria Cichoń. - W tym okresie status absolwenta utraciło 99 osób, w tym 43 ze względu na znalezienie zatrudnienia. Na koniec stycznia w przemyskim PUP było zarejestrowanych 670 bezrobotnych absolwentów, w tym 363 mieszkających na wsi. Wciąż najtrudniej o pracę absolwentom szkół policealnych i średnich zawodowych (247 osób, 36,9 proc.), ale już drugie miejsce pod tym względem zajmują ci, którzy ukończyli wyższe studia (167 osób, 24,9 proc.) - Liczyłem, że z nowym rokiem można będzie łatwiej znaleźć pracę w Przemyślu lub okolicy, ale się przeliczyłem - zwierza się 22 - letni Paweł. - Nie wiem co począć, bo nieprzyjemnie jest być na "garnuszku" rodziców. Jak na wiosnę nie znajdę pracy, to pewnie ruszę z kolegami gdzieś na zachód. Może wreszcie jak będziemy w Unii, to będzie łatwiej o pracę? Wśród bezrobotnych znaczną grupę (3 971 osób, tj. 30,7 proc. ogółu) stanowią ludzie w wieku 18 -24 lat. Ponad 12 miesięcy bez pracy, od daty rejestracji, jest 7 213 osób, co stanowi 55,7 zarejestrowanych. Sytuacja na rynku pracy jest wciąż trudna. W styczniu PUP dysponował zaledwie 103 ofertami. Jest to więcej, niż w grudniu, ale zdecydowanie za mało, by chociaż częściowo zaspokoić potrzeby. Tym bardziej, że prawo do zasiłku ma tylko blisko 2 300 osób, tj. 17,7 proc. ogółu. Pozostali są zmuszeni korzystać z pomocy społecznej. W gminach najwięcej zarejestrowanych bezrobotnych jest w Żurawicach (1041), Dubiecku (924), Orłach (770), Birczy (762) i gm. Przemyśl (738). W styczniu najwięcej przybyło ich w Żurawicy (85), Birczy (64), Dubiecku (62) i Orłach (57). Najwięcej miejsc pracy w tym okresie przybyło w żurawickiej gminie (20), dubieckiej (14) i birczańskiej (11).

Lekarka na gazie...
* Lekarka ginekolog przyjmowała po pijanemu pacjentki w Przemyślu. Miała 3,19 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Została zatrzymana we własnym gabinecie - poinformowała policja. Zatelefonował do nas mąż jednej z pacjentek, który powiedział, że pani doktor sprawia wrażenie mocno pijanej. Na miejsce udali się nasi funkcjonariusze, którzy potwierdzili ten fakt. Po wykonaniu niezbędnych czynności, została ona zwolniona. W środę sprawę przekazaliśmy do przemyskiej Prokuratury Rejonowej - powiedział zastępca komendanta przemyskiej policji mł. insp. Franciszek Krzywda. Policja ustaliła, że lekarka wykonywała swoje obowiązki po pijanemu. Może jej zostać postawiony zarzut narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to kara do 3 lat więzienia. Niezależnie od tego, jeśli zarzuty się potwierdzą, sprawą zajmie się Okręgowa Izba Lekarska w Krakowie, która może czasowo lub całkowicie zakazać lekarce wykonywania zawodu. Sama lekarka zaprzecza zarzutom. W tym czasie nie przyjmowałam pacjentów. Byłam na urlopie i do gabinetu przyszłam tylko po to, by załatwić sprawy administracyjne. W poczekalni byli pacjenci, ale nie wiem, czy przyszli do mnie, czy też do innych lekarzy - powiedziała. 49-letnia lekarz ginekolog pracuje w jednej ze spółek lekarskich w Przemyślu. Podobnie jak inni zatrudnieni w tej przychodni lekarze, ma podpisany indywidualny kontrakt z kasą chorych.

