Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 08.06-14.06.2002 r.

PRZEMYŚL

Raport o bezrobociu...
* Pod koniec maja br. bezrobotnych zarejestrowanych w Powiatowym Urzędzie Pracy, było mniej o 320 osób w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Jednak o 199 osób jest ich więcej niż rok temu. Spośród 12 196 bezrobotnych nieco ponad połowę (6 407) mieszka na wsi. W Przemyślu jest ich 5 789, czyli 47,5 proc. ogółu. Stopa bezrobocia (18,4) od kilku miesięcy przekracza średnią krajową (17,8) i Podkarpacia (17).
- W maju br. zarejestrowało się 432 bezrobotnych, o 80 mniej, niż w kwietniu - mówi kierownik PUP Iwona Kurcz- Krawiec. - 752 osoby wyrejestrowano, prawie o 170 więcej, niż w kwietniu. Ze względu na podjęcie pracy - 573, nie potwiedzenie gotowości jej wykonywania - 88, ze statusu bezrobotnego zrezygnowało 25 osób. W ub. miesiącu w PUP-ie zarejestrowało się 35 absolwentów szkół ponadpodstawowych, w tym 22 po raz pierwszy. W tym samym okresie status absolwenta straciło 106 młodych ludzi, z których 73 znalazło zatrudnienie. Liczba bezrobotnych absolwentów, zarejestrowanych w "pośredniaku", wynosi 638 i jest mniejsza o 178 w porównaniu z analogicznym okresem ub. roku. To może cieszyć, ale nie do końca. Dlatego, że część młodych osób, w poszukiwaniu pracy, udała się za granicę, tracąc tym samym status bezrobotnego, chociaż w rzeczywistości nadal należy do tej grupy. Wakacje to czas spadku intensywności usług i zmniejszenia się potrzeb zatrudniania nowych osób. Często też osoby decyzyjne są nieobecne w firmach i wszystkie ważne sprawy dotyczące rozszerzania personelu są odkładane na czas po urlopach. Nic więc dziwnego, że na rynku pracy jest w lecie mniej ofert.
- Od wiosny, w naszym urzędzie, stale rośnie liczba ofert pracy, ale nie na tyle, żeby mogła zadowolić - dodaje pani Kurcz - Krawiec. - W efekcie uruchomienia przez nas prac interwencyjnych zatrudnienie znajdzie około sto osób. Liczymy na ożywienie rynku pracy od lipca, gdy ruszy Podkarpacki Program Zawodowej Aktywizacji Absolwentów "Pierwsza praca".

I jeszcze dojechać pośpiesznym
* Powiat przystąpił do Programu PHARE: Spójność Społeczna i Gospodarcza, który będzie realizowany w latach 2002 - 2010. PHARE 2003 SSG jest jednym z funduszy programów pomocowych Unii Europejskiej, ukierunkowanym na rozwój całego województwa, lub znacznej jego części. Obejmuje działania na rzecz rozwoju małych i średnich przedsiębiorstw, tworzenia nowych miejsc pracy oraz aktywizacji rynku pracy. Realizacja PHARE SSG, ze względu na jego ponadlokalny charakter, wymaga współpracy z sąsiednimi samorządami.
- Szkoda nie skorzystać z takiej szansy - mówi Tadeusz Cioch, dyr. Zarządu Dróg Powiatowych w Przemyślu. - Zgłosiliśmy do PHARE osiem zadań, w tym dwa mosty, których budowa pochłonie 15 mln złotych. Uważam, że współpracując z gminami Pogórza Dynowskiego dostaniemy unijne środki. Zgłoszony projekt dotyczy modernizacji mostu na rzece Wiar w Huwnikach, dróg: dojazd kolejowy Żurawica - przebudowa skrzyżowania, Pruchnik -Średnia - Krzywcza, Pruchnik - Nienadowa, Piątkowa - Kotów - Bircza oraz Iskań - Jawornik Ruski, a także budowy mostów na Sanie w Krzywczy i Sielnicy. Rada Powiatu Przemyskiego zapewni w latach 2005 - 2006 środki na realizację tych zadań w kwocie 2,3 mln zł w każdym roku budżetowym.
- Jest duża szansa na otrzymanie unijnej pomocy, chociaż wiąże się ona z finansowym zapewnieniem przez powiat 25 procent wartości przyjętego zadania - przyznaje radny Antoni Blecharczyk, przewodniczący Komisji Rozwoju Gospodarczego, Infrastruktury, Promocji i Współpracy z Samorządami Miasta i Gmin Rady Powiatu. - Dopiero po spełnieniu tego warunku, można otrzymać 75 proc. potrzebnych środków. Program PHARE SSG realizowany będzie poprzez m.in. tworzenie nowych terenów rekreacyjnych i inwestycyjnych, poprawę sieci drogowej, rozbudowę tras turystycznych, działania na rzecz ochrony środowiska, zabytków oraz uporządkowania fortyfikacji Twierdzy Przemyśl. Realizacja tego programu przewiduje podpisanie memorandum finansowego w 2003 r. Budowa i rozliczenie inwestycji nastąpi w latach 2005 i 2006.

