Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 28.05-03.06.2018 r.

• O czym marzą przemyślanie? Przemyślanie powodów do radości nie mają. Miasto się nie rozwija, a raczej „zwija”: młodzi ludzie wyjeżdżają, bo nie mają perspektyw, przedsiębiorcy nie czują się tu dobrze, prowadząc swe biznesy, rozrywek jest mało, pracy też nie ma, a jeśli to zarobki są niskie. Po wyborach oczekiwaliby zmian. Na ile ich oczekiwania są realne? Niektórym marzy się, by Przemyślowi przywrócono status miasta wojewódzkiego, a innym, by zwiększono liczbę papierosów, które można przywieźć z Ukrainy. Na to jednak co liczyć nie ma i przemyślanie realiści nie liczą. Liczą natomiast na to, że po wyborach samorządowych nastąpi zmiana, która realnie polepszy życie mieszkańców miasta. Czyżby ich oczekiwania były nierealne, skoro dotychczas nie dało się „nic zrobić”? Głównym problemem miasta jest brak pracy i godziwej płacy, czyli po prostu brak dużych firm, które chciałyby tu prowadzić działalność. Największymi pracodawcami są w Przemyślu: Szpital Wojewódzki, Urząd Miejski, Podkarpacki Urząd Celno-Skarbowy i Bieszczadzki Oddział Straży granicznej, czyli sama budżetówka, żadnych firm produkcyjnych. Te, które kiedyś były i się ostały ledwie zipią i o ile zatrudniają, a nie zwalniają to płacą najniższa krajową. O tym, że Przemyślowi potrzeba inwestorów, którzy chcieliby tu rozkręcać interes mówi się od wielu lat, także głosem obecnego prezydenta, Roberta Chomy. Tyle, że z tego mówienia nic nie wynika. - A jak ma wynikać skoro mamy najwyższe możliwe podatki np. od lokali usługowych, a tzw. strefa ekonomiczna to fikcja? - pyta retorycznie zorientowany przemyślanin. - W tej całej strefie mnoży się tylko dzika zwierzyna, nikt tam nie zainwestuje, bo teren podmokły - wyjaśnia. - Władza jakoś nie umie nikogo tu ściągnąć do założenia większej firmy - stwierdza. Od lat mówi się też o tym, by miasto skoro nie zarabia na żadnym przemyśle, zarabiało na turystyce. Jest tu co oglądać i zwiedzać, bo praktycznie zabytek na zabytku, ale: - Pozwiedzać co jest, ale zatrzymać się już nie za bardzo - stwierdzają przemyślanie. - Jest kilka hoteli, ale brak bazy noclegowej w niskich cenach, dla niezamożnych ludzi - zauważają. - Miasto nie zachęca do tworzenia takowej prywatnie, a własnej też nie ma, nawet dawny hotel w hali sportowej nie działa - biadolą. Przemyśl leży nad rzeką, ale żadnego kąpieliska tu nie ma. Jak się dowiadujemy zorganizowanie takowego przekracza możliwości władz, bo mamy restrykcyjne prawo wodne. - W innych miastach jakoś władze to prawo wodne „pokonują”, a u nas nie, bo u nas „nie da się” - pokpiwa przemyślanka w średnim wieku. - Basen też mamy jak skansen, a w niedalekim, mniejszym Jarosławiu jaki jest? - pyta. - Ma powstać kompleks basenów? A jakże! Ma, kiedyś, bo kosztować ma kilkadziesiąt milionów złotych. Zadłużone po uszy miasto będzie na to stać? Chyba cudem jakimś - śmieje się. Mieszkańcy miasta mówią też o dawno obiecywanym, a nigdy nie zrealizowanym „ucywilizowaniu” tzw. zielonego rynku. - Budy obskurne, ścisk, tłok - wyliczają. - Ludzie chcą tu kupować i powinno się im pozwolić, a sprzedającym handlować, ale w jakichś warunkach, a nie jak w Mozambiku na bazarze - mówią. Skarżą się też, że w mieście systematycznie ubywa cyklicznych imprez masowych. - Wiecznie mowa o tym, że nie ma na to kasy - zauważają przemyślanie. - Ale na kolejne pomniki i temu podobne „atrakcje” jakoś ta kasa jest - dodają. (Super Nowości 24)

Reklama