Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 06.07-12.07.2002 r.

PRZEMYŚL

Nowe cięcia wojewody
* Władze powiatowe uważają, że likwidacja Zespołu do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności dla mieszkańców powiatu jest niekorzystna, bowiem wydłuży się termin załatwiania ich spraw. W Przemyślu, od października 1999r., funkcjonowały dwa Powiatowe Zespoły do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności - jeden dla mieszkańców miasta, drugi dla powiatu ziemskiego. Pierwszy mieścił się przy ul. Śnigurskiego, drugi miał biura w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie przy Lelewela, a samo orzekanie odbywało się w pomieszczeniach przychodni przy ul. Sportowej. Od kwietnia br., decyzją wojewody podkarpackiego, powołano, głównie ze względów oszczędnościowych, wspólny Powiatowy Zespół do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności dla Miasta Przemyśla i Powiatu Przemyskiego. Władze powiatowe i radni są zdania, że jest to dyskryminowanie mieszkańców powiatu ziemskiego, gdyż załatwianie ich spraw wydłuży się w czasie.
- Uważamy, że powinniśmy mieć taki zespół wyłącznie dla naszych mieszkańców - powiedział wicestarosta przemyski Janusz Słabicki. - Chociaż byliśmy przeciwni jego likwidacji, stała się ona faktem. Zabiegamy, żeby go wznowić.
- Do 29 maja br. obowiązkiem naszego zespołu było rozpatrywanie spraw do miesiąca czasu od daty złożenia wniosku i myśmy tego terminu dotrzymywali - mówi mgr Krystyna Stelmaszczyk, przewodnicząca Powiatowego Zespołu do Spraw Orzekania o Niepełnosprawności w Przemyślu. - Od czerwca, ustawowo, obowiązuje już dwumiesięczny okres załatwiania spraw. Staramy się, żeby go nie wydłużać, chociaż klientów nam znacznie przybyło. Kilku lekarzy specjalistów z poprzedniego zespołu do spraw orzekania dla mieszkańców powiatu ziemskiego znalazło pracę we wspólnym zespole. Nie przybyło natomiast pracowników biurowo-administracyjnych (jest zaledwie 2,5 etatu), ale przynajmniej jeden dodatkowy etat jest wręcz konieczny, bowiem spraw papierkowych jest obecnie znacznie więcej, niż poprzednio. Zespoły ds. orzekania o niepełnosprawności wydają orzeczenia do spraw pozarentowych, o stopniu niepełnosprawności (lekkim, umiarkowanym, znacznym), niezbędne do celów związanych ze szkoleniem, odpowiednim zatrudnieniem, korzystaniem z rehabilitacji, pomocy społecznej, zaopatrzeniem w sprzęt ortopedyczny i środki pomocnicze, uczestnictwem w warsztatach terapii zajęciowej. W br., do końca maja, do PZdSOoN w Przemyślu wpłynęło 1918 wniosków. Wydano 1072 orzeczenia. Ponadto ze zlikwidowanego zespołu orzekającego w sprawach mieszkańców powiatu ziemskiego przejęto 219 zaległych wniosków ze stycznia, lutego i marca. Wszystkie zostały już rozpatrzone.

* Chodzą słuchy, że po powrocie z obecnej misji w Kosowie, Batalion Polsko-Ukraiński zostanie przeniesiony z Przemyśla do Rzeszowa. W przemyską infrastrukturę batalionu "wpakowano" ostatnio spore pieniądze. Zawsze takie decyzje powinny poprzedzać analizy ekonomiczne. Ciekawe czy i tym razem kierowano się rachunkiem ekonomicznym. Należy pogratulować inwencji strategom, którzy podjęli tę ważną dla Rzeszowa decyzję. W powiązaniu z cięciami linii PKP wygląda NA TO, że nasi przyjaciele Ukraińcy będą dojeżdżać do stolicy Podkarpacia autobusami szynowymi. A może Polsko - Ukraiński batalion od razu przenieść do... Koszalina?
W&J Jest jedna korzyść dla Przemyśla, który od wieków miał chlubne tradycje wojskowe - rakiety jądrowe będą teraz wycelowane w Rzeszów.