16 lat "Płomyka"
* W ub. roku członkowie klubu Honorowych Dawców Krwi PCK "Płomyk" przy Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej oddali 33 litry krwi. Łącznie, przez 16 lat działalności, ponad 300 litrów. - Brakuje jeszcze dwóch strażaków, aby można było powiedzieć, że w Przemyślu co trzeci z nas honorowo oddaje krew - mówi Zdzisław Wójcik, rzecznik KM PSP w Przemyślu, oraz od 4 lat prezes "Płomyka". - Ale intensywnie nad tym pracujemy. Mam już na oku potencjalnych kandydatów - dodaje prezes. Pod koniec 2002 r. przemyskich, strażackich HDK było 46, podczas gdy w 1998 r. 20. W minionym roku szeregi płomykowców zasilili Paweł Piróg, Tomasz Sandomierski, Halina Makuchowska-Majka, Andrzej Szeruga i Paweł Żygała. Niedawno dołączył zastępca komendanta KM PSP Andrzej Ryzner. Sam szef przemyskich strażaków, komendant Lucjan Gładysz, już od jakiegoś czasu jest w klubie. - Nasi członkowie, ofiarowując bezinteresownie własną krew, wielokrotnie odpowiadali konkretnym czynem ludziom, którzy tracili nadzieję. Wiele razy przekonali się również, jak wielką siłą jest dobro - twierdzi Wójcik. Nową tradycją strażaków - krwiodawców jest darowywanie czekoladami maluchów z domów dziecka i świetlic. Są to czekolady, które zgodnie z przepisami, otrzymuje każdy po zabiegu oddania krwi. Tak było m.in. w dniach 10 - 12 kwietnia 2002 r., gdy piętnastu płomykowców włączyło się w obchody Światowego Dnia Zdrowia oraz uczciło 15 lat działalności swojego klubu. Oczywiście, obie uroczystości uhonorowali na swój sposób - oddają krew. W akcji wzięło udział 15 strażaków, którzy oddali 7 litrów bezcennego płynu. Otrzymane w zamian 120 tabliczek czekolady przekazali Domowi Dziecka "Moja Rodzina" w Prałkowcach. Przy okazji opowiedzieli tamtejszym wychowankom o pożarach, ich powstawaniu i technikach gaszenia. - 27 maja reprezentanci naszego klubu uczestniczyli w V Krajowej Pielgrzymce HDK do Sanktuarium Maryjnego na Jasnej Górze. Jako pierwsi w procesji z darami ofiarnymi dla sanktuarium, złożyliśmy na ręce ks. bpa Sławoja Leszka Głódzia płaskorzeźbę św. Floriana, patrona strażaków, zakupioną ze składek członków "Płomyka" - informuje Wójcik. W 2002 r. przemyscy strażacy - krwiodawcy oddawali krew także w ramach innych akcji. Były to m.in. "Bezpieczny letni wypoczynek", dla uczczenia IX Pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II do Polski i I Podkarpackiej Pielgrzymki HDK do Sanktuarium Matki Bożej w Kalwarii Pacławskiej. W spotkaniu płomykowców, podsumowującym rok 2002, uczestniczyli Krystyna Lachowicz, kierownik Biura Zarządu Rejonowego PCK w Przemyślu i Mieczysław Gibała, prezes ZR PCK. - Na podkreślenie zasługuje fakt, że KM PSP jest załogą, która ma w swoim gronie największą na Podkarpaciu liczbę honorowych krwiodawców - mówi kierownik Lachowicz.

* Komisja Rewizyjna Rady Miasta przyjrzy się przetargowi na administrowanie Zielonym Rynkiem. Wniosek o jego zbadanie złożyli radni SLD. Do przetargu o administrację zieleniakiem stanęły Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej oraz prywatna firma "Probud". Wygrał drugi oferent. Handlujący na Zielonym Rynku kupcy, zrzeszeni w Przemyskim Stowarzyszeniu Kupieckim, twierdzą, że "Probud" nie spełniał warunków przystąpienia do przetargu. Wystosowali w tej sprawie list do prezydenta miasta. Sugerują w nim, że firma "Probud" nie spełniała warunków o przystąpieniu do przetargu, gdyż nie prowadziła, jak to jest wymagane, przez ostatnie 3 lata działalności tożsamej z zamówieniem przetargowym. - Przez jakiś czas "Probud" jedynie ochraniał i sprzątał bazar "Polonii". Jednak to nie to samo, co administrowanie targowiskiem - mówi jeden z handlujących.
Swoimi wątpliwościami kupcy podzielili się również z miejskimi radnymi. - Otrzymaliśmy wniosek od radnych SLD. Jednak z uwagi na to, że pismo było lakoniczne, poprosiliśmy o jego uzupełnienie. Na pewno w najbliższym czasie zajmiemy się tą sprawą - twierdzi Rafał Oleszek, przewodniczący Komisji Rewizyjnej RM w Przemyślu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że wniosek do Komisji Rewizyjnej chcą również złożyć radni z innych klubów. - O tym przetargu poinformowaliśmy Urząd Zamówień Publicznych. Liczymy, że zainteresuje się tą sprawą - mówi Tomasz Wardęga, wiceprezes PSK. Marian Zabawski, prezes "Probudu", podczas wcześniejszych rozmów w tej sprawie z reporterem "nowin", stwierdził, że jego firma spełniała wszystkie kryteria przystąpienia do przetargu.

