Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 16.11-22.11.2002 r.

PRZEMYŚL

Stanisław Radyk przewodniczącym RM
* Po zaprzysiężeniu radnych i prezydenta Roberta Chomy wybrano przewodniczącego rady. Został nim Stanisław Radyk, radny prawicowego klubu "Przemyśl Razem", zyskując 14 głosów poparcia przy 23-osobowym składzie rady. Jego kontrkandydatem był zgłoszony przez SLD-UP Wiesław Jaroch (8 głosów). Wiceprezydentów ani wiceprzewodniczącego rady w ogóle nie wybierano. Jedynym merytorycznym punktem posiedzenia było sprawozdanie odchodzącego zarządu i dyskusja nad finansami miasta. W exposé nowo zaprzysiężony prezydent zapowiedział ogłoszenie konkursów na strategiczne stanowiska w urzędzie. Nie ogłoszono jeszcze oficjalnie żadnej koalicji, ale z rozkładu głosów wynikało, że najprawdopodobniej będzie się ona składała z radnych: PiS (4 mandaty), "Przemyśl Razem" (5 mandatów), LPR (4 mandaty) i najprawdopodobniej... Fundacji "San" (2 mandaty). Ta ostatnia nie jest nawet konieczna, bo do uzyskania większości w 23-osobowej radzie wystarczy 13 głosów.

Wybrano Starostę Przemyskiego
* Stanisław Bajda z Ligi Polskich Rodzin został starostą powiatu przemyskiego. Głosowało na niego 10 radnych. Jego kontrkandydat, Kazimierz Nycz z SLD-UP, otrzymał o jeden głos mniej. Stanisław Bajda zaproponował na zastępcę Witolda Kowalskiego (Powiatowe Samorządowe Forum Prawicy), b. senatora RP i b. wójta gm. Medyka. Objął funkcję 13 głosami. Na przewodniczącego Rady Powiatu kandydowali: Zbigniew Fac (LPR) i Józef Zubik (PSL), obaj radni gm. Żurawica. Przewagą jednego głosu (10:9) stanowisko to powierzono Facowi. Wiceprzewodniczącą Rady wybrano Zofię Jasińską (LPR), radą gm. Dubiecko, która otrzymała 14 głosów. W 5-osobowym Zarządzie Powiatu, oprócz starosty i wicestarosty, znaleźli się: Ireneusz Włoch (Samoobrona) z gm. Przemyśl, Henryk Sowa (Podkarpackie Forum Samorządowe) z gm. Dubiecko i Wojciech Szałyga (Samoobrona) z gm. Orły. Nową Radę Powiatu tworzy 19 radnych: 5 członków PSL, 4 - SLD-UP, 4 - LPR, 2 - Podkarpackiego Forum Samorządowego, 2 - Samoobrony i 2 - Powiatowego Samorządowego Forum Prawicy.

12 tys. bezrobotnych...
* W mieście i powiecie jest ponad 12 tys. bezrobotnych. To o 400 więcej, niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. W październiku br. w Powiatowym Urzędzie Pracy w Przemyślu zarejestrowało się 724 nowych bezrobotnych, o 4 mniej, niż w poprzednim miesiącu. Wykreślono 797 osób, o 65 mniej, jak w sierpniu br. - Blisko 300 osób dostało pracę, w tym 22 w ramach robót interwencyjnych, 11 - programu specjalnego, a 9 - umów absolwenckich - wylicza Iwona Kurcz- Krawiec, kierownik przemyskiego PUP. - 7 osób rozpoczęło staż, 12 - szkolenie. Gotowości do podjęcia pracy nie potwierdziło 355 bezrobotnych, zrezygnowało z tego statusu 22, 43 podjęło naukę. W październiku zarejestrowało się 146 absolwentów szkół ponadpodstawowych, w tym 123 po raz pierwszy. W tym okresie status absolwenta utraciły 73 osoby, z których 29 otrzymało pracę, 7 zatrudniono jako stażystów. W rejestrze jest 563 bezrobotnych absolwentów, w tym 306 ze wsi. W porównaniu z analogicznym okresem ub. roku, jest ich o 73 mniej. Ta korzystna różnica to m.in. efekt realizacji ogólnopolskiego programu "Pierwsza praca", który pojawił się w czerwcu i potrwa do maja przyszłego roku. W Przemyślu i powiecie skorzystały zeń 162 osoby. Najpopularniejszą formą pomocy są staże absolwenckie, trwające nie dłużej niż rok. W tym okresie absolwent wykonuje w firmie proste prace, za co otrzymuje z urzędu pracy stypendium w wysokości zasiłku dla bezrobotnych. Powodzeniem cieszy się też oferta, umożliwiająca zatrudnienie na zasadzie umowy absolwenckiej.
- Jesienią i zimą zawsze trudniej o pracę - mówi 24 - letni Robert z Przemyśla, ubiegłoroczny absolwent wyższej uczelni. - Niedawno wróciłem z Hiszpanii, gdzie pracowałem przy zbiorze winogron. Trochę zarobiłem, ale prawie wszystko wydam do nowego roku, jak nie znajdę stałej roboty w mieście lub okolicy. Spośród bezrobotnych absolwentów najliczniejszą grupę tworzą ci, którzy ukończyli szkoły policealne i średnie zawodowe (226 osób, 40 proc. populacji). Na drugim miejscu są młodzi ludzie z dyplomami wyższych uczelni (126, czyli 22,4 proc.). Ukończenie studiów nie gwarantuje znalezienia pracy. Jeszcze kilka lat temu było to nie do pomyślenia. Sporo osób traci pracę z przyczyn macierzystego zakładu. W ub. miesiącu z tego względu w przemyskim PUP zarejestrowało się 66 bezrobotnych. Takich osób jest obecnie blisko 1200, co stanowi ponad 13 proc. ogółu osób poprzednio pracujących. A z ofertami jest gorzej, jak w lecie. W październiku do dyspozycji "pośredniaka" było ich 196, o 35 mniej, niż we wrześniu. Na jedną ofertę przypada 65 bezrobotnych. Jesień i zima pewnie nie poprawią bilansu.

