Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 08.09-14.09.2001 r.

Przemyśl

* Dwa tysiące osób rocznie mogłoby uratować swoje życie, gdyby w miastach zmniejszono dopuszczalną prędkość samochodów o 10 km - tak wynika z badań przeprowadzonych przez ministerstwo transportu. Niestety, Sejm odrzucił poprawkę senatu dotyczącą dopuszczalnej prędkości w terenie zabudowanym. Nadal będziemy tu jeździć z prędkością 60 kilometrów na godzinę. Sejm zadecydował też, że kierowcy nie będą musieli jeździć na światłach mijania przez cały rok, bez względu na pogodę. Tu także będą obowiązywać stare zasady - obowiązkowe dzienne światła włączymy tylko jesienią i zimą.

* Kogo można spotkać w lesie? Na pewno grzybiarzy, którzy cieszą się kolejnym wysypem borowików, i na pewno leśników, doglądających swoich dóbr. Niestety, coraz częściej w lasach pojawiają się też złodzieje, o czym alarmują właśnie leśnicy. W Regionalnej dyrekcji lasów państwowych w Krośnie trwa nieustanne liczenie strat, wynikających z bandyckich postępków. Złodzieje kradną drewno - tylko w tym roku z podkarpackich lasów zniknęło 1200 metrów sześciennych drewna, a ponadto młode sadzonki z leśnych szkółek. Ujawniono 300 przypadków kradzieży, a straty oceniono na prawie 200 tysięcy złotych. Inną plagą naszych lasów są kłusownicy, najczęściej niewykrywalni. W ciągu ostatnich kilku miesięcy leśnicy ujawnili tylko 6 przypadków kłusownictwa, a zaledwie dwóch sprawców zatrzymali na gorącym uczynku. Wiadomo jednak, ze skala problemu jest o wiele szersza.

Gdzie będziemy głosować?
* 23 września odbędą się wybory parlamentarne. W Przemyślu urny do głosowania zostaną ustawione w 37 miejscach, tyle bowiem będzie obwodów głosowania. Odpowiednie obwieszczenie w tej sprawie wydał już prezydent Przemyśla Marian Majka. Obwody od nr 33 do 37 to obwody zamknięte: będą w nich głosować pacjenci szpitala wojewódzkiego i szpitala wojskowego, pensjonariusze domu pomocy społecznej na Lipowicy i Zakładu Opiekuńczo-leczniczego przy ul. Jasińskiego, a także więźniowie z przemyskiego zakładu karnego. A jeszcze dziś podamy wam w wiadomościach adresy obwodów przystosowanych do potrzeb osób niepełnosprawnych.

Powiększa się bezrobocie.
* 650 osób powiększyło w minionym miesiącu grono bezrobotnych w powiecie przemyskim. Tym samym liczba osób bez pracy to już prawie 12 tysięcy - w tej grupie taką samą część stanowią kobiety i mężczyźni. Więcej bezrobotnych jest na wsi. Czy osoby nie mające środków do życia mają jakąś szansę na pracę? To raczej wątpliwe, biorąc pod uwagę fakt, że na jedną ofertę pracy przypada 90 bezrobotnych. Przeanalizujmy jeszcze, jaki jest odsetek liczby bezrobotnych w liczbie osób pracujących. Wskaźnik ten, zwany stopą bezrobocia, wynosi w kraju prawie 16%, w samym Przemyślu o jeden procent więcej, a w powiecie przemyskim o pół procent mniej - czyli tyle ile średnio w województwie podkarpackim.

