Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 20.04-26.04.2002 r.

PRZEMYŚL

Realizacja bez zastrzeżeń
* Radni nie mieli większych zastrzeżeń co do realizacji ubiegłorocznego budżetu powiatu. Przyjęli sprawozdanie z jego wykonania oraz udzielili absolutorium zarządowi. Na koniec 2001 r. budżet powiatu przemyskiego, po wprowadzonych w ciągu roku zmianach, wynosił - po stronie dochodów 15,1 mln zł., wydatków - 16,3 mln. Deficyt zamknął się kwotą 1,2 mln. Zgodnie z uchwałami Rady Powiatu, został pokryty nadwyżką z lat ubiegłych (227 tys.) oraz kredytem (blisko 1 mln). Dochody budżetu zostały zrealizowane w ponad 100 proc. Oznacza to, że do powiatowej kasy wpłynęło ponad plan prawie 128 tys. zł. Na wykonanie niektórych działów, m.in. rolnictwa i łowiectwa, leśnictwa, ochrony zdrowia, opieki społecznej, oświaty i wychowania, edukacyjnej opieki wychowawczej, złożyła się głównie dotacja i subwencja z budżetu państwa, która nie we wszystkich dziedzinach była ona wystarczająca. Jednym z głównych źródeł własnych dochodów były wpływy w dziale - gospodarka mieszkaniowa, uzyskane z tytułu najmu i dzierżawy lokali użytkowych (235, 7 tys. zł) będących w gestii starostwa. Blisko 650 tys.zł osiągnięto z opłat komunikacyjnych - jak wydawanie tablic rejestracyjnych, praw jazdy, czasowych pozwoleń i innych druków wynikających z przepisów prawa o ruchu drogowym. Blisko 185 tys. zł - to dochody od osób prawnych, fizycznych oraz innych jednostek nie posiadających osobowości prawnej. Na zadania własne powiatu oraz z zakresu administracji rządowej i wynikające z zawartych porozumień z jej organami, realizowane przez powiatowe jednostki organizacyjne, w budżecie na 2001 r. zaplanowano kwotę 16,3 mln zł. Wydatkowano niecałe 16 mln., tj. 97,4 proc. planowanej sumy. Na co poszły te pieniądze? M.in. na transport i łączność wydano 3, 7 mln zł., mniej o ok. 160 tys., niż zakładał plan. Najwięcej środków pochłonęły inwestycje drogowe (1,4 mln) oraz wydatki bieżące (2,2 mln). Na opiekę społeczną poszło 3,9 mln, w tym na wydatki majątkowe 238 tys. zł. W dziale - ochrona zdrowia wydano 824 tys., z czego na zadania inwestycyjne przeznaczono 460 tys. Edukacyjna opieka wychowawcza to wydatek rzędu 752 tys. zł., oświata i wychowanie - prawie 2,1 mln, kultura i ochrona dziedzictwa narodowego - 116 tys., turystyka - blisko 7 tys., kultura fizyczna i sport -18,5 tys. Wykonanie budżetu pozytywnie zaopiniowała Komisja Rewizyjna Rady Powiatu. Zastrzeżeń nie miała też Regionalna Izba Obrachunkowa. Dwudziestu radnych głosowało za absolutorium, czterech było przeciwnych, dwóch wtrzymało się od głosu. - Mankamentem jest to, że w ciągu roku Zarząd wielokrotnie zmieniał budżet - stwierdził radny Władysław Maciupa (Klub SLD).

* Koło Towarzystwa Pomocy im. Św. Brata Alberta liczy na to, że przy podziale ponad 300 tys. złotych z rzeszowskiej aukcji "Bliźniemu swemu" zostaną uwzględnione również jego potrzeby. A są one niemałe. Na 2002 r. zaplanowano generalny remont 13 pomieszczeń mieszkalnych w pierwszym baraku schroniska dla bezdomnych przy ul. Wybrzeże Marszałka Focha. Wcześniej udało się wyremontować (ściany, wymiana posadzek itp.) 12 pokoi. Przemyskie schronisko dla bezdomnych mężczyzn działa od 1991 r. Inicjatorem powstania tej placówki był ks. prałat Bronisław Żołnierczyk. Są tu 74 stałe miejsca w pokojach 2, 3- i 4-osobowych. Na zimę dodatkowo uruchamia się noclegownię. Dzięki temu liczba miejsc wzrasta do 120. W ciągu ponad 10 lat z dachu nad głową skorzystało ponad 3 tys. osób. Większość w sile wieku (pomiędzy 35 a 50 rokiem życia). Zwykle pochodzą z rodzin rozbitych, albo z kręgów wychowanków domów dziecka. Wielu ma powikłane życiorysy, konflikty z prawem (nierzadko więzienną przeszłość), problemy alkoholowe. Obecnie w schronisku przebywa 80 osób. Zgodnie z normami obowiązującymi w placówkach prowadzonych przez Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta, ich pobyt w zasadzie nie powinien przekroczyć kilku miesięcy. Ale zdarzają się sytuacje, że niektórzy "zakotwiczają" na dłużej. Wolontariusze - bezinteresowni kontynuatorzy albertyńskiego dzieła troszczą się, by stworzyć im odpowiednie warunki bytowania, namiastkę atmosfery rodzinnego domu i dopomóc w wyjściu na prostą.