* - Rozdysponowaliśmy już wszystkie łóżka rehabilitacyjne. Oczywiście zapotrzebowanie było o wiele większe. Pomogliśmy najbardziej potrzebującym - twierdzi Ryszard Puchyr, prezes Stowarzyszenia Charytatywno - Opiekuńczego "Emmanuel". Niedawno ostatnie łóżko ortopedyczne trafiło do mieszkanki Rzeszowa. Wcześniej m.in. do pani Marii, mieszkanki Chodaczowa koła Grodziska Dolnego, 17 - letni chłopca z Rudawki w gm. Bircza, przemyślanki oraz mieszkańca Przemyśla. - W sumie, po informacji prasowej o tym, że mamy takie łóżka otrzymaliśmy ponad 50 podań. Liczymy, że jeszcze kiedyś dostaniemy podobny sprzęt - dodaje Puchyr. Do Przemyśla łóżka trafiły z Niemiec. Ich wygoda polega przede wszystkich na zdalnym, elektrycznym sterowaniu wysokością, kątem pochylenia oparcia itp. Wartość jednego wynosi 6 tys. złotych.

* 18-letni Arkadiusz Z. zginął od ciosu nożem, który zadał mu o 5 lat starszy morderca. Powodem była słowna zaczepka. W środę ok. godz. 21.30 Arkadiusz Z. wraz kolegą szli ulicą 22 Stycznia. W pewnym momencie znaleźli się pod przebiegającym przez San mostem kolejowym, którym ze Starego Miasta na Zasanie szło czterech młodych mężczyzn. Mimo, że jest to zabronione, przejście przez most kolejowy jest popularne, zwłaszcza wśród młodych przemyślan. Prawdopodobnie złamanie zakazu przejścia przez most sprowokowało Arkadiusza do zwrócenia uwagi młodzieńcom. Oni również nie pozostali dłużni. Chłopak wszedł więc na nasyp prowadzący do mostu. Tam doszło do szamotaniny. Szczególnie rozsierdzony okazał się 23-letni Tomasz O. Zadał ofierze cios nożem w klatkę piersiową.
- Zabójca przebił 18-latkowi aortę - mówi podinsp. Franciszek Taciuch, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu. Napastnicy położyli broczącego krwią chłopca obok toru. Spanikowani tym, co zrobili, poprosili kolegę ofiary, który nie brał udziału w bójce, by z telefonu komórkowego zadzwonił po pogotowie.
- Pomimo prób reanimacji lekarzom nie udało się uratować Arkadiusza. Po wezwaniu pogotowia napastnicy zbiegli. Nasi ludzie pracowali całą noc. Już przez godz. 6 rano sprawcy zostali zatrzymani - opowiada podinsp. Taciuch. Wiadomo, że w chwili popełnienia czynu zabójca był nietrzeźwy. Przed kilkunastoma dniami wyszedł z wojska. Na razie nic nie wiadomo o stanie trzeźwości ofiary. Wykaże to sekcja zwłok. Tomaszowi O. został postawiony zarzut zabójstwa. Jego trzem kolegom - zarzut udziału w bójce ze skutkiem śmiertelnym. Żaden z nich nie był wcześniej karany.

* Zarzut przyjęcia łapówek postawiała sierż. sztab. Edwardowi W. Prokuratura Rejonowa. Sąd Rejonowy nakazał jego aresztowanie na 3 miesiące. Ustalono, że kilkanaście dni temu Edward W., pracujący w policji od 1991 r., "nakrył" jednego z Ukraińców na handlu papierosami bez znaków skarbowych akcyzy. Zgodnie z przepisami, skonfiskować papierosy i skierować sprawę do sądu. Tak się nie stało. Podobno sprawę "załatwiła" 100-złotowa łapówka. W piątek sierż. Edward W. trafił na tego samego Ukraińca, który miał przy sobie trefne towary. Turysta - handlowiec twierdzi, że ponownie dał 100 zł. i poinformował o tym policję. Z nieoficjalnych informacji wynika, że Ukrainiec obawiał się, że łapówki mogą stać się stałym "podatkiem" na rzecz policjanta. Taką wersję wydarzeń przedstawił Ukrainiec.
- Aresztowany policjant nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Sprawa ma charakter rozwojowy. Nic więcej nie mogę powiedzieć - mówi Ryszard Chudzicki, prokurator rejonowy w Przemyślu.