SP ZOZ do likwidacji.
* Rada Powiatu podjęła uchwałę o likwidacji Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej. Osoby, korzystające dotychczas ze świadczeń zdrowotnych likwidowanej placówki na terenie powiatów: ziemskiego i grodzkiego, otrzymają je w tworzących się niepublicznych ZOZ-ach oraz w przychodniach prowadzonych przez indywidualnych i grupowych lekarzy. Zagospodarowanie mienia użytkowanego przez SP ZOZ będzie prowadzone w formie sprzedaży lub przekazywania w dzierżawę placówkom niepublicznym. Termin zakończenia działalności podupadłego ekonomicznie SP ZOZ ma nastąpić do 30 czerwca przyszłego roku. Długi likwidowanej placówki wynoszą blisko 8 mln. zł. Dlatego, mimo sprzeciwu, m.in. Zarządu Regionu "Ziemia Przemyska" NSZZ "S", podczas czwartkowej sesji Rady Powiatu radni podjęli uchwałę o likwidacji SP ZOZ. Upadek SP ZOZ najbardziej odczują jego pracownicy. Pozostało ich jeszcze 247, o blisko 460 mniej, niż roku temu. Część z nich otrzyma odprawy, inni przejdą na emeryturę i zasiłek. Pozostali być może znajdą zatrudnienia w placówkach niepublicznych ZOZ-ów, ale będą też i bezrobotni. Radni wnieśli też zmiany do uchwały budżetowej na 2001 rok udzielając pomocy finansowej Gminie Krasiczyn. Poza tym rozmawiano o przystąpienu powiatu przemyskiego do Stowarzyszenia na rzecz Euroregionu Karpackiego rozpoczęła się 29 sesja Rady Powiatu przemyskiego.

Łączymy się w bólu...
* W Polsce ogłoszono stan żałoby w związku z tragedią w Stanach Zjednoczonych. Flagi na instytucjach i urzędach zostały opuszczone do połowy. Placówki kulturalne masowo odwołują imprezy i koncerty. W Klubie Niedźwiadek miał dziś wystąpić zespół Rafał Karasiewicz Trio w ramach Regionalnej Sceny Jazzowej. Jak powiedział nam dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury w Przemyślu Bogusław Danielak - z powodu sytuacji w USA koncert odbędzie się w innym terminie. Informacje o innych zmianach w programach placówek kulturalnych znajdziecie dziś w naszych wiadomościach regionalnych. Będziemy też o tym mówić w magazynie Radioreporter w samo południe. Redakcja Work&Joy łączy się w bólu z rodzinami zmarłych i zaginionych we wtorkowej serii zamachów terrorystycznych.

* Raperzy, Kobra oraz Jacek i Agatka. Co mają ze sobą wspólnego? Otóż łączy je jedno miejsce - młodzieżowy dom Kultury w Przemyślu. Placówka ta pełną parą rozpoczęła działalność w roku szkolnym. Dzieci i młodzież będą mogły uczestniczyć w zajęciach sportowych, muzycznych i plastycznych. Funkcjonuje biblioteka, świetlica, kółko dziennikarskie i klub rowerowy. A co z wymienionymi na wstępie postaciami? Już odpowiadamy: W MDK-u działają też akademia Jacka i Agatki, klub Militarno-Survivalowy "Cobra" oraz grupa młodzieżowa "Rap". Młodzieżowy dom Kultury jest jedna z 225 placówek tego typu w Polsce. Należy do krajowej Rady Placówek Wychowania Pozaszkolnego, a ponadto jest zrzeszony w Europejskim Stowarzyszeniu Instytucji Czasu wolnego dzieci i Młodzieży z siedzibą w Pradze. W tym roku MDK obchodzi 50 rocznicę działalności.

* Przemyski oddział straży granicznej wzbogacił się o 32 nowych podporuczników.

* W Szpitalu Powiatowym w Dębicy oficjalnie otwarto stację dializ, która pracuje od 17 lipca. Od tego czasu, dzięki 4 sztucznym nerkom, wykonano ponad 200 zabiegów. Oddział organizowano 7 lat. Na uroczystość przecięcia wstęgi przybyli przedstawiciele samorządu zaangażowani w tworzenie stację dializ, lekarze z rzeszowskich i tarnowskich szpitali oraz wybitni specjaliści z Krakowa, Poznania i Gdańska, którzy wzięli udział w sesji naukowej na temat dializoterapii. Kierownik Stacji Dializ dębickiego szpitala Daniel Dwornik liczy na szybki rozwój kierowanego przez siebie oddziału. Docelowo ma działać 12 sztucznych nerek. Uruchomienie kolejnych stanowisk dla pacjentów w najbliższym czasie będzie możliwe dzięki kilku używanym dializatorom przekazanym przez szpital w Przemyślu. Ks. prałat Józef Dobosz poświecił nowy oddział wodą przywiezioną z Lourdes.

