Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 01.02-07.02.2003 r.

PRZEMYŚL

Modernizacja oświetlenia miasta
* Dwie firmy zaoferowały modernizację podświetlania zabytków i oświetlenia ulic. - Jedna z nich jest z wyłącznie z polskim kapitałem, druga z jego przewagą - informuje Jan Jarosz, kierownik Biura Promocji i Współpracy Urzędu Miejskiego. Obecne oświetlenie miasta jest kiepskie. Nie do rzadkości należą osiedla tonące w ciemności. Szczególnie trudno jest kierowcom, gdyż często ciemna bywa mała obwodnica. Także zabytkowe centrum jest oświetlone niezbyt starannie. Trudno zauważyć nowocześnie wyeksponowane światłem zabytki. - Odbieramy wiele uwag, że w naszym mieście jest ciemno. Poza tym obecnie oświetlenie jest energochłonne. Z tego powodu wymaga modernizacji - twierdzi Jarosz.
Część zabytków jest podświetlona tradycyjnymi halogenami o dużej mocy. Niedawno zamontowane estetyczne lampy na Starówce i przyległych ulicach dają ciemnożółte światło, przekłamują kolory. Sprawiają, że wieczorem rynek wygląda jakby oświetlenie było na wyczerpaniu i za chwilę miało go zabraknąć. - Tych lamp nikt nie będzie usuwał. Wymienimy w nich żarówki, na energooszczędne i dające lepsze światło - wyjaśnia Jarosz. Na razie nie są znane koszty modernizacji oświetlenia zabytków i ulic. Wiadomo, że będzie ono rozłożone na lata. Realizacja kolejnych nastąpi m.in. dzięki oszczędnościom w wydatkach na energię elektryczną, po modernizacji oświetlenia. Nieoficjalnie mówi się, że miasto będzie szukać sponsora, choćby na część prac. - Chcielibyśmy, by w pierwszej kolejności nowocześnie podświetlone były najbardziej eksponowane zabytki, jak Zamek Kazimierzowski, katedra, kościół Karmelitów itp. Oczywiście zgodę na świetlne wyeksponowanie muszą wyrazić ich właściciele - mówi Jarosz. Kompleksowo ma być zmodernizowane oświetlenie osiedli. Tutaj prace również będą postępować w miarę pozyskiwania środków. Jeszcze w marcu br. ma być gotowy projekt techniczny. Pierwsze budynki byłyby podświetlone w czerwcu br.

Jak wykorzystać forty?
* Dwudniowe, międzynarodowe seminarium na temat "możliwości wykorzystania fortów Twierdzy Przemyśl do rozwoju regionów przygranicznych" zostało zorganizowane przez Centrum Informacji Turystycznej przy współpracy Lokalnej Organizacji Turystycznej w Przemyślu, jako część projektu realizowanego w ramach programu "Polska Granica Wschodnia - Fundusz Małych Projektów", a finansowanego ze środków Unii Europejskiej (Phare). - W głównej mierze seminarium przeznaczone było dla gestorów i właścicieli obiektów militarnych. Ludzi, którzy mają szeroką wiedzę na temat fortów. Uczestniczyli w nim specjaliści z Berlina, Wiednia i Lwowa, krajowi znawcy tematu oraz przedstawiciele Ministerstwa Skarbu, Polskiej Organizacji Turystycznej i władz lokalnych. Chcemy, by jednym z efektów seminarium było podpisanie deklaracji, w jakim kierunku mamy iść, gdy mówimy o możliwościach wykorzystania Twierdzy Przemyśl - stwierdził Ryszard Rabski, kierownik CIT, a jednocześnie prezes LOT w Przemyślu. Oprócz wysłuchania kilku wykładów i udziału w dyskusji panelowej, uczestnicy seminarium mieli okazję spróbować autentycznej wojskowej kawy oraz grochówki przygotowanej i podanej w nocnej scenerii Fortu I "Salis Soglio" w Siedliskach. W programie było także zwiedzanie ruin Fortu XIII "San Rideau" w Bolestraszycach, gdzie zademonstrowany został rodzaj gry wojennej i zjazdy na linach. Z kolei w sąsiadującym Arboretum jego dyrektor Narcyz Piórecki przedstawił realizację koncepcji oczyszczenia i obsadzenia nową roślinnością jednego z fortów. Uczestnicy seminarium wzięli także udział w otwarciu Muzeum Twierdzy Przemyśl, które powstało w podziemiach Klubu Garnizonowego w Przemyślu.

Protesty po przetargu
* Przetarg na administrowanie "zielonym rynkiem" wygrał "Probud". Przemyskie Stowarzyszenie Kupieckie dopatruje się nieprawidłowości. Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej twierdzi, że "Probud" nie powinien być w ogóle dopuszczony do przetargu. - Przepisy o zamówieniach publicznych mówią jasno, że firma przystępująca do przetargu musi prowadzić działalność przez okres nie krótszy niż 3 lata i taką samą, jak w zamówieniu przetargowym. Według naszych informacji, "Probud" nie spełnia tych warunków - twierdzą w PGK. Radni z klubu SLD też mają podobne wątpliwości. Dlatego skierują w tej sprawie wniosek do Komisji Rewizyjnej.
- Spełniliśmy warunki przetargu, mamy doświadczenie. Od kilku lat ochraniamy bazar, także budynek Sądu Okręgowego i siedzibę Izby Celnej w Przemyślu - mówi Marian Zabawski, prezes "Probudu". Kupcy też nie są zadowoleni z takiego obrotu sprawy, gdyż sami chcą wybudować halę targową. Niedawno jej projekt zaprezentowali prezydentowi Robertowi Chomie. Oficjalnie dokumenty mają złożyć pod koniec marca. Teraz jednak nie wiedzą, czy ich projekt ma szansę na realizację.