Europa - nasz dom
* O możliwościach kształcenia, zdobycia zawodu i perspektywach pracy mówiono na konferencji "Europa - nasz dom", w Zespole Szkół Elektronicznych i Ogólnokształcących.
- To spotkanie było okazją do ciekawej wymiany myśli dwóch pokoleń, dorosłych i młodzieży - podkreśla Teresa Babińska, zastępca dyrektora ZSEiO, gospodyni konferencji. Po akcesji do Wspólnoty przed polską młodzieżą rysuje się wiele możliwości. Wynikają one z prawa do swobodnego poruszania się i zamieszkania w dowolnym kraju Unii. A zatem studiowania w europejskich uczelniach, podejmowania pracy zawodowej w tamtejszych firmach, czy prowadzenia działalności gospodarczej. Ale... Jest to duże wyzwanie. Wymaga dobrego przygotowania, żeby sprostać europejskiej konkurencyjności. Podstawą jest znajomość języków i umiejętności komputerowo-informatycznych. - Teraz priorytetową sprawą jest nauczanie języków obcych. Szkoły powinny prowadzić tak naukę, aby uczniowie osiągali umiejętność sprawnej komunikacji - akcentował Tomasz Dziumak, naczelnik Wydziału Edukacji UM. I temu służy m.in. zwiększony wymiar godzin nauki i klasy językowe. W przemyskich szkołach najwięcej (51 proc. uczniów) uczy się angielskiego, niemieckiego (42 proc.). W ostatnich latach nastąpił odwrót od rosyjskiego (obecnie uczy się 7 uczniów). Ukraiński jest językiem wykładowym w Szkole im. Szaszkewycza. - Europa to nie tylko Zachód, ale też Wschód z potężnymi rynkami - mówił Roman Stępka, prezes Regionalnej Izby Gospodarczej. - Przemyśl ma niewiele miejsc pracy, ale kiedyś będzie tu koniec, czy początek Unii i to jest szansa. Lecz musi się zmienić myślenie: konieczna jest też znajomość języków sąsiadów. O wiele lepiej - oceniono - jest z technologiami informatycznymi. Podkarpackie ma w kraju największy procent nauczycieli przeszkolonych do pracy z komputerem; zajmuje drugie miejsce w ilości pracowni podłączonych do Internetu. Wyposażenie przemyskich szkół wykracza ponad średnie wskaźniki wojewódzkie. Wiedza jest posagiem na przyszłość - tak najkrócej można streścić wystąpienia. To sposób na znalezienie swego miejsca w europejskim domu. Studenci z koła naukowego przy warszawskiej Wyższej Szkole Ekonomiczno-Informatycznej podzielili się z uczestnikami swoimi doświadczeniami ze szkolenia w Brukseli. Przedstawili możliwości wyjazdów młodzieży na stypendia i staże. Jednak dobrym Europejczykiem jest ten, jest kto jest dobrym obywatelem Polski. Świadomym swej historii, kultury i tradycji. Ten aspekt znalazł odbicie w referacie Aleksandry Hołyszko, uczennicy ZSEiO pt. "Przemyśl w Europie". Przypomniała, że miasto z tysiącletnimi dziejami jest częścią kulturowego dziedzictwa europejskiego. Polska nie idzie do Unii z niczym, niesie pewne wartości.