Zwiedzanie ze... strażnikiem
* Plan zwiedzania grodu będą wręczali turystom strażnicy miejscy. - Będzie to miły gest - twierdzi komendant SM, Andrzej Kasper. Na planach zaznaczone będą parkingi dla samochodów osobowych i autobusów, hotele, restauracje. Zawierać będą fotografie i opisy zabytków oraz inne przydatne turyście informacje, w językach polskim, angielskim i niemieckim. Będą wielkości karty kredytowej. Zaplanowano wydanie 10 tysięcy egzemplarzy, co stało się możliwe dzięki reklamom firm hotelarskich i gastronomicznych. Straż Miejskia będzie także udzielała turystom dodatkowych informacji i niezbędnych porad. Nieoficjalnie wiadomo, że turyści mogą liczyć na pobłażliwość ze strony strażników, którzy wolą nazywać to "większą życzliwością dla gości". - Zależy nam, by turysta czuł, że jesteśmy mu przychylni - mówi kierownik Centrum Informacji Turystycznej, Ryszard Rabski. - By mógł bez trudu znaleźć miejsca noclegowe, restaurację, obiekty godne zwiedzenia itp. Tak traktowani będą chętniej i na dłużej przyjeżdżać do Przemyśla. Plany miasta będą miały atrakcyjną szatę graficzną. Chcę, by do akcji ich wręczania włączyli się także policjanci.

Chrońmy nasz region
* Jeszcze w tym roku przemyska Regionalna Izba Gospodarcza wprowadzi w życie program zakupów talonowych. Podczas Walnego Zgromadzenia RIG zebrani członkowie izby wypracowali kilka programów, mających na celu ochronę lokalnego rynku wewnętrznego. Jednym z najistotniejszych jest program zakupów talonowych, który izba zamierza wprowadzić jeszcze w tym roku. Zakupy talonowe miałyby chronić - zdaniem przedsiębiorców - lokalny biznes przed wielkim marketami. Gośćmi zgromadzenia byli: attaché ekonomiczny i handlowy ambasady Belgii w Polsce Nicolas Neve de Mevergnies, attaché ekonomiczny i handlowy belgijskiej Flandrii Gilberte Delva oraz wiceprzewodniczący Rady Miasta Przemyśla Wiesław Jaroch. Belgijscy goście przedstawili ofertę współpracy. Według opinii attaché ambasady Belgii, Przemyśl ma doskonałe położenie i wartości do rozwoju turystyki i biznesu. W trakcie spotkania wskazano na rozwój rynku regionalnego w przyszłości w połączeniu z chłonnym rynkiem wschodnim. Kontakty byłyby wspaniałym pomostem między Belgią, Polską i Ukrainą.