* Zainteresowanie uzyskaniem mieszkania w ramach Towarzystwa Budownictwa Społecznego jest bardzo duże. Na liście chętnych figuruje ponad 400 wnioskodawców. Jedynie 150 ma przydzielone mieszkania. Reszta czeka. W nieodległych planach mają powstać w mieście dwa osiedla TBS przy ul. Rosłańskiego i Focha. Na pierwszym, będą 4 budynki ze 140 mieszkaniami. - Osiedle przy ul. Rosłańskiego będzie ładne i funkcjonalne. Znajdą się tam place zabaw, zieleńce, a w blokach garaże i punkty usługowe - mówi Mariusz Tkacz, prezes TBS w Przemyślu. Drugie osiedle powstanie przy ul. Focha. Budowane są tam dwa bloki. Mają zostać oddane do końca tego roku. Zamieszkają w nich 72 rodziny. Docelowo ma tam powstać małe osiedle z 7 blokami i łącznie 140 mieszkaniami. Na razie, to jednak plany. Podstawowym warunkiem ich realizacji są finanse, które m.in. pozwolą na wykupienie całości terenu. Planowane pod zabudowę działki teraz należą do kilku właścicieli. - Nasze TBS wybudowało dwa budynki przy ul. Rosłańskiego i Brudzewskiego. Mieszka w nich 42 lokatorów z rodzinami. W marcu br. 40 rodzin wprowadzi się do drugiej części budynku przy Brudzewskiego - zapewnia Tkacz. Bloki TBS mają ciekawą architekturą i kolorystykę. Znajdujące się w nich mieszkania liczą sobie powierzchnię 34 - 65 metrów kw. Są w pełni wyposażone. M.in. to powoduje, że zainteresowanie ich uzyskaniem przekracza możliwości inwestycyjne TBS. Chętnych na budowane w tym systemie mieszkanie jest sporo, nawet mimo tego, że dość ostre są kryteria ich przyznawania. Przyszły lokator TBS nie może być właścicielem innego lokalu mieszkalnego. Musi mieć stałe dochody na odpowiednim poziomie. Dla czterpoosobowej rodziny muszą się one mieścić w kwocie od 1918 do 6077 złotych netto z podatkiem dochodowym. W pierwszej kolejności mieszkania TBS otrzymują osoby zwracające miastu mieszkania komunalne. Lokale w blokach TBS są własnością towarzystwa. Zaciągnięty przez przez nie kredyt na budowę bloku, wynoszący do 70 proc. inwestycji, lokatorzy spłacają w comiesięcznych ratach. Budownictwo to jest współfinansowane przez budżet państwa. W momencie składania wniosku do Banku Mieszkalnictwa samorząd musi zadeklarować pokrycie 30 proc. wartości inwestycji. Może w to wejść działka lub uzbrojenie terenu. Dłlatego TBS może budować tańsze mieszkania.

Szkoły do likwidacji...
* Kontrowersyjnemu i wzbudzającemu emocje projektowi reorganizacji placówek oświatowych poświęcona została środowa (5 bm.) konferencja prasowa w Urzędzie Miejskim w Przemyślu. Prezydent Przemyśla Robert Choma próbował przekonać uczestniczących w niej dziennikarzy, że planowane zmiany, mające na celu zmniejszenie kosztów funkcjonowania przemyskiej oświaty, są po prostu koniecznością. Ostateczny i decydujący głos w tej sprawie będą mieli jednak radni. Przypomnijmy, że projekt będący dziełem powołanego przez prezydenta zespołu, w skład którego weszli dyrektorzy szkół, przewiduje m.in.: likwidację Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 oraz Zespołu Szkół Odzieżowych i Ogólnokształcących z dniem 31 sierpnia br., a także Zespołu Szkół Ekonomicznych i Agrobiznesu z dniem 31 sierpnia 2004 r.. Zapowiadane zmiany wywołały falę protestów ze strony uczniów i ich rodziców, części nauczycieli, a także związków zawodowych. Negatywnie projekt zaopiniowała również Komisja Edukacji Rady Miasta Przemyśla. Podczas wczorajszej konferencji prezydent Robert Choma przekonywał, że po przeprowadzeniu reorganizacji miasto zyska, w wyniku skoncentrowania różnych kierunków kształcenia w określonych budynkach. Jego zdaniem, lepiej i racjonalniej będą również wydawane pieniądze z budżetu, a istniejącym szkołom zapewnione zostaną lepsze warunki do prowadzenia kształcenia młodzieży. Gospodarz miasta przypomniał równocześnie, że projekt musi najpierw zyskać pozytywną opinię kuratorium oświaty.
- Projekt zmian, który wywołał tyle kontrowersji, nie jest czymś już obowiązującym, lub uchwałą, która wkrótce wejdzie w życie, lecz tylko opinią zespołu, sporządzoną dla mnie w celu późniejszego przedstawienia jej pod dyskusję komisjom i Radzie Miejskiej - stwierdził Robert Choma, prezydent Przemyśla. - Musimy jednak wziąć po uwagę fakt, że w naszym mieście widoczny jest proces zmniejszania się liczby dzieci w żłobkach, przedszkolach i szkołach podstawowych. Prezydent zapowiedział poddanie projektu do dalszej dyskusji, a także zorganizowanie spotkań z radami pedagogicznymi wszystkich szkół, które mają zostać objęte reorganizacją.