* Wojewódzkie władze SLD forują Marka Wójcickiego na funkcję przewodniczącego Rady Miejskiej tej partii. Przemyscy działacze są oburzeni. Od września ub. roku, z powodu wewnętrznych konfliktów, zawieszone są przemyskie struktury SLD, a rządy sprawuje pełnomocnik Zarządu Krajowego SLD - Mieczysław Doskocz. 23 bm. ma się odbyć wybór nowych władz. - Nie ma jeszcze kandydata na przewodniczącego Rady Miejskiej SLD. Kandydatury pojawią się na zjeździe - twierdzi Doskocz. - Gdy padnie moja kandydatura, wyrażę zgodę - mówi Wójcicki. Popiera go Krzysztof Martens, przewodniczący Podkarpackiej Rady Wojewódzkiej SLD. Obaj panowie znają się od lat, obaj są brydżystami. - To delegaci wybiorą przewodniczącego - mówi Martens. - Jestem zwolennikiem tego, by to stanowisko objął ktoś z zewnątrz, nie uwikłany w poprzednie konflikty. Pan Wójcicki spełnia te warunki. - Jesteśmy oburzeni. Pan Wójcicki był prawą ręką poprzednich władz miejskich partii. Miał łagodzić konflikty, lecz mu się to nie udało - mówi jeden z działaczy. Od kilku dni po Przemyślu krąży lista z obsadą kluczowych stanowisk miejskiego SLD. Oprócz Wójcickiego, są na niej Janusz Grzejek - jako sekretarz, Edyta Uchman - jako skarbnik, Ryszard Kulej, Kazimierz Nycz, Adam Lisowiec, Mariusz Iwaniszyn, Władysław Malinowski i Jan Błotnicki - jako członkowie zarządu. Według niektórych, lista została przygotowana na szczeblu wojewódzkim SLD, a zatwierdzona przez władze centralne. - Pierwszy raz słyszę o takiej liście - twierdzi Martens.

* Coraz częściej przez zieloną granicę przedostają się nielegalni imigranci, głównie Azjaci, z których wielu podaje się za uchodźców politycznych. Proszą oni o azyl w naszym kraju. Do czasu rozpatrzenia sprawy powinni być umieszczeni w specjalnych ośrodkach dla uchodźców, których do tej pory na Podkarpaciu nie ma. Są więc przewożeni do takich placówek w głębi kraju. Wiąże się to z kosztami i niedogodnościami. Ale oto nadeszła dobra wiadomość, że najprawdopodobniej jeszcze w tym roku powstanie w województwie podkarpackim taki ośrodek, jeden z czterech, które mają być utworzone wzdłuż wschodniej granicy. Jest to pilna sprawa, gdyż przez nasz teren biegnie jeden z głównych kanałów przerzutowych nielegalnych imigrantów, którzy najczęściej usiłują przez Polskę przedostać się do Niemiec. O ile sroga zima nieco powstrzymała ostatnio amatorów przekraczania zielonej granicy, to można się spodziewać, że wraz z nastaniem wiosny znów pogranicznicy z Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej mogą mieć pełne ręce roboty. Że i tak się nie nudzą, wystarczy przypomnieć choćby największy w br. przerzut 21-osobowej grupy Turków i jednego obywatela Iraku, która z końcem stycznia została zatrzymana w rejonie miejscowości Budzyń, w pobliżu przejścia granicznego w Korczowej. Odnotowano też próby przekraczania granicy przez grupki Azjatów. Ponadto istnieje uzasadniona obawa, że z chwilą przystąpienia Polski do Unii Europejskiej liczba imigrantów, w tym uchodźców, może gwałtownie wzrosnąć. I właśnie z tego powodu utworzenie takiego ośrodka na Podkarpaciu wydaje się niezbędne. Potwierdził to m. in. minister spraw wewnętrznych i administracji, Krzysztof Janik, który niedawno gościł w naszym województwie. Było to również przedmiotem rozmów komendanta Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej, ppłk. Henryka Majchrzaka z dyrektorem generalnym Urzędu do spraw Repatriacji i Cudzoziemców w Warszawie, Janem Węgrzynem. Planuje się, że podkarpacki ośrodek dla uchodźców powstanie w Przemyślu lub Jarosławiu. W sprawie lokalizacji nie zapadła jeszcze ostateczna decyzja. Wiadomo natomiast, że na jego potrzeby będą adaptowane opustoszałe obecnie obiekty powojskowe. Wymaga to jednak nakładów finansowych, gdyż budynki te muszą zostać odpowiednio przystosowane, by mogły właściwie spełniać swą rolę, także zgodnie z wymogami unijnymi. Placówki te muszą mieć m. in. oddziały zamknięte i otwarte. Trafiałyby do nich przede wszystkim osoby, wobec których wszczęto postępowanie dotyczące udzielenia im azylu w naszym kraju. Byłyby także przeznaczone dla zatrzymanych nielegalnych imigrantów, którzy mają być deportowani. Do tej pory ta druga grupa osób, przekazywana potem ukraińskim służbom granicznym, przebywała w pomieszczeniach Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. Zarówno władze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, jak i Urzędu do spraw Repatriacji i Cudzoziemców, a także dowództwo BOSG są żywo zainteresowane powstaniem wzdłuż wschodniej ściany czterech nowych ośrodków dla uchodźców, w tym placówki na Podkarpaciu. W związku z tym decyzja o
lokalizacji podkarpackiego ośrodka powinna zapaść w najbliższym czasie.