* Partnerska współpraca z Kamieńcem Podolskim, za sprawą Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej przybiera nowe formy. W Galerii Zamek można obejrzeć prace studentów krakowskich "Zabytki Kamieńca Podolskiego". Na ekspozycji zaprezentowano wybrane rysunki, szkice, malarstwo, fotografie studentów I roku oraz projekty dyplomowe. Nastrojowym dopełnieniem są dwie wystawy malarskie: pejzaże Podola - Marii Wójcikiewicz, artysty plastyka, pracownika Wydziału Architektury PK oraz Wiktora Jaworskiego, artysty i architekta z Kamieńca. Wystawa przybliża Podole, przypominając dawną najważniejszą kresową twierdzę Rzeczypospolitej, kojarzoną przede wszystkim z "Panem Wołodyjowskim", który wolał wysadzić się w fortecy, niż poddać Turkom. Wystawa przybliża nie tylko historyczne miasto. Kieruje też uwagę w przyszłość. Pokazuje ciekawe projekty - próby rewitalizacji kamienieckich zabytków; jak można wykorzystać je dla celów turystycznych, jak w starą formę wpisać nową treść, tworząc bazę turystyczną. Zdaniem prezydenta Przemyśla - Mariana Majki, ta ekspozycja jest kolejnym krokiem w wymianie kulturalnej obu miast. Tutaj spotkały się i połączyły idee współpracy miast partnerskich, i samorządów lokalnych z wyższymi uczelniami. Kontakty z Kamieńcem Podolskim nie mają długiej tradycji. Umowę o współpracy partnerskiej podpisano w 1997 roku. W Kamieńcu występowała Orkiestra "Capella Premisliensis" i Archidiecezjalny Chór "Magnificat", zaś Przemyśl w styczniu br. gościł dwa zespoły z Kamieńca na Międzynarodowym Festiwalu Chórów. Teraz nowy impuls do wymiany kulturalnej przyszedł za sprawą Politechniki Krakowskiej. Odnowione w ubiegłym roku kontakty z uczelnią już przynoszą efekty - tu i tam.

