Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 15.06-21.06.2002 r.

PRZEMYŚL

Odmowa ministra, a pasywność środowisk
* Kolejną instytucją wytypowaną do likwidacji jest tutejsza Wojskowa Komenda Uzupełnień. Jej obowiązki ma przejąć WKU Jarosław, która swym zasięgiem obejmie teren dawnego woj. przemyskiego (bez Dynowa i gminy). W liście będącym odpowiedzią na zapytanie posła Marka Kuchcińskiego (PiS), minister obrony narodowej rozwiał nadzieje na uratowanie przemyskiej komendy przed rozformowaniem. - Muszę kierować się przede wszystkim potrzebą obniżenia kosztów utrzymywania administracji wojskowej i dostosowania jej do nowych struktur Sił Zbrojnych RP - argumentuje Jerzy Szmajdziński. - Mimo całej przychylności dla potrzeb regionu i zrozumieniu troski środowiska lokalnego o funkcjonowanie WKU w Przemyślu nie widzę możliwości zmiany podjętych wcześniej decyzji - w ten sposób szef MON postawił kropkę nad i. Pomimo tego, kadra i pracownicy cywilni WKU przy ul. Okrzei pracują - jak to określa ich szef - na normalnych obrotach. Robią swoje, oczekując na dalszy rozwój sytuacji.
W&J UWAGA! Przemyscy samorządowcy i politycy.
Widzimy w tym sporo waszej winy. Zamiast skoncentrować się na poparciu jednego kandydata do parlamentu, daliście się skłócić jak dzieci w piaskownicy. Teraz w niej jest coraz mniej piasku, a za chwilę nie będzie z czego zrobić babeczki. Lokalna społeczność oczekuje od was wsparcia w budowaniu, a nie przypatrywaniu się likwidacji kolejnych instytucji. Niech część z was spakuje teczki i zacznie lobbować w Warszawie za pozostawieniem tego co zostało, a pozostali niech wdrażają w życie rozwijające region projekty. Siedząc na miejscu, nierzadko z klapkami na oczach, nie zauważycie jak wywiozą wam te stołki do innego miasta. Już teraz wasze dzieci, jeśli jeszcze są na miejscu, coraz częściej myślą o wyjeździe z miasta.
ps. Dziękujemy za cenne inicjatywy ks. arcybiskupom*). Na pewno są świetnymi obserwatorami - z zaciekawieniem czekają co będzie dalej wspierając ludek swoją modlitwą w myśl maksymy - "(...)niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba".
*) Mamy w Przemyślu dwóch - rzymskokatolicki i greckokatolicki (gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść). Swoją drogą ciekawe - czy jak przestaniemy rzucać na tacę, przeniosą swoje siedziby do Rzeszowa?

Teatr SCENA 94 - ZAPRASZA
* Teatr SCENA 94, działający przy WSD oo. Franciszkanów w Krakowie, ma zaszczyt zaprosić na swój premierowy spektakl, pt. "Biała Zaraza" Karela Capka, w przekladzie Czesława Sojeckiego. Przedstawienie odbędzie się na Zamku Kazimierzowskim, dnia 30 czerwca o godz. 17 00. Bilety do nabycia w kasie teatru, lub tuż przed spektaklem. Teatr SCENA 94 działa już 8 lat, od początku swego istnienia pod batutą znanego krakowskiego reżysera teatrów amatorskich, Pawła Buszewicza. Co roku przygotowuje jedna premiera. Spektakle teatru były czterokrotnie nagradzane nagrodą Grand Prix na Diecezjalnym Przeglądzie Teatrów Amatorskich w Krakowie [w tym "Biała zaraza" K. Capka]. Nasz teatr został zakwalifikowany sposród 100 teatrów do Festiwalu Teatrów Amatorskich "Proscenium", w Teatrze STU w Krakowie, który odbywał sie pod patronatem J.M Rektora PWST i UJ oraz Ministra Kultury i Sztuki. Ciekawostką jest, że wszystkie role męskie w zespole dzierżą studenci aspirujacy do stanu duchownego lub bezpośrednio z nim związani.