* Od paru dni na Rynku można zauważyć całe stada padniętych gołębi. Inne znajdują się w stanie agonalnym, wiele porusza się chwiejnym krokiem. Niektóre ostatkiem sił wlatują na dach budynku Urzędu Miasta, z którego martwe spadają na ziemię. Sprawą zainteresowali się funkcjonariusze Straży Miejskiej, którzy zwrócili się do inspektora Polskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami Igi Dżochowskiej. Istnieje obawa, że albo zapanowała wśród nich epidemia, albo stały się ofiarami trucicieli. Od pewnego czasu słyszało się bowiem, że zbyt duża ilość gołębi zanieczyszcza centrum miasta.
- Padło już co najmniej kilkadziesiąt ptaków - powiedziała nam inspektor Dżochowska. - Jeśli ktoś podał im zatrutą karmę, to dopuścił się występku z art. 35 ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt. Dlatego skieruję pismo do prokuratury. Zaistniało zagrożenie epidemiologiczne. Martwe gołębie mogą być zjedzone przez psy i koty. Często ptaki te karmione są też przez ludzi, niejednokrotnie jedząc z ręki. Dlatego powiadomiłam Miejski Inspektorat Weterynarii.
Strażnicy dostarczyli do inspektoratu kilka martwych ptaków. - Przeprowadzę ich sekcję i dopiero wtedy będzie można podjąć działania - poinformował lek. wet. Janusz Liszewski.

* Mieszkańcy Przemyśla ze zdumieniem przyglądali się niezwykle oryginalnemu wyznaniu miłości. Na śniegu, na brzegu Sanu w centrum miasta, pojawił się gigantyczny napis, namalowany sprayem: "KOCHAM AGĘ", z dorysowanym w środku czerwonym sercem. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie rozmiary napisu. Rozciągał się on na długości kilkudziesięciu metrów, a grube litery miały po kilka metrów wysokości. Bez wątpienia był on widoczny nawet z samolotu. Obserwujący to spóźnione walentynkowe wyznanie twierdzili, że mogłoby ono trafić nawet do Księgi Guinnessa.

JAROSŁAW

Rolnicy - kampania na "nie"
* Rada Regionalnego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych twierdzi, że w razie braku zwrotu w polityce rolnej będzie zmuszona do prowadzenia kampanii na "nie" w sprawie referendum o przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Na niedawnym posiedzeniu Rada tego związku omówiła aktualne warunki rozwoju produkcji rolnej oraz pracy i życia ludności wiejskiej. - W wyniku rozważań i dyskusji Rada stwierdza, że sprawy rolnictwa i wsi poszły w niewłaściwym kierunku - informuje Edward Cholewa, przewodniczący Rady RZRKiOR w Jarosławiu. Do podstawowych trudności minionego roku oraz początku bieżącego rolnicy zaliczyli spowalnianie przez Ministerstwo Przekształceń Własnościowych oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji sprzedaży Cukrowni Przeworsk. - Sprzedaż była korzystna dla rolników i załogi. Nabywca płacił rolnikom zaległości za buraki z kampanii 2000 r. MPW woli sprzedawać to, co niekorzystne dla narodu i co mu sławy nie przyniesie - argumentują działacze związku. Kolejnym mankamentem, było nie podpisanie ustawy o rynku paliw ciekłych oraz biokomponentów do ich produkcji, czyli tzw. ustawy o biopaliwach. Według rolników nie pomogły logiczne argumenty ich środowiska, lecz zwyciężyły przedstawiane przez lobby paliwowe, preferujące dotychczasowe rozwiązania. W ub. roku pogłębiły się trudności ze sprzedażą żywca wieprzowego. Jego ceny drastycznie spadły, z kolei wyroby mięsne nie potaniały. W stanowisku Rada RZRKiOR zwróciła uwagę na niedostateczne działania Agencji Rynku Rolnego. Według rolników, zachodzi konieczność zastanowienia się nad dalszym utrzymywaniem ARR. Do negatywów ubiegłego roku producenci rolni zaliczyli ponegocjacyjne zawirowania w Kopenhadze. Skrytykowali także wprowadzenie świadectw pochodzenia zwierząt. - 18 tysięcy weterynarzy poskramia 2 mln rolników - twierdzą. Rolnicy za działania niezbędne uznali skuteczniejsze działanie ARR, mające na celu unormowanie rynku żywca i ochrony jego producentów. Ponadto pilne przyjęcie ustawy o biopaliwach, wstrzymanie decyzji o konieczności posiadania świadectw pochodzenia zwierząt, w obecnie obowiązującej formie. Postulowali również wyraźnie zmniejszenie podatku od nieruchomości dla spółdzielni. - Jeżeli nie będzie zwrotu w polityce rolnej, RZRKiOR zmuszony będzie do prowadzenia kampanii na "nie" w referendum - zaznacza przewodniczący Cholewa.