I znów zagrają kapele...
* Mimo znanych powszechnie kłopotów finansowych, Centrum Kulturalne nie rezygnuje ze zorganizowania w tym roku kolejnego Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel Podwórkowych. Czy jednak na tę cieszącą się wielkim powodzeniem imprezę wystarczy pieniędzy? Dyrektor CK Janusz Czarski jest dobrej myśli. - Mam już potwierdzenie, że marszałek Sejmiku Samorządowego Województwa Podkarpackiego oraz prezydent Przemyśla ufundują nagrody - mówi. - Mamy też przeznaczone fundusze na zorganizowanie już po raz dwudziesty czwarty tego popularnego festiwalu, choć nie ukrywam, że są one dużo mniejsze, niż to dawniej bywało. Jest to mniej więcej jedna trzecia kwoty, jaką wydawaliśmy przy poprzednich festiwalach, kiedy miały one bogatą oprawę i gromadziły na koncertach dużą ilość zespołów. Kultura cierpi na finansową mizerię nie od dziś. Trzeba więc sporo inwencji, by znaleźć takie fundusze, które pozwolą choćby na to, by kontynuować bogate tradycje przemyskiego festiwalu, największego i najstarszego tego rodzaju w Polsce. W tej chwili swój udział potwierdziło 12 kapel. Są wśród nich zarówno starzy bywalcy naszego festiwalu, jak np. Bałucka Kapela Podwórkowa czy "Taaka Paka" z Parczewa, jak i kilka zupełnie nowych zespołów, które po raz pierwszy wezmą udział w imprezie. Tegoroczny festiwal zaplanowano na dwa dni (11 - 12 maja). Jest więc jeszcze sporo czasu i zapewne zgłoszą się kolejne zespoły. I choć pieniędzy jest mniej, niż zwykle, to impreza zapowiada się ciekawie, choćby z tego powodu, że będzie okazja do wysłuchania kapel dotąd w Przemyślu niesłyszanych. Plany były zresztą znacznie bardziej ambitne. Zamierzano np. zaprosić Bogdana Łazukę, który nie tylko zasiadałby w jury, ale także zaprezentował swój recital. Skromne środki nie pozwalają jednak na zaproszenie znanych artystów. Nie oznacza to jednak, że impreza będzie uboga. Wręcz przeciwnie, organizatorzy zapowiadają, że jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to na pewno będzie wesoło, choć nieco skromniej. Jak zwykle, festiwal rozpoczną konkursowe prezentacje uczestników, których występy oceniać będą jurorzy. Kto zasiądzie tym razem w komisji oceniającej poszczególnych wykonawców, na razie nie wiadomo. Na pewno jednak będą to profesjonaliści. Tradycyjnie już najciekawiej zapowiada się drugi dzień festiwalu, przypadający w niedzielę. Wtedy to wszystkie kapele uczestniczące w imprezie wyruszą na ulice i podwórka Przemyśla, by spotkać się następnie na estradzie w staromiejskim Rynku, gdzie odbędzie się koncert plenerowy, który zawsze gromadził rekordową ilość słuchaczy. Festiwal zakończy galowy koncert laureatów, połączony z ogłoszeniem oficjalnego werdyktu jury i rozdaniem nagród. Nie wiadomo, czy tym razem wystąpią wielokrotni laureaci poprzednich festiwali, popularna Lwowska Kapela Podwórkowa "Ta joj" z Przemyśla. Po śmierci Kazimierza Kija Galikowskiego, członkowie tego zespołu wciąż głęboko przeżywają odejście swego wieloletniego szefa, legendarnego już barda ulicznej piosenki. Organizatorzy proponują, by kapela ta dała specjalny koncert "Pro memoriam", poświęcony Kazimierzowi Kijowi Galikowskiemu. Czy jednak koncert taki się odbędzie? Gdyby do niego doszło, byłby to wspaniały hołd złożony pośmiertnie temu wielce zasłużonemu muzykowi.

* Wygodna, czytelna i bezpieczna - oto walory nowej trasy szlaku turystycznego między Grochowcami a Fortem VI "Optyń". Dwaj działacze przemyskiego Oddziału PTTK im. dra Mieczysława Orłowicza - Stanisław Cichoński i Zdzisław Janda przeprowadzili ostatnio zmianę przebiegu "czarnego" fortecznego szlaku na odcinku około 3 km. Za tą korektą przemawiała przede wszystkim niebezpieczna, zbyt bliska odległość trasy wędrówki od strzelnicy wojskowej i placu ćwiczeń "Optyń", a także nienajlepsze warunki terenowe starej trasy (4,5 km) przebiegającej przez niewygodny i zarośnięty teren. Skorygowany odcinek otrzymał nowe tablice kierunkowe. Pomocy w realizacji tego przedsięwzięcia udzielił turystom Wydział Kultury i Sportu Urzędu Miejskiego.

Urzędowe tango...
* Przestraszona starsza kobieta wypłaciła komornikowi 33,90 zł za mandat syna. Jednak okazało się, że mandat został uregulowany 3 miesiące wcześniej. We wrześniu ub. roku przemyślanin Jacek R. otrzymał kredytowy mandat za nieprawidłowe parkowanie samochodu. Funkcjonariusz Straży Miejskiej ocenił to wykroczenie na 30 zł.
- Pieniądze na konto Urzędu Miejskiego, na wręczonym mi przez strażnika blankiecie, wpłaciłem 15 stycznia tego roku. Wiem, że po trzech dniach pieniądze były już na koncie. Trzy miesiące później zjawił się komornik z żądaniem... zapłaty mandatu - opowiada pan Jacek. W chwili wizyty egzekutora w domu była jedynie jego matka. Przestraszona, bez oporu zapłaciła 30 zł plus 3,90 zł dodatkowych kosztów. Pomimo niewielkiej kwoty, przemyślanin postanowił, że odzyska swoje pieniądze. To, co ustalił, przeraziło go bardziej niż strata kilkudziesięciu zł. Tytuł wykonawczy o ściągnięciu należności został wystawiony 9 października ub. roku przez przemyski Urząd Miasta. Trafił do Urzędu Skarbowego i czekał na uregulowanie. 19 marca UM poinformował US, że należność została spłacona, wobec czego należy umorzyć postępowanie egzekucyjne. Odbiór tego pisma został przez US potwierdzony. Nie przeszkodziło to, aby w miesiąc później o "dłużniku" przypomniał sobie komornik.
- Nie podaruję tych pieniędzy. Chociaż już teraz wiem, że aby moje pieniądze, zabrane mi bezprawnie, zostały zwrócone, muszę napisać dwa podania do dwóch różnych instytucji. Wiem, że takich spraw, jak moja, jest więcej - twierdzi przemyślanin.