Brawa dla samorządowców
* Powiat przejął od gminy Żurawica działkę wraz z fortem "San Rideau", znajdującym się w Bolestraszycach. Rada Powiatu Przemyskiego w 2000 r. podjęła uchwałę zobowiązującą Zarząd Powiatu do podjęcia działań zmierzających do przejęcia fortów położonych w miejscowościach: Kuńkowce (gm. Przemyśl), Bolestraszyce (gm. Żurawica) oraz Jaksmanice i Siedliska (gm. Medyka). Uzasadniono ją potrzebą ochrony dóbr kultury znajdujących na terenie powiatu. Zgodnie z uchwałą Zarząd Powiatu wystąpił do Zarządu Gminy Żurawica o przejęcie od Skarbu Państwa fortu głównego nr XIII "San Rideau" na mienie gminy, a następnie przekazanie go nieodpłatnie na rzecz powiatu. W sumie jest to 6,5 ha terenu.
- Wszyscy radni uważają, iż jest to dobre pociągnięcie - powiedział Antoni Blecharczyk, przewodniczący Komisji Rozwoju Gospodarczego, Infrastruktury, Promocji i Współpracy z Samorządami Miasta i Gmin Rady Powiatu. - Jeśli zarząd fortów będzie w jednym ręku, to jest szansa, że będą one wyglądać znacznie korzystniej, niż dotychczas.

Zjednoczeni przeciw głupocie
* Skargę do premiera na wojewodę złożył Zarząd Regionu NSZZ "Solidarność" Ziemi Przemyskiej. Związkowcy żądają uchylenia decyzji wojewody o reorganizacji doradztwa rolniczego.
- Zlikwidowane zostały Ośrodki Doradztwa Rolniczego w Korytnikach i Iwoniczu Zdroju. Pozostał jeden w Boguchwale. Uważamy, że działania wojewody są krzywdzące dla pracowników - mówi Andrzej Buczek, przewodniczący ZR "S" Ziemia Przemyska. Związkowcy twierdzą, że wojewoda postąpił wbrew zaleceniom ministra rolnictwa i rozwoju wsi, zawartych w piśmie z 15 stycznia br. Według "S", minister zwrócił się do wojewodów o zaprzestanie wprowadzania zmian w funkcjonowaniu doradztwa rolniczego i wstrzymanie się z nimi do czasu ujednolicenia przez Sejm przepisów. - Od początku czerwca nie ma już tych ośrodków, a istniała szansa, że mogłyby się stać oddziałami. Po wejściu do Unii Europejskiej będziemy musieli postawić na doradztwo rolnicze. Żądamy uchylenia decyzji wojewody - dodaje Buczek.
- Wojewoda podjął taką decyzję kierując się potrzebą zracjonalizowania kosztów funkcjonowania doradztwa rolniczego. Zrealizował zalecenia pokontrolne NIK, która dwukrotnie, w 2000 i 2001 r., zarzucała nieracjonalność dotyczącą struktur oraz przerosty w zatrudnieniu - mówi Janusz Koryl, rzecznik wojewody. Twierdzi, że związkowcy źle zinterpretowali pismo ministra. Wyjaśnia, że chodziło o niepodejmowanie działań zmniejących strukturę ODR bez konsultacji, a nie o w ogóle wstrzymanie się z reorganizacją.
- 25 stycznia br. wojewoda skierował do ministra rolnictwa pismo wyjaśniające cel reorganizacji doradztwa rolniczego. Wszyscy merytoryczni pracownicy z ODR-ów w Korytnikach i Iwoniczu Zdroju otrzymali propozycję pracy w oddziałach powiatowych - dodaje rzecznik.
W&J Rozumiemy potrzebę oszczędności. Można było zrestrukturyzować (np o 40%) stan kadrowy i dalej prowadzić cenną dla Ziemi Przemyskiej działalność. Chyba taki pomysł przerósł Pana Wojewodę na urzędzie. Łatwiej zlikwidować, pochodzić "kanałami" przez jakiś czas i poprawić wskaźniki bezrobocia. A może pan Siewierski popracuje np. w Lubaczowie za 1500zł ?