PRZEWORSK

* Jerzy Zagórski, wicestarosta powiatu przeworskiego, ma ponad 70 tys. zł. długu wobec różnych podmiotów. - Przyznaję, że mam zaległości, ale widzę to inaczej - komentuje Zagórski. Funkcję wicestarosty przeworskiego Zagórski objął z ramienia "Samoobrony", która wspólnie z PSL tworzy koalicję w tym powiecie. Przedtem był właścicielem piekarni w Tryńczy. Zgodnie z przepisami, po objęciu fotela wicestarosty, musiał zrezygnować z prowadzenia działalności gospodarczej. Przepisał piekarnię na żonę. Zaległości piekarni Zagórskiego w podatku od nieruchomości za 2001 r. i pierwsze dwa kwartały 2002 r. wynoszą ok. 10 tys. zł. Za ten okres Urząd Gminy w Tryńczy skierował do przeworskiego Urzędu Skarbowego wniosek o przeprowadzenie egzekucji. Do tego dochodzą jeszcze zaległości bieżące za dwa kolejne kwartały 2002 r., na razie nie ujęte we wniosku. W ostatnich dniach Komunalny Zakład Budżetowy UG w Tryńczy podjął decyzję o odcięciu dostaw wody do piekarni. Powodem były zaległości w płatnościach sięgające 5 tys. zł.. W fizycznym odcięciu wody przeszkadzają warunki atmosferyczne.
- Potwierdzam, że pan Zagórski ma zaległości podatkowe wobec naszej gminy. Stanowią one dziurę w budżecie, którą przecież w jakiś sposób musimy załatać - mówi Ryszard Jędruch, wójt Tryńczy. Większe zaległości piekarnia Zagórskiego ma wobec dostawcy mąki, młyna w Sieniawie, należącego do firmy jarosławskiej Food-Inn. Wynoszą one, z odsetkami, ok. 57 tys. zł. - To prawda, są takie zaległości piekarni Zagórskiego wobec naszej firmy. Nasi prawnicy już się tym zajmują - mówi przedstawiciel Food-Inn. Wicestarosta nie zaprzecza, ale... - Istotnie mam zaległości podatkowe wobec gminy Tryńcza. Jednak ta sprawa miała być uregulowana inaczej. Za własne pieniądze wybudowałem drogę, z której miała korzystać gmina i mieszkańcy. Koszty jej wybudowania miałem sobie potrącać w kolejnych latach, w ramach podatku od nieruchomości - twierdzi Zagórski. O zadłużeniu wobec Food-Inn Zagórski twierdzi, że ta sprawa jest uregulowana i że nadal jego piekarnia odbiera z tej firmy mąkę.
- Ta droga powstała w 1996 r. Była wybudowana bez wiedzy Urzędu Gminy, bez projektu itp. Poza tym jest to tylko droga do własnego użytku prywatnej piekarni. Nie może być więc mowy o takiej formie regulowania podatków - informuje wójt Jędruch. W przypadku, gdy dłużnik nie ma majątku i innych źródeł dochodu, komornik ma prawo, w razie posiadania tytułu egzekucyjnego, zająć znaczną część jego wynagrodzenia. W praktyce z pensji zostaje tylko najniższe ustawowo minimum, czyli ok. 800 złotych brutto. Wicestarosta zaprzeczył jakoby obecnie komornik zajął jakąś część jego wynagrodzenia.