* Zespół Szkół Ekonomicznych im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego obchodzi 90 - lecie. Główne uroczystości odbędą się 13 -14 czerwca.
- Z tej okazji odbędą się zjazdy absolwentów wszystkich roczników, planujemy wydać monografię szkoły, okolicznościową gazetkę, wybić pamiątkowy medal, odsłonić tablicę upamiętniają 90 -lecie - wylicza mgr Zenon Koszelnik, dyr. ZSE, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Obchodów. - Przygotowujemy wystawę obrazującą historię i dorobek szkoły. Część eksponatów już mamy, o pozostałe prosimy naszych absolwentów, byłych nauczycieli. Będzie też karta pocztowa z okolicznościowym datownikiem. Historia przemyskiego "ekonomika" sięga 1912 r., kiedy to w mieście nad Sanem organizowano jednoroczne kursy handlowe. Rok później, decyzją Galicyjskiego Wydziału Krajowego we Lwowie, powołano dwuletnią Szkołę Kupiecką. W 1923 r. otrzymała status Krajowej Szkoły Kupieckiej, którą przekształcono w Szkołę Handlową, a w 1935 r. w Państwowe Koedukacyjne Gimnazjum Kupieckie. W okresie międzywojennym ukończyło ją 1300 absolwentów. Podczas II wojny światowej, mimo okupacji hitlerowskiej, nie przerwano kształcenia. W 1941 r. utworzono Szkołę Handlową, która oprócz oficjalnego programu, realizowała tajne nauczanie. Po wyzwoleniu otwarto Gimnazjum Handlowe,a po wielu zmianach organizacyjnych, w 1952 r., Technikum Finansowe i Technikum Pocztowe, które cztery lata później przekształcono w Technikum Ekonomiczne z nauką trwającą pięć lat. Potem doszły zasadnicza handlowa, liceum dla pracujących i szkoły pomaturalne. W 1977 r., "ekonomik" otrzymał imię obecnego patrona. Obecny ZSE tworzą Liceum Ekonomiczne, Liceum Handlowe i Technikum Eksploatacji Pocztowo- Telekomunikacyjnej oraz szkoły ponadgimnazjalne: Liceum Profilowane o charakterze ekonomiczno - administracyjnym, Liceum Profilowane z zarządzaniem informacją, Technikum ze specjalizacją technik ekonomista, Zasadnicza Szkoła Zawodowa i Szkoła Zawodowa, przygotowujące sprzedawców. W sumie, w 19 oddziałach wszystkich szkół, uczy się 563 uczniów, pod opieką 40 nauczycieli.

* Obowiązek wprowadzenia kas fiskalnych miał wejść w życie 1 października ub.r. Jednak Ministerstwo Finansów przesunęło ten termin na 1 marca 2003 r. Przesunięcie o pięć miesięcy procedury wprowadzania kas miało dać taksówkarzom więcej czasu na przystosowanie się do nowego systemu ewidencjonowania obrotów. Według kierowców, kasa kosztuje ok. 3 tys. zł, a tysiąc złotych trzeba zapłacić za instalację. Według ministerialnego planu, połowę ceny zwracałyby urzędy skarbowe. Ten pomysł nie spodobał się jednak taksówkarzom. Ogólnopolski protest odbył się 27 stycznia w stolicy. Przedstawiciele taksówkarzy wręczyli w ministerstwie apel o zaniechanie pomysłu wprowadzenia obowiązku instalowania kas. Do protestu dołączyli także przemyscy taksówkarze. 27 stycznia w samo południe ok. 200 taksówek przejechało przez zatłoczone ulice miasta pod urząd skarbowy. Sznur pojazdów liczył ok. 3 km. Przed urzędem taksówkarze przejechali na włączonych klaksonach. Protest poparli kierowcy z wszystkich korporacji przemyskich. Prezes Stowarzyszenia Taksówkarzy Prywatnych "Kresy" w Przemyślu Mariusz Moskal: - Bez dwóch zdań wprowadzenie kas fiskalnych pozbawi wielu z nas pracy. Nie każdego stać na kupno takiego urządzenia. Poza tym miasto nic na tym nie skorzysta. Podatek VAT pójdzie przecież do budżetu państwa. W Europie kasy fiskalne w taksówkach są nieznane. Nie wiadomo dlaczego wprowadza się je akurat w Polsce.