Rekonstrukcja witraży Jana Matejki
* Rekonstrukcja witraży Jana Matejki z przemyskiej katedry i oryginalny dyplom nadania honorowego obywatelstwa Przemyśla mistrzowi Janowi, prace Kossaka, Grottgera i Michałowskiego. Unikalne zdjęcia, rzeźby i medale z XIX wieku. Dzieje Bolestraszyc, Zarzecza i Medyki jako ważnych ośrodków mecenatu sztuki. Te wszystkie rarytasy muzealne obejrzeć już można w salach przemyskiego muzeum narodowego. Inwestycje, remont kamienicy przy Rynku oraz rozstrzygnięcie konkursu na nową siedzibę nie zakłóciły działalności i codziennej pracy w przemyskim Muzeum Narodowym. Mariusz Olbromski, dyrektor tej placówki mówiąc o planach wystawienniczych powiedział m.in. - Otwarta 15 maja ekspozycja o artystach związanych z miastem i regionem oraz mecenatach sztuki otwiera cykl wystaw, sesji naukowych i wykładów poświęconych dziejom kultury Ziemi Przemyskiej i najwybitniejszym postaciom. "Dzieła prowincjonalne, artyści i mecenasi XIX i początków XX wieku w Ziemi Przemyskiej", pod takim wspólnym tytułem przygotowana została imponująca ekspozycja, która prezentuje unikalne eksponaty muzealne związane z historią miasta i ziemi przemyskiej. Po raz pierwszy w Przemyślu zaprezentowane zostały dzieła Piotra Michałowskiego, powstałe w Bolestraszycach, gdzie mieszkał i pracował w okresie, gdy powstawały jego najwybitniejsze prace w latach 1840 - 1848. Jan Matejko to kolejna wybitna postać prezentowana na wystawie, był częstym gościem w Przemyślu i w Krasiczynie, gdzie gościł u rodziny Sapiehów. Wśród wielu eksponatów związanych z Matejką i jego związkami z Przemyślem znalazł się m.in. po raz pierwszy eksponowany oryginalny dyplom przyznający Janowi Matejce honorowe obywatelstwo Przemyśla. Dyplom odnalazł Jacek Błoński, pracownik muzeum, w archiwaliach Domu Jana Matejki w Krakowie. Dzięki pracy pedagogów i uczniów Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Jarosławiu odtworzono zniszczony w 1941 roku witraż autorstwa Matejki z przemyskiej katedry. Z ciekawszych prac znalazł się również obraz "Rzeczpospolita babińska, do którego pozowało 15 osób z Przemyśla, podobnie jak do obrazu Bitwa pod Grunwaldem, gdzie m.in. postaci wielkiego księcia Witolda swojej twarzy użyczył Leon Sapieha. Wśród wielu dzieł rzeźbiarskich przedstawiono zapomniany już pomnik autorstwa Józefa Wilka z przemyskiego Rynku ustawiony w 1916 roku. Pomnik przedstawiający postać rycerza na koniu, upamiętniać miał odbicie Twierdzy Przemyśl z rąk rosyjskich. W osobnej część ekspozycji przygotowanej m.in. przez Martę Trojanowską pokazane zostały okoliczne dwory ziemiańskie w Medyce i Zarzeczu, które w niesprzyjających i trudnych warunkach zaborów były ośrodkami kultury polskiej. Ekspozycja ukazuje, jak grono światłych obywateli potrafiło organizować niezwykły ruch umysłowy i kulturalny i tworzyć dzieła o nieprzemijającej wartości.