Reaktywowano Oddział Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej
* Reaktywowany Oddział Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej chce mieć wpływ na gospodarkę miasta i powiatu. Przemyscy kupcy uczestniczyli w forum gospodarczy w Krakowie. Byli również organizatorami międzynarodowej konferencji poświęconej perspektywom współpracy oraz szansom ożywienia gospodarczego przygranicznych regionów po wejściu Polski do UE. Ostatnio wzięli udział w międzynarodowym seminarium we Lwowie, gdzie dyskutowano o możliwościach rozwoju szlaku gospodarczego: Kraków - Przemyśl - Lwów.
- Przed II wojną Przemyska Kongregacja Kupiecka skupiała sto firm i prowadziła szeroką działalność będąc najbardziej liczącą się w Galicji, obok Krakowskiej i Lwowskiej - przypomina Bogusław Nowak, prezes Oddziału Terenowego KKK w Przemyślu. - Przy pomocy kolegów z Krakowskiej Kongregacji reaktywowaliśmy ją po 63 - letniej przerwie, z myślą, by Przemyśl wykorzystał szansę, jaką stwarza mu przygraniczne położenie oraz perspektywa stania się miastem przygranicznym Unii Europejskiej. Na przemyskiej konferencji, oprócz delegatów KKK, byli przedstawiciele Lwowskiej Kongregacji Kupieckiej. Mimo granicy, rysuje się szansa ścisłej współpracy.
- Chodzi o przywrócenie kupieckiej uczciwości, honoru, wiarygodności - mówi Ołeh Dziama, wiceprezes Lwowskiej Kongregacji Kupieckiej. - Potrzebne jest stworzenie odpowiedniej atmosfery, by polski kupiec czuł się u nas, jak w domu, a nasz tak samo u was. Przed wojną podział między kongregacjami w Krakowie, Przemyślu i Lwowie był tylko formalny, teraz dzieli nas granica i przychodzi współpracować w innych warunkach. Muszą one być coraz lepsze w interesie obu naszych państw.
- Dawny trakt handlowy: Kraków - Przemyśl - Lwów, z chwilą wejścia naszego kraju do UE, znów może stać się jednym z ważniejszych w Europie - uważa Wojciech Wojtowicz, prezes Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej, - W tym celu niezbędne jest złagodzenie przepisów celnych i wizowych, skrócenie czasu odpraw granicznych, obniżenie podatków, ułatwienie dostępu do tanich kredytów bankowych, przyciągnięcie inwestorów. Przemyski Oddział KKK, chociaż działa zaledwie kilka miesięcy, skupia już ponad 40 podmiotów. - Liczymy na dobrą współpracę z nowo wybranymi władzami miasta i powiatu - podkreśla Zbigniew Kurzywilk, wiceprezes przemyskiego Oddziału KKK. - Chcemy kilka przykładów, podpatrzonych w Krakowskiej Kongregacji, przenieść na nasz teren. Z lwowskimi kupcami pragniemy współpracować także na niwie kulturalnej.

* Ponad stu żołnierzy POLUKRBAT-u uda się do Kosowa na misję pokojową - w ramach rotacji części składu Polskiego Kontyngentu Wojskowego. Wyjazd w lutym 2003. Na razie pilnie się szkolą. Z okazji święta Polsko-Ukraińskiego Batalionu Sił Pokojowych, jego dowództwo ogłosiło "dzień otwartych koszar". Do jednostki przy ul. 29 Listopada zaproszono dzieci i młodzież z kilku szkół oraz z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 1. Razem z nimi mieliśmy okazję podziwiać wysokie umiejętności "nadterminowych": st. kpr. Krzysztofa Drozda, st. szer. Marka Hawryłki, st. szer. Mirosława Grzesika, st. szer. Mariusza Barczyńskiego i innych żołnierzy, którzy intensywnie przysposabiają się do zadań, jakie za kilka miesięcy przyjdzie im wykonywać na Bałkanach.
- Dla obserwatorów był to efektowny pokaz, a dla nas - codzienne, rutynowe szkolenie - mówi kpt. Zbigniew Zając, kierownik sekcji operacyjnej batalionu. - Ćwiczący żołnierze już czekają niecierpliwie na swoje dni, oczekiwany wyjazd do Kosowa. Ostatnie miesiące przygotowań do misji wypełniają im praktyczne sprawdziany, działanie w realnych sytuacjach i okolicznościach zbliżonych do tych, z którymi mogą się spotkać w czasie pełnienia odpowiedzialnej służby w Kosowie. Dlatego przełożeni dbają o to, aby na co dzień kandydaci stykali się w praktyce z realiami swojej przyszłej strefy odpowiedzialności w rejonie miejscowości: Strpce, Drajkovce, Kacanik i Globocica. Pod dowództwem m.in. ppor. Barłtomieja Nazarki żołnierze POLUKRBAT-u przyswajają sobie np. zasady działania i procedury obowiązujące na posterunkach kontrolnych. "Polują" na przemytników. Szlifują techniki interwencyjne, stosowane np. w czasie tłumienia zamieszek czy odpierania ataków grup ludności cywilnej na posterunki. A o tym, że kandydaci na misję coraz lepiej radzą sobie w roli "antyterrorystów", mógł na własnej skórze przekonać się m.in. sierż. podch. Wojciech Jaworski, praktykant z WSO we Wrocławiu, który podczas ćwiczeń - jako "pozorant" - odgrywał po cywilnemu przemytnika broni palnej. Nie miał szans. Wiele czasu poświęcają żołnierze także na doskonalenie strzelania. O ich widocznych postępach świadczył np. ostatni sprawdzian na poligonie w Nowej Dębie. - W najbliższy piątek, 22 listopada - zapowiada kapitan Zając - znowu czeka nas wyjazd do Dęby na całodzienne strzelania z etatowej broni ręcznej, będącej na wyposażeniu naszego batalionu. Wszyscy bardzo poważnie podchodzą do tych sprawdzianów. Dobre wyniki na strzelnicach to kolejne ważne "zaliczenie" przed wyjazdem na misję, której celem jest pokój na Bałkanach.