Spore zainteresowanie studiami...
* Spore zainteresowanie studiami w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Przemyślu spowodowało, iż senat uczelni podjął decyzję o zwiększeniu o 20 procent limitu przyjęć na I rok studiów. Po rozmowach kwalifikacyjnych, które odbyły się 3 i 4 września, zakończony został nabór na kierunek polityka regionalna. W efekcie zwiększenia limitu, na ten najbardziej oblężony kierunek (3 podania na 1 miejsce) przyjętych zostało 72 studentów na studia dzienne oraz 36 na zaoczne. W związku ze zwiększeniem limitu przyjęć, są natomiast jeszcze wolne miejsca na historię z archiwistyką oraz polonistykę. Dodatkowa rekrutacja przeprowadzona zostanie 24 września. W dniu tym odbędzie się także kolejne posiedzenie senatu PWSZ, podczas którego zapadną ostateczne decyzje odnośnie daty i formy uroczystego rozpoczęcia roku akademickiego. Przypominamy, że będzie to pierwsza inauguracja roku w tej uczelni, powołanej do życia 1 czerwca br.

Niezwykły koncert...
* Zapraszamy na niezwykły koncert Przemyślanie - dla Przemyśla. Impreza odbędzie się już w najbliższą sobotę na Zamku Kazimierzowskim. Koncert, zorganizowany przez Teatr Fredreum rozpocznie się o godzinie 18. Kto lubi posłuchać basów i sopranów z przepięknym fortepianowym abonamentem - powinien wybrać się na Zamek. Imprezę poprowadzą Jan Szul i Przemysław Babiarz z Telewizji Polskiej. Bilet kosztuje 10 złotych i można go kupić na zamku, godzinę przed spektaklem.

* W sobotę w Jarosławiu o godzinie 14 rozpocznie się wielki festyn "pomoc Polakom na wschodzie". Wystąpi zespół taneczny koralik, Zespół pieśni i Tańca Przemyśl oraz kapela Ta joj z Przemyśla, Ad Rem z Jarosławia i 2x2 z Sambora. Przewidziano tez mecz koszykówki 2 ligi, loterie fantową i Aukcje Obrazów Klubu Plastyka z Centrum Kulturalnego w Przemyślu. Festyn odbędzie się w jarosławskim ośrodku sportu i rekreacji. Cały dochód z imprezy zostanie przekazany Caritasowi Archidiecezji Lwowskiej.

Sukces czy porażka?
* W piątek, 7 września, główny budowniczy - niemiecka firma "Strabag" oddała do użytku największą inwestycję drogową na Podkarpaciu. Pełna dokumentacja obwodnicy Radymna sporządzona została w czasach, kiedy nawet najśmielszy wizjoner nie mógł przewidzieć, że największe przejście drogowe z Ukrainą powstanie w Korczowej. Natomiast droga budowana była, gdy przejście to pracowało pełną parą. Stąd obwodnica znakomicie rozwiązała wszystkie problemy komunikacyjne udających się drogą nr 77 do Przemyśla, a nieco pogmatwała dojazd trasą międzynarodową E 40 do przejścia w Korczowej. - Aby usprawnić ruch drogowy w kierunku do Korczowej, Samorząd Radymna musi przewidzieć w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego przebieg łącznika pomiędzy obwodnicą a drogą do Korczowej. Odcinek ten przebiegać ma pod wiaduktem kolejowym (red. wzdłuż ul. Dolnej). - Pozostawiliśmy na obwodnicy miejsce na wybudowanie tego łącznika. Jeżeli samorząd taki plan sporządzi, to powstanie fundament do rozmów na ten temat. Muszę nadmienić, że jest tyle miast na Podkarpaciu, które czekają na obwodnicę, że mowa o nowej, innej obwodnicy Radymna wydaje się co najmniej przedwczesna - mówi wicedyrektor Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych biura w Rzeszowie Wiesław Kaczor. Obwodnica finansowana była z pożyczki Banku Światowego. Koszt budowy wyniósł 32 mln zł netto. Za te pieniądze powstało 4,8 km drogi, dwa wiadukty i jeden most. Prace drogowe zostały rozpoczęte w pod koniec września 1999 r. i zakończone ostatniego sierpnia 2001. Uroczystego otwarcia dokonał wicemarszałek sejmu Stanisław Zając w towarzystwie przedstawicieli inwestora GDDP biura w Rzeszowie, wykonawcy "Strabag" International GmbH, władz województwa i lokalnych. Drogę i stojącą przy niej figurkę św. Jana Nepomucena poświęcił arcybiskup Józef Michalik.