Końmi można zawracać!
* Tak nowoczesnej i funkcjonalnej hali sportowej, jaką oddano ostatnio w miejscowości Żurawica koło Przemyśla, nie ma w całym powiecie przemyskim. Będzie ona służyć nie tylko uczniom SP i Gimnazjum, ale także sportowcom i społeczności gminy.
- Nareszcie będziemy mieli gdzie ćwiczyć - cieszą się Rafał Rymarz i Łukasz Seryło, uczniowie żurawickiej "podstawówki". - Do tej pory "gnieździliśmy się" w zastępczej salce, a najgorzej było jak padał deszcz czy śnieg. Teraz na pewno dorównamy pod względem sportowym uczniom z miasta. Nowo przekazany obiekt jest na miarę XXI wieku. Ma 48 m długości i 30 m szerokości, hala o wymiarach 42x21 m z boiskami do piłki ręcznej, koszykówki, siatkówki i kometki, dwie salki po 50 m kw., służące go gry w tenisa stołowego i zajęć z gimnastyki korekcyjnej, wyposażona w wielofunkcyjny atlas siłownia. Do tego - szatnie, zaplecze sanitarne, widownia na ok. 300 miejsc, "łapacze" piłek. Kosze wraz z tablicą do gry w koszykówkę ustawiane są za pomocą pilota lub włącznika w ścianie, czego nie ma żadna hala w b. woj. przemyskim.
- Początki sięgają 1997 r., kiedy to została opracowana dokumentacja na rozbudowę naszej szkoły, obejmująca także budowę pełnowymiarowej hali sportowej oraz łącznika - przypomniał uczestniczącym w otwarciu obiektu Jan Semków, dyr. Gimnazjum w Żurawicy, a poprzednio SP i Zespołu Szkół. - Wykonawcą dokumentacji było Studio Usług Projektowych Grzegorza Malawskiego. Budowa trwała niespełna cztery lata. Generalnym wykonawcą prac był "Inżbud" - Zakład Robót Inżyniersko - Budowlanych Adama i Mariana Seredów z Rożniatowa. Koszt obiektu wyniósł ok. 2, 2 mln zł. Większość środków pochodziła z budżetu gminy, ok. 750 tys. to dotacja b. Urzędu Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki, a 100 tys. przekazał wojewoda podkarpacki. Słowa podziękowania należą się radnym, przewodniczącemu Rady Gminy Janowi Rabie i wójtowi Jerzemu Andrachowi. Z hali skorzystają także sportowcy LKS Żurawianka. Oddanie hali poprzedziła msza św., odprawiona w kościele parafialnym. Na czele z orkiestrą harcerską i szkolnym sztandarem uczniowie SP im. Świętej Jadwigi Królowej Polski oraz Gimnazjum przemaszerowali na miejsce uroczystości. Odegrano hymn narodowy. Wstęgę przecięli: J. Semków, J. Raba i J. Andrach. Obiekt poświęcił ks. dziekan Aleksander Zając, w asyście ks. byłego proboszcza Stanisława Burczyka. W uroczystości uczestniczyli: przedstawiciele lokalnego samorządu, starosta przemyski Mariusz Grzęda, wykonawcy prac, nauczyciele, uczniowie, mieszkańcy Żurawicy. Wśród zaproszonych gości znajdował się m.in. płk prof. dr hab. Stanisław Kwiatkowski z Warszawy, aktywnie wspomagający miejscową szkołę. Jemu oraz ks. dr. hab. biskupowi Diecezji Kieleckiej, Kazimierzowi Ryczanowi (z ważnych względów nie mógł przybyć na uroczystość) Rada Gminy w Żurawicy nadała tytuł Honorowego Obywatela Gminy. Obaj są rodowitymi mieszkańcami Żurawicy, przy czym uczęszczali do tej samej klasy.

* Chciał mnie zastrzelić - mówi pani Alicja, współwłaścicielka kantoru przy ul. Sowińskiego, na którą w czwartek rano napadł Ukrainiec. Kobieta wybiła mu pistolet z ręki. Jak później stwierdzili policjanci, broń z tłumikiem była przygotowana do strzelania.
- Chciałam otworzyć drzwi. Po drodze jakiś mężczyzna coś zagadnął. Gdy otwierałam, silnie mnie popchnął do środka - opowiada pani Alicja. Drobna kobieta zachowała zimną krew. Podczas szamotaniny udało się jej powalić bandytę na podłogę. Wyrwała mu pistolet. - Zaczęłam głośno krzyczeć. Ktoś usłyszał. Jako jeden z pierwszych z pomocą pospieszył pan Artur przechodzący akurat tą ulicą, wkrótce dołączył następny mężczyzna. Szamotali się ze sprawcą. Błyskawicznie dołączyli Dariusz Paryga z sąsiedniego sklepu i dziennikarz Wojciech Czuchnowski.
- W pierwszej chwili chciałem dzwonić po policję, ale ten bandyta tak się wyrywał, że musiałem pomóc tym dwóm mężczyznom - wspomina Paryga. W tym czasie kobieta zdołała zabrać broń bandycie i schować się z nią za szklaną ladę.
- Pomimo niewielkiego wzrostu był niesamowicie silny. Leżało na nim trzech mężczyzn, a on się razem z nimi podniósł. Ci zdołali go znowu powalić na podłogę. Wpadł w szał, gdy usłyszał syreny policyjne. Wtedy wpadliśmy na pomysł, że aby utrudnić mu ucieczkę i zdjęliśmy mu buty - mówi Czuchowski.
Sprawcą napadu okazał się 27-letni Ukrainiec z Tarnopola. W kilka minut po napadzie, w pobliżu stacji PKP, policjanci ujęli dwóch innych. Wiele wskazuje, że działali wspólnie.
- Tego bandziora znałam z widzenia. Był już kilka razy, nawet dzień wcześniej przyszedł wymienić drobną kwotę - opowiada pani Alicja. Od 10 lat prowadzi kantor, pierwszy raz spotkało ją coś takiego.
- Cztery naboje w magazynku i jeden wprowadzony do komory. Od razu mógł wystrzelić - podinsp. Franciszek Taciuch, oficer prasowy KMP w Przemyślu mówi o pistolecie, którym posługiwał się sprawca. - To Combat, kalibru 9 mm, z przymocowanym tłumikiem. Ukraińców przewieziono na policję. Prawdopodobnie zostaną tymczasowo aresztowani.