REGION

Wsparcie dla partii
* Prawie 10 tys. rocznie płacą na utrzymanie swojej partii posłowie Platformy Obywatelskiej. Poseł Marek Kuchciński z PiS oddaje swojemu ugrupowaniu 500 zł miesięcznie. Radni PSL w sejmiku wojewódzkim płacą ze swoich diet ok. 30 zł.
- Każdy poseł PO płaci na ogólnopolskie struktury partii 800 zł miesięcznie - mówi poseł Jan Tomaka. - Parlamentarzyści mają też obowiązek wspierania struktur lokalnych. Posłowie z Podkarpackiego płacą minimum 100 zł miesięcznie. PO nie ma dotacji z budżetu państwa, więc musimy się jakoś ratować. Każdego miesiąca posłowie PiS oddają partii 500 zł. - Wiem, że jestem w mniejszości, ale zwiększyłbym te opłaty do tysiąca - mówi poseł Marek Kuchciński. Radni PiS płacą mniej. Jacek Kiczek, radny w Radzie Miasta Rzeszowa oddaje ze swojej diety 100 zł miesięcznie. - Płacę, ponieważ identyfikuję się z moim ugrupowaniem - mówi. - Takich opłat nie chcą ponosić działacze, którzy np. w ciągu trzech lat trzy razy zmieniali partie. Każdy poseł SLD oddaje dla swojego ugrupowania 700 zł miesięcznie. Pieniądze trafiają do centrali partii w Warszawie. - To dużo, ale partie nie są masowe, więc biedni ludzie płacą symboliczne składki, a ci, którzy dostali mandat z rekomendacji partii, mają ją potem utrzymać - tłumaczy poseł Władysław Stępień. Radni wojewódzcy SLD oddają partii 7 proc. diety i te pieniądze zostają w kasie podkarpackiego SLD. Niewielkie składki płacą działacze PSL. - Ze swojej poselskiej pensji oddaję partii ok. 2 tys. zł rocznie - mówi poseł Bolesław Bujak. - Ale jeśli trzeba dofinansować jakąś imprezę w powiecie, to się oczywiście pomaga. Wojewódzcy radni PSL oddają partii ze swoich diet 2 proc. (ok. 30 zł). - Ta kwota jest rozsądna - mówi Mirosław Karapyta, szef klubu radnych tej partii w sejmiku. Więcej, bo 5 proc. diety (ok. 80 zł) oddają partii radni Samoobrony. - Taka jest uchwała partii, na którą wszyscy się zgodzili - mówi poseł Alicja Lis. Składek nie ma w klubie Podkarpacie Razem w sejmiku wojewódzkim. Jeśli radni spotykają się, żeby omówić strategię na najbliższą sesję, sami kupują kawę i herbatę.

* Od 1 marca najniższa emerytura wzrośnie średnio o 20 zł, najniższa renta a o prawie 16 zł. Rewaloryzacja, zdaniem emerytów nie rekompensuje 3-złotowych podwyżek, jakie otrzymali w roku ubiegłym. W tych dniach emeryci i renciści otrzymają z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych listy o podwyżce świadczeń. Jak poinformował minister finansów Grzegorz Kołodko, od 1 marca przeciętna emerytura wzrośnie o 42 zł brutto, a renta rodzinna o 36 zł. Podwyższona została również kwota bazowa, na podstawie, której oblicza się świadczenie przyszłego emeryta. Na podwyżki nie powinni liczyć inwalidzi wojenni, którzy mają podstawę renty wyższą niż 1350 zł.
- Ponieważ różnice w podstawie wymiaru rent inwalidów wojennych i wojskowych są znaczne, w październiku ub. r Sejm wyrównał je poprzez podnoszenie najniższych kwot świadczeń. Inwalidzi, którzy mają świadczenia obliczone od kwoty bazowej 1775 zł podwyżki otrzymają dopiero w 2007 roku - tłumaczy Lucyna Radziwińska, naczelnik Wydziału Zmiany Uprawnień w rzeszowskim ZUS. Emeryci wciąż pamiętają ubiegłoroczną podwyżkę, kiedy dostali po 3 - 4 zł więcej. Rewaloryzacja wyniosła wtedy 0,5 proc. przy prawie 4-krotnie wyższej inflacji.
- Uważam, że w tym roku powinno nam się wyrównać tamtą śmieszną podwyżkę - mówi 70-letni pan Józef, mieszkaniec Rzeszowa. - Nie dostaję, żadnych dodatków, mam gołe 700 zł i nawet jeśli dostanę 25 zł więcej, to i tak ciężko z takich pieniędzy wyżyć.