* Oddana 7 września obwodnica pod Radymnem cieszy zmotoryzowanych, natomiast mieszkańcom zatruwa życie. Pękające budynki, hałas i brak dojazdów - skarżą się mieszkańcy domów położonych wzdłuż drogi. Lista zarzutów stawianych wykonawcom robót oraz Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych jest długa. - Brak jest ekranów dzwiękochłonnych, które postawiono tylko w kilku miejscach - mieszkańcy Skołoszowa pod Radymnem, poprzez którą przebiega obwodnica, jednym tchem wymieniają swoje problemy. - Zniszczono część rowów, które odprowadzały wodę i teraz zalewają nasze pola. Bardzo niebezpiecznie jest na moście łączącym Skołoszów, gdzie już doszło do wypadku. - Cały dom popękany jest na przestrzał - twierdzi Urszula Pomykała, mieszkająca w Skołoszowie pod nr 290. - Kierowcy pracujący na budowie, sami przyznawali, że spowodowały to ciężkie samochody. Pomykałowie interweniują w tej sprawie od grudnia 1999 roku. Pisali do GDDP oraz do wykonawcy firmy Strabag International S.A. 1 maja 2000 roku sprawa trafiła nawet do Prokuratury Rejonowej w Jarosławiu. Tutaj stwierdzono, że "zachodzi brak umyślności" w postępowaniu wykonawcy i roszczenia kierować należy z powództwa cywilnego. W sumie wpłynęło 9 skarg z Skołoszowa i 6 z Radymna. Wygórowane żądania - Prace wykonane zostały zgodnie z przyjętym projektem - twierdzi Zbigniew Chrobak, inspektor nadzoru budowy obwodnicy, wynajęty przez GDDP - Dotyczy to zarówno dróg dojazdowych jak i ekranów dzwiękochłonnych. Ekrany zostały postawione zgodnie z projektem specjalistów, którzy określili miejsce ustawienia, ich wysokość i typ. Chrobak podkreślił, że GDDP odpowiada za wszelkie szkody wynikłe z ruchu na obwodnicy od 7 września tj. od momentu jej otwarcia. Za powstałe wcześniej odpowiada wykonawca. Z uzyskanych informacji wynika, że firma Strabag, jest ubezpieczona i rzeczoznawcy z firmy ubezpieczeniowej już dokonywali oględziny uszkodzonych domów. Część mieszkańców Skołoszowa przyznaje, że nie wierzy w zasadność roszczeń poszkodowanych - Przecież my mieszkamy tutaj od lat i wiemy jakie to są domy. Niektóre z nich były już popękane jeszcze przed rozpoczęciem budowy obwodnicy. Inspektor Chrobak również przyznaje, że niektóre z roszczeń są wygórowane.