Friends of Poland
* Kilka godzin trwało rozpakowywanie wypełnionego po brzegi tira od brytyjskiej organizacji Friends of Poland z darami przekazanymi miejscowemu oddziałowi Polskiego Towarzystwa Walki z Kalectwem. Odzież dla dzieci i dorosłych, kołdry, koce, środki higieniczne i opatrunkowe, sprzęt rehabilitacyjny, konserwy i słodycze dla dzieci trafiły z działającej od wielu lat w Londynie organizacji Friends of Poland, kierowanej przez Julię Hykiel.
- Co jakiś czas przeprowadzamy zbiórki charytatywne, organizujemy loterie, wieczory z licytacjami itp. Pomoc organizują również polskie parafie oraz uczniowie, podczas międzysemestralnych przerw w nauce - mówi Halina Kościa, wolontariusz FoP. Dary zostały złożone w sali gimnastycznej udostępnionej przez Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy nr 1. Tira pomagali rozpakowywać żołnierze z 14. Brygady Obrony Terytorialnej i uczniowie.
- Bardzo cieszymy się z tej pomocy. Będzie ona rozdysponowana przez naszą organizację pomiędzy najbardziej potrzebujące osoby - informuje Andrzej Berestecki, prezes przemyskiego oddziału PTWzK. Część darów trafi do polskich parafii na Ukrainie. Nie jest to pierwsza pomoc FoP. Podobne transporty docierały już w minionych latach.
- Za okazaną pomoc dziękujemy FoP oraz osobom zaangażowanym tutaj na miejscu. Pani Jadwidze Sienkiewicz, dyrektor SOSzW nr 1; dowódcy 14. BOT, płk. Witoldowi Pawlicy; Izbie Celnej i Sanepidowi - wymienia prezes Berestecki.

"Drzewożercy"
* "Mamy prawo do zieleni", "Zielone jest piękne", "Drzewożercy"- z takimi hasłami na transparentach wyszli na przemyski Rynek członkowie i sympatycy Towarzystwa Ulepszania Miasta. W środę, 5 czerwca, członkowie i sympatycy Towarzystwa Ulepszania Miasta pikietowali przeciwko nadmiernemu wycinaniu drzew. - Jesteśmy zaniepokojeni wycinaniem drzew i oburzeni bezwzględnym ogałacaniem ich z gałęzi. Nie wierzymy, że każde drzewo, którego już nie ma, było chore albo stwarzało zagrożenie! - głosili przez megafony. W ustawie o ochronie przyrody obowiązuje przepis, który zezwala decydować o wycięciu lub przycięciu drzew wydziałom tej samej jednostki administracji publicznej. Ustawa mówi, że taki wniosek może składać Wydział Gospodarki Komunalnej do Wydziału Ochrony Środowiska jednego urzędu gminy. Wydział Ochrony Środowiska prowadzi też nadzór nad tymi operacjami. Pikietujący wyrażali zadziwienie istnieniem - ich zdaniem - kuriozalnych przepisów, które pozwalają gminie zwracać się z wnioskiem o zgodę na wycinkę, udzielać jej sobie, kontrolować się i karać. Demonstrujący zapraszali na spotkanie przed magistratem przedstawicieli zarządu miasta. Gdy jednak władze nie przyjęły zaproszenia, sami poszli wręczyć stosowną petycję i trzy sadzonki ozdobnych drzew.