* Właściciele agencji towarzyskich chcieliby zarejestrować działalność i płacić podatki. Usługi świadczone w ich firmach są jednak niezgodne z prawem. - Nie ma komu płacić podatków. Gdybym działał legalnie, nie musiałbym obawiać się nalotów policji - mówi właściciel jednej z rzeszowskich agencji. Agencje rozliczają się z fiskusem na podstawie tzw. ewidencji przychodów. Nie wystawiają rachunków za usługi, więc właściwie nie ma sposobu sprawdzenia, jaki zysk osiągają. Czy będą musiały zaopatrzyć się w kasy fiskalne?
- Każda z grup zawodowych będzie musiała prędzej czy później korzystać z kas fiskalnych - twierdzi Mirosława Malesa z biura prasowego Ministerstwa Finansów. Podobnie uważa Anna Lorenc z II Urzędu Skarbowego w Rzeszowie. - Prawo stanowi parlament, a Urząd Skarbowy jest tylko jego wykonawcą - dodaje. Ponieważ czerpanie zysków z prostytucji jest w Polsce zabronione, właściciele agencji mogą wykazać fiskusowi zyski, jakie im się żywnie podoba. Dlatego bez problemu ominą ewentualny obowiązek instalacji kasy fiskalnej. W dziale regonów rzeszowskiego Urzędu Statystycznego nie ma ani jednej rejestracji agencji towarzyskiej. A w skarbówce mówią: - Do nas zazwyczaj zgłaszana jest działalność artystyczna lub rozrywkowa. Żadnych danych o agencjach towarzyskich nie dostaniemy też z informacji telefonicznej. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że w Rzeszowa działa kilkanaście takich "przybytków".
- Chciałbym legalnie prowadzić interesy i odprowadzać podatki - mówi proszący o zachowanie anonimowości właściciel agencji towarzyskiej z Rzeszowa. - Nie ma jednak komu płacić. Szkoda, bo wtedy nie musiałbym obawiać się nalotów policji i innych instytucji. Pojawiają się też inne problemy. Próbowałem np. zatrudnić tancerki zza granicy, ale Urząd Pracy zabronił, zasłaniając się ochroną polskiego rynku pracy. Prosiłem więc o oferty polskich tancerek. Niestety, okazało się, że żadna z pań nie spełniała warunków do wykonywania takiej pracy.

* Bieszczadzki Park Narodowy może w najbliższym czasie zwolnić kilkudziesięciu pracowników. Wszystko przez resort środowiska, który od kilku lat drastycznie zmniejsza środki na działalność BPN. - Musimy walczyć o przetrwanie - twierdzi Wojomir Wojciechowski, dyrektor Parku. Podział pieniędzy między parki narodowe zbulwersował poseł Elżbietę Łukacijewską. - Od dwóch lat pracownicy BPN nie mogą się doczekać ryczałtów za używanie prywatnych samochodów do celów służbowych, a także umundurowania - mówi parlamentarzystka. - Co roku BPN otrzymuje z budżetu państwa coraz mniej pieniędzy na zakup materiałów i usług. Fundusze na inwestycje, edukację i ochronę przyrody w porównaniu z 1999 r. spadły dziesięciokrotnie. Resort środowiska nie zgadza się z zarzutami. - Z trudnościami finansowymi borykają się wszystkie parki narodowe w Polsce - twierdzi wiceminister Ewa Symonides. - Zróżnicowanie przydziału środków finansowych zależy od potrzeb i specyfiki konkretnego parku. Potwierdza to Arkadiusz Nowicki, dyrektor Krajowego Zarządu Parków Narodowych. - Część z nich, choćby Kampinoski, musi wykupywać grunty prywatne w ich granicach i zakończyć rozpoczęte inwestycje - tłumaczy. - Suma przekazywanych parkom pieniędzy zależy także od rozmiaru zadań realizowanych przez dany park, m.in. z zakresu ochrony czynnej ekosystemów, prowadzenia ośrodków edukacyjno-muzealnych, czy własnych badań naukowych.
- Te tłumaczenia nas nie przekonują - mówią pracownicy BPN. - U nas również dużo się dzieje, ale efekty tych prac zależą właśnie od ilości funduszy. Zdaniem Elżbiety Łukacijewskiej, resort środowiska traktuje BPN po macoszemu. W 2003 r. większe fundusze na działalność otrzymały mniejsze parki, m.in. Tatrzański i Wigierski. Dla BPN zarezerwowano łącznie 2 mln 767 tys. zł. Potrzeby - ponad 3,5 mln zł.