* Maria Zbyrowska, posłanka Samoobrony, w 16 miesięcy zaliczyła szkołę średnią i zdała maturę. Teraz studiuje na uczelni, w której pełnomocnikiem jest jej partyjny kolega. - To musi być bardzo zdolna pani - mówi Stanisław Rusznica z Kuratorium Oświaty.
- Na początku kadencji poseł Zbyrowska podała w ankiecie, że ma wykształcenie podstawowe. W lipcu 2002 r. wpisała, że ma wykształcenie średnie, bo ukończyła Liceum Ogólnokształcące - mówią w sejmowym Biurze Informacji. Okazuje się, że M. Zbyrowska zdała maturę w Centrum Kształcenia Ustawicznego w Przemyślu. Miesiąc nauki kosztuje tam 70 zł. Kształcenie odbywa się w systemie wieczorowym i eksternistycznym. Kurs przygotowujący do matury trwa od 1,5 do 2 lat. Bogdan Handziak, dyrektor CKU, nie chce ujawnić ani kiedy poseł Zbyrowska zapisała się do szkoły, ani ile trwała jej edukacja.
- Byłoby to naruszenie ustawy o ochronie danych osobowych - mówi Handziak. - Mogę powiedzieć, że pani Zbyrowska ukończyła szkołę w czerwcu 2002 r. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Zbyrowska rozpoczęła naukę w CKU w styczniu 2001 r. Dziś posłanka jest studentką I roku Wyższej Szkoły Gospodarczej w Przemyślu. Pełnomocnikiem uczelni jest Tadeusz Błaszczyszyn, radny Samoobrony w sejmiku wojewódzkim. Kilka dni temu niespodziewanie awansowała inna ważna postać z tej uczelni. Edward Smyk, były kanclerz WSG, objął stanowisko dyrektora Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Przemyślu. O awansie Smyka pisaliśmy w ub. tygodniu. Wtedy T. Błaszczyszyn komentował, że powołanie Smyka na dyrektora WORD nie ma nic wspólnego z polityką. Stanisław Rusznica, dyrektor Wydziału Nadzoru Kształcenia Ponadgimnazjalnego i Ustawicznego w Podkarpackim Kuratorium Oświaty: - Z tempa nauki mogę wnioskować, że poseł Zbyrowska to niesamowicie zdolna osoba. Musi mieć świetną pamięć i wiedzę, która pozwala jej tak szybko realizować program i przyswajać duży zakres materiału, który obowiązuje w szkole średniej. Na pewno zbadam dokładnie tę sprawę.

* Miejscy radni SLD są oburzeni odwołaniem przez prezydenta Roberta Chomę prezesa Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej Stanisława Pogody. Dotychczasowa praca prezesa, kompetencje oraz wyniki ekonomiczne osiągane przez przedsiębiorstwo ni edawały żadnych podstaw do odwołania w trybie niszczącym człowieka, który stworzył to przedsiębiorstwo i zrobił wszystko, by utrzymać je w tak trudnym okresie, na poziomie stabilnym - argumentują radni SLD. Pogoda został odwołany przed kilkunastu dniami. Prezydent Choma, działając jako jednoosobowe zgromadzenie wspólników uznał, że przedstawiony przez Pogodę plan poprawy sytuacji ekonomicznej MPEC nie rokuje szans na powodzenie.

"Ta Joj" zagra w USA
* Jedna z najbardziej znanych polskich kapeli podwórkowych, "Ta Joj" im. Kazimierza "Kija" Galikowskiego, wystąpi w USA. Dochód przeznaczy na niepełnosprawne dzieci oraz Uniwersytet Polski w Wilnie. "Ta Joj" wystąpi na początku marca w Chicago, Nowym Jorku i Tampie na Florydzie. Zaprezentuje się tamtejszej Polonii wspólnie z zespołem "Pacałycha" z Bytomia.
- Kiedyś gościł w Przemyślu mieszkający za wielką wodą Czesław Kowalewski. Jest niezłym śpiewakiem operetkowym. Szczęśliwie doszło do wspólnego, prywatnego występu z "Ta Jojkami". Dobrze im poszło. Tak się mu kapela spodobała, że zaprosił ją na występy do USA - opowiada Stanisław Sarzyński, przemyski radny miejski oraz działacz organizacji kresowiackich. Kowalewski ma spore zasługi w niesieniu pomocy niepełnosprawnym dzieciom z Przemyśla. W ub. roku, dzięki jego inicjatywie, otrzymały one nieodpłatnie 14 drogich wózków inwalidzkich. Wśród nich dwa z napędem elektrycznym.
Tuż przed wyjazdem "Ta Joj" zaprezentuje się przemyskiej publiczności. Przedstawi show, jaki zamierza pokazać Polonusom w USA. Występ na Zamku Kazimierzowskim, 15 lutego. Bilety do nabycia w siedzibie Teatru Edukacyjnego, ul. Dworskiego 36, lub na Zamku na godzinę przed spektaklem.

* Rozpoczęła się akcja zbierania podpisów z prośbą do prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego o ułaskawienie Sławomira Sikory, przebywającego we włocławskim więzieniu. O losie Sławka i jego kolegi, którzy w obronie siebie i swoich rodzin zabili bandytę, opowiada film Krzysztofa Krauze "Dług". Losem Sławomira Sikory zainteresowała się Joanna Dziadkiewicz z Przemyśla, która rozpoczęła tutaj akcję zbierania podpisów pod petycją o jego ułaskawienie. - Termin wysłania prośby do prezydenta Kwaśniewskiego mija w marcu, dlatego zależy nam na pośpiechu. Ludziom zainteresowanym pomocą Sławkowi, chciałabym zaproponować wejście na jego stronę internetową - www.dlug.org.pl, gdzie dowiedzą się gdzie mogą podpisać się pod petycją do prezydenta - powiedziała. Organizatorka akcji w Przemyślu opowiada, że wydarzenia, które doprowadziły do tragicznego finału, zaczęły się na początku lat 90., kiedy Sławek Sikora i Artur Bryliński postanowili założyć firmę. Pomoc w tym przedsięwzięciu zaoferował im znajomy, który zaproponował młodym mężczyznom pożyczenie pieniędzy. Mimo, że Artur i Sławek nie przyjęli oferowanej pożyczki, znajomy żądał od nich zwroty fikcyjnego długu. Z czasem zaczął domagać się coraz większych pieniędzy, a próbując je wymusić, stosował coraz bardziej drastyczne metody.
- Znam Sławka osobiście, kilkakrotnie z nim rozmawiałam na ten temat i wiem, że dochodziło do strasznych rzeczy- mówi Joanna Dziadkiewicz. - Bandyta i jego ochroniarz wywozili np. Sławka i Artura do lasu, gdzie brutalnie ich bili, zastraszali, grozili, że pozabijają ich rodziny. Taka sytuacja ciągnęła się przez trzy lata. Dopiero, kiedy bandyci próbowali uprowadzić narzeczoną Sławka do niemieckiego domu publicznego, mężczyźni w akcie desperacji zabili swoich oprawców. Za czyn, który popełnili Sławomir Sikora i Artur Bryliński zostali skazani przez Sąd Wojewódzki w Warszawie na karę 25 lat pozbawienia wolności. Przebywają tam już 10 lat. Historia Sławka i Artka zainteresowała Krzysztofa Krause, który na jej podstawie wyreżyserował film "Dług". Obecnie trwają starania o uzyskanie aktu laski dla Sławka, które popierają m. in. Stowarzyszenie Przeciwko Zbrodni im. Jolanty Brzozowskiej. Pod petycją swoje podpisy złożyło już kilka tysięcy osób w całej Polsce, które uważają, że niesprawiedliwe jest stawianie Sławka i Artura na równi z innymi bandytami i mordercami, którzy paradoksalnie często dostają nawet niższe wyroki.
- Jestem przekonana, że Sławek sam jest ofiarą, bo organy wyznaczone do zapewnienia obywatelom ochrony przed zbrodniarzami nie zrobiły nic, aby ochronić go przed bandytami - mówi Joanna Dziadkiewicz.