Ucz się Marian, ucz...
* Mimo, że zbliża się koniec kadencji, Marian Majka, prezydent Przemyśla rozpoczął studia podyplomowe, za które podatnicy zapłacą 4 tys. zł. Jeśli Rada Miejska wyrazi zgodę, prezydentowi i jego zastępcom miasto sfinansuje również kurs dla członków rad nadzorczych - 2400 zł od osoby. Na studia podyplomowe w Warszawie skierował prezydenta Wiesław Jaroch, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej. - Skoro wcześniej nie było takiej możliwości, to nie widzę przeszkód, by prezydent nie mógł dokształcać się teraz. Tym bardziej, że jest ono związane ze sprawami samorządowymi i wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Skierowanie, które uzyskał prezydent Majka, oznacza pokrycie wszystkich kosztów związanych ze studiami, w tym na przejazdy i koszty pobytu - tłumaczy swoją decyzję Jaroch. Jerzy Lelek, radny Rady Miejskiej (UW): - Chęć kształcenia się i podnoszenia swoich kwalifikacji u pana prezydenta uważam za bardzo cenną cechę charakteru. Oburzające jest jednak, że odbywa się to na koszt podatników, a nie za własne pieniądze. Z uzyskanych informacji wynika, że prezydent Majka, wraz z wiceprezydentami Jerzym Gruszeckim i Ludwikiem Kaszubą, ma także zamiar zapisać się na kurs dla członków rad nadzorczych spółek skarbu państwa. Takie szkolenie, organizowane przez NOT, kosztuje po 2 400 zł od osoby. I tym razem za naukę prezydentów zapłacą podatnicy, o ile zgodę na to wyrazi szef Rady Miejskiej. - Na razie takich skierowań nie podpisywałem - zapewnia Wiesław Jaroch, wiceprzewodniczący RM. Podczas, gdy prezydent szkoli się na koszt podatników, decyzją Zarządu Miasta pracownicy UM, podnoszący swoje kwalifikacje utracili prawo do częściowej refundacji kosztów nauki, ze względu na trudną sytuację finansową miasta.

Poszukiwany funkcjonariusz
* Sąd Rejonowy w Przemyślu postanowił aresztować pracownika przemyskiej kancelarii komorniczej Macieja B. Prokuratura rozesłała za nim list gończy - poinformowano we wtorek w miejscowej prokuraturze. Maciejowi B. postawiono zarzut bezprawnego podawania się za funkcjonariusza publicznego, a także kilka innych zarzutów, których prokuratura nie chce na razie ujawniać. Z kolei komornikowi sądowemu Rewiru I Sądu Rejonowego w Przemyślu Stanisławowi B., u którego pracował jego syn Maciej B., postawiono zarzut z art. 231 kk, mówiący o przekroczeniu uprawnień i niedopełnieniu obowiązków. Stanisław B. został 22 maja br. zawieszony w czynnościach, a prowadzoną przez niego kancelarię przejął komornik delegowany z Leska. Podczas przejmowania kancelarii komorniczej ujawniono również nieprawidłowości finansowe. Nieoficjalnie mówi się, że "brakuje" ok. 250 tys. zł. "Za Maciejem B. rozesłaliśmy list gończy - powiedział prokurator rejonowy w Przemyślu Ryszard Chudzicki. - Obecnie są przesłuchiwane kolejne osoby". Członkowie Społecznego Komitetu Obrony Pokrzywdzonych Działaniem Komornika Sądowego Rewiru I są zaniepokojeni przedłużającym się przejmowaniem kancelarii przez delegowanego z Leska komornika. "Wiele osób ma orzeczenia sądowe o zwrocie mienia bezprawnie zagarniętego przez komornika Stanisława B. - powiedział lider komitetu Bogusław Nowak. - Jak długo mają jeszcze czekać?" Prezes Sądu Rejonowego w Przemyślu Andrzej Sierpiński twierdzi, że z 8 tysięcy spraw do skontrolowania w kancelarii komornika Stanisława B. pozostało jeszcze 2 tysiące. Stanisław B. został zawieszony w czynnościach po pikiecie, którą zorganizowali 22 maja br. przed jego kancelarią członkowie powołanego w Przemyślu Społecznego Komitetu Obrony Pokrzywdzonych Działaniem Komornika. Protestowali w ten sposób przeciwko metodom postępowania komornika i jego pracowników, w tym syna Macieja B., który bez wymaganych uprawnień wykonywał czynności komornicze. Wcześniej prowadził on własną kancelarię, ale został pozbawiony prawa wykonywania zawodu.