Dar prosto z serca
* Piętnaście lat istnieje Klub Honorowych Dawców Krwi PCK "Płomyk" przy Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. Swą misję "Płomyk" rozpoczął w 1987 r.. W akcji oddwania krwi uczestniczyło 39 strażaków. Prezesem zarządu wybrano Zdzisława Wójcika, który pełni tę funkcję do dzisiaj. W pierwszych dwóch latach "płomykowcy" przeprowadzili cztery zbiorowe akcje oddawania krwi. - W tym czasie łącznie oddaliśmy 50 litrów krwi. Później, kiedy to nastąpiło załamanie się idei honorowego krwiodawstwa w całym kraju, nie ominęło to naszego klubu, który zawiesił działalność. Najofiarniejsi krwiodawcy indywidualnie oddawali krew dla chorych w szpitalach - informuje prezes. "Płomyk" reaktywowano w sierpniu 1998 r. Odrodzony liczył 20 osób, w tym 7 zasłużonych krwiodawców. - Jedną z akcji, która zapadła w pamięci, była w październiku 1984 r., gdy oddawaliśmy krew bratu jednego ze strażaków, łącznie ponad dwa litry - wspomina Wójcik. - 4 maja 2000 r., z okazji Dnia Strażaka, "Płomyk" otrzymał sztandar, który ufundował Wojciech Inglot. W płomykowej rodzinie są strażacy, wykazujący się również inną działalnością, wykraczającą poza strażackie obowiązki. Jednym z nich jest ogniomistrz Janusz Horbacz, który w kwietniu 2000 r., w czasie pożaru w jednym z mieszkań w Przemyślu, ryzykując życie, ewakuował dwie osoby. Za ten czyn został odznaczony Krzyżem Zasługi za Dzielność. W ciągu 15 lat członkowie "Płomyka" oddali trzysta litrów krwi. Obecnie klub liczy 42 członków. Do tego grona należą również Marta Kornek i Małgorzata Horak i Jadwiga Domagalska. W przemyskiej KM PSP co czwarty strażak jest honorowym dawcą krwi, w tej liczbie komendant miejski Lucjan Gładysz. Do najaktywniejszych należą Władysław Kalandyk, Józef Jakubiec, Andrzej Krwawicz, Piotr Lew, Mariusz Piwnicki, Aleksander Dzimira, Tomasz Pałys, Krzysztof Jaroch, Mariusz Niemiec, Jerzy Mikołajczyk, Janusz Kucharski, Artur Domagalski, Artur Kuniec, Wacław Majcher i Zdzisław Wójcik. Za wieloletnią działalność Klub "Płomyk" został uhonorowany odznaką ZHDK II stopnia. Takie wyróżnienie może otrzymać klub dopiero po 15 latach działalności.