JAROSŁAW

Jarlan wychodzi na prostą...
* Po raz pierwszy od 8 lat Zakłady Przemysłu Dziewiarskiego "Jarlan SA", jedno z największych przedsiębiorstw w regionie, zanotują zysk. Na koniec roku wyniesie on prawdopodobnie ok. 1,8 mln złotych. Może to być szansa na wzrost zatrudnienia. Od kilkunastu dni "Jarlan" już nie wchodzi w skład, notowanej na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych, spółki "Próchnik SA". Ze względu na złą sytuację ekonomiczną, "Próchnik" sprzedał wszystkie swoje spółki zależne. Pod koniec października br. 74,28 proc. akcji "Jarlanu" kupił Krzysztof Dajczak, prezes tego przedsiębiorstwa. Pozostałe udziały należą do Skarbu Państwa. - Utrzymamy profil produkcji, czyli wyroby dziewiarskie jak swetry, spódnice, kamizelki, szale. 80 proc. naszych wyrobów trafia na eksport. Głównie do Anglii, Hiszpanii, Francji, Niemiec i USA. Jeszcze w tym roku chcemy ruszyć na Ukrainę - mówi Dajczak. - Rośnie też udział sprzedaży krajowej - dodaje. "Jarlan" współpracuje m.in. z angielską siecią sklepów Mark and Spencer, francuskim 3 Suisses, niemieckimi Quelle, Bon Prix i Otto oraz francuską La Reduta. Na rynki zachodnie szyje i sprzedaje pod tamtejszymi, uznanymi markami. Do niedawna kłopotem była opłacalność produkcji. Przed przemianami ustrojowymi w 1988 r., wyroby z "Jarlanu", istniejącego od 1972 r., były poszukiwane w sklepach. Później Polskę zalała tania konkurencja ze Wschodu. Ceny swetrów i innych gotowych wyrobów, oferowane przez handlarzy m.in. na bazarach, były niższe od kosztów zakupu surowca przez polskie fabryki. W latach 90 w "Jarlanie", podobnie jak w innych przedsiębiorstwach dziewiarskich w kraju, zaczęły się spore zwolnienia. W połowie lat 90 w jarosławskiej fabryce doszło do licznych protestów załogi. Po raz ostatni dodatni wynik finansowy "Jarlan" zanotował w 1993 r. Przez kolejne lata spadała produkcja i liczebność załogi. Od pewnego czasu zatrudnienie rośnie w działach produkcyjnych. W październiku br. wynosiło 1113 osób, rok wcześniej o 100 mniej. W miesiącach chudych, czyli poza sezonem wzmożonej produkcji, wynosi ono ok. 950 osób. - Obecnie największym zagrożeniem dla nas jest import do Polski wyrobów z Rumunii, Łotwy i Azji. Konkurujemy z nimi przede wszystkim wyższą jakością produktów. Problemem jest również zbyt silna złotówka - twierdzi prezes. Zagrożeniem dla jarosławskiej spółki może być przystąpienie Polski do Unii Europejskiej. Już teraz wiadomo, że UE od 2005 r. będzie dążyć do znoszenia wszelkich ceł zaporowych na import towarów. Dotyczyć to będzie również taniej produkcji azjatyckiej. Z tego powodu Ukraina oraz inne państwa na Wschodzie, mogą być obiecującym rynkiem dla eksportu jarlanowskich produktów. Innym rynkiem jest... komputerowa sieć internetowa. Na jednej z witryn uruchomiono sklep. Można w nim pooglądać na zdjęciach i nabyć wszystkie towary, dla kobiet i mężczyzn, produkowane przez "Jarlan". Zachętą jest 25 proc. obniżka cen. Skutkiem kilku chudych lat jest spore zadłużenie "Jarlanu". Obecnie wynosi ono 27 mln złotych. Dzięki dobremu wynikowi finansowemu spółka spłaca wierzycieli. Redukcję długów o 200 tys. złotych spółka może uzyskać dzięki tzw. ustawie Kołodki o restrukturyzacji zobowiązań publiczno - prawnych.

* Ku zaskoczeniu radnych z Forum Prawicy i Ligi Polskich Rodzin, a także pracowników Urzędu Miasta Jarosławia Jarosław Pagacz przegrał na wtorkowej, pierwszej sesji Rady Miasta Jarosławia, wybory na przewodniczącego rady. Za jego kandydaturą zagłosowało tylko 7 radnych, zaś kontrkandydata - Mariana Janusza z Małej Ojczyzny - poparło aż 13 radnych: 4 z SLD, 3 z Porozumienia Społeczno-Gospodarczego, 3 z Platformy Samorządowej, 1 z KPN i 1 z Naszego Jarosławia. Jeden radny z Małej Ojczyzny był nieobecny. Tym samym burmistrz Janusz Dąbrowski (Forum Prawicy) oraz 7 radnych z LPR i FP znaleźli się w opozycji.
- Mam nadzieję, że w obecnej radzie miasta zanikną podziały na lewicę i prawicę, bo my nie mamy być lewicowi, czy prawicowi. My mamy być prawi, aby społeczeństwo miasta nas szanowało - skomentował poparcie dla swojej osoby lewicowych ugrupowań nowo wybrany przewodniczący rady Marian Janusz.