JAROSŁAW

Na ludową nutę...
* W ramach dni Jarosławia na stadionie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji miał się odbyć występ znanego zespołu pieśni i tańca "Mazowsze". Bilety rozchodziły się w szybkim tempie. W ramach dni Jarosławia na stadionie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji miał się odbyć występ znanego zespołu pieśni i tańca "Mazowsze". Bilety rozchodziły się w szybkim tempie. Organizujący koncert Dariusz P., jeden z właścicieli kieleckiej firmy, kiedy rozprowadził wśród jarosławian bilety... zniknął. Koncert oczywiście się nie odbył, a przebiegłego organizatora poszukują funkcjonariusze Komendy Powiatowej Policji w Jarosławiu. Jak poinformował komendant powiatowy policji, młodszy inspektor Ryszard Chrzanowski, codziennie na komendę stawia się kilkanaście osób, które zakupiły bilety i zostały oszukane przez Dariusza P. Na razie nie wiadomo, gdzie przebywa oszust. Komendant ma jednak nadzieję, że uda się go odnaleźć w jak najszybszym czasie. Niestety, nie może zapewnić oszukanych mieszkańców Jarosławia, czy będą mogli otrzymać zwrot pieniędzy za zakupione bilety. Oszukany został również dyrektor artystyczny "Mazowsza" oraz cały zespół. Swoich praw zamierzają oni dochodzić sądownie. Być może, przynajmniej im uda się wyegzekwować należne pieniądze.

PRZEWORSK

* Prowadzona przeciwko mnie nagonka tak zagęściła atmosferę, że nie mogłem już kierować komendą - mówi Henryk Jasz, który złożył rezygnację z funkcji szefa powiatowej policji w Przeworsku. H. Jasz od lipca będzie w dyspozycji komendanta wojewódzkiego, który wskaże mu inne miejsce służby. W ostatnich latach przeworska komenda była oceniana, jako jedna z najlepszych w województwie. Udało się nieźle ją wyposażyć, w powiecie powstały dwa nowe komisariaty. Co zatem jest przyczyną dymisji komendanta? Zaczęło się od głośnego napadu na bank, którego sprawcą był jeden z funkcjonariuszy z Przeworska (kilka dni temu został za to skazany na pięć lat więzienia). Już w dzień po napadzie przeworscy policjanci zaczęli podejrzewać swojego kolegę i znaleźli dowody jego winy. Duży udział miał w tym komendant, który zaangażował się w śledztwo. Jesienią ub. roku tygodnik "Nie" opisał rzekome częste libacje szefów przeworskiej komendy w posiadłościach jednego z kontrowersyjnych lokalnych biznesmenów. - Wszystko to było oparte na plotkach - twierdzi komendant Jasz. - Rzeczywiście, nasza policyjna drużyna piłkarska rozegrała kiedyś u mecz z zespołem jednego z biznesmenów, po którym policjanci uczestniczyli w pikniku, ale nawet piwo kupiliśmy sami. Później w KWP pojawił się anonim, opisujący nieprawidłowości w komendzie w Przeworsku. Kontrolerzy z inspektoratu KWP nie potwierdzili żadnego z zarzutów. - Jedyne co jest prawdą to to, że pracuje u nas moja córka, którą zresztą miałem zamiar przenieść do innej jednostki - przyznaje Jasz. - Zatrudniłem ją trzy lata temu, na najniższym stanowisku, chociaż ma wyższe wykształcenie. Pewnie to był mój błąd, ale to nie jest niezgodne z prawem. Gdyby było inaczej, w większości komend w województwie trzeba by było zwolnić szefów. Skąd więc wzięła się "gęsta atmosfera" wokół komendanta? - Jest paru oficerów, którzy od dawna nawet nie próbują ukryć, że ostrzą sobie zęby na to stanowisko - słyszę od jednego z policjantów. - Kiedy SLD przejął władzę, zwietrzyli swoją szansę. Może być zabawnie, bo każdy z nich chwali się, że ma poparcie któregoś z polityków. Dymisję złożył także Edward Jakubowski, komendant komendy Powiatowej w Łańcucie. Przebywa na zwolnieniu lekarskim, więc termin jego odejścia nie jest znany.