* Ok. 30 osób demonstrowało przed siedzibą jednej z kancelarii komorniczych. Domagali się zaprzestania działalności przez komornika B., zamknięcia jego kancelarii i rozliczenia go. Pikietę zorganizował Społeczny Komitet Obrony przed Działaniem Komornika Sądowego Rewiru I przy Sądzie Rejonowym w Przemyślu. Kilka tygodni temu informowaliśmy o jego powstaniu. Tworzą go ludzie, u których komornik B. dokonywał egzekucji długów i innych należności.
- Obecność tego komornika zawsze oznacza tragiczny finał. Niekiedy jest to bankructwo firmy, innym razem takie odwiedziny kończą się zawałem - mówi Bugusław Nowak, lider Społecznego Komitetu. Uczestnicy pikiety twierdzą, że w sporej liczbie przypadków działania komornika B. są bezprawne. Sugerują, że posługuje się on legitymacją swego ojca, również komornika. Według protestujących, niekiedy działa on bez odpowiednich nakazów i nie wystawia pokwitowań na zabierane przedmioty.
- To są bandyckie napady. On chodzi wyłącznie w towarzystwie ochroniarzy, stale ma przy sobie broń palną. Nie wiemy, jakie prawo należy wobec niego zastosować. Działa wspólnie z policją i prokuraturą, dlatego jest bezkarny - twierdzi jeden z pikietujących. W chwili protestu komornika B. nie było w kancelarii. Po kilkunastu minutach uczestnicy pikiety podeszli do zaparkowanego nieopodal dostawczego samochodu, w którym rzekomo miał się ukrywać B. Auto było puste. W tej sytuacji wrócili przed kancelarię.
- Prosimy, aby zgłaszały się do nas osoby poszkodowane przez komornika B. Takich działań nie można dłużej tolerować - dodaje Nowak.
Do przemyskiego Sądu Rejonowego skierowano wiele skarg na postępowanie komorników. Zdecydowana większość dotyczy pana B. Od jakiegoś czasu w tej sprawie toczy się postępowanie dyscyplinarne. Nie wykluczony jest wniosek o pozbawienie kontrowersyjnego egzekutora uprawnień komorniczych.

JAROSŁAW

Nieoczekiwana zmiana zdania
* Władze miejskie zablokowały konta Centrum Rolniczo-Handlowego, którego są współwłaścicielem. Podpisały także ugodę z szefem zakładu w sprawie rozłożenia długów na raty. Z tego powodu zakład jest praktycznie sparaliżowany, komornik zajął obydwa nasze konta i jedyny samochód należący do firmy. A to oznacza, że z trudem uratowana spółka może przestać istnieć i 40 osób straci pracę - mówi Marek Mazurkiewicz, prezes Centrum Rolniczo-Handlowego "Wschodni Rynek Hurtowy". Jednym ze współzałożycieli i akcjonariuszy Centrum jest miasto, zaś jeden z członków zarządu miasta jest członkiem rady nadzorczej spółki. - Chodzi o zaległe podatki od nieruchomości - dowiadujemy się w Urzędzie Miasta. - Zadłużenie z tego tytułu przekracza 300 tys. zł.
- Kilka tygodni temu podpisaliśmy z burmistrzem ugodę, przewidującą rozłożenie długu na raty - mówi zdenerwowany M. Mazurkiewicz. - Nasze kłopoty nie wynikały ze złego zarządzania, ale z niekorzystnej dla rolnictwa polityki. Np. w ubiegłym roku przyznano nam kredyt skupowy na tydzień przed zakończeniem skupu! W radzie nadzorczej Centrum zasiadał Andrzej Wyczawski z zarządu miasta Jarosławia. W ubiegły piątek (po wizycie komornika!) złożył rezygnację z funkcji. - Nic nie wiem o zajęciu kont - mówi. - Decyzja leży w gestii burmistrza Gilowskiego, który mnie o tym nie informował, a rezygnację z pracy w radzie nadzorczej już dawno zapowiadałem. Zbigniew Piskorz, zastępca burmistrza, wyjaśnia: - Jednym z warunków ugody, obok spłaty zadłużenia w ratach, było terminowe regulowanie bieżących należności. Te zaś nie są płacone.
Marek Mazurkiewicz: - Wpłaciliśmy niedawno 13 tys. podatku do kasy miasta, bo na tyle nas było stać. Burmistrz na oficjalnych spotkaniach deklarował, że jest gotów udzielać nam pomocy, łącznie z dokapitalizowaniem Centrum. Jak widać, zmienił zdanie.