* Dla Towarzystwa Przyjaciół Nowego Miasta i Regionu oczkiem w głowie jest odnowa zabytkowego kościoła, który po wojnie znalazł się za wschodnią granicą. Efekty pomocy widać gołym okiem. Jest to jedna z najstarszych budowli w dekanacie Sambor (archidiecezja lwowska). Cenny relikt architektury doby gotyckiej (z 1512 r.) w XVII i XVIII w. był przebudowywany, a w 1900 poddany gruntownej rekonstrukcji, która przywróciła mu gotycki wygląd. Przetrwał czasy wojen i kilkadziesiąt lat ateizacji. Od 1995 r. obiekt znajduje się pod pieczą Towarzystwa Przyjaciół Nowego Miasta i Regionu. Zrzesza ono kilkudziesięciu członków, skupiając też wielu sympatyków, których łączy sentyment do śladów polskich korzeni na ukraińskich Kresach. Dzięki zaangażowaniu i materialnemu wsparciu, pozyskaniu sponsorów i przychylności Wspólnoty Polskiej, uratowano niszczejący zabytek, doprowadzając go do należytego stanu. Zostały wykonane prace zabezpieczająco-remontowe w kościele i w jego otoczeniu. Wyremontowano dzwonnicę. Z zebranych środków TPNMiR ufundowało stylowe ogrodzenie terenu przykościelnego (do zamknięcia 210-metrowego pierścienia pozostało jeszcze kilkadziesiąt metrów).
- Jesteśmy bardzo wdzięczni dobroczyńcom z Polski - mówi ks. Tomasz Trzebunia. Jako proboszcz starał się, by ich materialną pomoc maksymalnie spożytkować dla dobra parafii, a także dla ochrony kulturowego dziedzictwa. Na uroczystym pożegnaniu ks. Trzebuni, który przechodzi do pracy w Rosji (diecezja saratowska) prezes TPNMiR - Zdzisław Barański nie szczędził mu słów uznania za dobrą współpracę w odnowie kościoła i w akcjach pomocy humanitarnej parafianom. Wyraził nadzieję, że jego następca - ks. Jerzy Raszkowski będzie godnym kontynuatorem tego dzieła.

Podpalony z zemsty?
* - Nieznane są przyczyny pożaru - twierdzi policja. - To była zemsta za moją działalność - podejrzewa właściciel spalonego nadsańskiego pawilonu "Capri".
W poniedziałek, 8 lipca, około godziny drugiej w nocy wybuchł pożar w pawilonie małej gastronomii "Capri", usytuowanym przy wybrzeżu Jana Pawła II w Przemyślu. Zanim przyjechali strażacy, ogień ogarnął całe wnętrze, niszcząc konstrukcję i wyposażenie. Straty oszacowano na około 50 tysięcy złotych.
- Policjanci pracują nad ustaleniem w jaki sposób doszło do pożaru pawilonu - powiedział oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu podinspektor Franciszek Taciuch. Jednak na razie przyczyny są nieznane. Właściciel pawilonu Bogusław N. nie kryje swoich podejrzeń, że było to celowe podpalenie. - Grożono mi już wcześniej, że mnie skończą, że stracę wszystko, o czym informowałem policję - mówi. - Było to związane z tym, że walczę z przestępcami, między innymi z byłym komornikiem B. i jego synem, poszukiwanym teraz przez policję. Założyłem Społeczny Komitet Obrony Obywatela i było to dla kogoś bardzo niewygodne. Widocznie zacząłem komuś bardzo przeszkadzać. W piątek zorganizowałem manifestację pod Urzędem Miasta a w niedzielę w nocy już się paliło. Straciłem źródło utrzymania moje i mojej rodziny, kilka osób straciło pracę, ale ja się nie poddam, nie dam zastraszyć - kończy Bogusław N.

* W Żurawicy koło Przemyśla miejsce tradycyjnej numeracji domów, w miejscowości tej wprowadzono nazwy ulic. Jest ich 65. Głównym argumentem za ich wprowadzeniem była łatwiejsza orientacja w położeniu domów.
- Tradycyjna numeracja już dawno przestała pełnić swą rolę. Stale przybywa nowych domów. Bywa, że numeracja jest rozszerzana o domy a, b, c itd. W takich sytuacjach pojawiają się kłopoty z trafieniem do konkretnego gospodarstwa. Kłopoty mają szczególnie przyjezdni - mówi Jerzy Andrach, wójt Żurawicy. Koszty nazwania ulic były podobne do wprowadzenia nowej, tradycyjnej numeracji domów.
- Jest to także jakiś większy prestiż dla naszej miejscowości - dodaje wójt.
Już prawie na każdym domu umieszczone zostały niebiesko - czerwone tabliczki z nazwą ulicy i numerem domu. Wkrótce rozwieszone będą duże tablice z nazwami ulic. Część mieszkańców otrzymała już bezpłatnie wydrukowany plan miejscowości.
- Kryteria nazw ulic były różne. Nasza miejscowość od wielu wieków związana jest z wojskiem Stąd ulice Maczka, Sikorskiego, I Dywizji Pancernej itp. Uhonorowaliśmy słynne postacie związane z Żurawicą. Innym kryterium była geografia. Stąd też mamy ulicę Przemyską i Rzeszowską. Obyło się bez większych protestów mieszkańców - dodaje J. Andrach. Przy okazji wprowadzania nazewnictwa ulic, licząca 1250 domów i 4,6 tys. mieszkańców Żurawica, otrzymała również herb, flagę i prawo posługiwania się oryginalną pieczęcią. W Podkarpackiem Żurawica jest pierwszą wsią posiadającą nazwy ulice. Do ich wprowadzenia szykuje się Bircza.