REGION

Białe przedsiębiorstwa
* Najbardziej zadłużone są szpitale w Przemyślu i Krośnie. W Stalowej Woli placówkę medyczną odwiedził komornik. W Sanoku, żeby wesprzeć budowę m.in. bloku operacyjnego, opodatkowali się lekarze i pielęgniarki. Minister zdrowia Mariusz Łapiński zapowiedział, że uruchomione zostaną procedury, które pozwolą bankom wykupić długi szpitali. Następnie te placówki wypuszczą obligacje (na poczet przyszłych dochodów) i w ten sposób spłata długów zostanie odroczona na 5 - 6 lat. Problem w tym, że bez gwarancji skarbu państwa, a tej minister nie chce dawać, niewielkie są szanse na realizację ratunkowego pomysłu.
- Konieczne są centralne programy naprawcze - przyznaje Robert Choma, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu, gdzie zadłużenie wynosi 25 mln zł. - Ale mam wątpliwości, czy bank będzie chciał ze mną rozmawiać, jeśli nie będę miał poręczenia skarbu państwa. Ubiegaliśmy się niedawno o 6 mln zł kredytu i udało nam się uzyskać poręczenie marszałka województwa. Ale wiem, że bank niechętnie patrzył na takie zabezpieczenie. Więcej od niego nie dostaniemy bez silniejszej gwarancji. Przemyski szpital większe nadzieje pokłada we władzach samorządowych i umorzeniem zaległego podatku od nieruchomości. Od tego roku wynosi on 3 razy więcej niż poprzednio, bo szpitale rząd potraktował jako przedsiębiorstwa. Zadłużonym placówkom dokładano nawet po 5 mln zł karnych odsetek. Negocjacje w sprawie umorzenia tych odsetek trwają w Przemyślu, ale także w Krośnie i Rzeszowie.
- Jesteśmy już po wstępnych ustaleniach, że część długu zostanie umorzona - przyznaje Antoni Jakubowicz, dyrektor Podkarpackiego Szpitala Wojewódzkiego w Krośnie. - Problem zadłużenia tak nas gnębi, że nie jesteśmy w stanie wykorzystać własnego potencjału. Może obligacje i szansa odroczenia spłaty długów, byłaby dla nas jakąś nadzieją.
- Radzimy sobie dzięki dobrej współpracy z miastem - mówi Edward Surmacz, dyrektor ds. ekonomicznych szpitala w Stalowej Woli. - Sprawa z komornikiem to było nieporozumienie. Ze starostwem i urzędem miasta uzgodniliśmy zwolnienie od podatku od nieruchomości w 2002 r. Wywiązujemy się z bieżących zobowiązań, a w inwestycjach pomaga nam miasto. To starostwo zdecydowało się wypuścić obligacje i dotowało nas kwotą 1,5 mln zł byśmy mogli się rozwijać.