* Przy budowie drogi prowadzącej do nowego wysypiska śmieci w peryferyjnej dzielnicy Zielonka, natrafiono na fragmenty budowli z IV wieku n.e. Jednak władze Przemyśla nie chcą tego ujawniać, w obawie, by nie opóźniło to powstania wysypiska.
- Przy drodze odkryto fragmenty chaty z IV w. Władze chcą to odkrycie zachować w tajemnicy, by badania archeologiczne nie wstrzymały budowy wysypiska - powiedziała przemyślanka, która prosiła o nieujawnianie jej nazwiska. Wojewódzki konserwator zabytków Mariusz Czuba stwierdził, że nikt nie zgłosił mu o tego rodzaju odkryciu. Nad miejscem budowy drogi nadzór archeologiczny sprawuje upoważniony przez niego archeolog Adam Kostek. Wskazał nam znajdujący się tam... obiekt archeologiczny.
- Chyba nie jest to chata, a duża jama gospodarcza, gdyż nie zauważyłem tam paleniska, ani dołków posłupowych - archeolog Kostek jest jednak bardzo ostrożny w wypowiadaniu kategorycznych opinii na temat dotychczasowych ustaleń. - Jest to prawdopodobnie obiekt z okresu wpływów kultury prowincjonalno-rzymskiej, przypadającego na I - IV w.n.e. Został on już przebadany. Wcześniej, dzięki ogólnopolskiemu programowi pn. "Archeologiczne zdjęcie Polski" sygnalizowano, że w tym miejscu mogła istnieć osada wielokulturowa. Na razie, zdaniem archeologa, prowadzone badania nie kolidują z budową drogi. Problemy mogą zacząć się gdy dojdzie do kolejnych odkryć, co jest bardzo prawdopodobne. Wiceprezydent Przemyśla Jerzy Krużel początkowo wydawał się być zaskoczony przekazaną mu informacją na temat odsłonięcia cennych obiektów. Stwierdził, że jeśli zajdzie taka potrzeba, miejsce to zostanie odpowiednio zabezpieczone, a miasto na pewno będzie dbać, by relikty przeszłości zastały potraktowane z szacunkiem.

Mili goście ze Lwowa...
* Magistranci i doktoranci wydziału historii uniwersytetu lwowskiego przyjechali do Przemyśla na zaproszenie i koszt Południowo-Wschodniego Instytutu Naukowego. Na pomysł tej wizyty wpadł dyrektor PWIN Stanisław Stępień: - Jeżdżę do nich od trzech lat z wykładami. Kiedy zauważyłem, że brakuje im książek i materiałów, postanowiłem, żeby część zajęć zrobić tu, a przy okazji wzbogacić je o możliwość korzystania z przemyskich bibliotek. W ubiegłym roku przyjechało 12 osób, głównie tych, którzy piszą prace dotyczące stosunków polsko-ukraińskich i historii Polski. W tym roku również jest 12 magistrantów i doktorantów. Poza moimi zajęciami i korzystaniem z materiałów w bibliotekach biorą też udział w lekcjach języka polskiego. Doktoranci, którzy właśnie zakończyli pobyt w Przemyślu, są bardzo zadowoleni. Zapewniają, że poza plonem merytorycznym, wywiozą z naszego miasta same ciepłe wspomnienia.