* Sen z powiek policjantom z drogówki spędza rosnąca liczba pieszych wśród ofiar wypadków. Jak zapobiec kolejnym nieszczęściom...
- Piesi są tą kategorią użytkowników dróg, która w naszym powiecie ostatnio najbardziej ucierpiała w wyniku wypadków - zwraca uwagę podinsp. Stanisław Abrowski - naczelnik sekcji ruchu drogowego KPP. Np. w październiku, w 13 na 17 wypadków uczestniczyli przechodnie. 13 poszkodowanych doznało poważnych obrażeń, niektórzy - ciężkich. Czeka ich długotrwałe leczenie. Niestety, była też ofiara śmiertelna. Na nowej obwodnicy Radymna samochód osobowy potrącił starszą kobietę. Autem kierował obywatel Ukrainy. Zawiodły hamulce. Badania techniczne potwierdziły, że hamulce nie spełniały obowiązujących norm. Zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym postawiono kierującemu tym niesprawnym technicznie samochodem. Inny Ukrainiec ma na sumieniu śmiertelne potrącenie mieszkanki podjarosławskiej Muniny. Do tej kolejnej tragedii doszło 2 bm. Auta z nalepkami UA, zwłaszcza te, które "w kołach" już mają powrotną podróż z Niemiec są dość dużym zagrożeniem. Kierujący nimi są zwykle już bardzo znużeni, zmęczeni długotrwałą jazdą; w dodatku spieszą się, by jak najprędzej dojechać do Korczowej lub Medyki. W takich okolicznościach o wypadek nietrudno. Ale często i sami piesi nie są bez winy. Policjanci z drogówki znają takie "scenariusze" na pamięć: wchodzenie na jezdnię zza stojącego lub przejeżdżającego samochodu, nagle wbiegnięcie na jezdnię, "przechadzki" pijanych po jezdni itp. Kto się przejmuje tym, że w porze jesiennej, w zmiennych warunkach atmosferycznych (deszcz, mgła) przy wcześniej zapadającym zmroku, poruszający się pieszo po drogach są mniej widoczni niż kiedy indziej. Prawdziwym koszmarem są nietrzeźwi. W tym roku policjanci z powiatu jarosławskiego na gorącym uczynku przyłapali już grubo ponad 700 podpitych lub pijanych kierujących (to niemal dwukrotnie więcej niż w tym samym okresie 2001 r.). Tylko w październiku br. ujawniono 85 przypadków kierowania pojazdami przez nietrzeźwych (średnia "norma" - to 2 promile alkoholu). Wprowadzenie od grudnia 2000 r. zaostrzonej polityki karnej wobec pijanych za kierownicą nie odniosło oczekiwanego skutku. "Horror" na drogach wciąż trwa. A może być jeszcze gorzej.

REGION

Dziwna choroba...
* 22-letni żołnierz PolUkrBat zachorował na Bałkanach na trudną do określenia chorobę. Po hospitalizacji w Szpitalu Uniwersyteckim w Skopje trafił do Szpitala Wojskowego w Warszawie. Żołnierz zasadniczej służby nadterminowej pochodzi z Jarosławia. Od sierpnia br. pełnił służbę w Kosowie, w ramach Polsko-Ukraińskiego Batalionu Sił Pokojowych. - Żołnierz zaczął się źle czuć. Nie byliśmy w stanie leczyć go w naszej Izbie Chorych - mówi ppłk Wojciech Marchwica, dowódca Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Kosowie.
Chorego przewieziono na Oddział Zakaźny Szpitala Uniwersyteckiego w Skopje. Ze względu na panujące tam warunki, posiłki dostarczano mu z zewnątrz. Odwiedzał go wojskowy kapelan, bez przerwy czuwał sanitariusz. - Lekarze macedońscy orzekli, że ta choroba, to skażona ospa wietrzna. Diagnoza jednak nie była stuprocentowa. Konsultowaliśmy się z lekarzami w kraju. Gdy żołnierz poczuł się lepiej, zgodnie z ich sugestią przewieźliśmy go do Izby Chorych w naszym obozie. Tutaj nabierał sił, wychodził na spacery - dodaje W. Marchwica. Po kilku tygodniach, na osobiste prośby żołnierza, zezwolono mu na urlop w kraju. Wyjechał autobusem, pod opieką lekarza i sanitariusza. Z autobusu odebrał go przemyski lekarz. - Na wszelki wypadek żołnierz został przewieziony karetką do 114. Szpitala Wojskowego w Przemyślu. Mimo znacznego polepszenia się jego stanu zdrowia, wciąż nie byliśmy stuprocentowo pewni rodzaju choroby. Stamtąd jednak, na życzenie mamy, przewieziono chorego do Szpitala Wojskowego w Warszawie - wyjaśnia ppłk Marchwica.