* W Huwnikach k. Przemyśla przekazano do użytku nowo wybudowaną strażnicę Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. Nowoczesny i funkcjonalny obiekt, który powstał kosztem 7,2 mln zł, wyposażony jest m. in. w zintegrowaną sieć komputerową, a infrastruktura łącznościowo-informatyczna jest przygotowana do podłączenia w przyszłości do europejskiego systemu informacji SIS (państwa grupy Schengen). Strażnica posiada też źródła awaryjnego zasilania i ekologiczną oczyszczalnię ścieków. Ponadto znajduje się w niej zaplecze mieszkalne dla funkcjonariuszy zawodowych SG i ich rodzin oraz pokoje dla funkcjonariuszy służby kandydackiej. Kilkudziesięciu pracujących tam pograniczników strzeże 14-kilometrowego odcinka granicy z Ukrainą, w trudnym, górzystym terenie, dzięki czemu odciążono strażnicę w pobliskich Hermanowicach. Nowo powstały obiekt, to kolejny krok w wypełnianiu zaleceń Unii Europejskiej, zgodnie z którymi jedna strażnica nie może chronić odcinka dłuższego, niż 20 km. Oficjalnego otwarcia strażnicy w Huwnikach dokonał wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Zbigniew Sobotka, w towarzystwie komendanta głównego SG gen. bryg. Józefa Klimowicza i wojewody podkarpackiego Zdzisława Siewierskiego. Obecnie granicy polsko-ukraińskiej strzeże na Podkarpaciu 11 strażnic. Jeszcze w tym roku powstanie kolejna strażnica w Stuposianach, a w przyszłym - w Czarnej. Uszczelnianie wschodniej granicy ma skuteczniej zapobiegać nasilającym się próbom jej nielegalnego przekraczania, głównie przez Azjatów.

Dzieciaki w mieście...
* Ponad 60 dzieci odpoczywa na półkolonii w świetlicy "Wzrastanie". Jest to oferta dla tych, które nigdzie nie wyjeżdżają z miasta. Półkolonia trwa cały lipiec, zajęcia są od godz. 8 rano do 16, jest ciepły posiłek, odpłatność wynosi 2 zł za dzień. - Sporo dzieci zostało zwolnionych z odpłaty - podkreśla wychowawczyni, Aneta Dubiel. - Z wdzięcznością przyjmiemy każde wsparcie finansowe, ale także w formie produktów żywnościowych. (Adres ul. Kościuszki 5, tel. 675-15 -14. e-mail:wzrastanie@free.ngo.pl). W programie są gry, zabawy świetlicowe, zajęcia edukacyjne jak żyć bez agresji, zdrowo, ekologicznie i twórczo. Są spacery po zabytkowych zakątkach, poznawanie pracy np. straży pożarnej, policji, biblioteki, zwiedzanie muzeum, zamku itp. Wiele emocji dostarczają rozgrywki i turnieje plenerowe, podchody w parku, rajdy na Zniesienie lub na Kopiec Tatarski. Świetlicę prowadzi Stowarzyszenie Profilaktyki i Wspierania Rozwoju Osobowości Dzieci i Młodzieży "Wzrastanie". Celem jest wspomaganie dzieci z rodzin potrzebujących pomocy i tych, które pragną rozwijać swe zainteresowania plastyczne, muzyczne, teatralne. W roku szkolnym uczestnicy otrzymują m.in. pomoc w odrabianiu lekcji, uczą się obsługi komputera, kultury bycia, przygotowywania wspólnych posiłków, nakrywania do stołu Symbolem "Wzrastania" jest słonecznik, roślina o mocnej łodydze z pięknym kwiatem.