JAROSŁAW

* Na ostatniej sesji Rady Miasta rajcowie zdecydowali, nie będą im wypłacane diety za posiedzenia w komisjach. Pomysł taki podał na sesji radny Zbigniew Możdżeń. Zaakceptowała go większość radnych. Dodatkowa dieta radnego za prace w komisjach rzadko kiedy przekracza 200 do 300 złotych miesięcznie. Z tego powodu oszczędności, z tytułu zaniechania ich poboru, dla miejskiego budżetu są raczej symboliczne. W niektórych miastach radni nie otrzymują wynagrodzeń za posiedzenia w komisjach, lecz kary w formie obniżenia diet za nieusprawiedliwioną nieobecność. Tak jest w Przemyślu. Absencja na obradach komisji skutkuje obcięciem diety o 25 proc. Dopiero po uzgodnieniu, że posiedzenia będą bezpłatne, radni jarosławscy powołali nowe komisje - do spraw integracji europejskiej i utworzenia Lokalnego Funduszu Rozwoju oraz Rady Przedsiębiorczości. Pierwsza ma działać do czerwca br. Będzie współpracować z działającą przy Młodzieżowej Radzie Miasta. Jej celem będzie informowanie mieszkańców o akcesji Polski z Unią Europejską. Będą to działania przygotowujące jarosławian do referendum. Dwie pozostałe, nowe komisje będą się zajmowały realizowaniem strategii rozwoju miasta. Radny Jarosław Pagacz zakwestionował celowość powołania nowych komisji. Twierdził, że jej funkcje mogą z powodzeniem pełnić inne, już istniejące.

Jarosław ma schronisko
* Bezdomni z Jaroławia i okolic, którzy z różnych przyczyn znaleźli się na bruku, mogą teraz znaleźć schronienie w Centrum Charytatywnym "Wzrastanie". W blisko 40-tysięcznym Jarosławiu nie było dotąd schroniska dla bezdomnych. Po przeszło 2 latach starań udało się je stworzyć w jedynym z budynków przy ulicy Sanowej, w którym niegdyś była kolumna transportu sanitarnego. Dysponujące ponad 60 miejscami schronisko, zwane Przystanią Matki Bożej Jasnogórskiej, jest jedną z placówek Centrum Charytatywnego ,,Wzrastanie" prowadzonego przez Fundację Pomocy Dzieciom i Młodzieży im. Jana Pawła II oraz Caritas Archidiecezji Przemyskiej.
- W kilkunastu pokojach zamieszkuje na razie 9 mężczyzn, którzy włączają się w pracę na rzecz placówki - mówi Jan Winiarski, kierownik schroniska. Schronisko jest otwarte całą dobę. Miejsce oraz pożywienie znajdzie tu każdy potrzebujący, pod warunkiem, że zrezygnuje z picia alkoholu, co często zdarza się wśród betdomnych. W placówce przygotowano również tzw. pokój interwencyjny, przeznaczony dla rodziny będącej w szczególnie trudnej sytuacji. - W niedalekiej przyszłości zamierzamy otworzyć jadłodajnię dla ubogich, a być może również hospicjum - dodaje Winiarski.