* Na Podkarpaciu pracy nie ma ponad 179 tys. - wynika z oficjalnych danych za październik, opublikowanych przez Wojewódzki Urząd Pracy w Rzeszowie. Od wiosny bezrobocie bardzo powoli, ale spada. W urzędach pośrednictwa pracy regionu w październiku zarejestrowane były o 803 osoby mniej niż we wrześniu. W województwie podkarpackim najwyższa stopa bezrobocia utrzymuje się w powiatach: bieszczadzkim (26,3 proc.), brzozowskim (21,2 proc.), niżańskim (19,9 proc.) i leskim (19,3 proc.). Najniższą stopę bezrobocia odnotowano w Rzeszowie (9,5 proc.) i w Krośnie (9,8 proc.).

Gdzie powstanie ośrodek deportacyjny?
* Wojewoda chce utworzyć ośrodek deportacyjny. Dzięki temu policja i Straż Graniczna zaoszczędzą czas i pieniądze. Od początku roku do aresztów przewieziono 186 obcokrajowców. Imigranci nielegalnie przebywający w naszym kraju transportowani są do jedynego w Polsce Ośrodka Strzeżonego dla Cudzoziemców w Lesznowoli k. Warszawy bądź do aresztów deportacyjnych we Wrocławiu, Krośnie Odrzańskim, Kłodzku, Katowicach i Warszawie. - Od początku br. wykonaliśmy do tych miejsc 22 konwoje, przewożąc 103 osoby - mówi ppor. Elżbieta Pikor, rzecznik komendanta Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu. Z Przemyśla do Wrocławia jest ponad 500 km, do Lesznowoli - ponad 350. - Koszt przejazdu 1 km więźniarki to 2,5 zł - dodaje Pikor. Podkarpaccy policjanci w br. przewieźli do aresztów 83 osoby skazane na deportację. - Cudzoziemcy nielegalnie przedostający się do woj. podkarpackiego, to duży problem, także ekonomiczny. Dlatego chcemy utworzyć w województwie ośrodek deportacyjny. Planujemy przekazać go w administrowanie Straży Granicznej - mówi Zdzisław Siwierski, wojewoda podkarpacki.
Miałby on powstać w dawnych koszarach wojskowych w Jarosławiu, albo w Przemyślu. - Może zdecydujemy się na budowę nowego obiektu,. zależy, co będzie bardziej opłacalne - dodaje Z. Siewierski. O jego powstaniu i lokalizacji zadecyduje komisja z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

* Leszek Deptuła z Polskiego Stronnictwa Ludowego, został nowym marszałkiem województwa podkarpackiego. O wyborze na to stanowisko zdecydował jeden głos przewagi, jaką posiada w radzie koalicja ludowo - lewicowa. Poparło go 17 radnych, przeciw głosowało 16 -tu. Podobnie przebiegło głosowanie nad obsadzeniem stanowiska przewodniczącego sejmiku wojewódzkiego. Został nim Jan Kurp z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

* Ministerstwo Infrastruktury planuje rewolucyjne zmiany w przepisach, dotyczących wydawania praw jazdy. Zmienią się przede wszystkim zasady prowadzenia ośrodków szkoleniowych. System szkolenia musi być przejrzysty, jasny, uczciwy i przyjazny klientowi. Resort proponuje, aby nadzór nad firmami szkoleniowymi przejął wojewoda, co oznaczałoby m.in. jednolite zasady ich oceny. Dokonano by również weryfikacji tego rodzaju firm, nadając im - po wcześniejszej kontroli - certyfikat jakości. Pilotażowy program oceny jakości szkolenia przeprowadził w lecie br. Instytut Transportu Samochodowego (ITS).
Najwięcej zmian ministerstwo zapowiada w szkoleniu i nadawaniu uprawnień, zwłaszcza młodym kierowcom, którzy powodują najwięcej wypadków. Mają być wprowadzone nowe formy szkolenia, z powodzeniem stosowane w krajach skandynawskich, jak np.: jazda z osobą towarzyszącą lub jazda w warunkach specjalnych (śliska nawierzchnia, przeszkody na drodze itp.). Inną propozycją resortu jest prawo jazdy na próbę, czyli 2-letni okres próbny dla nowych kierowców. Dotyczyłby on uprawnień kategorii: A1, A, B1, B. Kierowcy w tym okresie jeździliby wolniej (w obszarze zabudowanym do 50 km/h, a poza obszarem zabudowanym do 80 km/h), a ich pojazdy miałyby "zielone listki". Wykroczenia drogowe w okresie próbnym skutkowałyby przedłużeniem go o 2 lata. Natomiast trzecie wykroczenie lub przestępstwo drogowe oznaczałoby cofnięcie prawa jazdy.