Zaciskanie pasa.
* Szefowie większości firm naszego regionu oświadczają, że nie zwalniają pracowników, ponieważ bezrobocie powiększa recesję. Jednak ludzie bez pracy nie mają pieniędzy, aby kupować towar, który te firmy produkują. Niektórzy, żeby obniżyć koszty wytwarzania, jeszcze zwiększają produkcję. Fabryka Aparatury Elekromechanicznej "Fanina" z Przemyśla boryka się ze ściąganiem należności, gdyż 50 proc. ich produkcji kupuje największy bankrut Trzeciej Rzeczpospolitej - kolej. Stąd restrukturyzacja finansowa zakładu polega na znalezieniu odpowiednich metod windykacji długów. Fabryka nie zatrudnia nowych pracowników, ale jeśli zwalnia, to osoby, które mogą przejść na emeryturę lub emerytury pomostowe (zasiłki przedemerytalne). Przemyski "Furnel" i jarosławski "Jarlan" zmniejszają koszty poprzez zwiększanie produkcji. "Furnel" pracuje na 3 zmiany. Wyposaża zakład w nowoczesne maszyny: oszczędne i wydajne. Ponieważ należy do grupy zakładów meblarskich "Forte", ma dostęp do najtańszych surowców. Zakłady odzieżowe z Jarosławia, które do niedawna stały na brzegu bankructwa, negocjują układ z wierzycielami. Poprzez zmniejszenie liczby pracowników administracji i zwiększeniu liczby zatrudnionych bezpośrednio w produkcji zmniejszyły koszty o 5 proc., a produkcję zwiększyły o 20 proc. Dla obniżenia kosztów zakładu załoga zgodziła się na zawieszenie świadczeń socjalnych. Ze świadczeń zrezygnowała też załoga Zakładu Maszyn Budowlanych w Lubaczowie. W czasie restrukturyzacji firmy w 1995 roku, z pracą pożegnało się 30 proc. załogi. Obecnie utrzymali się pracownicy, którzy potrafią pracować na co najmniej dwóch stanowiskach. Zarząd firmy zmniejszył powierzchnię zakładu, oszczędzając na podatkach gruntowych i energii, a także zmniejszył liczbę dostawców materiałów i narzędzi. U kooperantów, od których mogliby zakupić jak najwięcej surowców i narzędzi, da się negocjować niższe ceny. Daleko idącą restrukturyzację wprowadziły Zakłady Wyrobów Powlekanych "Sanwil" S.A. W ciągu ostatnich 3 lat urealniły zatrudnienie, pozostawiając 200-osobową załogę (50 proc. poprzedniego składy osobowego). Prezes Krzysztof Tytko zlikwidował wszystkie pośrednie stanowiska kierownicze. Pozostawił kilka osób ze ścisłego kierownictwa firmy, odpowiedzialnych za poszczególne działy pracownicze. Sam kontaktuje się bezpośrednio z załogą, aby razem z nimi rozwiązywać problemy firmy. - W taki sposób wzbogaca się wartości niematerialne firmy. Jednocześnie wyselekcjonować można samych wartościowych pracowników - wyjaśnia prezes K. Tytko. W "Sanwilu" powstała komórka monitorowania należności, a ściąganie długów prezes powierzył firmom wyspecjalizowanym w windykacji należności. Gros produkcji "Sanwilu" sprzedawana jest na chwiejne rynki byłego ZSRR, dlatego eksportowany towar jest ubezpieczany, co zmniejsza ryzyko. Do tej pory w "Sanwilu" powstało 8 zespołów, które opracowują programy zmniejszania kosztów, a w najbliższym czasie co najmniej 2 takie komórki będą poszukiwać oszczędności w swoich specjalnościach. Według zarządu, wszystkie te działania nie przyniosą skutku, gdy państwo zaostrzy swą politykę fiskalną. Fabryka wagonów w Gniewczynie Trynieckiej jest firmą państwową, więc o rezygnowaniu ze świadczeń socjalnych nie ma mowy. Dla tej firmy najważniejsze, to nie przekroczyć przyznanego budżetu. W ramach oszczędności wymienia przestarzałe maszyny na energooszczędne, a zakład oświetlony jest tylko wtedy, kiedy to konieczne. Wprowadza się także racjonalną politykę kadrową: mistrz w zakładzie nie może mieć mniej niż 50 pracowników, a brygadzista 15. Władze zakładu wprowadziły również motywacyjny system wynagrodzeń. W bardzo trudnej sytuacji finansowej znalazło się budownictwo. Bazuje obecnie głównie na zamówieniach publicznych. Kiedy budżet państwa uszczuplił się o kilkadziesiąt miliardów złotych, wstrzymano większość inwestycji. Jarosławski "Budexim", aby mieć pracę, sam kredytuje swoje budowy. Zdolności jednak ma niewielkie - 500 tys. zł rocznie. Oszczędza więc na wszystkim, najczęściej na etatach. Robotników zatrudnia na czas określony, bądź na umowę o dzieło. W obecnej chwili JPB "Budexim" zatrudnia w pełnym wymiarze godzin 270 pracowników. Zwalnia tylko tych, którzy mogą przejść na emeryturę. Wśród wszystkich badanych firm, standardem stało się zmniejszanie wydatków na telefony, benzynę, delegacje, a nawet papier.