JAROSŁAW

Walczący Jarosław...
* To już II edycja widowiskowego Turnieju Miast. W tegorocznej imprezie bierze udział sześć miast z Podkarpacia: Leżajsk, Nisko, Sanok, Ropczyce, Jasło i Jarosław. 20-osobowe zespoły reprezentujące poszczególne ośrodki walczą o symboliczny złoty kufel i sprzęt komputerowy. Pierwszy turniej, który prowadził Włodzimierz Szaranowicz, odbył się w Leżajsku. Zawodnicy stanęli do sześciu konkurencji: wyścigu kapslowego, przygotowania ogródka piwnego, 20 kolejek (zawodnicy musieli przesunąć kufel napełniony wodą z piłką w środku po ladzie o długości 3 m), piłkarski bilard. Największe zainteresowanie wzbudził "zręczny barman" - konkurencja, w której wzięli udział burmistrzowie poszczególnych miast, a polegająca na pchnięciu napełnionego wodą kufla po ladzie do tarczy, która była namalowana na końcu stołu. Znakomicie, zajmując drugie miejsce, spisał się burmistrz Jarosławia Jan Gilowski, choć jego pierwszy rzut wylądował... za stołem. Zwyciężył Wiesław Maziarz z Ropczyc. 6 lipca w Nisku odbył się drugi turniej. Zawodnicy także rywalizowali w 6 konkurencjach o frapujących nazwach: "bombardowanie", "strzelnica", "komandos", "daleki strzał", "tragarze" i "saper". Największe emocje wzbudziła ostatnia z nich, gdyż w szranki ponownie stanęli burmistrzowie miast. Za zadanie mieli odkrycie min rozłożonych po polu za pomocą wykrywacza metali. Najlepszymi saperami okazali się wiceburmistrzowie Jarosławia i Leżajska: Zbigniew Piskorz i Ireneusz Stefański oraz Waldemar Och, sekretarz rady miasta Sanoka. Zawody wygrała ekipa z Leżajska, która wyprzedziła Nisko, Sanok i Jasło (ex equo), Jarosław i Ropczyce. Po dwóch turniejach prowadzi zespół z Sanoka (9 pkt.), który wyprzedza kolejno: Jasło i Nisko (po 8 pkt.), Leżajsk i Ropczyce (po 7 pkt.) oraz Jarosław (5 pkt.)

REGION

* Mnożą się kradzieże w mieszkaniach przez oszustów działających z wielkim tupetem. Ich ofiarami najczęściej są starsze kobiety. Do jednego z mieszkań przy ul. Słonecznej w Jarosławiu przyszły dwie kobiety, najprawdopodobniej Cyganki, które zaoferowały 71-letniej lokatorce sprzedaż prześcieradeł i odzieży. Sprytnie odwracając jej uwagę, skradły z kredensu 600 zł i wyszły. Z kolei w Przemyślu 86-letnią lokatorkę mieszkania przy ul. Glazera także odwiedziły dwie kobiety, które podały się za pracownice spółdzielni mieszkaniowej, chcące sprawdzić... czystość wody w kranie. Skradły starszej pani 800 zł i 550 dolarów USA, po czym wszelki ślad po nich zaginął. Na podobnej zasadzie działały dwie inne oszustki, nieopatrznie wpuszczone do mieszkania przy ul. Zacisznej w Przemyślu, z którego miały... przepędzić złe moce, zaś wyszły z 1300 zł, które ukradły naiwnej właścicielce. Tupet oszustów nie zna granic, o czym może świadczyć zdarzenie, do jakiego doszło także w Przemyślu, przy ul. Glazera, gdzie dwie kobiety zostały wpuszczone przez właścicielkę do mieszkania, gdyż twierdziły, iż... zbierają żywność dla powodzian. Ich łupem padło 1430 zł.