* Liczba nietrzeźwych kierowców wzrasta w zastraszającym tempie. Tylko w ubiegłym miesiącu drogówka złapała na gorącym uczynku prawie stu takich delikwentów. To ponad 3 razy więcej niż w styczniu 2002. To, że ludzie więcej piją ma niewątpliwy związek z obniżeniem cen wódki. 24 ub.m. po południu na ulicy Jana Pawła II policja zatrzymała do rutynowej kontroli fiata 125p. Gołym okiem było widać (i czuć), że kierowca - mieszkaniec Tarnowa jest mocno napity. W dodatku, miał pod ręką nadpitą butelkę wódki Badanie na alkomacie wykazało u niego ponad (uwaga!) pięć promili alkoholu. Szef drogówki - podinspektor Stanisław Abrowski nie może się nadziwić, że pomimo niełatwych warunków drogowych, tylu kierujących sięga zimą po alkohol. W ub. m. dotyczyło to aż 37 "samochodziarzy". Reszta przyłapanych (głównie przed i po północy) to niepoprawni rowerzyści. Jak widać, "sezon kolarski" na naszych drogach został już wydłużony na cały rok. W ciągu pierwszych 31 dni 2003 roku w powiecie jarosławskim zanotowano w sumie 66 wydarzeń drogowych: 60 kolizji i 6 wypadków, w wyniku, których zostało rannych 6 osób (na szczęście, zero zabitych). Zdaniem policji, wielu kierowcom zabrakło po prostu rozwagi, zwłaszcza w dniach nagłych zmian pogodowych. Z tą atmosferyczną huśtawką niektórzy nie mogą sobie poradzić. Jeżdżą za szybko, wykonują gwałtowne manewry (skręcanie, hamowanie, wyprzedzanie). Mszczą się ponadto za małe odstępy między samochodami. Konsekwencje bywają bardzo przykre. Auta lądują w rowach lub na polu, a ludzie trafiają do szpitala. Np. 4 stycznia w Rokietnicy, na skutek niedostosowania się do panujących warunków wpadła w poślizg kobieta kierująca fiatem seicento. A 27 ub.m. w Makowisku podobny wypadek miał mężczyzna kierujący oplem kadetem (niewykluczone, że kierowca wcześnie coś łyknął; policja czeka na wynik badania krwi). Nie obyło się bez wypadku
z udziałem osoby pieszej. Do zdarzenia doszło na ulicy 3 Maja, na... przejściu dla pieszych. A wina była po stronie kierującego samochodem. Luty też dyktuje kierowcom niełatwe warunki. Policja apeluje o ostrożność i rozwagę. Nad przestrzeganiem przepisów i porządku na drogach czuwają nie tylko załogi oznakowanych radiowozów. Codziennie na trasę wyrusza z KPP specpatrol, który w nieoznakowanym aucie ma zainstalowaną m.in. kamerę rejestrującą wszelkie wykroczenia drogowych piratów. I codziennie ktoś wpada. Jutro, pojutrze może to być któryś z nas.

PRZEWORSK

Policja wyeliminowała z ruchu 40 pojazdów
* W styczniu br. policja wyeliminowała z ruchu 40 pojazdów w kiepskim stanie technicznym. Niektóre miały łyse opony, innym brakowało sprawnych świateł. Doprawdy trzeba być ryzykantem, żeby takim samochodem wybrać się w drogę, zwłaszcza w zimie. Poważne zagrożenie stwarza też wyruszanie w trasę pojazdem, w którym jest np. pęknięta przednia szyba. W ubiegłym miesiącu przeworska drogówka wychwyciła kilka takich samochodów, w tym - jeden autobus kursowy(!) na ukraińskich numerach. O ile tego typu mankamenty techniczne należą raczej do rzadkości, o tyle nietrzeźwi za kierownicą to już niemal stały fragment gry. Drogówka zapamiętała szczególnie 24-latka z Gorliczyny. W ostatni weekend stycznia zatrzymano go późnym wieczorem na ul. Gorliczyńskiej. Ten młody człowiek jechał rowerem, będąc bardziej "napompowany" niż dętki w oponach jego jednośladu - do trzech promili w wydychanym powietrzu zabrało zaledwie dwóch kreseczek (2,98). A na ulicy Piłsudskiego o północy w policyjną zasadzkę wpadł 26-latek z Krzeczowic, który jechał maluchem, choć w głowie mocno mu buzowało (2,26 promila w wydychanym powietrzu). A w Gorliczynie doszło do wypadku z udziałem nietrzeźwego (1,72) pieszego, który idąc nieprawidłowo prawą stroną jezdni, został wieczorem potrącony przez toyotę. W styczniu na drogach powiatu przeworskiego doszło w sumie do 34 kolizji drogowych i trzech wypadków. Najtragiczniejszy zdarzył się 19 ub.m. o godz. 17.40 na ulicy Lwowskiej. Samochód marki ford potrącił jadącego rowerem mieszkańca Rozborza. Rowerzysta zginął na miejscu. Miał 50 lat. Okoliczności wypadku bada policja (wiadomo już m.in., że kierowca forda był trzeźwy).
Do przykrego zdarzenia doszło również w Sieniawie, gdzie 11-letnia dziewczyna doznała złamania nogi. Piesza wybiegła zza stojącego pojazdu wprost pod jadącego forda escorta. Zdaniem policji, wina poszkodowanej była ewidentna. W lutym - zapamiętajmy - nie wystarczy mieć okute buty. Trzeba też zachować szczególną ostrożność - i pieszo, i za kółkiem.