* Nawet gwałtowna odwilż i związany z tym przybór wód nie powinny spowodować zagrożenia powodzią - twierdzą w Wojewódzkim Komitecie Przeciwpowodziowym. W naszym województwie leży około siedem miliardów metrów sześciennych śniegu. Roztopienie się zalegającej w Podkarpackim masy śniegu wytworzy dwa miliardy sześcienne wody. - Na szczęście poziom Wisły jest w tej chwili w strefie dolnej stanów średnich. Natomiast Solina może przyjąć przynajmniej 160 milionów metrów sześciennych spływającej z Bieszczadów pośniegowej wody. Nawet przy gwałtownym ociepleniu śnieg nie stopi się z dnia na dzień. Moim zdaniem, nie ma więc podstaw do obaw zaistnieniem groźnej w skutkach powodzi - mówi Tomasz Węglorz z Wojewódzkiego Komitetu Przeciwpowodziowego w Rzeszowie. Również Stanisław Stachura, dyrektor Podkarpackiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych nie przewiduje powodzi porównywalnej z tą z lata 2001: - Solina, rzeki, system retencyjny, gleba, lasy powinny w stopniu wystarczającym wchłonąć nadmiar wody. Co najwyżej, będą jedynie lokalne podtopienia. Optymizmem napawa fakt, że trwają prace związane z rekonstrukcją i umacnianiem (zabezpieczenia przed przesiąkaniem wód) wałów na Wiśle i Sanie - mówi dyrektor Stachura. Pięćdziesiąt milionów złotych, które w tym roku dostanie Podkarpacie, pozwoli na prowadzenie robót na zrekonstruowanie przynajmniej 20 kilometrów wałów. Priorytetową sprawą są inwestycje w rejonie Wrzaw i Zalesia Gorzyckiego (tu latem 2001 roku Wisła przerwała wał), oraz na odcinku Sanu od Radomyśla do ujścia do Wisły. W 2003 powinny być kontynuowane inwestycje przy wzmacnianiu wałów wiślanych w rejonie Baranowa Sandomierskiego, oraz na odcinkach Borowa -Czermin i Dąbrówka - Popowice. Zdaniem Stanisława Stachury, Podkarpacie przez najbliższe pięć lat dysponowałoby nakładami podobnymi do tegorocznych, wówczas udałoby się rozwiązać większość z problemów dotyczących umocnień przeciwpowodziowych.

KRONIKA POLICYJNA

Śmiertelne zatruli się alkoholem
* Ciała dwóch mężczyzn w wieku 45 i 57 lat znaleziono wieczorem (19 bm.) w jednym z mieszkań przy ulicy Śnigurskiego w Przemyślu. Przypadkowego odkrycia zwłok dokonał mieszkaniec miasta. Właśnie on zawiadomił policję oraz pogotowie ratunkowe, którego ekipa przybyła na miejsce zdarzenia. Niestety, na ratunek było już zdecydowanie za późno. Mężczyźni nie żyli co najmniej od kilku godzin. Przyczyną ich śmierci mogło być spożycie alkoholu niewiadomego pochodzenia - wynika ze wstępnych ustaleń.

* W poniedziałek na ul. św. Jana w Przemyślu 28-latni mężczyzna kierujący fiatem 126p na oznakowanym przejściu potracił 9-latka. Chłopiec doznał m.in. urazu głowy i został przywieziony do szpitala.

* W Przemyślu, w pobliżu sztucznego lodowiska przy ul. Sanockiej dwóch bandziorów napadło na dwóch 15-latków. Pobili chłopców, po czym każdemu z nich zabrali po... jednej łyżwie wraz z butami.

* W przeworskiej dyskotece policjanci znaleźli 200 nośników z nielegalnie skopiowanymi utworami muzycznymi. Muzykę odtwarzano podczas imprezy. Niemal 20 minidysków oraz 167 płyt CD z nielegalnie skopiowanymi i odtwarzanymi utworami muzycznymi znaleźli funkcjonariusze Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie i Komendy Powiatowej w Przeworsku w przeworskim Klubie tanecznym "Bacardi". Muzykę odtwarzał 52-letni discjockey, mieszkający na stałe w Nowej Sarzynie. Mężczyźnie grozi kara więzienia od 6 miesięcy do 5 lat. Ukarany zostanie taż właściciel lokalu.

* Prokuratura Okręgowa prowadzi śledztwo w sprawie gigantycznego przemytu papierosów do jakiego doszło 5 grudnia ub. roku. Przypomnijmy, że wówczas przemyscy celnicy przechwycili 574 tys. paczek papierosów o wartości 460 tys. zł (jest to wartość celna, przyjmując 80 gr za paczkę). Towar ten przyjechał do medyki z Ukrainy w wagonach towarowych i został zgłoszony do odprawy jako płyty wiórowe. Kontrabandę przeładowano w Żurawicy na cztery TIR-y, ukrywając ją w specjalnych skrytkach, sporządzonych w ułożonych w pryzmy płytach wiórowych. Celnicy odkryli podstęp. W sprawie tej na razie podejrzany jest Polak, który przebywa w areszcie. - Wciąż pojawiają się nowe wątki - powiedział nam prok. Adam Fida z prokuratury Okręgowej. Podejrzany sam nie mógł zorganizować tak olbrzymiego przemytu. Nie można wykluczyć, że nici tej afery przemytniczej wiodą na Ukrainę i w grę może wchodzić międzynarodowa grupa przestępcza zajmująca się przemytem papierosów na dużą skale.

Reklama