* Mieszkańcy miasta, w tym także Jarosławia i Przeworska protestują przeciwko projektowi nowego rozkładu jazdy PKP. Zgodnie z nim, niektóre pociągi dalekobieżne, które do tej pory dojeżdżały do Przemyśla, od 15 grudnia br. mają mieć stację końcową w Rzeszowie. PKP tłumaczą swą decyzję względami ekonomicznymi. Nie zgadzają się z tym mieszkańcy trzech wymienionych miast na Podkarpaciu, którzy twierdzą, że takie działania PKP pozbawiają ich dogodnych dojazdów do pracy, a ponadto jest to kolejny krok w kierunku degradacji regionu południowo-wschodniej Polski. Swej opinii dali wyraz w piśmie skierowanym przez Zarząd Regionu NSZZ "Solidarność" Ziemi Przemyskiej do ministra infrastruktury Marka Pola, podpisanym przez 100 osób dojeżdżających do pracy. Wcześniej podobny list protestacyjny w tej sprawie wysłał m. in. samorząd Przemyśla oraz Zarząd Powiatowy PSL w Jarosławiu. Przypomnijmy, iż z projektu nowego rozkładu jazdy wynika, że pociąg "Światowid" relacji Szczecin - Przemyśl będzie kursował na trasie Szczecin - Rzeszów, a pociąg "Solina" Warszawa - Przemyśl wróci na dawną trasę Warszawa - Zagórz. Ponadto pociąg "Małopolska" z Gdyni do Przemyśla będzie dojeżdżał tylko do Rzeszowa. Spowoduje to, że mieszkańcy Przemyśla, Jarosławia i Przeworska będą zmuszeni przesiadać się w Rzeszowie na pociągi osobowe, co będzie dużym utrudnieniem dla podróżnych oraz pasażerów codziennie dojeżdżających do pracy w Rzeszowie.

Cicha i niebezpieczna
* Utopiło się już 10 osób, głównie dzieci, a sezon letni dopiero się zaczął. - To brak wyobraźni rodziców - mówią policjanci. Dziewczynka miała 6 lat, a jej brat 9. Chłopczyk chciał ratować siostrę, która wjechała do wody rowerkiem. Utopili się oboje. To podkarpacka historia sprzed tygodnia.
- W województwie mamy już 10 utonięć - informuje Wiesław Dybaś z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. - Ofiarami są głównie gimnazjaliści i maluchy. Dzieciom często brak wyobraźni, więc to dorośli powinni się troszczyć o to, czy kąpią się one w bezpiecznym miejscu. Wpuszczanie nastoletniego pływaka do wypełnionego wodą wyrobiska, czy rzeki, której dno się nieustannie zmienia, to nieusprawiedliwiona bezmyślność. Tą także dorośli mieszkańcy Podkarpacia grzeszą zbyt często. W Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w Rzeszowie leży 40-latek, który skoczył do wody "na główkę". - Wciąż się apeluje, żeby uważać, a ludzie i tak skaczą - zauważa dr n. med. Jan Flakiewicz, ordynator oddziału neurochrurgii w SW nr 2. - Jak ich przekonać, żeby tego nie robili? Może przekonają liczby? 90 proc. pechowych skoków do wody kończy się inwalidztwem. Tylko wyjątkowemu szczęściu może przypisać sprawność nóg i rąk 25-letni młodzieniec, który w niedzielę trafił do szpitala w Nowej Dębie. - Złamał piąty kręg tak szczęśliwie, że nie ma porażenia - informuje lek. med. Jan Koper z oddziału chirurgii w Nowej Dębie. - Ale czeka go 6 tygodni na wyciągu i długa rehabilitacja.