REGION

* Minister pracy chce ograniczyć wypłaty zasiłków dla bezrobotnych. Uznał, że prawie 40 proc. bezrobotnych szuka zasiłku, a nie zatrudnienia.
- Chcą nam zabrać nawet te 400 zł - oburza się Tomek Myśliwiec, bezrobotny z Rzeszowa. - Przez rok pracowałem jako informatyk. Potem jedyna oferta jaką znalazłem to była praca za 200 zł. Nie jestem leniem, ale nikt nie chce mnie zatrudnić. Chyba że za grosze. Propozycja ministra Jerzego Hausnera dotycząca ograniczenia wypłat "kuroniówki" ma spowodować, że bezrobotni zamiast pobierać zasiłek zaczną aktywniej szukać pracy.
- Rocznie na pomoc dla 2 300 rodzin w Rzeszowie wydajemy ponad 3 mln zł - mówi Luciana Rozborska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - To zasiłki celowe wypłacane bezrobotnym, którzy mają na utrzymaniu rodziny. Te osoby od lat nie pracują. Już nawet nie szukają pracy. Przyzwyczaili się do najniższych zasiłków co miesiąc i wegetują. Taki wzorzec zaczynają powielać ich dorastające dzieci.
- Bezrobotni najchętniej braliby zasiłek i w ogóle nie wychodzili z domu Nie pojawiają się na szkoleniach, nie sprawdzają proponowanych ofert pracy. - mówi Regina Chrzanowska, kierownik Powiatowego Urzędu Pracy w Krośnie. W Krośnie i okolicach bezrobotnych jest ponad 12 tys. osób. 70 proc. z nich nie ma prawa do zasiłku. Na organizowanych bezpłatnie szkoleniach i kursach nie pojawiają się prawie w ogóle. - Oczekują, że do Urzędu zgłosi się pracodawca, który zaproponuje im zatrudnienie na państwowej posadzie na czas nieokreślony, za co najmniej 1200 zł. W rubryce spodziewane zarobki absolwenci szkół zawodowych nie wstydzą się wpisywać 3 tys. zł jako oczekiwane i zadowalające wynagrodzenie - dodaje Chrzanowska. - Ludzie nawet nie potrafią szukać pracy - mówi Adam Panek, kierownik PUP w Rzeszowie. - Potrzebują pomocy psychologów, terapeutów, doradców zawodowych. Pomysł Hausnera, może oburzający na pierwszy rzut oka, z czasem może przynieść korzyści.

* Za kilkanaście lat wypłacimy ci wysoką emeryturę, a w razie twojej śmierci rodzina otrzyma ogromne odszkodowanie - zachęcają klientów towarzystwa ubezpieczeń na życie.
- Akurat! - oburza się Dariusz Zajdel z Rzeszowa. - Po trzech latach od założenia zlikwidowałem polisę i dostałem nieco ponad tysiąc zł. W tym czasie wpłaciłem ubezpieczycielowi około 3 tys. zł. Wpłacał co miesiąc 125 zł. W razie jego śmierci rodzina miała otrzymać 150 tys. zł. Jego ubezpieczenie na życie połączone było z funduszem inwestycyjnym. Oznacza to, że większą część wpłacanej składki lokowano na koncie w ramach ubezpieczenia na życie, albo na drugim koncie, które w przyszłości zapewniłoby mu wyższą emeryturę.
- Po dwóch latach sprawdziłem, ile się uskładało, i okazało się, że pieniędzy jest dużo mniej, niż zapewniał agent ubezpieczeniowy. Postanowiłem zerwać umowę - opowiada Zajdel. - Obliczyłem, że w ciągu 2 lat wpłaciłem około 3 tys. zł. Ubezpieczyciel - po długich oczekiwaniach i pertraktacjach - wypłacił mi nieco ponad 1000 zł.
- Osoby podpisujące polisę nie zawsze dokładnie sprawdzają i czytają umowę - tłumaczy Robert Wilk, doradca finansowy w firmie Euro Finanz w Rzeszowie. - Polisy są inwestycjami długoterminowymi. Korzyści z tak odkładanych pieniędzy są odczuwane dopiero po kilkunastu latach. Wycofanie się z umowy w okresie do 5 lat od chwili jej założenia zawsze przynosi straty. Zasady funkcjonowania ubezpieczeń na życie połączonych z funduszami inwestycyjnymi są we wszystkich towarzystwach podobne. Wpłacamy stałe miesięczne składki, a pieniądze są dzielone na trzy części. Jedna trafia do funduszu ubezpieczenia na życie, druga zabierana jest przez ubezpieczyciela na pokrycie jego kosztów, reszta trafia do tzw. rezerwy. Pieniędzmi z rezerwy ubezpieczyciel obraca kupując akcje, obligacje. Od jego zaradności zależy, ile dostaniemy pieniędzy po upływie terminu ubezpieczenia albo w razie wycofania się z umowy.
- Tylko, że agent nie zawsze to tłumaczy - dodaje Zajdel. - Mami korzyściami, nic nie mówiąc o pułapkach prawnych.