PRZEWORSK

Wąska gadka - szmatka
* Maleją szanse na uruchomienie linii wąskotorowej do Dynowa. Pomimo kolejnych rozmów, sprawy przyszłości kolejki nie posunęły się o krok. Ostatecznym terminem przekazania linii wąskotorowej samorządowi miał być koniec marca br. Niedawno, po kilkunastu miesiącach rozmów, dyrekcja PKP zmieniła zdanie co do majątku wąskotorówki. Narodowy przewoźnik nie chce już przekazywać, jak pierwotnie planował, samorządom wąskotorowej infrastruktury, lecz jedynie ją wydzierżawić. Do końca kwietnia, majątek ten będzie pilnowany przez firmę ochroniarską. Nie wiadomo, co się stanie potem. "Pogórzanin" nie zatrudnia już ani jednego kolejarza. - W ubiegłych latach sezon turystyczny rozpoczynaliśmy zawsze w pierwszą sobotę maja. Obecnie termin ten nie zostanie dotrzymany. Będzie dobrze, jeżeli w ogóle kiedykolwiek ruszymy. Wciąż mamy nadzieję, że tak się stanie - mówi Władysław Żelazny, naczelnik Przeworskiej Kolei Dojazdowej. Od kilku miesięcy wąskotorówka nie wozi także towarów. Firmy, które korzystały z jej transportu poradziły sobie w inny sposób. Nie wiadomo, czy ponownie zechcą podpisać umowę na transport. Do niedawna najpoważniej traktowaną ofertą była złożona przez "Connex". Obecnie są podsatawy by sądzić, że firma ta chce się wycofać z dalszych negocjacji. Inną rozważaną propozycją jest powołanie spółki pracowniczej z udziałem samorządów powiatowych i gminnych, przez których teren przebiega linia. Wpisana do rejestru zabytków wąskotorówka funkcjonowała od ponad 100 lat.

REGION

Ratujmy przejście w Medyce
* Zarząd Gminy Medyka odnosi się z dezaprobatą do decyzji o likwidacji punktu kontroli fito - sanitarnej na polsko - ukraińskim przejściu granicznym. Punkt fito - sanitarny zajmuje się odprawą roślin i produktów roślinnych. Nie byłby zlikwidowany od razu. Prawdopodobnie dopiero z chwilą przyjęcią Polski do Unii Europejskiej. Najbliższym przejściem drogowym, na którym wykonywana byłaby taka kontrola jest Korczowa. Została ona wytypowana w ramach uzgodnień rządu RP i Unii Europejskiej. Wybudowane niedawno przejście w Korczowej jest nowocześniejsze od medyckiego, dostosowane do wymogów Unii Europejskiej i przez nie przebiega międzynarodowa trasa z Niemiec na Ukrainę.
- Wiele osób w okolicy utrzymuje się z handlu owocami i warzywami, coraz większego znaczenia nabiera obrót materiałem szkółkarskim. Na przejściu kolejowym dokonuje się odpraw drewna, nasion i zbóż. Jeżeli zostanie zlikwidowana stacja fito - sanitarna w Medyce, to strona ukraińska podejmie taką samą decyzję. W tej sytuacji żaden nie przetworzony towar rolny nie przejedzie przez Medykę, w żadną ze stron - twierdzi Witold Kowalski, wójt Medyki. Medyccy samorządowcy obawiają się, że jego likwidacja, oznaczałaby utratę wielu miejsc pracy w regionie. Podobne obawy mają przemyscy przedsiębiorcy. - W trosce o dobro publiczne i o nie dokonywanie podziałów między regionami metodami administracyjnymi, zwracamy się z prośbą o zaniechanie kroków zmierzających do likwidacji tego punktu i dołożenie starań, by w pełni zabezpieczyć środki na dokończenie rozbudowy odpraw osobowych i towarowych w Medyce - apeluje wójt Kowalski.