* Dziewięć osób podejrzanych o czerpanie korzyści z nierządu i sprzedaż kobiet do agencji towarzyskich aresztował Sąd Rejonowy w Rzeszowie. Pośrednicy sprzedawali kobiety inkasując za każdą od stu do kilkuset dolarów, w zależności od urody. Wczoraj jako pierwsi napisaliśmy o aresztowaniu siedmiu osób zamieszanych w ten proceder. W poniedziałek aresztowano kolejne dwie. Na trop podejrzanych o handel żywym towarem funkcjonariusze z Centralnego Biura Śledczego w Rzeszowie natrafili kilka miesięcy temu. W ich ręce wpadł pośrednik - kobieta o imieniu Tatiana z Ukrainy, w wieku ok. 40 lat. To ona przywoziła do Polski panie chętne do pracy w agencjach. Kobiety w wieku od 17 do 26 lat werbowała głównie na Ukrainie. Oficjalnie informowała, że będą pracować w nocnych klubach jako barmanki. Niektóre dostawały propozycję pracy w show biznesie, czyli na scenie. Miały bawić gości tańcem przy "rurkach". Kandydatek nie brakowało, bo Tatiana obiecywała duże wynagrodzenie - miesięcznie od 3,5 do 7,5 tys. zł oraz hotel za darmo. Za załatwienie pracy pośredniczka pobierała jednorazowo kilkaset dolarów. Dodatkowo kobiety już pracujące miały jej oddawać po ok. 100 dolarów miesięcznie. Obrotna Ukrainka pobierała także pieniądze od przedstawicieli agencji. Wysokość stawki zależna była od urody kupowanej kandydatki.
- Kobiety sprzedawano do pracy w agencjach towarzyskich w różnych miastach. Funkcjonariusze zatrzymali je w Przemyślu, Mielcu, Dębicy, a nawet Janowie Lubelskim i Kielcach - wyjaśnia Henryk Streit, zastępca Prokuratora Okręgowego w Rzeszowie. Ze wstępnych ustaleń wynika, że były zmuszane do nierządu. Akcję zatrzymywania podejrzanych funkcjonariusze z Centralnego Biura Śledczego prowadzili w ubiegłym tygodniu. Zatrzymali kilkanaście osób podejrzewanych o handel żywym towarem i czerpanie korzyści z nierządu. Sąd Rejonowy pod tymi zarzutami aresztował tymczasowo dziewięć osób. Wśród nich są przedstawiciele agencji towarzyskich i pośrednicy. Dwa lata temu policja zatrzymała współwłaściciela motelu k. Rzeszowa, który więził kobiety i karał za nieposłuszeństwo. Ukrainka, która - według właściciela - brzydko tańczyła, musiała kupić do agencji za własne pieniądze lodówkę. Jeżeli tego nie zrobiła, była bita. Wokół agencji towarzyskich gromadzą się często osoby ze świata przestępczego. Świadczy o tym morderstwo w Lutoryżu k. Rzeszowa przed dwoma laty. Właściciel agencji towarzyskiej został zastrzelony przez nieznanego dotąd sprawcę. Na Podkarpaciu pod szyldami mini hoteli, nocnych klubów funkcjonuje ok. 20 agencji towarzyskich. Nie są oficjalnie rejestrowane bo organizowanie prostytucji i czerpanie z niej korzyści jest karane. Wiąże się to z przestępstwem stręczycielstwa, sutenerstwa. Sama prostytucja nie jest karana. Odbywa się to na zasadzie, że np. kobieta świadczy usługę mężczyźnie zawierając z nim umowę cywilno prawną. Za to bierze pieniądze. Kobiety w agencjach są w stanie zarobić od 2 do 6 tys. zł miesięcznie. Zatrudniane są w mini hotelach, nocnych klubach na etatach np. telefonistek, pokojówek. Wynagrodzenie zależy od urody kobiety i powodzenia wśród klientów. Ceny są różne. W Przemyślu ze względu na dużą konkurencję (pracują tutaj głównie panie zza wschodniej granicy) za godzinę towarzystwa trzeba zapłacić 100 zł. Tu można także wynająć dziewczynę na pół godziny (60 zł). W Rzeszowie "godzinka" kosztuje ok. 200 zł. Panie dostają ok 30 proc. tej kwoty. Resztę biorą właściciele agencji.