* Wychodząc ze szpitala matka każdego noworodka otrzyma dla swojej pociechy zestaw 5 książeczek. Na pomysł takich darmowych wyprawek dla niemowląt, wpadł Waldemar Dąbrowski, minister kultury. - Bardziej przydałyby się kosmetyki dla dziecka i pieluchy - mówi Beata Sitarz z Rzeszowa, matka noworodka.
- Muszę zachęcić młode matki i młodych tatusiów, żeby głośno czytali dzieciom - powiedział w telewizji Waldemar Dąbrowski, minister kultury.
Według jego koncepcji, od przyszłego roku rodzice wraz z aktem urodzenia otrzymają w szpitalu zestaw 5 książeczek dla dzieci w wieku od 1 do 5 lat. Które to będą książki i ile nowatorski pomysł będzie kosztował, jeszcze nie wiadomo. Na pewno będą to bajki, na których wychowali się rodzice i dziadkowie, czyli m.in. "Czerwony Kapturek", "Lokomotywa". Bajki, które powinny znaleźć się w biblioteczce niemowlaka kosztują od 10 do 35 zł. Jeśli przyjmiemy, że matka otrzyma 5 książeczek za 16 zł każda, wyprawka od ministra warta będzie 80 zł. Tymczasem podstawowy zestaw dla noworodka, czyli oliwka, zasypka, maść na odparzenia, paczka pampersów i 10 pieluch tetrowych kosztuje najwyżej 40 zł.
- Książki to miły prezent, tym bardziej, że od państwa, które zabrało matkom wszystkie uprawnienia. Przyjęłabym wszystko, cokolwiek by to nie było. Bardziej przydatne byłyby jednak pieluchy i kosmetyki dziecięce - mówi Beata Sitarz, która wczoraj w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rzeszowie, urodziła chłopca.
- Dzieciom trzeba czytać. Jeśli rodziców stać na pampersy, oliwkę, gdy przyjdzie czas kupią książeczkę. Książki od państwa to prezent na otarcie łez. Wiadomo, że matki chętnie przyjęłyby pieniądze lub pomoc rzeczową - mówi Anna Rzucidło z Rzeszowa, która za kilka tygodni urodzi dziecko. Od tego roku matki nie mogą już liczyć na zasiłek porodowy wypłacany przez zakład pracy lub ZUS. Teraz zasiłek macierzyński przyznaje ośrodek pomocy społecznej, pod warunkiem, że dochody matki i jej rodziny mieszczą się w ustawowych widełkach. Nieliczne panie mogą więc liczyć na 461 zł zasiłku, wypłacanego przez 4 miesiące po porodzie lub jednorazową pomoc w wysokości 201 zł. Znacznie skrócono matkom urlop macierzyński, a wyprawek w postaci pieluch i innych potrzebnych rzeczy szpitale już od lat nie dają. Natalia Tomala, psycholog: - Ze społecznego punktu widzenia, pomysł z książkową wyprawką jest propagandowy i wyzwala postawę roszczeniową - "coś nam się należy". Nie wydaje mi się, żeby rozdawanie książeczek zmieniło mentalność Polaków i gwałtownie wzrosła liczba rodziców, którzy czytają swoim dzieciom. Z psychologicznego punktu widzenia, pomysł tym bardziej nie jest trafiony. Noworodek nie ma w pełni wykształconych zmysłów, dopiero w okresie niemowlęctwa, czyli po pierwszym miesiącu życia zaczyna reagować na różne bodźce. Jeśli chcemy, żeby rodzice czytali dzieciom, trzeba zainwestować w zmianę podejścia Polaków do tej sprawy.

KRONIKA POLICYJNA

* W II LO w Przemyślu jeden z uczniów zostawił w szatni kurtkę, w której miał telefon komórkowy. Inny młodzieniec widząc, że nikogo nie ma w szatni, ukradł telefon. Powiadomieni o tym policjanci złapali złodziejaszka i odzyskali skradziony przedmiot.

Balkonowiec...
* Rabuś wszedł na balkon mieszkania przy ul. Grunwaldzkiej w Przemyślu, wyważył drzwi, włamał się do mieszania i skradł wieżę stereofoniczną i kamerę wideo. Właściciel straty wycenił na 2 tys. zł.

* Mieszkanka Przemyśla usiadła na ławce w rynku i położyła na niej torbę. Wystarczyła chwila nie uwagi by torebka zniknęła z ławeczki. W torebce był dokumenty, rzeczy osobiste i 65 zł.

* Do kiosku przy ul. Reymonta w Jarosławiu, w nocy z soboty na niedzielę, włamał się amator literatury komputerowej. Skradł 30 pism o tematyce informatycznej, wraz z załączonymi płytami CD. Straty oceniono na 400 złotych.

* 4 komplety garnków ze stali, 10 czajników elektrycznych, odzież oraz dwa wiatraki podsufitowe skradł sprawca z garażu przy ulicy Sanockiej w Przemyślu. Właścicielka straty oceniła na 2,5 tys. zł

* Czapki włóczkowe, pilarkę spalinową i szlifierkę skradziono z garażu przy ul. Mariackiej w Przemyślu. Złodziej dostał się tam we wtorek w nocy, przez otwór w ścianie. Straty właścicielka oceniła na 8,5 tys. złotych.

* Na ul. Mickiewicza w Przemyśla kilku mężczyzn napadło na przechodzącego mężczyznę. Brutalnie go pobili, następnie zabrali mu buty sportowe, złotą obrączkę, zegarek, kurtkę i 20 złotych. Łączne straty to 400 złotych. Do napadu doszło w sobotę, jednak poszkodowany zgłosił ten fakt policji w poniedziałek.

Reklama