* Dżdżysta, niedzielna pogoda nie przeszkodziła chętnym w zachwycaniu się kunsztem rycerskim. - Zorganizowaliśmy już trzy takie turnieje, ale za każdym razem zawierał inne elementy walk rycerskich. Za każdym razem zainteresowanie takimi widowiskami jest większe. Grupy zorganizowane, które odwiedzają nasz hotel życzą sobie takich pokazów - mówi dyrektor Zespołu Zamkowo-Parkowego w Krasiczynie Stanisława Majewska. Turniej rozpoczął się hucznie - wystrzałem ze średniowiecznej broni palnej. Następnie wojowie potykali się o rękę damy, o honor oskarżonej o konszachty z diabłem niewiasty, no i tłukli się o łupy. Przegrany rycerz tracił najczęściej, bardzo drogą w czternastym wieku, zbroję. W mgnieniu oka upłynęło trzysta lat i na zamkowym dziedzińcu pojawili się siedemnastowieczni bohaterowie sienkiewiczowskiej Trylogii. Potyczki Wołodyjowskiego, Radziwiłła, Kmicica i Bohuna przeplatane były pląsami ówczesnych tańców dworskich. W niedzielę, 9 września, turnieje i potyczki żołnierzy z epoki, urozmaicały pokazy sprawności współczesnych wojowników z przemyskiego garnizonu. Oprawą muzyczną imprezy zajęło się studio muzyczne Wojskowego Ośrodka Kultury w Przemyślu. Turnieje w Krasiczynie nabrały takiego rozgłosu, że sam były minister obrony Janusz Onyszkiewicz przerwał (?) kampanię wyborczą i przybył podpatrzeć kunszt i strategie rycerzy.

Kronika Policyjna

Ocalić siebie, żonę i dziecko.
* Musiał wrócić, żeby ocalić siebie, żonę i dziecko. Przed salą, w której odbywał się konkurs, zebrała się grupa skinów. Rozpoznano w niej syna jednego z kandydatów - mówi dyrektor szpitala, dr Maciej Lewicki. - Na prośbę kierownika administracyjnego o opuszczenie budynku, grupa zachowywała się agresywnie. Poproszono wtedy pana doktora, by wyprowadził swego syna z kolegami. Posłuchali. Po rozstrzygnięciu konkursu, który wygrał urolog z Warszawy, młodzieńcy nadal przebywali obok szpitala, zachowując się wobec warszawskiego zwycięzcy konkursu prowokująco. Wezwano policję. Kiedy patrol przybył na miejsce, nie zastał nikogo. Zdaniem pracowników szpitala, młodzi ukryli się za pobliskim wiaduktem. Część osób wchodzących w skład komisji dla bezpieczeństwa opuściła szpital bocznym wyjściem. - Lekarz, który wygrał konkurs, wsiadł do samochodu z żoną i dzieckiem i odjechał - mówi dyr. Lewicki. - Za kilka minut zatelefonował, że na trasie został zaatakowany przez dwa samochody - chciały mu zajechać drogę. Najprawdopodobiej siedzieli w nich ci sami młodzi, którzy wcześniej byli w szpitalu. Lekarzowi udało się nawrócić i przyjechać do Przemyśla. Policjanci pomogli mu wyjechać z miasta inną trasą. Zastępca komendanta miejskiego policji w Przemyślu, mł. insp. Franciszek Krzywda, potwierdza, że policja odnotowała takie zdarzenie. Był to efekt interwencji dyrektora szpitala. - Kiedy patrol przyjechał na pierwsze wezwanie, w okolicach szpitala nie zastaliśmy nikogo, kto zachowywałby się agresywnie, dlatego interwencja nie była potrzebna. Pózniej, gdy lekarz, który wygrał konkurs na ordynatora, ponownie powrócił do Przemyśla i był mocno zaniepokojony sutuacją, jaka spotkała go w drodze, policja wskazała mu inną trasę przejazdu. A potem sprawdziła, czy nikt już za nim nie jedzie. Okazało się, że nie ma już żadnego zagrożenia.
jm