Gimbusy trafią do gmin
* 7 nowych gimbusów trafi do województwa podkarpackigo. Autobusy szkolne trafią do gmin: Wojaszówka, Radymno, Brzostek, Dynów, Sanok, Zarzecze i Narol. Tyle pojazdów przewożących dzieci do szkoły przyznało Podkarpaciu Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu. Z podziału gimbusów, którego dokonało kuratorium mogą być zadowoleni tylko nieliczni. We wniosku składanym do Ministerstwa, proszono o 56, a otrzymano tylko 7 gimbusów. Rozdzielając gimbusy, rzeszowskie kuratorium kierowało się trzema kryteriami: racjonalizacją sieci szkół, odległością, jaką muszą pokonywać uczniowie dojeżdżający na zajęcia oraz liczbą dzieci dowożonych na lekcje.

KRONIKA POLICYJNA

Wybuchowy złom
* Na stacji przeładunkowej w Żurawicy k. Przemyśla, podczas rozładunku wagonu ze złomem importowanym z Ukrainy, znaleziono pocisk artyleryjski. Pochodzi on prawdopodobnie z czasów II wojny światowej i mógł stanowić poważne zagrożenie. Zabezpieczono wagon, w którym znaleziono pocisk i powiadomiono jednostkę saperów w Rzeszowie. Nie jest to pierwszy przypadek, kiedy w złomie sprowadzanym dla naszych hut z Ukrainy znajdowano pociski artyleryjskie. Niespełna dwa lata temu w ukraińskich wagonach ze złomem odkryto kilkadziesiąt niebezpiecznych pocisków, które przez dłuższy czas były rozbrajane przez saperów.

* Rozpoczął się tzw. sezon makowy i policjanci ruszyli na pola, żeby ujawnić nielegalne uprawy. W ubiegłym tygodniu funkcjonariusze rewiru dzielnicowych KPP w Przeworsku w Nowosielcach na polu Zofii P. znaleźli pomiędzy burakami sporą plantację zakazanego maku. Ich koledzy z komisariatu w Kańczudze w Manasterzu na polu Fryderyka Ch. odkryli 9 arów maku uprawianego bez zezwolenia.

* 5 lipca w Przemyślu na skrzyżowaniu ulic Nosowskiego z drogą osiedlową kierowca samochodu osobowego nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu i zderzył się czołowo z prawidłowo jadącym rowerzystą, który z obrażeniami głowy i klatki piersiowej trafił do szpitala.

* 5 lipca trzej przemyślanie - Adam C., Dariusz S. i Zbigniew S. włamali się do mieszkań przy ulicy 3-go Maja w Przemyślu. Nieproszeni goście najpierw urządzili sobie libacje, a potem zdjęli firanki, zabrali butlę gazową i już szykowali się do wyjścia, kiedy pojawili się policjanci i odpowiednio zajęli się nimi.

* 3 lipca w Nieżatyczach 23-letni Adam Cz., jadąc jawą na prostym odcinku drogi, stracił panowanie na pojazdem i wjechał do przydrożnego rowu i zatrzymał się na mostku. W wypadku najbardziej ucierpiała pasażerka, którą z urazem obojczyka przewieziono do szpitala.

Reklama