Archiwum aktualności

Archiwalne wydanie tygodniowe: 19.03-25.03.2018 r.

• Kolejna wpadka kierowców naszej władzy, tym razem w Przemyślu w rodzinnym mieście marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Zmiana nazwy z Biura Ochrony Rządu na Służbę Ochrony Państwa miała być dobrą zmianą zgodnie z hasłem rządzącej ekipy. Jak można się przekonać w kwestii techniki jazdy funkcjonariuszy prowadzących samochody władzy polepszenia znaczącego nie widać. W niedzielę samochód z kolumny marszałka Sejmu, Marka Kuchcińskiego, zatańczył na jezdni w Przemyślu i otarł się o barierkę energochłonną. Powód? Złe warunki na drodze… O tym, że samochód wpadł na barierkę poinformowało w niedzielę (18 marca) RMF FM. SOP dyplomatycznie milczała, telefon rzeczniczki, mł. chor. Anny Gduli-Bomby był wyłączony, nie wydano też żadnego komunikatu. O sprawie nie wspominała też przemyska policja. Dopiero w poniedziałek rzecznik SOP wydała oświadczenie, z którego wynika, że: - Pojazd służbowy SOP na łuku jezdni w okolicach Przemyśla wpadł w poślizg, po czym otarł się o barierkę ochronną. Na drodze panowały złe warunki atmosferyczne - czytamy w oświadczeniu rzeczniczki SOP. - W pojeździe znajdowali się tylko funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa. Całe zdarzenie było przedmiotem oceny policji - poinformowała mł. chor. Anna Gdula-Bomba, dodając, że wezwana na miejsce policja uznała zdarzenie za kolizję drogową, a kierowcę limuzyny ukarała mandatem. Niestety, nie podano, w jakiej wysokości, a od przemyskiej policji się tego nie dowiedzieliśmy, bo nie udziela na ten temat informacji. W niedzielę rzeczywiście w Przemyślu panowały bardzo złe warunki drogowe. Od rana padał gęsty śnieg, było bardzo ślisko. Dlatego wszyscy starali się jeździć wolno i ostrożnie, jak nakazywał zdrowy rozsądek. Tego jednak zabrakło raczej kierowcy z SOP. Można się „pocieszać’, że bynajmniej nie jest jedyny w swoim gronie z takim „dorobkiem”. Wszak to już kolejna wpadka kierowców naszej władzy… Paradę tychże wpadek rozpoczęło dwa lata temu pękniecie opony w prezydenckim BMW, którym Andrzej Duda wracał z szusowania w Tatrach. Nie minął rok, a problem oponowy wrócił, tym razem w samochodzie, którym podróżował minister Jarosław Gowin. Zaraz potem głośno było o karambolu z udziałem samochodu ówczesnego szefa MON, Antoniego Macierewicza oraz paru innych rządowych limuzyn pod Toruniem. Ludzie jeszcze nie ochłonęli, a już w lutym 2017 r. jadące w kolumnie BOR audi A8 z ówczesną premier Beatą Szydło uderzyło pod Oświęcimiem w fiata seicento i wylądowało na drzewie. W następnym miesiącu w volvo uderzył samochód, którym podróżował Bartosz Kownacki, wiceszef MON. Jemu nic się nie stało, funkcjonariusz połamał nogę. Kwiecień zeszłego roku też nie okazał się bezkolizyjny dla kierowców z wówczas jeszcze BOR-u - jedno z aut BOR wjechało w inny samochód przed siedzibą PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. W maju nie było lepiej: rządowe audi miało bliskie spotkanie z ciężarówką, a skoda ze śmieciarką. Po spokojnym czerwcu lipiec przyniósł zderzenie BOR-owskiego audi z fordem na rondzie Waszyngtona w Warszawie. Sierpień miał by szczęśliwszy, ale pod jego koniec kolizję miał samochód wiozący byłego prezydenta, Lecha Wałęsę, a tego samego dnia w samochód policji, jadący w kolumnie aut BOR wiozącej sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga, wjechało auto dostawcze. Nazajutrz na warszawskim parkingu przy Dworcu Centralnym doszło do stłuczki z udziałem samochodu BOR. We wrześniu samochód BOR zderzył się w Busku-Zdroju z peugeotem. Listopad i październik były łaskawe dla kierujących BOR-owików, ale już w grudniu zaliczyli wpadkę: w Pułtusku radiowóz i dwa pojazdy z kancelarii prezydenta RP zderzyły się podczas przejazdu… szkoleniowego. (Super Nowości 24)

Reklama