* Komenda Miejska Policji w Przemyślu otrzymała wiadomość, że 57-letnia kobieta zakopała zwłoki swego o dwa lata starszego męża w sadzie obok domu. Policjanci zastali makabryczny widok. Spod ziemi wystawały buty mężczyzny, który został pochowany na głębokości ok. 5-10 cm. Jak wynika ze wstępnych ustaleń, 30 lub 31 sierpnia br. mężczyzna ten wykonując prace na dachu budynku gospodarczego, spadł z ok. czterech metrów, bo załamało się pokrycie. Doznał obrażeń głowy i pleców. Dopiero po tygodniu, gdy stan jego zdrowia uległ pogorszeniu, żona wezwała lekarza rodzinnego. Wystawił on skierowanie do szpitala. Ale pacjent nie wyraził zgody i pozostał w domu. Kiedy żona stwierdziła, że mąż nie żyje, przebrała go, a potem wykopała w sadzie, ok. 100 metrów od domu, płytki dół, w którym złożyła zwłoki i przysypała ziemią. - Małżeństwo to żyło na granicy ubóstwa, utrzymując się m.in. ze zbierania runa leśnego oraz dorywczych prac - powiedział podinspektor Wiesław Dybaś z Zespołu Prasowego KWP w Rzeszowie. - Najprawdopodobniej kobieta nie zdawała sobie sprawy, że istnieje możliwość sfinansowania pogrzebu przez odpowiednią instytucję, a skrajna nędza nie pozwalała jej na urządzenie normalnego pogrzebu i dlatego zdecydowała się na tak desperacki krok. Po paru dniach opowiedziała o tym sąsiadom, a ci powiadomili policję, która wspólnie ze strażakami wydobyła zwłoki. Przewieziono je do prosektorium, gdzie wykonana zostanie sekcja, mająca ustalić przyczynę zgonu. Po przesłuchaniu kobiety, która dokładnie opowiedziała o tym makabrycznym zdarzeniu, zwolniono ją do domu.