* W gminie Dubiecko ujawniono trzy przypadki wścieklizny u zwierząt dzikich i udomowionych. Teren uznano za zagrożony. - Sytuacja jest opanowana - uspokaja Marek Basta, powiatowy lekarz weterynarii w Przemyślu. - Zanotowane zdarzenia nie zagrażają ludziom, którzy jednak muszą zachować czujność i przestrzegać zasad obowiązujących w tego typu przypadkach. Najważniejsze są szczepienia przeciw wściekliźnie zwierząt domowych, przede wszystkim psów i kotów, trzymanie ich na uwięzi oraz zakaz obrotu zwierzętami i wstępu do lasu. Nie można również wywozić żadnych zwierząt poza teren gminy. W tym roku na terenie powiatu przemyskiego odnotowano osiem ognisk wścieklizny. Jej źródłem, we wszystkich przypadkach, są wolno żyjące lisy. Przyczyną wścieklizny nie jest brak szczepień tych zwierząt, bo takie w dolinie Sanu, prowadzone są już po raz trzeci od ub. roku. Główny powód to nadmierna populacja lisów, które nie mają wrogów naturalnych, a polowanie na nie, nie jest opłacalne. Potwierdza to m.in. myśliwy Włodzimierz Wojtczak, kierownik Biura Zarządu Okręgowego PZŁ w Przemyślu. - Powiatowy lekarz weterynarii zwrócił się do nas o sanitarny odstrzał lisów w rejonie Dubiecka - mówi. - Na lisy można jednak polować tylko do końca marca. W Sieniawie, odbyło się spotkanie, w którym uczestniczyli przedstawiciele służb weterynaryjnych, myśliwi, leśniczowie. Wskazywano na potrzebę sanitarnego odstrzału lisów, pomimo okresu ochronnego, ale taką decyzję można podjąć jedynie w Warszawie. Wkrótce na Podkarpaciu będą prowadzone samolotowe zrzuty szczepionki przeciw wściekliźnie. Okazuje się jednak, że dzięki przeprowadzonym wcześniej szczepieniom, na wirusy wścieklizny uodporniło się blisko 60 proc. populacji lisów. Powiatowy lekarz weterynarii apeluje do mieszkańców Dubiecczyzny, by nie lekceważyli szczepienia zwierząt, co grozi karami pieniężnymi, a także, by o wszystkich podejrzanych zachowaniach zwierząt powiadamiały policję w Dubiecku lub lekarza weterynarii.

* Telefonując z Rzeszowa do USA, zapłacimy 20 razy więcej niż mieszkaniec Berlina. Żeby porozmawiać z rodziną z innego miasta, czekamy do godz. 22, bo jest taniej. Monopolista - Telekomunikacja Polska SA - nie widzi w tym problemu. Za trzyminutową rozmowę międzymiastową, w pakiecie standardowym, trzeba zapłacić 49 gr. Abonenci wolą jednak dzwonić po godz. 22, bo kosztuje to 24 gr. - Telefonu nigdy nie używałam do pogawędek. Mimo to płaciliśmy 100 zł, a nawet więcej. Tylko nieliczni i z zasobnym portfelem decydują się rozmowę z rodziną w Stanach Zjednoczonych. Minuta kosztuje 4,25 zł. Tymczasem mieszkaniec Berlina czy Londynu zapłaci za nią 20 razy mniej. Telekomunikacja Polska SA nie widzi w tym problemu. - Nie sądzę, żeby były aż tak duże różnice w opłatach między Polską a innymi krajami. Każdy ma swoje taryfy, my również je mamy - skomentował Mariusz Lach, rzecznik prasowy TP SA w Warszawie. Finansowe skutki monopolu TP SA najbardziej odczuwają przedsiębiorstwa, które muszą utrzymywać kontakt z kontrahentami w kraju i za granicą. WSK-PZL Rzeszów miesięcznie wydaje na rachunki telefoniczne ok. 60 tys. zł. - Rachunki są spore, ale musimy je płacić. Nie mamy innego wyjścia. Teraz będą jeszcze większe, bo częściej rozmawiamy z USA - mówi Edward Strzępek, zastępca dyrektora rzeszowskiej wytwórni. - Gdyby nie monopol TP SA, może gminne szkoły stać by było na korzystanie z Internetu bez ograniczeń. Tymczasem nauczyciele muszą się kontrolować - mówi Władysław Kita, wójt gminy Jodłowa. Dodaje, że większość szkół ma pracownie internetowe, ale spora liczba - zwłaszcza wiejskie - nie korzysta z nich. - Uczniowie, niestety, nie mogą korzystać z Internetu bez ograniczeń. Nauczyciele pozwalają sprawdzić potrzebne informacje, wydrukować i nic poza tym. Nie stać nas na taki luksus. Internet jest za drogi.

* 10 mln zł na zasiłki dla ewentualnych bezrobotnych... cudzoziemców zapłacą podatnicy w chwili, gdy Polska wejdzie do Unii Europejskiej. Rząd już teraz zaproponował, aby obywatele UE zatrudniani byli u nas bez zgody ministerstwa pracy. - To skandal, żeby państwo bardziej dbało o cudzoziemców niż o swoich obywateli - komentują bezrobotni. Wniosek o zatrudnianie cudzoziemców bez zgody resortu pracy wpłynął już do Komisji Europejskiej. Wstępnie oblicza się, że z chwilą napływu pracowników z zagranicy, budżet państwa będzie musiał zarezerwować dla nich (z prawem pobytu) 10 mln zł na zasiłki dla bezrobotnych.
- W planowaniu zasiłków dla bezrobotnych cudzoziemców nie byłoby nic dziwnego, gdyby państwo wywiązywało się z obowiązków wobec własnych obywateli - mówi Janusz P., bezrobotny. - Szukam pracy od 2 lat. Co chwilę słyszę o braku pieniędzy na wypłatę zasiłków dla takich jak ja. To skandal. Poza tym, po wejściu do UE trzeba będzie wydać 5 mln zł na zwiększenie zatrudnienia w urzędach pracy. - Wiąże się to ze zwiększonymi zadaniami i wymogami Unii - mówi Jacek Zięba, kierownik Działu Organizacyjno-Administracyjnego w Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Rzeszowie.