JAROSŁAW

Będzie Leppiej?
* - Polska to jest taki duży sklep, gdzie trzeba na półkach poukładać... - Andrzej Lepper, szef Samoobrony, podczas niedzielnego spotkania w Jarosławiu. Szef Samoobrony skrytykował kolejne ekipy po 1989 roku za efekty ich rządów. Nazwał ten dwunastoletni okres czasem eksperymentowania i uznał, że nadeszła PORA, aby zastanowić się, co zrobić dla poprawy sytuacji gospodarczej i społecznej w kraju. W swoim wystąpieniu dotknął najważniejszych problemów, które nurtują dziś polskie społeczeństwo: oddanie przedsiębiorstw i banków w obce, zachodnie ręce, zwolnienia z podatków firm zachodnich, a przede wszystkim właścicieli sieci dużych sklepów, co według Leppera doprowadziło do straty 12 mld zł w ciągu roku w budżecie państwa. Lepper uznał to za zdradę stanu. Kolejną bolączką przewodniczącego Samoobrony były kominy płacowe oraz nadwyżka agend rządowych, na które obecnie rząd przeznacza 40 mld zł. Lepper nawoływał do jednoczenia sił przed przejęciem władzy przez Samoobronę. A chce to osiągnąć poprzez wygranie wyborów samorządowych oraz doprowadzenie do wcześniejszych wyborów parlamentarnych. A jak tego dokona? - Na pewno nie przez użycie siły - zapowiada Andrzej Lepper. - Oni chcą nas wpędzić w taki kanał, że Lepper chciałby rozlewu krwi, że chciałby wyprowadzić ludzi na ulicę, żeby brat do brata strzelał. O, nie! Jeżeli będzie polityka społeczna i gospodarcza taka jak do tej pory, to ten bunt wisi w powietrzu. Samoobrona chce przyspieszyć wywołanie tego buntu.. Lepper zapowiada, że jego ludzie będą non stop nękać rządzących poprzez blokady i protesty, które rozpoczną się już w tym tygodniu.

REGION

* Dwa dni (piątek i poniedziałek) mają absolwenci gimnazjów na złożenie świadectw do wybranych szkół. Szkołom zostanie dwa dni (25-26 czerwca) na przetworzenie danych i wyliczenie punktów. 27 czerwca listy przyjętych muszą już wisieć w szkołach. Najbardziej oblegane szkoły będą miały sporo pracy. Większość gimnazjalistów złożyła podania do co najmniej 3 szkół. Dotyczy to zwłaszcza starających się o przyjęcie do liceum. Do VI LO w Rzeszowie wpłynęło ponad 1400 podań. Teraz pracownicy spodziewają się tłumu nastolatków donoszących świadectwa. - W piątek wydłużymy czas przyjmowania do godz. 17, będziemy także pracować w sobotę do godz. 12 oraz w poniedziałek do godz. 15. Są dwa stanowiska przyjmowania świadectw i dodatkowo 8 osób do pomocy - dowiedziały się "n" w sekretariacie szkoły. W Zespole Szkół Zawodowych nr 1 w Krośnie (525 chętnych) nie będzie dodatkowego sobotniego dyżuru. Ale za to przygotowano aż 6 stanowisk przyjmowania świadectw, w obydwu budynkach szkolnych. - Jak ktoś nie zdąży do godz.15, to na pewno nie zostanie odesłany - zapowiada Dorota Lenik z sekretariatu szkoły. W przypadku, gdy absolwenci gimnazjów przyniosą kopie świadectwa, trzeba będzie sprawdzić ich wiarygodność z oryginałem (uczeń musi go mieć przy sobie). W VI LO w Rzeszowie dodatkowo 8 osób zaangażowanych zostało do tej procedury. W Zespole Szkół Elektrycznych w Rzeszowie gimnazjalistami zajmować się będzie 6 pracowników administracji. Do 1 lipca każdy kandydat musi się zdeklarować, czy zamierza uczyć się w szkole, do której został przyjęty. Przy składaniu świadectw kandydaci dostaną stosowne pouczenia. Np. w VI LO każdy kandydat, który przyniesie świadectwo, potwierdzi na piśmie zamiar nauki w danej szkole i dostarczenia oryginału świadectwa do 1 lipca br. Inaczej zostanie skreślony z listy przyjętych.