* Osoby, które fikcyjnie rejestrowały samochody osobowe jako ciężarowe, będą musiały zwrócić podatek VAT. Na "przekrętach" skarb państwa stracił 6 mln zł. W proceder zamieszanych jest 20 osób, także pracownik UM Rzeszowa, który, zdaniem prokuratury, brał łapówki za przychylność w rejestrowaniu aut. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił wczoraj do Sądu Rejonowego w Rzeszowie. Kupując ciężarówkę, czyli auto z kratą wewnątrz, można odliczać podatek VAT. Przy samochodzie wartym 50 tys. zł, wynosi on prawie 10 tys. Do odliczenia potrzebne są dokumenty świadczące o montażu "krat". Wystawiają je firmy dokonujące przeróbek samochodów. Rzeczoznawcy z Rzeszowa, Niska, Krosna robili to jedynie na papierze. Rejestrowaniem samochodów osobowych jako ciężarowe zainteresowane są osoby prowadzące działalność gospodarczą. W sprawie oskarżonych jest 20 osób. Oprócz rzeczoznawców, przedstawiciele firmy leasingowej, a także pracownik wydziału komunikacji Urzędu Miasta Rzeszowa. Urzędnik, zdaniem Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, brał pieniądze za przychylność w rejestrowaniu każdego samochodu. Bez względu na legalność dokumentów, od 17 do 25 zł za sztukę. Firma leasingowa te "prezenty" wpisywała w koszty swojej działalności. Za pośrednictwo w rejestracji na jednym aucie zarabiała 3-5 tys. Prokuratura zarzuca m.in. urzędnikowi, że od października 1998 do lutego 2000 r. zarejestrował ponad 1870 aut. Wiele z nich jeździ po ulicach jako ciężarowe, choć są autami osobowymi. Zarobił na tym w sumie ok. 40 tys. zł. Przedstawiciele wydziału komunikacji w Rzeszowie nie zauważyli "przekrętów" w dokumentach sporządzonych przez pracownika. Oficjalnie nie chcą wypowiadać się w tej sprawie. Zdaniem Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, z powodu nielegalnych rejestracji aut, skarb państwa stracił ok. 6 mln zł. Wszystkie jednak "trefne" decyzje o ich rejestracji zostaną uchylone. Sprawą zajął się Urząd Kontroli Skarbowej w Rzeszowie, który domaga się zwrotu podatku z odsetkami od właścicieli trefnych samochodów.

* Ok. 150 osób zbulwersowanych tym, że część pieniędzy za wynajem sali w domu ludowym trafiała do kieszeni sołtysa, przyszło w niedzielę na zebranie. O sprawie pisaliśmy kilka dni temu. Wójt Jan Kuźnar potwierdził, że sołtys inkasujący opłaty, prowadził podwójną buchalterię: inne kwoty widnieją na rachunkach dla urzędu gminy, inne dla wynajmujących salę. Różnica dochodziła nawet do 700 zł. Sprawa wyszła na jaw, gdy dwaj dociekliwi mieszkańcy zwrócili się do wójta z prośbą o wyjaśnienie nieścisłości i przedstawili oryginały faktur. - Początkowo sądziłem, że zaszła pomyłka, ale po rozmowach z innymi wynajmującymi okazało się, że nieprawidłowych rachunków jest więcej. Sołtys, zatrudniony na pół etatu w UG, został zwolniony dyscyplinarne, a księgowość sprawdza wszystkie faktury. Sprawa trafiła do prokuratora - tłumaczył zgromadzonym mieszkańcom wójt. Nie wiadomo, jak długo sołtys uprawiał proceder. Sala była często wynajmowana, sołtys administrował pomieszczeniem przez wiele lat. Ze wstępnych wyliczeń gminy wynika, że sołtys zarobił ok. 8 tys. zł (urząd nie miał jednak możliwości porównania wszystkich rachunków wystawianych przez sołtysa). Na zebraniu mieszkańcy mieli pretensje, że urząd zareagował zbyt późno na fałszerstwa sołtysa. - Wójt dopiero dwa tygodnie po otrzymaniu informacji o fałszowaniu faktur, złożył zawiadomienie do prokuratury - mówi Jan Szmyd, radny gminy Krościenko. Wójt Kuźnar tłumaczył: - Sołtys był społecznikiem, miał autorytet, sytuacja była dla nas zaskoczeniem. Zarząd chciał wcześniej sam zbadać sprawę, aby nie zrobić komuś krzywdy. Przy analizowaniu rachunków okazało się też, że urzędnik gminy popełnił błąd i naliczano za wysokie opłaty za energię zużytą przez wynajmujących salę. Za jedno wesele dawało to ok. 100 zł. nadwyżki Tym, którzy nadpłacili, gmina zaczęła zwracać pieniądze. Sołtys nie pojawił się na zebraniu. -Straciłam 500 zł, bo o tyle więcej wziął ode mnie sołtys. Może odzyskam pieniądze, choć nie wiem od kogo i kiedy - mówi jedna z mieszkanek.

Reklama