Korytko, pachnące korytko!
* Za szeroką koalicją partii prawicowych w wyborach samorządowych opowiada się Ruch Społeczny AWS. Podczas konferencji prasowej Władysław Ortyl, lider RS AWS w woj. podkarpackim ujawnił, że jego partia prowadzi rozmowy na temat koalicji z Platformą Obywatelską, Ligą Polskich Rodzin oraz Prawem i Sprawiedliwością. - Szeroką koalicję wymusza sposób przeliczania głosów oddanych w wyborach, który preferuje duże bloki polityczne - uważa Ortyl. W najbliższą niedzielę odbędzie się zjazd krajowy partii. Władze podkarpackiego RS AWS chcą, żeby przedstawiciele regionu znaleźli się we władzach krajowych partii. Na szefa Ruchu Społecznego rozważana jest kandydatura obecnego przewodniczącego partii senatora Mieczysława Janowskiego. Politycy RS AWS skrytykowali też działania koalicji SLD-PSL za wprowadzanie centralizmu państwowego w Polsce.

KRONIKA POLICYJNA

Niedoszły rajdowiec
* 21 kwietnia w centrum Birczy Franciszek Ł., jadąc pożyczonym suzuki, tak zaszalał, że wjechał w ścianę domu. Niefortunnego wyścigowca z ogólnymi obrażeniami odwieziono do szpitala.

* W wyniku wspólnej akcji, nasi pogranicznicy i celnicy przechwycili bardzo cenne, oryginalne dodatki do ikon. Gdzie miały trafić - pozostanie zagadką. Poszukując papierosów i alkoholu w różnych zakamarkach wagonów pociągu z Kijowa do Wrocławia, natrafiono na 20 posrebrzanych lub pozłacanych, kunsztownie wykonanych koszulek na ikony oraz 22 metalowe nimby (aureole). Były sprytnie ukryte (wraz ze 140 paczkami papierosów Monte Carlo) w podsufitce i między ściankami bocznymi jednego z wagonów. Na pierwszy rzut oka poznać, że są to stare rękodzieła. Ich materialną wartość będzie można jednak określić dopiero po ekspertyzie biegłego rzeczoznawcy. Naczelnik Oddziału Celnego w Przemyślu Roman Kawałek przypuszcza, że przemycane z Ukrainy akcesoria mogą pochodzić z kradzieży. Wiele wskazuje, że złodzieje-świętokradcy musieli gdzieś ogołocić stare cerkiewne malowidła. Autentyczne wiekowe koszulki i nimby prawdopodobnie miały służyć do "postarzenia" podrabianych, "pisanych" w Polsce ikon, a tym samym do podniesienia ich ceny na czarnym rynku.

* 22 kwietnia w Dybawce Ulana T., jadąc fiatem 126p, nie dostosowała prędkości do warunków na drodze i skończyła się tym, że wjechała w las. Z urazem ręki i kręgosłupa trafiła do szpitala.

* 21 kwietnia w Nienadowej, kierująca fordem Ewa J., na bocznej drodze doprowadziła do wywrócenia auta (tzw. dachowania). Kobieta z obrażeniami trafiła do szpitala, gdzie pobrano jej krew do badania na zawartość alkoholu i wtedy okazało się, że miała go 1,49 promila.

* 21 kwietnia w Nienadowej Janusz M. wraz z kolegą, będąc pod "dobrą datą", wtargnęli do mieszkania Stanisławy J. i grozili, że ją zabiją i spalą dom. teraz za takie żarty obaj odpowiedzą przed sądem.

* 20 kwietnia do jednego z mieszkań przy ul. Opalińskiego w Przemyślu przyszedł Grzegorz Sz. (mieszkaniec Bolestraszyc) i bez powodu dotkliwie pobił gospodarza.

Reklama