* 28 przypadków zachorowań na boreliozę, chorobę po ukąszeniu kleszczy, odnotowano w naszym regionie do końca maja br. Jak się okazuje, na boreliozę nie ma skutecznej szczepionki. Boreliozą można się zarazić po ukąszeniu przez kleszcza. Choroba nieleczona lub leczona zbyt późno, może doprowadzić do śmierci. Często objawy pojawiają się późno, kilka miesięcy od dnia ugryzienia. W woj. podkarpackim na boreliozę zachorowało w ub. roku 226 osób, czyli 10,60 proc. na każde 100 tys. mieszkańców regionu. To o 3,6 proc więcej niż w woj. małopolskim. W tej statystyce wyprzedzają nas jedynie województwa: warmińsko-mazurskie i podlaskie. W tym roku, do końca maja, zarejestrowano w naszym regionie 28 przypadków borreliozy.
- Przed borreliozą można się bronić, zabezpieczając się przed ukąszeniami kleszczy - radzi Halina Flejszar z sekcji zwalczania chorób, małopolskiego Sanepidu. - W lesie należy nosić ubranie zabezpieczające całe ciało. Należy też stosować środki odstraszające kleszcze. Jeśli to nie pomoże, trzeba jak najszybciej udać się do lekarza, który usunie kleszcza i zdezynfekuje ranę. - To bezbolesny zabieg. Jeśli lekarz stwierdzi u pacjenta borreliozę, należy jak najszybciej poddać się kuracji antybiotykowej. Jak się okazuje, na borreliozę w Europie nie ma skutecznej szczepionki.
- Jedyna szczepionka przeciw borreliozie jest stosowana w USA, ale na zupełnie inny typ tej choroby - mówi Waldemar Burzyński, zastępca Państwowego Wojewódzkiego Inspektora z rzeszowskiego Sanepidu. Borrelioza, nazywana jest krętkowicą kleszczową. Wyróżnia się dwa stadia choroby. W pierwszym, po 7 dniach od ukąszenia kleszcza, pojawia się niewielka zaczerwieniona plamka. W następnych dniach, rumień wędrujący, powiększa się przyjmując sinoczerwony kolor. Zazwyczaj temu objawowi towarzyszy uczucie zmęczenia, bólu mięśni, gorączka, ból głowy i sztywność karku. Po kilku dniach rumień może ustąpić, ale zakażenie rozprzestrzenia się na wiele układów i narządów. Drugie stadium choroby związane jest najczęściej z zakażeniem układu nerwowego, układu kostno-stawowego lub układu krążenia. Przewlekła postać borreliozy może przypominać objawy stwardnienia rozsianego, Alzheimera lub innych chorób psychicznych.

* Urzędy skarbowe mają poślizg w wypłacaniu zwrotów podatku. Urzędnicy nie mieli czasu na rozliczenie PIT-ów. Zajęci byli wydawaniem (niepotrzebnych w przypadku osób nie osiągających dochodów) zaświadczeń do ZUS i dla pracodawców o dochodach potrzebnych do otrzymania m.in. zasiłku rodzinnego. I Urząd Skarbowy w Rzeszowie wydał ponad 30 tys. takich zaświadczeń. W tym ogromną część stanowiły zupełnie niepotrzebne tzw. zaświadczenia zerowe, stwierdzające, że pełnoletni członek rodziny nie zarabia i nie płaci podatków.
- Wydawanie tych dokumentów bardzo zdezorganizowało naszą pracę. Nie mogliśmy się skupić na rozliczaniu zeznań podatkowych, bo urząd oblegały osoby, którym trzeba było wystawić zaświadczenie. Nadal wystawiamy te zaświadczenia i nie możemy poświęcić czasu deklaracjom podatników, którzy czekają na zwrot podatku - mówi Stanisław Brud, naczelnik I Urzędu Skarbowego w Rzeszowie. Zgodnie z przepisami podatnik powinien otrzymać zwrot nadpłaconego podatku najpóźniej trzy miesiące od złożenia zeznania. Urzędnicy pilnują tych terminów jak oka w głowie. bo po ich przekroczeniu podatnikowi należą się odsetki,
- Ani urząd skarbowy, ani państwo nie ma pieniędzy na wypłacanie odsetek za opóźnioną wypłatę zwrotu podatku. Na szczęście nie mieliśmy jeszcze takiej sytuacji, ale wypłaty zwrotów znacznie przesunęły się w czasie - mówi S. Brud. Zdaniem naczelnika Bruda okres rozliczeniowy nowej ustawy o zasiłkach rodzinnych, pielęgnacyjnych i wychowawczych ustawodawca winien przesunąć o kwartał, tak aby nie zbiegł się z rozliczeniami podatkowymi. Opóźnienia zwrotu podatku nie wynikają tylko z nawału pracy fiskusa. Niekiedy podatnicy sami są winni temu, że wciąż czekają na pieniądze. Na przykład w rozliczeniu zamiast wpisać własny NIP podawali NIP pracodawcy, błędnie wpisywali swoje nazwiska lub adresy. Robili też wiele błędów rachunkowych. Wszystko to wymaga korekty, która nie może obejść się bez obecności podatnika w urzędzie.