"Czystki" w Wojsku Polskim
* Więcej mydła, proszku, szamponu, pasty do zębów i bielizny dla żołnierzy zasadniczej służby. Tak zadecydował minister obrony narodowej. - Zarzucano wojsku, że jest brudne. Nie sądzę, aby 1 kg proszku więcej czy mniej wpływał na naszą gotowość bojową - mówi kpt. Artur Surmacz, rzecznik prasowy 21. Brygady Strzelców Podhalańskich. Przy wcieleniu do armii poborowy dostaje zestaw środków higieny osobistej, który ma mu wystarczyć na miesiąc. Są to m.in. mydło, szampon, maszynka i krem do golenia, pasta do zębów, proszek do prania, pasta do butów. Potem środki czystości kupuje już sam przeznaczając na ten cel 17,67 zł. Taka kwota zarezerwowana jest w żołdzie, który żołnierz otrzymuje co miesiąc. Przykładowo: na pastę do zębów może przeznaczyć nie więcej niż 3 zł. Na dezodorant typu "Brutal" czy "James Bond" już nie wystarczy.
- To, że żołnierz otrzymuje pieniądze na higienę osobistą, jeszcze nie oznacza, że będzie o nią dbał. W ub. roku, po raporcie NIK, w mediach rozpętała się dyskusja, że wojsko jest brudne. Teraz ktoś sobie o tym przypomniał i dostaniemy więcej proszku - mówi kpt. Artur Surmacz, rzecznik prasowy 21. Brygady Strzelców Podhalańskich. Widać MON wzięło sobie do serca negatywne opinie o czystości polskiego żołnierza, bo podjęło decyzję o zwiększeniu przydziałów środków higieny dla armii i pieniędzy na ich zakup. Żołnierz będzie mógł brać codziennie prysznic, a raz w tygodniu się kąpać. Mundur nie trafi już do wojskowej pralni, żołnierz wypierze go sam. W każdej jednostce na 20 żołnierzy ma pojawić się jedna pralka. Zgodnie z regulaminem, raz na dwa tygodnie obowiązywać będzie wymiana munduru polowego. Przeprowadzona przez NIK kontrola koszar wykazała, że wielu żołnierzy, zwłaszcza z młodego rocznika, chodzi w zniszczonych mundurach i dziurawych butach, kąpią się raz w tygodniu.
- Proszek, mydło, pasta do zębów to sprawy przyziemne. Nie sądzę, żeby 1 kg proszku do prania mniej lub więcej, wpłynął na gotowość bojową wojska i jego obraz w społeczeństwie - mówi kpt. Surmacz. Sami żołnierze potwierdzają, że z higieną w wojsku jest nie najlepiej. - Nie przypominam sobie, żebym dostawał proszek do prania. Na rok służby przydzielono nam trzy pary skarpet, a prysznic zbiorowy w zimnej lub wrzącej wodzie przysługiwał raz w tygodniu. Wojsko rzeczywiście nie jest sterylne, ale higiena osobista to indywidualna sprawa każdego żołnierza - mówi Adam, który wyszedł z wojska rok temu.

KRONIKA POLICYJNA

* 6 bm. przed przemyskim Ośrodkiem Zamiejscowym Sądu Okręgowego w Krośnie stanęli członkowie siedmioosobowej grupy przestępczej, w której prym wiedli trzej Ormianie współdziałający z mieszkańcami nadsańskiego miasta. Napadali oni na osoby prowadzące kantory wymiany walut. Proces odbywa się przy zachowaniu szczególnych środków bezpieczeństwa. Oskarżonych skutych kajdankami za ręce i nogi, pilnowali m.in. uzbrojeni po zęby rzeszowscy antyterroryści. W toku wielomiesięcznego śledztwa ustalono, że Ormianie wraz z kilkoma przemyślanami, działali w zorganizowanej grupie przestępczej, mającej na swoim koncie kilka napadów. Do jednego z nich doszło we wrześniu 2001 roku, kiedy oskarżeni zaatakowali mężczyznę wychodzącego z klatki schodowej bloku przy ulicy Monte Cassino w Przemyślu. Jeden z nich przyłożył mu pistolet do głowy i zażądał wydania pieniędzy. Szybko okazało się jednak, że sprawcy pomylili ofiarę i pośpiesznie zbiegli zadowalając się 330 złotymi znalezionymi w kieszeni odzieży napadniętego. Przestępcy nie dali łatwo za wygraną i następnego dnia postanowili ponownie zaatakować uprzednio wytypowanego mężczyznę zajmującego się handlem walutą. Przyczaili się we wcześniej wspomnianym miejscu i wówczas wpadli w ręce policjantów, którzy poznali ich plany i przygotowali zasadzkę. To tylko jedno ze zdarzeń będące udziałem oskarżonych, którzy często działali w różnych składach osobowych. Podczas żmudnego dochodzenia prowadzonego przez Wydział VI. ds. Przestępstw Zorganizowanych Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, ustalono, że członkowie grupy mieli podzielone zadania. Przykładowo jeden z nich mający dobre rozeznanie wśród właścicieli przemyskich kantorów wymiany walut oraz ludzi nią handlujących, przekazywał kolegom informacje o zwyczajach potencjalnych ofiar. W trakcie napadów, kiedy jedni dokonywali bezpośredniego ataku, inni czuwali w samochodach zaparkowanych w pobliżu miejsca zdarzenia, aby ,,po robocie" zabrać kompanów. Rozpoczęty wczoraj proces potrwa zapewne kilka tygodni. W sprawie zgromadzono kilkanaście tomów akt, zaś samo odczytywanie obszernego aktu oskarżenia trwało blisko godzinę. Na chwilę przed rozpoczęciem rozprawy obrońcy wszystkich podsądnych zgłosili wniosek o wyłączenie jej jawności z uwagi na ważny interes prywatny swoich klientów, ale sąd nie wziął go pod uwagę.

Podpalacze
* W niedzielę jakiś osobnik wlał łatwopalną ciecz do wentylatora jednego z zakładów gastronomicznych przy ul. Opolskiej w Jarosławiu, po czym ją podpalił. Spaliła się rama okienna oraz część wyposażenia sali. Trwa obliczanie strat, zaś podpalacza poszukuje policja.

* Dwóch chłopców bawiących się zapałkami podpaliło instalację na klatce w bloku na osiedlu Prośbów w Jarosławiu. Z ustaleń policji wynika, że chcieli skonstruować bombę. Do butelki wrzucić główki zapałek i podpalić. Przestraszyli się wybuchu i uciekli. Nikt nie odniósł obrażeń.r

* Na ul. 3 Maja w Jarosławiu policjanci zatrzymali 41-letniego mieszkańca, który miał przy sobie... granat wojskowy i jedną sztukę amunicji karabinowej. Okazało się, że granat nie jest wypełniony ładunkiem, natomiast jego posiadacz mocno był wypełniony... alkoholem. W tej sytuacji posiadacza amunicji osadzono w policyjnej izbie zatrzymań.

Reklama