* Większość samorządów nie dba o dochody z płatnego parkowania. Pieniądze zamiast na remonty dróg, trafiają do kieszeni prywatnych firm, które zajmują się inkasowaniem opłat. Nieprawidłowości wykryła NIK po sprawdzeniu 26 miast, w tym Krosna i Strzyżowa. Z kontroli wynika, że samorzarządy nie szacowały przewidywanych wypływów, ani nie egzekwowały należności za płatne parkingi. Strzyżowskich kierowców, którzy nie płacili za parkowanie, nie obciążano podwyższonymi opłatami, bo Urząd Gminy nie upoważnił do tego pobierających opłaty.
- Prowadzeniem strefy zajmuje się prywatna osoba, która na przetargu przedstawiła najkorzystniejszą ofertę. Do kasy miasta wpływa miesięcznie ok. 1700 zł za parkowanie. Główny zarzut NIK był taki, że nie mamy osobnego konta na pieniądze z parkowania, które po kontroli utworzyliśmy - twierdzi Tadeusz Marek, burmistrz Strzyżowa. Przez trzy lata (od 1999 do 2001r.) do budżetu Strzyżowa wpływało niespełna 40 proc. opłat za parkowanie. Reszta trafiała do prywatnej kieszeni. Firma, która do ub.r. zajmowała się pobieraniem opłat za parkowanie w centrum Krosna, zalegała miastu ponad 83 tys. zł. Inspektorzy NIK znaleźli na ulicach Krosna miejsca parkingowe oznaczone tabliczkami "dla posiadaczy zezwoleń". Tymczasem prezydent miasta nie przewidywał żadnych ulg w parkowaniu.
- Frma, która wygrała przetarg, miała kilka "poślizgów" z przekazywaniem pieniędzy na specjalne konto miasta. Od stycznia br. pobieraniem opłat za parkowanie zajmuje się Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Miesięcznie na specjalne konto wpływa nawet 30 tys. zł. Pieniądze przekazywane są m.in. na drogi - wyjaśnia Ryszard Sokołowski, naczelnik Wydziału Dróg i Zieleni UM w Krośnie. Z usług firmy Res-Park, która przez kilka lat zajmowała się pobieraniem opłat za parkowanie zrezygnował w 2001 r. także Urząd Miejski w Rzeszowie. Firma dzieliła się z miastem zyskami po połowie. Nie podobało się to m.in. radnym. Teraz pobieraniem opłaty pobierają pracownicy Miejskiej Administracji Targowisk i Parkingów. Roczny zysk to ok. 1,1 mln zł, z czego 370 tys. przeznaczane jest na utrzymanie parkingów i administracji. Pieniądze wędrują na jedno konto kasy miejskiej.

* Ponad 100 tys. zł trzeba zapłacić za koncert grupie "Ich Troje". W ciągu roku gaża za ich występy wzrosła piętnastokrotnie. Tańsi, np. "Bajm", Maryla Rodowicz, czy "Manaam" kosztują ok. 40 tys. zł. Stawka kapeli popularnej na tzw. koncertach klubowych waha się w granicach 1,5-2 tys. zł. Cena, jaką trzeba zapłacić za występ zespołowi bądź wokaliście zależy od aktualnej ich popularności. Stąd za koncert grupy "Ich troje" cena od wiosny ub.r. roku skoczyła z 7 tys. zł do niemal 120 tys. zł. - Oni jednak tworzą na plenerowej scenie widowisko, w trasy jeżdżą z profesjonalnymi firmami nagłaśniającymi. Każdy koncert obsługuje 61 osób - komentuje Robert Wróbel, menedżer rzeszowskiego Klubu "Akademia". Stawka "Golec uOrkiestry", wysoka przed dwoma laty, spadła w ubiegłym roku, by nieco wzrosnąć w tym sezonie. - Oni rozliczają się w specyficzny sposób. Z organizatorem umawiają się zwykle na minimalną liczbę sprzedanych biletów i za to liczą sobie 25-30 tys. zł. Jeśli przyjdzie więcej widzów, cena artystów proporcjonalnie wzrasta - dodaje R. Wróbel. Koszt za koncert "Kultu" waha się w granicach 25 tys.-30 tys. zł. Na stałym poziomie, około 40 tys. zł, utrzymuje się stawka Maryli Rodowicz, "Bajmu", "Perfectu", "Maanamu", "Budki Suflera" (60-80 tys. zł). Annie Marii Jopek za koncert trzeba zapłacić 15 tys. zł. Młodej piosenkarce Kai Paschalskiej, uhonorowanej niedawno "Jedynką", nagrodą I Programu Telewizji Polskiej - 11 tys. zł. Grupie "Łzy" - 17 tys. zł, Ryszardowi Rynkowskiemu - 27 tys. zł, Zbigniewowi Wodeckiemu 9 tys. zł. Wykonawcy Hip-Hopu są tańsi, kosztują 2-3 tys. zł. Za koncert początkującej kapeli, ale zdobywającej popularność, trzeba zapłacić 2 tys. zł.

* Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Krakowie przesyła do gimnazjów wyniki majowych testów. W części humanistycznej uczeń uzyskał średnio 29,75 punktów na 50 możliwych. W matematyczno - przyrodniczej 29,66 pkt. Szkoły otrzymają informacje o wynikach każdego ucznia trzeciej klasy gimnazjum, o łącznej sumie punktów za oba egzaminy, oraz za każdą część egzaminu i oceniane kategorie posiadanych umiejętności.
- Egzamin gimnazjalny przeprowadzono po raz pierwszy. Została zrobiona "fotografia" wiedzy absolwentów. Za rok, dwa będzie łatwiej komentować wyniki, będziemy mogli porównywać - mówi Marek Legutko, dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Krakowie. Do egzaminu gimnazjalnego w województwach: małopolskim, podkarpackim i lubelskim, nadzorowanych przez OKE w Krakowie, przystąpiło 121 tys. uczniów z 1366 gimnazjów. Wśród trzecioklasistów było 131 laureatów wojewódzkich konkursów humanistycznych i 188 - konkursów matematyczno-przyrodniczych. Uczeń mógł otrzymać za egzamin 100 pkt., po 50 za każdą część. Gimnazjaliści rozwiązywali zestaw tzw. zadań zamkniętych (uczeń zaznaczał jedną spośród czterech odpowiedzi) oraz tzw. zadań otwartych (uczeń w przygotowanych na kartach miejscach wykonywał stosowne obliczenia, pisał tekst). Wynik tego egzaminu (plus punkty za świadectwo) decydują o przyjęciu ucznia do wybranej szkoły średniej.
Wyniki na Podkarpaciu:
W części humanistycznej statystyczny uczeń uzyskał 29,75 pkt., w matematyczno - przyrodniczej 29,66. W części humanistycznej oceniane były dwie kategorie umiejętności. Pierwsza to czytanie i odbiór tekstów kultury, za którą średnio gimnazjalista otrzymał 17,6 pkt. na 25 możliwych. Druga to tworzenie własnego tekstu, za którą otrzymał 12,6 pkt. na 25 możliwych. W części matematyczno-przyrodniczej sprawdzane były IV kategorie umiejętności: umiejętne stosowanie terminów, pojęć i procedur (10,10 pkt. na 15), wyszukiwanie i stosowanie informacji (10,38 na 15), wskazywanie i opisywanie faktów, związków i zależności (5,65 na 10) oraz stosowanie zintegrowanej wiedzy do rozwiązywania problemów (3,53 na 10).

* Skończył się spis powszechny. Na Podkarpaciu przy spisie pracowało 8 i pół tysiąca rachmistrzów, którzy dotarli do około 600 tysięcy domów i mieszkań. W Powszechnym Spisie Rolnym dotarli również do blisko 200 tysięcy gospodarstw i przeszło 100 tysięcy działek. Rachmistrzowie mają teraz czas do 19 czerwca, na przeglądnięcie formularzy i oddanie ich do Gminnych Biur Spisowych. Spis przebiegał spokojnie, choć było kilka zgrzytów, które go zakłóciły. Zaczęło się od doniesień o masowych rezygnacjach rachmistrzów z pracy, a skończyło na kontrowersyjnym dla wielu osób pytaniu o narodowość. Rachmistrzom zarzucano, że rubrykę dotyczącą narodowości wypełniają ołówkiem. Obawiano się, że może to grozić sfałszowaniem wyników spisu. Od 17 czerwca, przez tydzień, odbywać się będzie także spis kontrolny. Do wylosowanych osób dotrą pracownicy urzędów statystycznych i ponownie zadadzą im pytania z formularzy spisowych. Pozwoli to ocenić jakość spisu i sprawdzić wiarygodność danych. Wstępne wyniki spisu zostaną ogłoszone w październiku lub listopadzie.