KRONIKA POLICYJNA

Złodzieje w dzwonach ukradli... dzwony
* Przemyscy policjanci zatrzymali 33-letniego Piotra J. i 18-letniego Witolda J., podejrzanych o kradzież kościelnych dzwonów. Jak poinformował podinspektor Franciszek Taciuch z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu, dzwony skradziono między 5 a 12 lutego tego roku w Kosienicach w powiecie przemyskim. Dzwony, o wadze 80 i 60 kg, wymontowano z dzwonnicy usytuowanej obok zabytkowego kościoła, pochodzącego z 1865 r. Świątynia ta znajduje się pod lasem, z dala od domostw i jest użytkowana sporadycznie, gdyż we wsi zbudowano nowy kościół. Takie położenie dzwonnicy spowodowało, że złodzieje mogli niezauważeni podjechać w to miejsce i pod osłoną nocy wymontować, a następnie ukraść dzwony. Rabusie usiłowali także włamać się do kościoła, ale nie zdołali sforsować drzwi. Dzwony, których wartość wyceniono na 10 tys. zł (jest to jednak tylko wartość materialna), odnaleziono wkrótce w punkcie skupu złomu w jednej z podprzemyskich wsi. Były one uszkodzone, gdyż złodzieje wyrwali z nich serca i zniszczyli zaczepy. "Odzyskane dzwony nie powróciły jeszcze na swoje miejsce - powiedział we wtorek dziennikarzowi PAP proboszcz parafii rzymskokatolickiej w Kosienicach. - Przechowujemy je w nowym kościele, gdyż na razie nie mamy pieniędzy na ich naprawę. Chcielibyśmy, by jak najszybciej znalazły się znów na dzwonnicy". "Podejrzani o to przestępstwo nie przyznali się do winy" - poinformował podinspektor Taciuch.

* W poniedziałek, 17 czerwca, kilka minut po godz. 15 w Gwizdaju koło Przeworska wydarzył się tragiczny wypadek. Na prostym odcinku czteropasmowej szosy jadący od Przeworska opel corsa, kierowany przez mieszkankę Rzeszowa, gwałtownie zjechał na lewo, przekraczając podwójną linię ciągłą. Wtedy doszło do czołowego zderzenia z fiatem palio, jadącym prawidłowo z naprzeciwka. Siła uderzenia była tak duża, że fiat został rozniesiony w strzępy, wyrwany silnik opla przeleciał kilkadziesiąt metrów i uderzył w przejeżdżającego lanosa. Opel i rozbity fiat stanęły w płomieniach. Na miejscu zginął jeden z pasażerów fiata, drugi zmarł po przewiezieniu do szpitala, gdzie trafili również pozostali dwaj pasażerowie (obaj w ciężkim stanie). Bardzo poważnych obrażeń doznała kobieta kierująca oplem, którą w stanie krytycznym przewieziono do szpitala w Rzeszowie. trwa wyjaśnianie przyczyn tej tragedii, ale ze wstępnych ustaleń wynika, że sprawcą była kobieta jadąca oplem.

* 17 czerwca wieczorem Piotr. P., jadąc polonezem, na ulicy Wysockiego w Przemyślu nie dostosował prędkości do warunków jazdy, skutkiem czego wjechał na skarpę, na której auto wywróciło się. W wypadku ranni zostali dwaj pasażerowie.

* 17 czerwca około godz. 13 na ulicy Wilsona w Przemyślu kilku bandziorów zatrzymało mężczyznę, któremu zagrozili wrzuceniem do rzeki, a następnie obezwładnili i skradli portfel, w którym było 130 zł.

* 16 czerwca około godz. 13.00 jakiś nieznany złodziej włamał się do auta, zaparkowanego przy ulicy Benedyktyńskiej w Przeworsku (tuż obok kościoła) i skradł radiootwarzacz. Policjanci ostrzegają, że nie był to pierwszy przypadek kradzieży w tym miejscu.

* 12 czerwca 22-letni mieszkaniec Iskani późnym wieczorem usiadł w stanie nietrzeźwym za kierownicą fiata i na zakręcie w Drohobyczce wjechał do rowu. W rozbitym aucie ranny został jeden z pasażerów.

* 10 czerwca w nocy nieznani sprawcy wybili szybę w drzwiach kiosku przy ulicy Dworskiego w Przemyślu i zabrali karty telefoniczne, bilety MZK, kasety video oraz inne towary o łącznej wartości ponad 3 tysiące złotych.

* W nocy z 9 na 10 czerwca nieznani sprawcy sforsowali zabezpieczenia stojaka z butlami gazowymi w punkcie wymiany przy ulicy Jasińskiego w Przemyślu i skradli 9 butli, wartości 900 złotych.

Reklama