* Przestępcy mają tracić cały ukradziony majątek - m.in. tak rząd chce walczyć z bandytami. - To dobry pomysł. Znamy przypadki, że ktoś był skazany, ale nie można mu było zabrać majątku, który ukradł - mówią prawnicy. Rząd chce zaostrzyć walkę z przestępcami po ostatnich wydarzeniach, które pokazują zuchwałość bandytów. Chodzi m.in. o gangsterskie porachunki w centrum Warszawy. Jednym z elementów programu jest pomysł, żeby przestępcy tracili cały zdobyty w nieuczciwy sposób majątek. Gdyby pomysł wszedł w życie, być może prokuratura mogłaby odzyskać miliony złotych od bohaterów "afery węglowej", których w kwietniu sąd w Tarnobrzegu skazał na wyroki w zawieszeniu. Prokuratura oskarżyła ich o zagarnięcie kilkudziesięciu milionów złotych. Problemy mogliby mieć także oskarżeni o wyłudzenie milionów złotych w aferze "Kolmer Holding". Pomysł podoba się adwokatowi Jerzemu Borczowi. - Komentować można dopiero konkretny projekt, ale to dobry pomysł - mówi Borcz. - Jest potrzeba stworzenia takich rozwiązań, które zagrożą przestępcom nie tylko karą pozbawienia wolności, ale także groźbą pozbawienia ich owoców przestępstwa. Borcz przyznaje, że w karierze adwokata spotkał się z przypadkami, że ktoś został skazany, ale nie można mu było odebrać majątku, który pochodził z przestępstwa.

KRONIKA POLICYJNA

Przygotowuje się do wojny?
* 7 czerwca jeden z mieszkańców ul. Prądzyńskiego w Przemyślu zawiadomił policje, że w kwietniu ktoś z pomieszczenia gospodarczego skradł mu maski przeciwgazowe wartości 880 zł.

* 51-letni mieszkaniec Trójczyc koło Przemyśla zatruł się alkoholem metylowym. Mężczyzna przebywa na oddziale intensywnej opieki medycznej Szpitala Wojewódzkiego w Przemyślu. "Był to alkohol metylowy, co potwierdziły przeprowadzone w naszym szpitalu badania laboratoryjne - poinformował pełniący obowiązki ordynatora tego oddziału Ryszard Kołakowski. Stan pacjenta jest bardzo ciężki. Mężczyzna wypił alkohol, który przechowywał w słoiku. Zabezpieczono prawie pół litra "trunku", dzięki czemu można było ustalić, że jest to alkohol metylowy. Nie wyklucza się, że alkohol pochodził z przemytu zza wschodniej granicy i mógł trafić także do innych osób. 51-latek pił go samotnie. O przewiezieniu nieprzytomnego pacjenta na oddział intensywnej opieki medycznej powiadomiła policję dyspozytorka pogotowia ratunkowego w Przemyślu. Trwają czynności zmierzające do ustalenia źródła pochodzenia alkoholu i okoliczności zdarzenia.

* 9 czerwca policjanci z KPP w Przeworsku zatrzymali na gorącym uczynku mieszkańca Majdanu Sieniawskiego, który późnym wieczorem włamał się do kiosku na dworcu PKP i zdążył ukraść jedną kartę do telefonu komórkowego.

* W nocy z 7 na 8 czerwca dokonano włamania do Szkoły Podstawowej w Rudołowicach, skąd skradziono sprzęt komputerowy wartości ponad 40 tyś zł. Dwa dni później policjanci z KPP w Jarosławiu zatrzymali podejrzanego. Trwają poszukiwania pozostałych sprawców oraz skradzionego sprzętu.

Reklama